Marta Kołakowska z galerii Leto, Gunia Nowik z Gunia Nowik Gallery, Justyna Wesołowska i Marika Zamojska z Polana Institute oraz Amanda Likus z Hotelu Warszawa organizują targi sztuki Hotel Warszawa Art Fair. – Pokażemy sztukę nie w sterylnej przestrzeni galerii, ale w pokojach hotelowych, czyli niemal tak, jak mogłaby wyglądać w naszej sypialni, łazience, przestrzeni do pracy – tłumaczy założenie wydarzenia Zamojska.
Czy sztuka jest dziś dostępna dla każdego?
Marta Kołakowska: Kupowanie sztuki od zawsze było synonimem luksusu, określeniem statusu społecznego i finansowego, oznaką dobrobytu i pewnej erudycji. Problem w tym, że przez całe dziesięciolecia kojarzyło się to z posiadaniem „Kossaków” – czy to odziedziczonych, czy to zakupionych z potrzeby podreperowania swojego ego.
Polski rynek sztuki ewoluował przez ostatnie 20 lat. Od zakupów w domach aukcyjnych i antykwariatach przeszliśmy do nabywania dzieł sztuki w galeriach i za pośrednictwem Instagrama. Niemałą rolę odegrało Warsaw Gallery Weekend, które od ponad 10 lat sukcesywnie edukuje polską publiczność.
Sztuka stała się powszechnie dostępna. Niektórzy kupują to, co im się podoba, inni tworzą konkretne kolekcje z misyjnym charakterem w tle. Nieśmiało powstają kolekcje o profilu międzynarodowym i takie, gdzie malarstwo jest w mniejszości.
Hotel Warszawa Art Fair będzie pierwszą tego typu imprezą w Polsce. Rynek sztuki w Polsce jest na to gotowy?
Amanda Likus: Jako pasjonatka, a nie ekspertka, uważam, że tak. Polskie galerie nie różnią się już niczym od zagranicznych. My, Polacy, dojrzewamy. Stajemy się coraz bardziej wysublimowani. Zwracamy uwagę na estetykę i jakość. To się przekłada na każde dobro luksusowe. Sztuka jest takim dobrem, podobnie jak hotele, ubrania, jedzenie. To przywileje ludzi, którym żyje się coraz lepiej. Coraz więcej ludzi pozwala sobie na takie przyjemności.
Justyna Wesołowska: Polski rynek jest już rozbudowany. Przyszedł czas, aby sprostać coraz większym oczekiwaniom kolekcjonerów i kolekcjonerek. Chciałyśmy też stworzyć ofertę dla widzów i widzek, bo oni z czasem też stają się kolekcjonerami i kolekcjonerkami.
Gunia Nowik: Przyszedł czas na targi sztuki wielkiego formatu. Publiczność jest na to gotowa. Pandemia pokazała, jak ważne jest wsparcie lokalnego rynku sztuki. To nasze podziękowanie dla kolekcjonerek i kolekcjonerów, że byli z nami w tym czasie. W końcu budujemy ten rynek wspólnie.
A dlaczego zorganizowałyście wydarzenie w hotelu?
Gunia Nowik: Kilka lat temu byłam na targach Felix Art Fair w Los Angeles w budynku Hollywood Roosevelt Hotel z lat 20. minionego wieku. Ta nieoczywista formuła prezentacji sztuki zrobiła na mnie duże wrażenie. Nie mogłam o niej zapomnieć, biorąc udział w innych wydarzeniach w Warszawie. Wydawało mi się, że ten format mógłby sprawdzić się także tutaj. Warszawa jest bardzo ciekawym miastem, ale nie jest tradycyjną turystyczną destynacją. Przyciąga ludzi nie zabytkami, ale swoją energią. Myśląc o targach sztuki w Warszawie, od razu odrzucałam halę targową z osobnymi boksami dla każdej z galerii. Tutaj musi być coś innego, wyjątkowego!
Marta Kołakowska: Butikowy charakter targów pozwala na swobodną atmosferę rozmów w kuluarach. Tutaj będzie można „zasiedzieć się” w przestrzeni wykreowanej przez daną galerię. Architektura hotelu sprawia, że możemy poczuć się turystami i turystkami we własnym mieście. To fantastyczna przygoda.
Co dokładnie się zadzieje podczas Hotel Warszawa Art Fair?
Marika Zamojska: Każdy z 21 pokoi na pierwszym piętrze hotelu zostanie zajęty przez galerię. Możliwości aranżacyjnych jest nieskończenie wiele. Pokoje są oczywiście umeblowane, co może stanowić pewną trudność, ale liczymy na kreatywność galerystów. My z Justyną nie mamy z tym problemu, bo jako Polana lubimy wchodzić do przestrzeni, które same już coś proponują, nadają kontekst, czy to scenograficzny, czy merytoryczny.
Amanda Likus: Nie ma dwóch identycznych pokoi w hotelu. Każdy ma inne meble i kolory. Nawet nasi goście nie mają szansy zobaczyć tych pokoi naraz. Po obejrzeniu targów można zejść do lobby, gdzie w salach konferencyjnych będą niezależne wystawy, m.in. filmów z kolekcji Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, a także prezentacja Fundacji Staraków. W restauracji Warszawska zaproponujemy specjalne, targowe menu. Nasz szef kuchni szykuje kulinarną niespodziankę. Będzie też osobna karta koktajli. Jako gospodarze dopieszczamy każdy szczegół.
Gunia Nowik: To jest fascynujący format. Wchodzi się do pokoju i sama ta prawie domowa sytuacja kreuje momentum. Potem wyrusza się w podróż od pokoju do pokoju – każdy jest inny, tak jak inne są programy galerii biorących udział w targach.
Moja galeria ma dość trudny pokój praktycznie bez ścian do zainstalowania prac. Postanowiłam więc pokazać prace rzeźbiarskie Izy Tarasewicz w przestrzeni, obrazy Jakuba Glińskiego w nieoczywistych miejscach, a w marmurowej łazience wybór intymnych, czasem też realizowanych w łazience, fotografii Teresy Gierzyńskiej z cyklu „O niej”.
Co znalazło się w programie targów?
Marika Zamojska: Założyłyśmy, że każda galeria ma przygotować prezentacje maksymalnie trzech artystów lub artystek. My pokazujemy Barbarę Falender, Mikołaja Sobczaka i Dominikę Kowynię, która niedawno dołączyła do artystek naszej galerii.
Gunia Nowik: Targi zaczynamy spotkaniem z prasą oraz piątkowym preview dla zaproszonych gości, a w sobotę i niedzielę targi otwarte są dla wszystkich. Będą także autorskie oprowadzania Jarosława Trybusia (po polsku) i Katie Zazenski (po angielsku).
To nie będzie wydarzenie jednorazowe?
Gunia Nowik: Zainteresowanie naszą inicjatywą świadczy o potrzebie takich targów. Widzimy je w przyszłości w bardziej międzynarodowej skali. Oczywiście cieszymy się z każdej potwierdzonej obecności naszych lokalnych kolekcjonerów, ale też z przyjazdu do Warszawy zagranicznych gości. Niektórzy zawitają tu po raz pierwszy. Pracujemy intensywnie nad programem VIP w języku polskim i angielskim. Relacjami z gośćmi zajmuje się Magda Bodis, całe wydarzenie produkuje Magdalena Majewska.
Amando, a co ciebie przekonało do bycia partnerką i ugoszczenia galerii w Hotelu Warszawa?
Amanda Likus: To wynika z głębszej idei naszego hotelu. Nazywa się Warszawa, restauracja nazywa się Warszawska, nasza kuchnia ma charakter polski, meble też były tutaj produkowane. Staramy się, żeby to wszystko było nasze, bo totalnie wierzymy w jakość naszych rzemieślników, naszych artystów, kucharzy, obsługi. Ten hotel miał zawsze być otwarty dla miasta. Nigdy nie chcieliśmy go prowadzić dla ludzi, którzy tylko tu przyjeżdżają i wyjeżdżają. To miał być hotel dla wszystkich, ale przede wszystkim dla warszawiaków. Chodzi też o to, żeby ludzie, którzy tutaj wchodzą, poczuli się swobodnie. Robimy pięciogwiazdkowy serwis, bo on jest dla każdego. To jest podobna sytuacja, co z galeriami. Nie chcemy mieć stygmatu sztywnego, pięciogwiazdkowego hotelu. Te pięć gwiazdek polega na tym, że każdy może tu wejść, nawet jeśli tylko po to, by obejrzeć budynek.
Lubimy wyzwania, więc gdy dziewczyny przyszły do nas z pomysłem targów, wszystko mi w tej koncepcji zagrało.
Może to jest po prostu atut rodzinnego hotelu. Chcieliśmy zawsze żyć zgodnie z dynamiką miasta. To właśnie otwarcie na Warszawę mnie przekonało. Mamy świadomość tego, że ten budynek to kawał historii tego miasta. Teraz nie tylko będziemy gościli warszawskie galerie, ale także sami zdobędziemy nową publikę. Ludzie przy okazji zauważą też nas jako jedno z miejsc spędzenia czasu na co dzień.
Marika: Połączenie sztuki tzw. wysokiej i użytkowej zawsze jest trochę ryzykowne, odstaje od oczekiwań dotyczących sztuki przez duże „S”, którą do tej pory widzieliśmy w instytucjach i galeriach. Prawda jest taka, że tutaj, w pokojach do zamieszkania, sztuka będzie pokazana tak, jak mogłaby wyglądać w naszej sypialni, naszej łazience, w przestrzeni do pracy. Oczywiście mówię to trochę na wyrost, bo pokoje w hotelu są naprawdę wyjątkowe.
Justyna Wesołowska: Targi spełniają marzenie, żeby pójść do domu kolekcjonera i kolekcjonerki i zobaczyć, jak to u nich wygląda. Wprowadzamy intymną atmosferę i to się ludziom spodoba. Wyrywamy sztukę z kontekstu white cube i dzięki temu proponujemy zupełnie inne przeżycie.
Amanda Likus: Spotkałam się z galerzystami i galerzystkami, oprowadzałam ich po pokojach, odpowiadałam na pytania. Na ogół wszyscy reagowali entuzjastycznie, ale widać było, że dla wielu jest to wyzwanie. Uważam, że sztuka jest wyjątkowa i jest na piedestale, ale jeśli ją kolekcjonujemy, to ona musi jeszcze z nami żyć. Ludzie mają różne mieszkania – od 50 do 500 mkw. Czasem potrzebują wielkoformatowego oleju, a czasem chcą mieć małą rzeźbę. To jest ten moment, żeby pokazać, jak sztuka może grać z naszym życiem. Coś, co dobrze wygląda na białej ścianie galerii, wcale nie musi sprawdzić się w domu.
Galerie komercyjne stają się w dobie instrumentalizacji instytucji przestrzenią wolności. Czy macie związane z tym poczucie obowiązku?
Justyna Wesołowska: Tak, ale to smutne, bo na wielu poziomach nie jesteśmy w stanie zapełnić tej luki. Brak wsparcia państwa dał nam niezależność. Równocześnie naszym artystom i artystkom cały czas zależy na obecności w instytucjach.
Marika Zamojska: Hotele coraz częściej przejmują rolę mecenasów sztuki. Hotel Europejski, Puro i hotel Warszawa – wszystkie wspierają sztukę współczesną.
Justyna Wesołowska: Na targach naszymi partnerami stały się także kolekcje prywatne, np. rodzina Staraków. Mamy też wsparcie kolekcjonerki Elizy Łoś-Strychowskiej, która buduje świetną kolekcję kobiet artystek. Przypuszczam, że kolejnym etapem będzie otwarcie ich kolekcji dla zwiedzających. Jesteśmy częścią także tego procesu.
Hotel Warszawa Art Fair, 9-11 września, Plac Powstańców 9, Warszawa.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.