Florence Cools prowadzi markę La Collection. Razem z mężem i partnerem biznesowym Arturem Tadevosianem mieszka w jej paryskim showroomie.
Gdy Florence Cools poznała Artura Tadevosiana, przyszłego męża, partnera biznesowego oraz domorosłego filozofa, i zaczęła odpowiadać na nurtujące go pytania egzystencjalne, zrozumiała, że warto oddać się temu, co się kocha. Ze studiów pedagogicznych przeniosła się na technologię odzieży. Kierunek nie do końca okazał się trafiony, lecz z perspektywy czasu uważa go za bezcenny.
Florence Cools i Artur Tadevosian zamienili multibrand na showroom z autorską marką
Świeżo po odebraniu dyplomów Florence i Artur postanowili porwać się z motyką na słońce i otworzyć w Antwerpii autorski concept store Damoy. W 2020 roku zdecydowali się go zamknąć, by skupić się na autorskiej działalności, wierząc, że tędy ma wieść ich droga przez kolejne lata. Mieli już showroom w Paryżu. W domu w Antwerpii zaczęli przedłużający się w nieskończoność remont. Gdy wybuchła pandemia, zostali bez dachu nad głową. Zdecydowali się przearanżować paryski lokal – zaprojektowany przez studio Bicci de’Medici na potrzeby spotkań z kontrahentami – i się do niego wprowadzić. Dorobili łazienkę, małą strefę kuchenną. – Przestrzenie użytkowe nigdy nie stanowią ważnego elementu paryskich mieszkań. Zwykle spycha się je na margines, podczas gdy centrum stanowią przestrzenie relaksu, salony, w których można spotykać się, rozmawiać, pić wino. U nas też stoją kanapy, wielki stół, który może być praktyczny albo stanowić piękny dekoracyjny centralny element – opowiada. W miarę rozwoju marki chętnych do odwiedzenia ich paryskiego lokum przybywało. Z prośbą o spotkanie pisali już nie tylko kupcy, ale też klienci i klientki – chcieli przymierzyć, dotknąć, poznać się.
Florence Cools: Każdy, kto coś u nas kupi, za jakiś czas wraca po kolejną rzecz.
Drzwi do miejsca z założenia intymnego i prywatnego częściej pozostawały otwarte niż zamknięte. – Trochę dziwnie mieszka się w showroomie. Zwłaszcza że codziennie rano przychodzą do nas pracownicy – śmieje się Florence, ale zaznacza, że takie rozwiązanie ma więcej plusów niż minusów. – Mamy lojalną klientelę. W zasadzie każdy, kto coś u nas kupi, za jakiś czas wraca po kolejną rzecz. Czasem to osoby, które na sukienkę muszą oszczędzać miesiącami, czasem takie, dla których to wydatek bez znaczenia. Jedni i drudzy cenią naszą jakość i formę oraz świat, który stworzyliśmy – opowiada. W ich świecie gospodarze zadbali o wszystko, od naturalnych świec wyszukanych na końcu świata po muzykę, która pobrzmiewa w L’Appartement, jak nazywają swoje miejsce. Wizyta, na którą trzeba się umówić, przypomina raczej spotkanie u przyjaciół niż zakupy.
Cały tekst znajdziecie w styczniowo-lutym wydaniu magazynu „Vogue Polska”. Do kupienia w salonach prasowych, online z wygodną dostawą do domu oraz w formie e-wydania.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.