Dizajnerskie meble z lat 70. i 80. w pierwszym urządzonym od podstaw wnętrzu. A w szafie ubrania w klimacie Y2K. Styl Eweliny Gralak ciągle się zmienia. Sprawdź, jak mieszka, co nosi i co teraz inspiruje jedną z najlepszych polskich stylistek.
Trudno opisać styl Eweliny Gralak, bo ciągle się zmienia. Dziś może już nie z dnia na dzień, bo bazę jej garderoby stanowią wygodne fasony, które wkłada do pracy. – Ciągle jestem na przymiarkach albo na planie. Skoro i tak cały czas noszę dresy, zachciałam nosić te dobre. Nie chcę basicowego dresu z sieciówki, wolę dobry gatunkowo od Supreme – mówi. Tę markę uwielbia nie tylko za charakter, także za jakość i konstrukcje ubrań. Wśród ulubionych marek na dziś wymienia jeszcze Ambush, Ottolinger, Y Project czy Loewe. To, że je ceni, nie znaczy, że je kupuje. Największą wartość ma dla niej to, czego nie ma nikt inny.
Jak ta różnorodność ma się do pustki panującej w jej domu? Wnętrze w kamienicy w warszawskim Śródmieściu jest pierwszym, które Ewelina traktuje jak stały adres i pierwszym, które urządza od podstaw z chłopakiem. – Wiesz, jak to jest, gdy wynajmujesz mieszkanie i co chwilę się przeprowadzasz. Masz trzy sztućce z Ikei i nie chce ci się angażować w to, co tymczasowe i cudze – tłumaczy.
Spojrzała na powstające minimalistyczne wnętrza i pomyślała: „Przecież to nie ja”. W pewnym sensie zaczęła więc od początku, z zupełnie nową odwagą. – Na chwilę trochę mi odwaliło, bo zapomniałam, że życie to nie kadr z Instagrama. Patrzysz na te piękne rzeczy i zapominasz, że wszystko, co masz w domu, musi być funkcjonalne – śmieje się Ewelina. Poszła po rozum do głowy, ale zostawiła sobie jeden element, który jak mówi, sprawia, że przed gośćmi wychodzi na wariatkę. To błękitna welurowa kanapa modułowa Camaleonda według projektu Mario Belliniego dla B&B Italia z 1970 roku. – Gdy przychodzą do nas goście, mówię do nich: Kochani, winko pijemy tam (pokazuje mi palcem jakiś kąt). Wolę to, niż potem szlochać, że zrobiła się plama – mówi. Na szczęście tkaninę można wyczesać specjalną szczotką dla konia. Większość mebli ma tu charakter inwestycji – bliźniacze fotele Groovy projektu Pierre’a Paulina dla Artifort z lat 80. w dwóch wariantach, obicia kupiła już jakiś czas temu, nie myśląc, że wylądują w tym mieszkaniu. Dziś już ją trochę drażnią. –
Za styl, w jakim zdecydowała się urządzić mieszkanie, „obwinia” trendy. – Tak to jest, że teraz podoba się nam estetyka lat 70. i 80. – mówi. W rzeczywistości doskonale pasuje do kamienicy z 1978 roku, w której mieści się ich mieszkanie. Geometryczna bryła elewacji nawiązuje do budynków Alvara Aalto i Richarda Wrighta. Projekt narzuca charakter wnętrz, doświetlonych przez okna w wykuszach. Autorzy domu – grupa warszawskich architektów, tak jak Ewelina, odcięli się od corbursierowskiego funkcjonalizmu na rzecz czegoś bardziej wow.
Jeśli chodzi o ubrania, podczas gdy panuje trend na Y2K, zamiast kupować u projektantów gotowce, Ewelina szuka autentyków z epoki. – Ostatnio nabyłam kolekcjonerską skórzaną kurtkę oversize nabijaną dżetami od Pele Pele – opowiada. Znalazła ją na vinted i zapłaciła jakieś 100 zł, na eBayu pojedyncze modele chodzą za wielokrotnie więcej. – Przypomniałam sobie, jakimi markami jarałam się w latach 2000, i teraz sprawdzam, czy coś przetrwało, czy dalej jest fajne. Skoro wszyscy nosili wtedy Fubu, Evisu, Trolla i Fishbone, to musi coś w tym być – podsumowuje.
Cały tekst przeczytacie w styczniowo-lutowym wydaniu „Vogue Polska”. Już dziś możecie zamówić numer z jedną z dwóch okładek do wyboru na Vogue.pl
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.