Debiutancki film Carli Simón „Lato 1993” pod względem intensywności obrazu przypomina nominowane do Oscara „Tamte dni, tamte noce” Luki Guadagnino. Reżyserka portretuje sześcioletnią Fridę, która traci oboje rodziców i musi od nowa nauczyć się żyć. Lekcja, którą przy tym odbiera, jest bolesna.
Lato 1993 roku było wyjątkowe gorące. Doskonale pamiętam mężczyzn bez koszulek i kobiety w dwuczęściowych strojach kąpielowych (była wtedy na nie moda, na lokalnym jarmarku w Nowym Targu wypełniały dużą część stoisk), szukających ochłody nad brzegiem rzeki Raby, która w mojej rodzinnej miejscowości miała swój początek. Ten idylliczny obraz miesza się w mojej pamięci z poczuciem nadchodzącego, nieuniknionego końca. To były ostatnie tygodnie przed pójściem do szkoły, czyli wydarzeniem, które już na zawsze zmienia rytm życia. Lato 1993 było dla mnie ostatnią chwilą pełnej wolności. Dziś tak właśnie je pamiętam: jako czas, kiedy nade wszystko próbowałem oddychać pełnią sześcioletniej piersi, a z drugiej strony – jako najtrudniejszą do zaakceptowania lekcję pokory. Mimo buntu, nie dało się uciec przed tym, co musiało nadejść.
O tym właśnie jest debiutancki film Carli Simón, zatytułowany po prostu „Lato 1993”. Reżyserka portretuje sześcioletnią Fridę (magnetyczna Laia Artigas), która traci oboje rodziców. Dziewczynka trafia pod opiekę wujka Esteve (David Verdaguer), dzielącego życie z żoną Margą (Bruna Cusí) i czteroletnią córką Anną (Paula Robles). Ta czwórka będzie musiała na nowo zdefiniować słowo „rodzina” i odpowiedzieć sobie na pytanie, co przesądza o prawdziwej bliskości.
Simón narrację prowadzi niespiesznie, w kontrze do głównego nurtu kina, w którym scenarzyści nie spuszczają nogi z gazu. W jej filmie ważna jest wrażeniowość: kolor przydrożnej kapliczki, materiał sukienki, którą przywiozła babcia, dźwięk spadającego z drzewa owocu. Pod względem intensywności obrazu „Lato 1993” przypomina nominowane do Oscara „Tamte dni, tamte noce”. W bohaterze filmu Guadagnino, przeżywającym pierwszą burzliwą miłość, nawet najmniejszy przedmiot był w stanie rozbudzić zmysły, a nieuchronnie zbliżające się ku końcowi lato wywoływało trwogę, bunt, łzy. Ze złaknioną świata Fridą, bohaterką Simón, jest tak samo. Po przeprowadzce z Barcelony na wieś uczy się nowej rzeczywistości; nieskrępowana wyobraźnia pozwala jej ową rzeczywistość czarować i zaklinać. Brak poczucia bezpieczeństwa nie opuszcza jej jednak nawet na chwilę i nie pozwala zaadaptować się do nowych warunków.
Nie jest ona jednak uprzywilejowaną postacią. Reżyserka, choć oparła scenariusz na własnej biografii, nie staje murem po jej stronie, nie tłumaczy jej okrucieństwa, nie usprawiedliwia dąsów czy histerii. Frida chłonie świat, który nieustannie atakuje ją bodźcami, a my robimy to samo, mimowolnie przenosząc się do wspomnień z własnego dzieciństwa. Simón ma tę unikatową zdolność, że doskonale potrafi skonfrontować nas z podobnym czasem w naszym życiu. W jej filmie porozrzucane są Proustowskie magdalenki, które uruchamiają takie czy inne wspomnienie, bo Simón wie, jak patrzeć na otaczającą rzeczywistość okiem dziecka. Pamięta, jak sama na nią spoglądała wiele lat temu. Z łatwością potrafi powiedzieć, który z przedmiotów przyciągnie uwagę Fridy, a który nie wzbudzi u niej najmniejszego zainteresowania. Operator Santiago Racaj podąża tym tropem, a jego kamera przygląda się światu, obojętna na targające bohaterami emocje. Tak jak Frida, my też nigdy nie mamy dostępu do wszystkich informacji. Domyślamy się, że jej matka umarła na AIDS, choć w filmie nie pada nazwa choroby. Okoliczności śmierci ojca Fridy do końca pozostają nieznane.
Simón kapitalnie portretuje dziecięcą niezgodę na „głupie prawa dorosłych”, którzy nie pozwalają Fridzie skakać po łóżku ani bawić się krwią z rany. Dziewczynka nadużywa cierpliwości nowych opiekunów, bo jako dziecko pokrzywdzone przez los domaga się więcej praw niż inni. Ale świat tak nie działa, o czym Frida przekonuje się na naszych oczach. Lekcja, którą odbiera, jest wyjątkowo bolesna, a my, widzowie, wiemy, że dziewczynkę czekają już tylko kolejne rozczarowania. Dorastanie zaczyna się od smakowania goryczy codzienności. Frida już zna jej posmak. Lato 1993 wyznaczy w jej życiu cezurę – nie będzie już mogła powrócić do czasu niewinności.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.