Rozporządzenie o cyfrowym Systemie Informacji Medycznej stało się faktem. Oprócz wrażliwych danych na temat naszego zdrowia – będą rejestrowane informacje o ciążach. W teorii to formalność, w praktyce ten system zamienia się w rejestr strachu.
Do wszystkich tych, które czekają z decyzją na USG po 11. tygodniu ciąży.
Do wszystkich tych, którym niezaplanowana ciąża stawia pytania, na jakie nie były gotowe i na jakie jeszcze nie znają odpowiedzi.
Do wszystkich tych, które zastanawiają się, jak powiążą koniec z końcem, rodząc kolejne dziecko. I wiedzą, że 500+ nie wystarczy.
Do wszystkich tych, których chłopakowi na wiadomość o ciąży wyrwało się przekleństwo.
Do wszystkich tych, które wiedzą, że nie chcą opiekować się dzieckiem z trisomią. I do tych, które z przerażeniem patrzą na listę wad genetycznych wykrywanych w badaniach prenatalnych.
Do wszystkich tych, które nie chcą rezygnować ze swoich marzeń. I w tych marzeniach akurat nie ma rodziny. Nie ma dziecka. Albo nie ma kolejnego dziecka.
Do wszystkich tych, których partner nie chciał dziecka, ale nie podwiązał nasieniowodów, bo antykoncepcja to sprawa kobiety.
Do wszystkich tych, które w obliczu wojny, gwałtów, narastających polaryzacji, coraz silniejszych autokracji i kryzysu klimatycznego czują bezsilność i złość. I nie chcą na ten świat sprowadzać więcej dzieci.
Do tych, które są w niechcianej ciąży. I do tych, które są w ciąży, która – choćby była wyczekiwana – zagraża ich życiu. I do tych, które nie mogą albo nie chcą kontynuować ciąży.
Do wszystkich tych, które zastanawiają się, jak zapewnią dziecku godne życie – w państwie, które nienawidzi kobiet, boi się odmienności, a tolerancję i otwartość traktuje jak zagrożenie.
Do wszystkich, które boją się, są wściekłe, przerażone. Które czują się zgwałcone, bezradne i bezsilne, bo zostało im odebrane prawo do prywatności, a razem z nim ich intymność i spokój ducha, niezbędny do podjęcia decyzji.
Do tych, które czują, że ich ciała przestały być prywatne i przeszły na własność państwową.
I do tych, które się po prostu boją i nie wiedzą, co zrobić.
Macie wybór. Wszystkie mamy wybór.
*
6 lipca wchodzi w życie rozporządzenie o cyfrowym Systemie Informacji Medycznej, w którym – oprócz wrażliwych danych na temat naszego zdrowia – będą rejestrowane informacje o ciąży. I choć w teorii to tylko formalność, w praktyce rejestracja ciąż zamienia się w rejestr strachu. Czy lekarz będzie zadawać nieadekwatne pytania? Czy będą pukać do naszych drzwi, żeby znaleźć „zaginioną ciążę”? Czy naszą intymnością będą wycierać sobie pseudopraworządne gęby?
Sam pomysł rejestracji historii leczenia – każdej alergii, wizyty u specjalisty, implantów, dat hospitalizacji – budzi mój niepokój. Ale dodawanie do niego informacji o ciąży obudziło lęk.
I właśnie dlatego piszę te słowa. Bo zobaczyłam w sobie ślad strachu, tak upragnionego przez rządzących, którzy służenie narodowi pomylili z narzucaniem własnych – opartych na lęku – wartości. Jeśli się boję, oni wygrywają.
A przecież moje ciało należy do mnie i to ja podejmuję decyzje na jego temat. To coś więcej niż posiadanie ciała na własność. To bycie ciałem: moje ręce, moje nogi, moje piersi i moja wagina – nie tylko są moje, to po prostu jestem ja. I nikt nie będzie mówić mi, co mi wolno robić z ciałem, czyli ze mną, a czego nie. Ja, ciało (kobieta, człowiek, zwierzę, czująca istota), wiem, że mam prawo do decydowania o sobie. Nie ma tu miejsca na żadne dyskusje. Moje ciało to moje terytorium.
*
W Polsce ciążę przerywa co trzecia kobieta. Od października 2020 r. – po wyroku „Trybunału Konstytucyjnego” – w ciągu roku sam Aborcyjny Dream Team pomógł 34 tys. kobiet. To jedna aborcja na cztery godziny. „Aborcja jest”, jak pisze Katarzyna Wężyk.
Przerwanie własnej ciąży nie jest w Polsce – na razie – karalne, ale niemożliwe do legalnego wykonania w naszej OJCZYźnie. Jednak nikt nie ma prawa zabronić nam zamówienia tabletek poronnych z zagranicy albo wyjazdu za granicę. Prezes Jarosław Kaczyński mówił, że przecież Polki mogą przerywać ciążę w innych krajach, więc nie rozumie, po co te krzyki i protesty. Nie uciszy nas aroganckimi komentarzami. Nie zastraszy nowymi prawami.
Każda z nas może przerwać ciążę. Do 10. tygodnia można zrobić to w domu, zamawiając tabletki poronne ze strony Women Help Women albo Women On Web. Informacje o aborcji farmakologicznej – czym jest i jak się do niej przygotować – znajdziecie na stronie Aborcyjny Dream Team. Zawsze możecie też zadzwonić na ich infolinię: 725 892 134.
Do 12. tygodnia – bez podania przyczyny – ciążę można przerwać w Czechach i Słowacji. W Niemczech i Austrii do 14. tygodnia (licząc od daty ostatniej miesiączki). W Szwecji – do 18. tygodnia, w Holandii do 22. tygodnia, a w Wielkiej Brytanii nawet do 24. tygodnia.
Jeśli ciąża zagraża twojemu życiu albo zdrowiu psychicznemu, możesz ją przerwać – bez względu na to, w którym tygodniu jesteś. Masz do tego prawo i to prawo jest przestrzegane w innych państwach.
Kobiety, których nie stać na wyjazd, dostaną pomoc. Nigdy żadna z nas nie będzie szła sama. Są Federa, Aborcja bez Granic, Ciocia Basia, Ciocia Wienia i Ciocia Czesia. Są zagraniczne organizacje (ANA w Holandii, ReproAdvice w Szwecji).
Życia w strachu pragną dla nas rządzący. Najchętniej zamknęliby nas w sztywnym pojęciu rodziny, w której kobieta należy do męża i tak naprawdę żyje w osamotnieniu, w poczuciu, że nie ma wokół niej podobnie myślących osób. To nie jest prawda. Jesteśmy obok. I zawsze Cię wesprzemy.
*
Państwo PiS próbuje nas zastraszyć, zainstalować w nas lęk, ale żaden rejestr ciąż nie zmieni tego, że mamy prawa. Federa, w oświadczeniu wydanym po decyzji ministra zdrowia, pisze „prowadzenie takiego rejestru nie może prowadzić do „poszukiwania zaginionej ciąży” ani żadnych konsekwencji prawnych wobec kobiety […]”.
Nie dajmy się zastraszyć. Ciągle jeszcze mamy w tym państwie jakieś prawa. Jednym z nich jest prawo do życia bez lęku. Jeśli z niego zrezygnujemy, oddamy rządzącym władzę nie tylko nad naszymi ciałami.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.