Fotograf legenda Tadeusz Rolke w ramach projektu Galerii Le Guern i Banda Editions wydaje zapomniany portret Aliny Szapocznikow w edycji liczącej 100 zdjęć. To rzadka okazja, żeby zdobyć pracę artysty w przystępnej cenie, a w ramach targów Hotel Warszawa Art Fair 2024 również spotkać się z nim na żywo.
– Poznałem Alinę w latach pięćdziesiątych, miała pracownię w ruinach giełdy – wspomina Tadeusz Rolke, zastanawiając się, czy jego pierwsze spotkanie ze słynną rzeźbiarką nie odbyło się przypadkiem w legendarnej Galerii Krzywe Koło. Szapocznikow pojawia się na jego zdjęciach również w późniejszej pracowni na Brzozowej czy w Zachęcie. – Bez przerwy robiła coś nowego, a ja byłem dokumentalistą tych prac, więc wizytowaliśmy się odpowiednio często. I tym samym wytworzyły się stosunki przyjacielsko-towarzyskie, a nie tylko relacja rzeźbiarz – fotograf – mówi, po czym dodaje: – Także chodziły plotki, że Cieślewicz był zazdrosny – przywołując postać słynnego grafika Romana Cieślewicza, który niedługo potem wyemigrował z Szapocznikow do Paryża. – Bardzo dobrze się z nią czułem. Kiedy wyjechała, to była dla mnie strata – dodaje. – Nie jestem pewien, czy ta fotografia nie powstała z okazji wizyty francuskiej ekipy filmowej – zastanawia się Rolke, starając się umieścić portret z jamnikiem na osi czasu. – Wiemy, że to zdjęcie powstało na zlecenie czasopisma „Stolica”. Na podstawie fryzury możemy spróbować datować tę pracę na początek lat 60. – dodaje Michał Jaworski, który niedostępne wcześniej zdjęcie Szapocznikow znalazł w archiwach fotografa i postanowił wydać w edycji liczącej 100 sztuk.
Fotografia kolekcjonerska – co to takiego?
– Fotografia kolekcjonerska to zazwyczaj krótkie serie od trzech do ośmiu egzemplarzy określonego zdjęcia, do tego jeden lub dwa wydruki AP – próbne wersje dla artysty – mówi Jaworski i wyjaśnia, że każda fotografia jest sygnowana i numerowana, a artysta i galeria są zobowiązani przestrzegać deklarowanego nakładu. – Takie prace osiągają też odpowiednią cenę, w zależności od konkretnego zdjęcia czy nazwiska autora jest to zazwyczaj od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych – dodaje, zastrzegając, że jego ambicją jest odświeżenie formuły, wprowadzenie na rynek ciekawych zdjęć znanych autorów w dłuższych, przystępnych cenowo seriach. – Chciałbym promować polskich klasyków. Wybierać niepublikowane wcześniej zdjęcia i nawiązywać kontakt z ich historią.
Praca Tadeusza Rolke o wymiarach 50 x 50 cm, która kosztuje 1500 zł, została wydrukowana w standardach odbitki kolekcjonerskiej, na archiwalnym papierze i przy użyciu pigmentowych tuszy. Jest oprawiona w szkło muzealne z filtrem UV, które zabezpiecza przed blaknięciem. – Pracuję z archiwami pana Tadeusza od 14 lat. Wszystko, co robię, jest liczone na długi dystans. Te zdjęcia mają przetrwać dekady – mówi Jaworski i dodaje, że Banda Editions co kilka tygodni będzie koncentrować się na innej pracy i innym znanym artyście albo artystce, a jednocześnie zamierza też odkrywać nowe, nieznane dotąd nazwiska. – Planuję odwrotną strategię, te prace będą miały małe nakłady i stosunkowo wysokie ceny – wyjaśnia, uzupełniając, że rozmowa o pieniądzach jest względna i zależy od perspektywy. Mało znany dziś twórca za kilka lat może okazać się objawieniem, a za kilkadziesiąt wpisać się w poczet klasyków. – Najważniejsza pozostaje więc przyjemność obcowania z fotografią.
A więź z pracą budują konteksty, spotkania i rozmowy. Podczas tegorocznej edycji targów HWAF w jednym z pokoi zajmowanych przez galerię Le Guern będzie można nie tylko kupić pracę i od razu zabrać ją do domu, lecz także spotkać się z Tadeuszem Rolke na żywo. – Obawiamy się tłumów, a że artysta ma już 95 lat, nie chcę podawać sztywnej godziny. Niemniej przy odrobinie szczęścia pojawi się szansa na spotkanie z legendą – mówi Jaworski.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.