Czy Jack Dawson naprawdę musiał zginąć? Ćwierć wieku po premierze „Titanica” dokument National Geographic „Titanic: 25 Years Later with James Cameron” odpowie na pytanie nurtujące nie tylko miliony widzów na całym świecie, ale i samego reżysera jednego z najbardziej kasowych filmów w historii.
„Titanic” w reżyserii Jamesa Camerona wszedł na polskie ekrany 13 lutego 1998 roku, trzy miesiące po amerykańskiej premierze. Film opowiadający o katastrofie z 1912 r., w której zginęło ponad 1500 pasażerów, zdobył 11 Oscarów i zyskał status kultowego. Chociaż od premiery dramatu minęło 25 lat, produkcja wciąż budzi ogromne emocje. Zwłaszcza finałowa scena, w której bohater grany przez młodego Leonardo DiCaprio poświęca się, aby ratować swoją ukochaną.
Śmierć Jacka Dawsona od lat wzbudza kontrowersje – w sieci krążą analizy wskazujące na to, że chłopak mógł przeżyć. Kwestia była tak szeroko komentowana, że w 2012 r. James Cameron został gościem programu „Pogromcy mitów”. Para prowadzących – Adam Savage i Jamie Hyneman – odtworzyli scenę z filmu. Potwierdzili, że na tratwie zmieściłyby się dwie osoby. Eksperyment nie przekonał reżysera.
Wizja Jamesa Camerona została po raz kolejny podważona w dokumencie przygotowanym przez National Geographic – „Titanic: 25 Years Later with James Cameron”. W programie przeprowadzone zostało profesjonalne badanie naukowe, do którego wykorzystano dwóch kaskaderów. Dogłębna analiza kryminalistyczna z ekspertem od hipotermii ostatecznie wykazała, że Jack mógł przeżyć na tratwie kilka godzin. Według reżysera, śmierć głównego bohatera była jednak nieunikniona.
– „Titanic” opowiada o śmierci i rozłące, więc on musiał umrzeć. Film jest sztuką, bo rzeczy dzieją się w nim zgodnie z prawami artyzmu, a nie fizyki – tłumaczył w jednym z wywiadów Cameron.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.