Swoimi pracami przekraczają granice wyznaczone przez starsze pokolenia. W modzie, ilustracji, muzyce i filmie mówią „dość” rasizmowi, patriarchatowi, społecznym wymaganiom wobec płci. Kto wie, może wreszcie zburzą mury. Przedstawiamy młodych artystów i artystki, którym warto kibicować.
Maximilian Davis: Doskonałość na miarę
Najgorętsza nowa gwiazda brytyjskiej mody. Zadebiutował kilka tygodni temu na pokazie kolektywu Fashion East, podczas fashion weeku w Londynie i przyćmił innych biorących w tym pokazie projektantów.
Pochodzi z Trynidadu, ale urodził się w Manchesterze. Dziś mieszka w Londynie i to tu zaprzyjaźnił się z Mowalolą – artystką i ulubioną projektantką Kanyego Westa. Mowalola zachęciła go, by wykorzystał swój nieprzeciętny talent i nie bacząc na przeciwności, spełniał marzenia. Gdy był spłukany, udostępniła mu na trzy miesiące swoje mieszkanie.
Davis ma formalne wykształcenie (skończył London College of Fashion), ale prowadzi typowo niezależną markę. Zaczynał od dwóch koszulek stworzonych ku pamięci zmarłej babci i jako celebrację jej trynidadzkich korzeni. Ku zaskoczeniu projektanta, wyprzedały się w jeden dzień. Debiutancką kolekcję uszył na wypożyczonej maszynie z materiałów wyszperanych w sklepach na Hackney.
Postanowił, że w pierwszym ważnym projekcie przedstawi nowe wcielenie czarnej kultury, która w modzie z reguły utożsamiana jest ze streetwearem. – To myślenie musi się zmienić – mówił w rozmowie z brytyjskim „Vogiem”. – Mój ojciec codziennie nosił do pracy idealnie skrojony garnitur.
Wyrafinowane krawiectwo Davisa bazuje na ostrej konstrukcji i uniseksie. W jego kolekcji zachwycają długie, rozpięte żakiety bez kołnierza łączone ze spódniczkami mini, obcisłe spodnie z doczepionymi plisowanymi baskinkami, grube topy z dekoltem „halter”, noszone zarówno przez dziewczyny, jak i chłopaków, a także eleganckie suknie do ziemi.
Ilustratorka Florence Given: Koniec z patriarchatem
„Looking good for my goddamn self”, „It’s a wonderful day to dump him”, „Let that shit go”, „It’s called consent, asshole” – to tylko niektóre ilustrowane hasła, które można znaleźć na Instagramie Florence Given. Pierwszy raz świat usłyszał o 21-letniej Brytyjce dzięki współpracy z Ritą Orą, która zachwyciła się jej pracami podczas londyńskiej wystawy. W 2018 r. Given rozpoczęła petycję o usunięcie z Netfliksa kontrowersyjnego serialu „Insatiable”, powszechnie krytykowanego za propagowanie fatfobii. Pod internetowym wnioskiem podpisało się ponad 300 tys. osób, a liczba obserwujących na jej Instagramie rosła w zawrotnym tempie.
Za pomocą ilustracji inspirowanych stylistyką lat 70., często utrzymanych w tonie lekkiej ironii, Given podejmuje walkę z seksizmem, queerphobią i rasizmem, nieustannie promując przy tym ciałopozytywność. Czas skończyć z patriarchatem białych cis-hetero mężczyzn, bo jak mówi sama Florence: „Women do not exist to satisfy the male gaze”. W czerwcu ukazała się jej pierwsza książka „Women Don't’ Owe You Pretty”.
https://www.instagram.com/florencegiven/
Reżyserka Mati Diop: Między światami
Francusko-senegalska reżyserka była pierwszą kobietą koloru, której film zaprezentowano w konkursie głównym festiwalu w Cannes. „Atlantyk”, historia rozdzielonych zakochanych, którzy odnajdują się ponownie, nagrodzono Grand Prix i okrzyknięto jednym z najlepszych tytułów minionego roku.
Wcześniej Diop była aktorką. Przez kilka lat dzieliła karierę między występy na małym i dużym ekranie a pracę nad własnymi produkcjami. Bycie „pomiędzy” jest, jak sama mówi, jej prawdziwym światem. Całe życie dzieli między Francję a Senegal. W filmach zaciera granicę między rzeczywistością a fantazją, przeszłością, teraźniejszością a przyszłością. Równie chętnie wychodzi również poza świat kina – ostatnio miał premierę „In My Room”, krótki film stworzony w czasie lockdownu dla Miu Miu.
„Atlantyk” można oglądać na Netfliksie, a „In My Room” – na platformie Mubi.com.
Piosenkarka Jessie Reyez: Neurotyczna diwa
Prawdziwie pewną siebie gwiazdę poznaje się po tym, że dostrzega talent w innych. Beyoncé potwierdziła klasę, zapraszając do udziału w wizualnym albumie „Black is King” Jessie Reyez. Ta dziewczyna może szybko stać się konkurentką królowej. Jej głos jest bardziej chropowaty, łamiący się w melancholijnej frazie, szorstki, miejscami wręcz męski. Talentem do pisania piosenek też nie ustępuje Queen Bey. Dla Calvina Harrisa i Duy Lipy napisała „One Kiss”, największy przebój 2018 r. w Wielkiej Brytanii. Współpracowała też z Eminemem i Samem Smithem. W końcu sama zaczęła śpiewać. W przyszłym roku Kanadyjka kończy 30 lat, a ten – 2020 r. – miał być dla niej absolutnie przełomowy. Zaproszono ją do koncertowania z Billie Eilish i występu na Coachelli. Pandemia pokrzyżowała te plany. Ale ukazał się debiutancki album Jessie. „Before Love Came To Kill Us” to nie optymistyczne r’n’b, gdzie w teledyskach dziewczęta wiją się w kusych spódniczkach. Reyez przeklina jak raperzy, marudzi na miłość, opowiada o odrzuceniu. – Nie znoszę sukienek. Gdy byłam mała, śmiano się z chłopczyc. Jeśli mówiłaś to, co myślisz, natychmiast nazywano cię zdzirą. Poradziłam sobie z tym. Teraz śpiewam o tych doświadczeniach. Po to jest mikrofon, żeby motywować innych do działania – mówi w wywiadzie okładkowym dla wrześniowego wydania kanadyjskiego „Elle”.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.