Moda jest dziś przepastną biblioteką, w której obok gazet z newsami o zmianie klimatu przeczytać można historyczne i fantastyczne powieści. Na najważniejszych pokazach nadchodzącego sezonu oglądaliśmy ubrania jakby wyjęte z garderoby Marii Antoniny, Angeli Merkel czy Marii Curie-Skłodowskiej.
Matką mody ze snu jest oczywiście Elsa Schiaparelli. To ona do uproszczonych ubrań dodała motywy z baśni, astrologii i psychoanalizy. Po pierwszej wojnie światowej Schiaparelli, podobnie jak jej konkurentka Coco Chanel, lansowała utylitarną modę dla kobiet. Pierwsze garsonki, damskie garnitury, spodnie – wszytko to, co powstało po odrzuceniu turniur, krynolin i gorsetów. Chanel nie przekraczała progu salonu, biura i kawiarni. Schiaparelli, nie rezygnując z funkcjonalności ubrań, zaglądała na drugą stronę lustra – do świata marzeń i koszmarów sennych. Jej prostą, czarną, wieczorową suknię zdobią wybrzuszenia w kształcie żeber, miednicy i rdzenia kręgowego. Kapelusz Schiaparelli ma kształt buta na obcasie. Inny pokrywają malutkie robaczki. Kreatorka współpracowała z Salvadorem Dalim. Surrealista stworzył dla niej nadruki i aplikacje naśladujące brutalnie zdartą skórę, które pokryły białą suknię z welonem. Komplet przypominał strój nowoczesnej i eleganckiej kostuchy albo trupa, z którego odpada jeszcze mięso. Dali współtworzył też suknie z motywem szkieletu i kapelusz-but. W czasach modernizmu Bauhausu i Le Corbusiera Schiaparelli szła własną drogą – odrealniała ubrania, szanując jednocześnie ich utylitaryzm.
Schiaparelli ciągle fantastyczna
Surrealistyczny dom mody, z dłuższymi przerwami, czaruje do dziś. Daniel Roseberry, nowy dyrektor artystyczny marki, pokazał swoją pierwszą kolekcję prêt-à-porter. Poszedł drogą wyznaczoną przez Elsę Schiaparelli. Marynarkę z błękitnego garnituru z kolekcji wiosna-lato 2020 pokrywają czarne mrówki. Podobne robaczki oblazły słomkowy kapelusz z 1938 roku. Przytwierdzone do krawędzi innej marynarki włosy wyglądają jak płomienie ze starych obrazów przedstawiających piekło. Ogniste owłosienie pojawiło się też w formie nadruków. Naszyjniki i kolczyki przybrały kształt węży. Jedną z głów owinęła złota ośmiornica. Nakładka na palec przypomina fragment zbroi albo palec obdarty ze skóry. Guziki mają kształt odcisku palca Roseberry’ego (guziki Elsy miał np. kształt akrobaty i cyrkowego bębenka). Torebki i suknie wykonano z tkaniny z nadrukiem przedstawiającym mieniącą się w słońcu wodę w basenie – ten motyw przywodzi na myśl obrazy Davida Hoppera. Falbana przy jednym z rękawów była wielka niczym skrzydło. Na nosie i ustach modelki pojawiła się złota nakładka odwzorowująca nos i usta z marmurowego aktu „Afrodyta z Knidos”. Starożytna grecka rzeźba Praksytelesa z Aten zainspirowała Salvadora Dalego do stworzenia kilku prac, m.in. ikonicznego flakonu perfum z 1983 roku.
Podczas paryskiej prezentacji za modelkami stały wielkie totemiczne rzeźby zrobione z biżuterii i klejnotów, czarnych suszarek, kucyków pony, głośników, akwariów ze złotymi rybkami, klatki z papugami i papieru pakowego. Posągi miały kształt flakonu perfum „Shocking” Elsy Schiaparelli z 1937 roku, który wyrzeźbiła surrealistka Leonor Fini. Oryginalna butelka miała formę krawieckiego manekina inspirowanego figurą gwiazdy kina Mae West. Następca Schiaparelli zrobił to, co jego poprzedniczka: połączył sen z jawą. Ubrania, mimo swej fantastyczności, wciąż są funkcjonalne - można w nich chodzić do pracy.
Korporacyjna krynolina
Do świata pracy nawiązał też Demna Gvasalia, kreator Balenciagi. Na potrzeby paryskiego show wybudowano scenografię przywodzącą na myśl skąpany w błękicie Parlament Europejski albo arenę, której ławki ułożone były w kształt spirali. Spirala, przypominająca też labirynt, wyznaczyła ruch modeli i modelek. Na wybiegu pojawiły się smutne garnitury parlamentarzystów, polityczek i przedstawicielek wielkich korporacji, organów ścigania lub szpiegów. Na szyjach modeli i modelek wisiały identyfikatory, otwierające bramki dobrze strzeżonych biurowców. Umieszczono na nich nazwę domu mody Balenciaga wkomponowaną w motyw graficzny z karty Master Card. Na spiralnym wybiegu pojawiły się także workowate dresy, ubiór ludzi pracy i balenciagowska wersja power dress – sukienki zaprojektowanej dla polityczek prowadzących kampanię wyborczą. Niektóre stroje wyglądały jak ubrania osób ze szczytów władzy: Donalda Trumpa, Angeli Merkel, a może kogoś z ulicy Wiejskiej czy Alei Ujazdowskich. Było też futro w stylu Cruelli de Mon.
Część modeli i modelek pochodziła z codziennego świata. Po wybiegu, oprócz profesjonalistek, przeszli studenci, architekci, inżynierki, prawnicy, lekarki, artyści. Wybieg przypominał dzielnice biznesowo-rządowe Luksemburga, Brukseli, Strasburga, Paryża…
Pokaz szybko zboczył jednak do krainy snów. Puchówki zmieniły się w przeskalowane rzeźby przypominające łóżko, a suknie nałożono na wielkie, dzwonowate krynoliny. Gvasalia nawiązał do dziedzictwa Cristóbala Balenciagi, który, tak jak Elsa Schiaparelli był wynalazcą nowoczesnej damskiej mody. Schiaparelli urozmaicała funkcjonalizm surrealistycznymi nadrukami i aplikacjami. Cristóbal Balenciaga tworzył abstrakcyjne, rzeźbiarskie, ale użytkowe formy. Demna Gvasalia operuje kontrastem – funkcjonalizm i korporacyjny uniformizmu zestawił z fantastycznymi i historycznymi formami. Suknie na krynolinach odwołują się do dawnego malarstwa hiszpańskiego – przedstawień infantek, markiz, królowych, płócien z Museo Nacional del Prado, z których czerpał Balenciaga. Gvasalia połączył modowe dziedzictwo hiszpańskich księżniczek i nawiązujące do nich dwudziestowieczne stroje Balenciagi z ubiorem pracownic i pracowników współczesnych biur, parlamentów i agencji szpiegowskich.
Modlitwa za Ziemię
Nową czarownicą świata mody jest wykształcona na Central Saint Martins Turczynka – Dilara Findikoglu. Po jej wybiegu przeszły zombie, strzygi, diabły, wiedźmy i wampiry. Na pokazie pojawiły się też chrześcijańskie motywy – krzyże i ubrania inspirowane przepaską ukrzyżowanego Chrystusa, a także nawiązania do filozofii Heraklita, a może też pitagorejczyków. Kreatorka połączyła różne motywy, filozofie i tradycje, by stworzyć własny rytuał – odprawiła czary w obronie umierającej planety. Londyński pokaz podzielony był na cztery części, a każdej przyporządkowano jeden z żywiołów: ziemię, powietrze, ogień lub wodę. Wszystkie cztery tworzą harmonię na Ziemi. Ta równowaga została jednak naruszona przez człowieka. Na Ziemi zaczyna się chaos powodowany zmianami klimatu. Pokaz wiosna-lato 2020 otworzył wiersz i jednocześnie zaklęcie nawiązujące do myśli Heraklita „Ogień żyje śmiercią wody”. Przeczytała go modelka i aktorka Camilla Rutherford. Utwór kończy się wezwaniem:y „Twoja kolej, by wprowadzić zmianę”.
W pokazie sporo było strojów nawiązujących do dawnych epok. Współczesne projektantki wtórnie wykorzystują nie tylko stare tworzywa, ale też estetyki. Wampirzyce Findikoglu nosiły gorsety, rogówki, bufki, korony, fragmenty wiktoriańskich sukni oraz marynarek. Sposób produkcji ubrań był oczywiście zgodny z nowymi zasadami etyki: materiały pochodzą z odzysku lub z odrzutów, tkaniny zabarwiły naturalne, nietoksyczne farby, a projekty wykonały rzemieślniczki z Turcji.
Duch Marii Antoniny
W historyczno-fantastyczną podróż zabrał nas także Thom Browne. I tak jak wielu projektantów w tym sezonie pokazał na wybiegu panier, czyli rogówki – mocno spłaszczone i wydłużone po bokach stelaże na suknie modne w XVIII wieku, a także mundurki szkolne i przeskalowane gorsety. W kolekcji widać również nawiązanie do historycznych sukienek – robe à la française i robe à la polonaise czyli polonezki. Scenografię nowojorskiego show tworzyły kwiaty, wiszące ptaszki, których klatki znajdowały się na głowach modelek, i rzeźba przestawiająca sikającego chłopca. Wszystkie elementy wykonane były z szorstkiej bawełny, nawet woda płynąca z fontanny była z materiału. Dźwięki ptaków, ścieżka dźwiękowa z bajek, heavy metal i muzyka operowa sprawiły, że show przerodził się w koszmar. Jego bohaterkami były udające Marię Antoninę zjawy.
Moda jako biblioteka
John Galliano, kreator za sterami Maison Margiela, nawiązał do strojów wielkich kobiet z przeszłości – polskiej geniuszki Marii Curie-Skłodowskiej i rozstrzelanej brytyjskiej pielęgniarki Edyty Cavell. Rick Owens czerpał ze sztuki Azteków i stylu ikony starego meksykańskiego kina Maríi Félix. Pierre-Louis Auvray przekształcił kobiety w transformersy, a Jeremy Scott, kreator Moschino, w obrazy Picassa.
Moda jest dziś przepastną biblioteką, w której obok gazet z newsami dotyczącymi polityki czy zmian klimatu królują historyczne i fantastyczne powieści. Powieści, w których fakty mieszają się z wyobraźnią wielkich artystów i artystek, takich jak Litwinka Kristina Sabaliauskaitė, autorka znakomitej powieści „Silva Rerum”, czy polska noblistka Olga Tokarczuk.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.