Trevor Noah, pochodzący z RPA dziennikarz, komik i prezenter, od trzech lat prowadzi „The Daily Show” ośmieszający amerykańską hipokryzję. Teraz jego specjalny stand-up „Trevor: Son of Patricia”, w którym opowiada o ukochanej mamie, trafił na Netfliksa.
Nazwać go maminsynkiem nijak nie można, bo jest jednak zasadnicza różnica między rozpieszczonym, niesamodzielnym i przywiązanym do maminej spódnicy (albo spodni) chłopcem, a synem, który ma po prostu z matką bardzo intensywną relację. Taką, dajmy na to, jak Trevor Noah, globalna gwiazda komediowa, jeden z czołowych szołmenów i stendaperów, dla wielu jeden z najciekawszych komentatorów życia politycznego i społecznego. Jego nowy dedykowany matce (została też bohaterką bestsellerowej książki Noah„Born a Crime”) szoł, „Trevor: Son of Patricia”, z którym Noah objeżdża Amerykę, trafił właśnie na Netfliksa.
Trevor Noah urodził się w południowoafrykańskim Johannesburgu nie tak przecież dawno temu, bo w roku 1984, a jednak w innym jakby świecie. Świecie, w którym panował restrykcyjny rasistowski reżim sankcjonowany przez państwo. W pierwszej połowie lat osiemdziesiątych w RPA nadal obowiązywała bowiem ustawa zakazująca „międzyrasowych związków”, a nawet podobnych relacji seksualnych. Był więc Trevor dzieckiem – rzecz by można – nielegalnym, bo jego ojciec to biały Szwajcar, a matka – czarna Południowoafrykanka, a dokładniej rzecz ujmując, członkini ludu Xhosa, którą rasistowskie państwo za dziecko z białym mężczyzną pokarało grzywną i aresztowaniem. Ale Patricia była silniejsza od państwa. Nie tylko przetrwała prześladowania, ale także dobrze wychowała syna, który od wczesnego dzieciństwa sprawiał kłopoty swoją przekornością i poczuciem humoru. Nauczyciele dostawali szału, bo Trevor ciągle żartował, wywołując spazmatyczne ataki śmiechu u swoich szkolnych kolegów i koleżanek, którzy zamiast skupić się na nauce, łapali się za brzuchy.
Młody Trevor od zawsze doświadczał rasizmu, ale w sposób bardziej przewrotny niż mogłoby się wydawać, bo, jak pisze w „Born a Crime”, był ze swoim odcieniem skóry gdzieś pomiędzy. Za jasny na czarnego, za ciemny na białego. Nawet jego własna babka bała się mu dać klapsa, gdy coś przeskrobał, bo był dla niej „półbiały”. Taka to była rzeczywistość apartheidu. Klapsy dostawali „bardziej czarni” kuzyni. A życie i tak było niełatwe, bo wkoło panowała bieda (rodzina Noah zajmowała dwupokojowe mieszkanie bez toalety) i przemoc, z którą do dzisiaj RPA nie bardzo umie sobie poradzić. Szkoła życia. Szkoła, którą zawiadywała bardzo religijna (Jezus jest odpowiedzią na każdą bolączkę), a jednocześnie twardo stąpająca po ziemi Patricia. – Moja mama zawsze mówiła prawdę prosto w oczy, nawet jeśli jej o to nie prosiłem – opowiadał Trevor w jednym z wywiadów. – Dzięki temu dowiedziałem się, co to jest życie seksualne, choć jeszcze się nim nie interesowałem, bo miałem wtedy może dziesięć lat – dodawał. Ale Patricia uważała, że lepiej pewne sprawy zakomunikować wcześnie, nie owijając niczego w bawełnę.
Wychowanie dziecka to nie jest sprawa prosta. A wychowanie go w opresyjnym systemie społeczno-politycznym wszystko jeszcze bardziej utrudnia. Ale Patricia dała radę. Z pewnością nie ona jedna, ale to jej syn zrobił spektakularną karierę i dostał platformę („The Daily Show”), dzięki której może trafiać do milionów ludzi. I tak się składa, że jedną z głównych bohaterek jego opowieści – czy to na poważnie, czy w żartach – jest matka. To ona jest nieustannie wzorem dla swojego dorosłego już syna. „Ludzie mi mówią, że to niesamowite, że znam sześć języków, a ja im na to odpowiadam, że to nic wielkiego, bo moja mama zna ich jedenaście” – pisze w książce Trevor Noah. Jak by nie kombinować, Patricia zawsze wychodzi na prowadzenie. Ona też nauczyła syna, że nigdy nie należy przed niczym uciekać, a wręcz przeciwnie, zawsze należy stawiać czoła przeciwnościom losu. Czy to na poziomie przemocy państwowej, czy też domowej. A Patricia wie o czym mówi, bo doświadczyła i jednej, i drugiej. Dzisiaj jej syn powtarza jak mantrę: „Przemoc zaczyna się od pierwszego podniesienia ręki”.
Marzyło się pani Noah dobre życie dla Trevora, ale pewnie w najcudowniejszych snach nie przewidziała, że zostanie prowadzącym „The Daily Show”, z którego jego poprzednik i mistrz, Jon Stewart uczynił obsypane nagrodami centrum politycznej satyry Comedy Central. Nie przewidziała, że jej syn dostanie Emmy, jego książka zawędruje na pierwsze miejsce listy bestsellerów „New York Timesa”, a tygodnik „Time” umieści go na swojej słynnej liście stu najbardziej wpływowych ludzi na świecie… A może przewidziała? W każdym razie początek tej spektakularnej kariery nie był łatwy, bo nawet liberalna (czyli po europejsku lewicowa) Ameryka wcale nie przyjęła Trevora z otwartymi ramionami, kręcąc nosem na faceta z dziwnym akcentem. W końcu go jednak pokochała, a szczególnie donośny głos jego stał się w czasach odradzającego się w Stanach Zjednoczonych rasizmu. Głos szalenie dowcipnego gościa z Afryki, który brawurowo codziennie wieczorem ośmiesza amerykańskiego kołtuna.
Zobacz zapowiedź programu:
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.