Znaleziono 0 artykułów
03.07.2022

Na planie serialu „Królowa”

(Fot. Piotr Litwic)

Na zaproszenie Netfliksa zajrzałam za kulisy nowej polskiej produkcji z Andrzejem Sewerynem w podwójnej roli. Na miejscu miałam okazję zobaczyć plan „Królowej” i porozmawiać z twórcami o niezwykłej historii serialu, który miał nigdy nie powstać.

„Królowa” to historia Sylwestra (w tej roli legenda polskiego kina, Andrzej Seweryn), emerytowanego krawca, który 50 lat temu wyjechał z Polski i zamieszkał w Paryżu. Przez pasję do mody odkrył drag i Lorettę, swoje sceniczne alter ego. Wbrew złożonej sobie przed laty obietnicy, Sylwester wraca do kraju, gdy otrzymuje list od wnuczki, Izy (Julia Chętnicka). Dziewczyna prosi go o pomoc – jej matka, Wioletta (Maria Peszek), córka, której nigdy nie poznał, jest śmiertelnie chora. Powrót w rodzinne strony staje się okazją, by zmierzyć się z przeszłością, od której przez lata próbował uciec.

 

O tym, że rozpoczęto prace nad produkcją, dowiedzieliśmy się w ubiegłym roku podczas pierwszego polskiego Netflix Content Roadshow. Niedługo później wraz z wybranymi dziennikarzami zostałam zaproszona na plan serialu. Prace ruszyły jesienią, a zdjęcia zrealizowano m.in. w Konstancinie-Jeziornie pod Warszawą, w dawnej fabryce papieru, która na kilka dni zmieniła się w małe górnicze miasteczko na Śląsku. To tam kręcono finałowy występ Loretty, jedną z kluczowych scen serii, którą miałam przyjemność zobaczyć zza kulis.

Podpis

„Królowa”: Serial, który miał nie powstać

W przerwach między zdjęciami mieliśmy okazję porozmawiać z twórcami serialu, w tym z producentem, Łukaszem Dzięciołem, który opowiedział nam niezwykłą historię „Królowej”. – Pomysłodawcą projektu był Árni Ólafur Ásgeirsson, islandzki reżyser i scenarzysta od lat związany z Polską. W czasie pandemii napisał konspekt serialu i przesłał go Netfliksowi. Tak trafił też do mnie, z pytaniem, czy podejmę się tego zadania. Od razu się zgodziłem. Po części dlatego, że to była wyjątkowa historia, ale również dlatego, że z Árnim znaliśmy się od czasów studiów. Nim produkcja na dobre ruszyła, kolejne lockdowny zmusiły nas do odłożenia produkcji na następny rok – mówił Dzięcioł.

Skąd pomysł na historię? – Zanim Arni zajął się filmem, pracował jako barman w jednym z islandzkich pubów, który nieoficjalnie stał się lokalem przyjaznym osobom LGBT+. Co piątek do baru przychodził starszy pan, zamawiał colę, słuchał muzyki, a następnie wychodził. Nigdy z nikim nie rozmawiał, choć zawsze był bardzo życzliwy. To właśnie jego postać stała się inspiracją dla serialowego Sylwestra. Árni próbował sobie wyobrazić, kim mógł być ten człowiek, jaka była jego historia – opowiada producent.

(Fot. Piotr Litwic)

Początkowo to Ásgeirsson miał stanąć na czele zespołu, jednak podczas pandemii zdiagnozowano u niego nieoperowalnego raka płuc z przerzutami. – Po niespełna miesiącu odszedł, zostawiając po sobie pierwszą wersję scenariusza – wspominał Dzięcioł. Strata twórcy „Królowej” sprawiła, że przyszłość serialu stanęła pod znakiem zapytania. – Netlix zapytał nas, czy chcemy kontynuować ten projekt. To była wizja Árniego, trudno było wyobrazić sobie ten serial bez niego – mówi producent. Po wielu rozmowach zdecydowano jednak, że to ważna historia, która powinna zostać opowiedziana. Zwłaszcza w Polsce, gdzie osób LGBT+ nadal nie traktuje się jak pełnoprawnych obywateli.

Tym sposobem do projektu dołączyli Łukasz Kośmicki, reżyser znany z takich produkcji, jak „Klangor”, „Ukryta gra” czy „Dom zły”, oraz scenarzysta Kacper Wysocki. – Przystępując do pracy, miałem zarys fabuły oraz scenariusz do pierwszego i ostatniego odcinka. Moim zadaniem było dopełnić historię – mówił Wysocki. – Chciałem, żeby to była optymistyczna opowieść, z którą każdy może się identyfikować. Aby, pomimo swojego dramatycznego ciężaru, nie brakowało w niej humoru i ciepła. Dla mnie to przede wszystkim historia o miłości i rodzinie, również tej z wyboru.

(Fot. Piotr Litwic)

Jedyny taki aktor

O tym, że Sylwestra/Lorettę powinien zagrać Andrzej Seweryn, mówiono od samego początku. – To była moja pierwsza rozmowa z Árnim. Powiedział, że jest tylko jeden aktor, który może wcielić się w tę postać. Po części ze względu na jego własne doświadczenia – pan Andrzej spędził 33 lata we Francji i płynnie mówi po francusku. Ale również dlatego, że to aktor nieustraszony, nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Gdy się z nim spotkałem i opowiedziałem mu historię, od razu się zgodził. Czułem, że czekał na taką rolę. Mimo wieku jest w niesamowitej formie – mówił producent.

 

Wbrew październikowym chłodom na planie panowała ożywiona atmosfera. Wszystkie piony produkcji pracowały na najwyższych obrotach. W centrum tego kreatywnego chaosu znajdował się właśnie Andrzej Seweryn. Gdy zjawiliśmy się na miejscu, aktor był już w dragu. Przemiana w Lorettę zajmowała średnio trzy godziny. – Pan Andrzej był zawsze anielsko cierpliwy. Wszyscy byli pod wrażeniem jego profesjonalizmu i otwartości na eksperymenty – powtarzali twórcy. Pomiędzy zdjęciami aktor był szalenie skupiony, jak gdyby zanurzony we własnym świecie. Gdy jednak stawał przed kamerą, momentalnie przeistaczał się w Lorettę. Jego mimika, gesty, a nawet głos zmieniały się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie sposób było oderwać od niego wzroku. To był ogromny przywilej móc zobaczyć tak doświadczonego artystę przy pracy.

(Fot. Piotr Litwic)

Każdy detal ma znaczenie

Od premiery „Królowej” serial nie znika z listy najpopularniejszych produkcji na Netfliksie. To nie tylko zasługa metki „made in Poland”, lecz także szczególna uważność, z jaką przystąpiono do pracy nad serialem. Aby jak najlepiej oddać na ekranie sztukę drag, twórcy zaprosili do współpracy polskie drag queens, które doradzały im m.in. w kwestiach strojów czy makijażu. – Opowiadając tego typu historię, czuliśmy się w obowiązku konsultować naszą pracę z osobami, które ją przeżyły. W produkcję zaangażowana była cała miejscowa scena drag – mówi producent. Część z warszawskich królowych wystąpiła nawet w serialu, ubrana w swoje stroje i makijaże. Dragiem zawodowo zajmuje się również Kova Réa, czyli ekranowy Corentin.

(Fot. Piotr Litwic)

Za charakteryzację Andrzeja Seweryna i postać Loretty odpowiadał Lucas Rembas, w sieci znany jako Adelon, czyli Adele w wersji drag. – To bardzo ważny projekt dla całej społeczności. „Królowa” jest pierwszą tak dużą produkcją, która oddaje hołd sztuce drag w Polsce – mówi Rembas. – Drag to nie tylko makijaż i strój. To cały performance, sceniczne alter ego, które gra z płciowymi stereotypami. Drag queen może być każdy, bez względu na płeć, wiek czy rozmiar. Pan Andrzej był bardzo pilnym uczniem – dodaje. – Największym wyzwaniem było stworzenie wcielenia, które byłoby naprawdę jego, w którym czułby się swobodnie. Gdy pierwszy raz ubraliśmy go w drag, od razu wiedziałem, że nam się udało. Wiele drag queen byłoby zazdrosnych o Lorettę – przyznaje ze śmiechem. Inspiracjami dla Loretty były takie ikony, jak Marilyn Monroe czy Cher. Podczas finałowego występu Loretta śpiewa nawet przebój piosenkarki „If I Could Turn Back Time”. Tego wieczoru przesłuchaliśmy go kilkadziesiąt razy, więc refren nuciłam przez cały następny tydzień.

Za serialowe kreacje odpowiadała kostiumografka Ewa Różewska. – Moda jest jedną z bohaterek „Królowej”. Dlatego tak wiele uwagi poświęciliśmy kreacjom Sylwestra i Loretty – mówi. Ponieważ główny bohater jest z zawodu krawcem, do pracy nad serialem Różewska zaprosiła Tomasza Ossolińskiego, który uczył Seweryna podstaw szycia, a także odpowiadał za stworzenie garniturów Sylwestra. – Wszystkie garnitury szyliśmy na miarę. Wyszedłem z założenia, że krawiec powinien nosić swoje najlepsze projekty. Z tego samego powodu wybrałem solaro – rzadki, ale bardzo szlachetny materiał, uwielbiany przez eleganckich Francuzów i Włochów – wyjaśniał projektant. Z kolei konsultantem od kreacji Loretty był Konrad Bikowski, od lat związany ze sceną drag.

(Fot. Piotr Litwic)

Światła, kamera, akcja

Na planie byliśmy do późna w nocy. Gdy na nas przyszedł czas, zdjęcia nadal trwały. Poprzedniego dnia skończyły się o szóstej rano, a i tym razem zakładano, że będzie podobnie. Możliwość zajrzenia za kulisy tej produkcji pozwoliła mi jeszcze bardziej docenić pracę, którą włożono w opowiedzenie historii Sylwestra/Loretty. Zbierając się do wyjścia, zapytałam jeszcze scenarzystę Kacpra Wysockiego, czy doczekamy się drugiego sezonu „Królowej”. – Zabierając się do pisania, byłem przekonany, że nie. Teraz myślę, że nie jest to wykluczone – odpowiedział.

Julia Właszczuk
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. Na planie serialu „Królowa”
Proszę czekać..
Zamknij