– Na nowej liście „Forbesa” znalazło się dwa razy więcej mężczyzn o imieniu Stanley niż kobiet w ogóle – napisał redaktor „Time”, Anand Giridharadas. – A w zestawieniu znalazło się tylko dwóch Stanleyów – dodał.
Magazyn „Forbes” opublikował listę stu najbardziej wpływowych i innowacyjnych liderów w Stanach Zjednoczonych. W zestawieniu znalazło się 99 mężczyzn i tylko jedna kobieta. Ta dysproporcja spotkała się z ostrą krytyką zarówno ze strony czytelników, jak również dziennikarzy. Zarzucali magazynowi nieobiektywność, brak reprezentacji i pogłębionej refleksji nad publikowanym materiałem.
Listę otworzyli ex aequo Jeff Bezos, dyrektor Amazon i najbogatszy człowiek na świecie, oraz CEO Tesli, Elon Musk. W pierwszej piątce znaleźli się również Mark Zuckerberg (Facebook), Mark Benioff (Salesforce) i Reed Hastings (Netflix). Jedyną kobietą na liście była Barbara Rentler, dyrektorka Ross Stores, która zajęła dopiero 75. miejsce. Zestawienie przygotował zespół złożony z trzech mężczyzn, dwóch profesorów i jednego konsultanta, co również nie umknęło uwadze internautów.
W odpowiedzi na zarzuty, „Forbes” przyznał, że lista była „przegapioną okazją”, by wykorzystać opiniotwórczy charakter magazynu i pokazać różne oblicza współczesnych liderów. Zdaniem redaktora Randalla Lane’a wynikało to z błędnej metodologii, które nie uwzględniała dysproporcji w reprezentacji kobiet (a także osób innych ras) na najwyższych szczeblach organizacji. Lane zapowiedział zmianę przyjętych kryteriów. Podkreślił, że magazyn docenia kobiecy wkład w zmiany, czego dowodem są listy najbardziej wpływowych kobiet lub najważniejszych przedsiębiorczyń.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.