Prowadząc zwiedzających między kaftanem z XVII wieku, garniturem Gucci i suknią Harry’ego Stylesa, wystawa „Fashioning Masculinities” w Londynie udowadnia, że męska moda zawsze była równie różnorodna, co sama męskość.
Od stuleci sposób, w jaki ubierają się mężczyźni, przypomina bitwę między podporządkowaniem się społecznie akceptowanym normom a wolnością indywidualnej ekspresji. Jest to walka z utartymi konwencjami i stereotypami; z tym, co wypada nosić, a czego nie. Wydawać by się mogło, że buty na obcasach, falbaniaste spódnice, różowe peleryny i koszule w haftowane kwiaty nie przynależą do męskiej garderoby. A jednak były w niej niemal od zawsze. I potwierdza to wystawa „Fashioning Masculinities” w Victoria & Albert Museum.
Zgromadzone tu eksponaty dowodzą, że moda dla panów jest równie różnorodna, co sama męskość. Stroje z dawnych epok i kreacje współczesnych projektantów zostały zestawione z dziełami malarstwa, rzeźby, grafiki czy fotografii. Wspólnie dokumentują barwną historię męskiego ubioru i jego ewolucję od XVI w. do dziś. Ekspozycja nie ma jednak struktury chronologicznej. Dzieli się na trzy rozdziały: „Undressed”, „Overdressed” i „Redressed”, ukazujące nie jedno, lecz wiele odcieni męskości. – Obecnie, w dobie bezprecedensowej kreatywności, męska moda rozwija się równocześnie z definiowaniem na nowo tożsamości płciowej – zauważają kuratorki wystawy Rosalind McKever i Claire Wilcox. – Zarówno ci, którzy tworzą ubrania, jak i ci, którzy je noszą, dążą do oswobodzenia się z ograniczonych wzorców męskości.
Undressed: Blisko ciała
W galerii otwierającej londyńską wystawę, męska moda została rozebrana na części pierwsze albo raczej – „rozebrana do rosołu”. Tematem przewodnim są tutaj bowiem roznegliżowane ciało oraz bielizna. Demonstrując to, co zwykle ukryte pod warstwami odzieży, rozdział „Undressed” śledzi, jak zmieniał się zachodni kanon męskiej urody. Za punkt odniesienia służy ten antyczny, reprezentowany przez XIX-wieczne gipsowe kopie greckich posągów. „Apollo Belwederski”, „Hermes Farnese” i „Gladiator Borghese” uosabiają ideał mężczyzny: atletycznego, o proporcjonalnym ciele bez skazy, w pełni sił witalnych, a zarazem emanującego androgyniczą gracją i subtelnością. Ten klasyczny wizerunek koresponduje na wystawie z hipermęskością bohaterów rysunków Toma of Finland – przesadnie umięśnionych macho, ikon kultury gejowskiej. Przeciwieństwem efebów i herosów są natomiast mężczyźni ze zdjęć Anthony’ego Patricka Manieriego. Kanadyjski fotograf portretuje męskie ciała, które odbiegają od starożytnej perfekcji. To sylwetki (nie)doskonałe – korpulentne, rachityczne, owłosione, asymetryczne, pokryte zmarszczkami czy rozstępami. Jak twierdzi artysta: – Ciałopozytywność nie jest przypisana do jednej płci, choć najczęściej mówi się o niej w kontekście kobiet. Mężczyźni także powinni być częścią tej dyskusji.
Wedle kuratorek relację między cielesnością a modą najlepiej ilustruje odzienie najbliższe ciału, bo przylegające do niego bezpośrednio, czyli bielizna. Niczym druga skóra podkreśla kształt sylwetki, nierzadko akcentując jej atrakcyjność. Weźmy na przykład podkoszulki i slipy projektu Calvina Kleina. Reklamowane przez półnagich modeli adonisów, podtrzymują antyczny kanon męskiego piękna, czyniąc z wyidealizowanej muskulatury seksualny fetysz. Podobny, erotyczny wydźwięk zyskały sportowe jockstrapy i suspensoria, które uwydatniają przyrodzenie, eufemistycznie nazywane „męskością”. Bielizna potrafi też modyfikować i formować ciało na nowo. „Manx” – wymyślona na początku XXI stulecia odzież modelująca dla panów – miała za zadanie skorygować mankamenty i sprawić, że noszący ją mężczyzna – jak zapewniano – „będzie wyglądał schludniej, postawniej i czuł się silniej”. Na ekspozycji znalazła się również bielizna amerykańskiej marki gc2b, zaprojektowana z myślą o transmężczyznach zmagających się z dysforią płciową. Bindery – obcisłe koszulki wykonane z elastycznych tkanin – służą do spłaszczania piersi, nadając im kształt męskiego torsu.
Paradoksalnie, bielizna w równej mierze zasłania, co odkrywa. Należy jednocześnie do intymności i ekshibicjonizmu. Tę jej dwoistą naturę dostrzec można w projektach Virgila Abloha, Ludovica de Saint Sernin i JW Andersona, które zostały zaprezentowane na manekinach imitujących mitologiczne Trzy Gracje. Miejsce bogiń wdzięku zajęły jednak figury mężczyzn ubranych w stroje z transparentnego żakardu, koronek, cienkiej jak gaza organzy, a nawet folii bąbelkowej. Męskie ciało przeziera przez prześwitujące materiały (zwykle kojarzone z kobiecą modą), których zwiewność zmiękcza kanciaste linie sylwetki.
W transformowaniu bielizny w odzienie wierzchnie Jean Paul Gaultier nie ma sobie równych. Wystarczy wspomnieć gorsety noszone na zewnątrz czy stożkowe biustonosze lansowane przez Madonnę. Na londyńskiej wystawie znalazła się marynarka projektu Francuza (wiosna-lato 1996), na którą nadrukowany został obraz męskiego nagiego torsu. Posługując się iluzjonistyczną techniką trompe l’oeil, Gaultier wyeksponował na powierzchni ubrania to, co miało ono zakrywać. Negliż i ubiór stały się jednym – tym samym.
Overdressed: Wykwintnisie, dandysi i kolorowe ptaki
Jeśli ktoś twierdzi, że męskiej modzie brakuje fantazji i poloru, eksponaty w następnej sali galeryjnej uzmysłowią mu, że grubo się myli. Część „Overdressed” poświęcono bowiem wyrafinowaniu, blichtrowi i – niekiedy komicznej – pompatyczności. Skłonność mężczyzn do strojenia się ma długą tradycję. W XVII-wiecznej Francji damom, zwanym wykwintnisiami (précieuses), towarzyszyli nadworni galanci. Przejęli oni od kobiet peruki, ozdobne kryzy i żaboty, perfumy, pomadki, a nawet sztuczne pieprzyki. Wyznacznikiem męskości były dla nich nie siła i władza, lecz subtelność i kurtuazja. Arystokraci – ukazani na obrazach m.in. Sofonisby Anguissoli i Joshuy Raynoldsa – niczym pawie puszą się, wystrojeni w bogato haftowane kaftany, peleryny z lyońskiego jedwabiu i gronostajowe futra. Na portretach z XVI czy XVIII w. nie brak kołnierzy obszytych perłami, złotych łańcuchów, egret, drogich taft i brokatów w stylu chińskim. Wytworny kostium stanowił dla mężczyzn nie tyle estetyczną oprawę, co wyraz ich zamożności i wysokiego statusu społecznego.
„Overdressed” obala też mit, jakoby mężczyźni mieli awersję do intensywnych barw i wzorzystości. Męską garderobę z lat 60. ubiegłego stulecia znaczyły nasycone kolory i psychodeliczne desenie. Moda rokoka natomiast upodobała sobie pastelową tonację, do której nawiązuje garnitur Gucci autorstwa Alessandra Michelego oraz tunika Fendi od Kima Jones’a. Ociekające złotem kreacje Gianniego Versace i Edwarda Crutchleya naśladują rozbuchaną ornamentykę epoki baroku. Barwy i zdobienia to najlepszy sposób na wyróżnienie się z szarego tłumu. Wiedział o tym Cecil Beaton, którego surrealistyczny płaszcz z doszytymi kwiatami i skorupkami jajek uwydatniał egzaltowane zachowanie brytyjskiego dandysa. Jeden z segmentów ekspozycji, zatytułowany „Think Pink”, rozprawia się ze stereotypem różu. Zanim w XX w. uznano go za kobiecy kolor (a błękit za męski), róż kojarzony był z wigorem i krzepkością. Bezpodstawne przypisanie barwy do płci zrodziło wiele piętnujących uprzedzeń. Mężczyzn ogarnął absurdalny strach, że różowe ubrania pozbawią ich męskości. Sąsiadujące ze sobą na wystawie projekty Harrisa Reeda, Yushan Li i Thoma Browne’a stawiają opór seksistowskim kliszom, przywracając róż do modowych łask.
Redressed: Klasyka wymyślona na nowo
Po solidnej dawce ekscentrycznego przepychu, londyński pokaz koncentruje uwagę zwiedzających na bezapelacyjnym standardzie męskiej mody – garniturze i jego odmianach. W „Redressed” znajdziemy pierwowzory: elegancki frak Beau Brummella, mundury z wojen napoleońskich i XIX-wieczne surduty. Nie pominięto militarnych redingotów, eleganckich trenczy Burberry ani garniturów z Savile Row. Do męskiego uniformu przekonały się również kobiety, zwłaszcza słynące z modowej brawury Gladys Bentley, Claude Cahun i Marlene Dietrich. Na wystawie patronuje im „Le Smoking” Yves’a Saint Laurenta. Garnitur stanowił znak rozpoznawczy nie tylko dżentelmenów, lecz także członków subkultur. Pomimo powagi i tradycyjnej konstrukcji, nosili go modsi i Teddy Boys. W Polsce to bikiniarze chwalili się marynarką „na kilowatach” i koszulą z pstrokatym „krawatto”. Tych jednak próżno szukać w Victoria & Albert Museum. A szkoda.
Sekcja „Redressed”, chociaż prezentuje rozmaite oblicza garnituru, nie byłaby w stanie zawrzeć wszystkich wariacji na jego temat. Współcześni designerzy nieustannie tworzą kolejne modele męskiego stroju wieczorowego, często poddając go tak dalekosiężnym transformacjom, że przestaje przypominać oryginał. „Bodybag Suit” Ricka Owensa to nic innego, jak czarny kombinezon z zamkiem błyskawicznym otwierającym się w okolicy pośladków. Kojarzy się raczej z workiem na zwłoki aniżeli klasycznym „gajerem”. JW Anderson zmienił garnitur w falbaniaste szorty i odkrywający ramiona top, przywodzące na myśl kobiecy strój. Projekt Brytyjczyka trafił na wybieg w 2013 r. Amerykański „Vogue” pisał wówczas: „Zniewieściałość tej kolekcji (…) ma na celu przekonfigurować zarówno męską, jak i damską modę oraz kopnąć w zad przestarzały schemat, w jakim ubiór mężczyzn obecnie tkwi”.
Finał: Płynna męskość
Projekt Andersona to preludium do finału wystawy. W ostatniej galerii znalazły się tylko trzy kreacje: sukienka ślubna od Elli Lynch dla drag queen Bimini, smoking połączony z suknią balową od Christiana Siriano dla Billy’ego Portera oraz koronkowa suknia z marynarką projektu Alessandra Michelego, w których Harry Styles wystąpił na okładce amerykańskiego „Vogue’a” w 2020 r. Te trzy efektowne stroje podsumowują barwną historię męskiego krawiectwa, ale i zwiastują jego dalsze losy. Wbrew pozorom, upłynniając granicę między ubiorem kobiet i mężczyzn, współczesna moda męska nie robi niczego nowego. Dokonuje rewolucji tak, jak wielokrotnie czyniła to w przeszłości. Powraca do trendów, konwencji i form, które zna od dawna. Spódnice, falbany, kokardy, jedwabne koszule, kapelusze z piórami i buty na obcasie – wszystko to już było, jednak zostało zapomniane lub wyparte przez spaczone, a nierzadko toksyczne pojmowanie męskości. – Nadszedł czas, by celebrować mężczyznę, który jest wolny w określaniu samego siebie – apeluje Alessandro Michele – bez społecznych ograniczeń, bez autorytarnych kar i zakazów, bez duszących stereotypów.
Wystawę „Fashioning Masculinities: The Art of Menswear” w Victoria and Albert Museum w Londynie zwiedzać można do 6 listopada 2022 r. Głównym sponsorem ekspozycji jest Gucci.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.