Serial „Becoming Karl Lagerfeld” na platformie Disney+ opowiada o początkach kariery cesarza mody. – Delikatność, słabości i kompleksy to nie są cechy, które kojarzą się z Karlem Lagerfeldem. Zapominamy, że ten z pozoru pewny siebie człowiek pod powierzchnią dusił lęki i traumy, jak każdy z nas. A do tego był perfekcjonistą, który miewał różne fazy obsesji w życiu – mówi odtwórca tytułowej roli Daniel Brühl.
Portretowaliśmy człowieka, a nie ikonę mody – mówi Daniel Brühl. – Gdy tylko słyszy się nazwisko Lagerfeld, przed oczami od razu mamy dystyngowanego mężczyznę o smukłej sylwetce w krawacie i mitenkach, nieco aroganckiego, dowcipkującego, ale zdystansowanego. Ale to nie był on, tylko postać, którą stworzył niemal na podobieństwo Andy’ego Warhola. Nas interesowało, jak ta kreacja się dokonywała, co ją ukształtowało i co leżało pod spodem. Byłem zaskoczony, że zanim zyskał sławę, Karl wyglądał bardziej hiszpańsko niż ja, choć to ja mam mamę Hiszpankę – dodaje.
Karla Lagerfelda poznajemy jako początkującego projektanta w Paryżu
Rzeczywiście, pierwsze odcinki serialu wydają się być zamachem na postać zmarłego pięć lat temu Lagerfelda. Poznajemy go w latach 70. jako ukrywającego tuszę pod obcisłymi i okrutnie niewygodnymi gorsetami 38-latka, który ma do tego problemy z seksem. Niby akceptuje swoją orientację, ale gdy u jego boku pojawia się zafascynowany nim Jacques de Bascher, wzbudzający pożądanie wśród całego otoczenia Lagerfelda, on sam nie jest zainteresowany zaciągnięciem adoratora do łóżka. Zamiast tracić czas w alkowie, woli siedzieć przy biurku i projektować. Wygląda na kompletnego nudziarza, tkwiącego na dodatek w niezdrowej relacji z matką, którą przywiózł ze sobą do Paryża.
Daniel Brühl: Naprawdę pokochałem mojego ekranowego partnera, Théodora Pelleriniego
Gdy ogłoszono, że w roli Lagerfelda wystąpi 45-letni dziś Daniel Brühl, w sieci zawrzało, bo niektórzy uważają, że osób LGBT+ nie powinni grać heteroseksualni aktorzy. Brühl poradził sobie świetnie, wiarygodnie oddał napięcie towarzyszące spotkaniom jego bohatera z młodziutkim i piekielnie atrakcyjnym Jacques’em. – Bałem się scen intymnych – przyznaje Brühl. –Wymagały ode mnie przekroczenia bezpiecznych dla mnie granic. Nie chciałem wejść w nie za bardzo, nie mogłem też pokazać za mało. Złoty środek udało się znaleźć dzięki partnerującemu mi aktorowi, Théodore’owi Pellerinowi. Ja go naprawdę pokochałem! Gdy musieliśmy odegrać, jak nasi bohaterowie się w sobie zakochują, nie trzeba było niczego udawać – przekonuje. – Nie zapomnę dnia, gdy wszedłem do charakteryzatorni, a tam czekał na mnie przepiękny bukiet stu róż. Zadzwoniłem do żony, żeby jej podziękować. Okazało się, że nie są od niej, a od Théodore’a, po prostu karteczka zgubiła się w naręczu kwiatów. Gdy ją odnalazłem, widniało na niej: „Od Jacques’a dla Karlita”. Wtedy znów zadzwoniłem do żony i powiedziałem jej, że przez kilka miesięcy będę zakochany w moim współpracowniku – wspomina.
Karla Lagerfelda w serialu przedstawiono jako cynika, narcyza i perfekcjonistę
We wspólnych scenach, które nakręcono w obłędnych wnętrzach, noszą frymuśne kostiumy, co tylko dodaje uroku ich spotkaniom i podnosi temperaturę. Strona wizualna serialu to maestria estetyki, a to dzięki dopracowanej w każdym detalu scenografii i operatorom, którzy przeskokami kamery z ogółu na detal przypominają, że Lagerfeld składa się z perfekcyjnie dobranych drobiazgów: ekscentrycznej poszetki, stukających o podłoże obcasów i laski, na której opiera się styl, a nie ciało. Ale gdy projektant wraca do domu i rozpina gorset, na wierzch wychodzą jego niedoskonałości. Brühl na potrzeby roli przeszedł fizyczną transformację: utył kilka kilogramów, a sportową sylwetkę zamienił na ulaną. – Przybierałem na wadze, objadając się w Paryżu przepysznymi daniami, do których zamawiałem podwójne desery. Muszę przyznać, że to była wyjątkowo przyjemna metamorfoza! Mam nadzieję, że nakręcimy kontynuację i znów będę mógł pozwolić sobie na taką kaloryczną swawolę! – śmieje się aktor.
Ludzką stronę Lagerfelda oddaje bez litości dla swojego bohatera, ale i bez przymilania się do widza. Tytułowy bohater bywa cyniczny, popełnia błędy, momentami drażni. A czasem budzi współczucie – choćby, gdy czuje się gorszy od brylującego na salonach byłego kochanka Yves’a Saint-Laurenta. Twórcy nie zabiegają o to, żebyśmy Lagerfelda polubili, tylko zrozumieli, przez co przechodził.
– Delikatność, słabości i kompleksy to nie są cechy, które kojarzą się z Karlem. Zapominamy, że ten z pozoru pewny siebie człowiek pod powierzchnią dusił lęki i traumy, jak każdy z nas. A do tego był perfekcjonistą, który miewał różne fazy obsesji w życiu – najczęściej na punkcie pracy, ale też np. jedzenia – tłumaczy Brühl.
Jedną z legendarnych kreacji Karl Lagerfeld stworzył dla Marlene Dietrich
Jedną z takich traum jest pochodzenie projektanta. Świetnie wypada wątek jego spotkania z Marlene Dietrich. On chce zaprojektować jej suknię i się wybić, ona liczy, że ubierze ją tak, że znów będzie wyglądała na młódkę. Łączy ich niechęć do ojczyzny. Ją z niej wyklęto, gdy śpiewała piosenki zagrzewające amerykańskich żołnierzy do walki z państwami osi, on był częścią pokolenia, które dorastało jako „dzieci nazistów”, przez co wstydził się przyznawać, że jest Niemcem. Oboje z ojczyzny wyjechali, ale żadne z nich nie czuło się do końca u siebie w nowym miejscu. Bajecznie droga suknia Dietrich nie miała wyrażać jej statusu społecznego, tylko dać prztyczek w nos Niemcom o mieszczańskiej mentalności, którzy hołubili zasadę decorum, a którą Lagerfeld łamał. Nie tylko ten wątek przypomina, że projektant buntował się poprzez modę przeciwko kołtunerii i ejdżyzmowi długo przed tym, zanim stało się to – nomen omen – modne.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.