Salomea daje mi nadzieję na lepszą przyszłość dla mojego kraju – mówi żołnierka Marharyta Rivchachenko, która wkrótce urodzi dziecko w pochłoniętej wojną Ukrainie.
To już dziewiąty miesiąc. Marharyta Rivchachenko może urodzić w każdej chwili. – Za dwa dni albo za dwa tygodnie – mówi. Ma płytki, przyspieszony oddech. I mówi szeptem, bo łączy się ze mną ze szpitala, gdzie przechodzi rutynowe badania. Wyobrażam sobie, jak nerwowo przemierza korytarze, czekając na wyniki. Jak każda kobieta w ciąży niepokoi się o los dziecka, które nosi w swoim brzuchu. Ale wyzwania, z jakimi mierzy się ukraińska żołnierka, trudno porównać do sytuacji przyszłych matek z polskiej porodówki.
Marharyta wróci jeszcze do domu. A gdy na Kijów znów spadną rosyjskie bomby, ukryje się w schronie. – W piwnicy albo na stacji metra – tłumaczy rzeczywistość dla nas, od wojny oddalonych, abstrakcyjną, a dla niej codzienną. Ale oficerka prasowa ukraińskiej armii przestrzega przed złudnym poczuciem bezpieczeństwa. – W moich ostatnich rozmowach z dziennikarzami ze świata widziałam coraz większy lęk o ich własne kraje. Nasz minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba mówił ostatnio na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, że czas pokoju w Europie niestety dobiega końca – przypomina Rivchachenko.
Gdy rozmawiamy w 10. rocznicę aneksji Krymu, która rozpoczęła się 20 lutego 2014 roku, Rivchachenko podkreśla rolę takich jak ona rzeczników prasowych i dziennikarzy w szerzeniu świadomości na temat rosyjskich zbrodni. Gdy rozpoczęła się pełnoskalowa inwazja Putina i jego „państwa terrorystycznego” na jej ojczyznę, zza biurka w ministerstwie zdrowia ruszyła na front. Służyła pod Charkowem i w Donbasie. Zagranicznym mediom opowiadała o broni, o strategii, o zwycięstwach. – Ale przede wszystkim o człowieczeństwie. To ono jest w tej narracji najważniejsze – mówi. Szerzenie świadomości wpływa też realnie na sukces wojennych zmagań. – Osoby z krajów, które nam pomagają, wysyłając broń czy pieniądze, muszą wiedzieć, że nie marnujemy tego potencjału – dodaje Rivchachenko i wspomina, że wkrótce do Ukrainy dotrze dostawa samolotów F-16.
Marharyta Rivchachenko: Stałam się silniejsza tak, jak Ukraina stała się silniejsza
W macierzyństwie doświadczenie zawodowe jej się przyda – w ministerstwie nauczyła się podstaw medycyny niezbędnych w opiece nad niemowlęciem, a w armii – odwagi, wytrzymałości, elastyczności. Tę ostatnią uważa za ukraińską cechę narodową. – Nauczyliśmy się żyć pod ostrzałem rakietowym – mówi. W wywiadzie dla vogue.pl sprzed roku opowiadała, że „nie ma czasu”. Czuła, że musi jak najszybciej założyć rodzinę. – Nie mogę czekać pięciu ani dziesięciu lat. Muszę zostać matką teraz. Tak by mój mąż zobaczył nasze dziecko, mógł spędzić z nim czas – mówi. Gdy latem 2023 roku dowiedziała się, że jest w ciąży, przerwała pracę. Mąż namawiał ją na wyjazd z Ukrainy. Ona nie chciała o tym słyszeć. Musiała być tam, gdzie on, gdzie rodzina, gdzie przyjaciele. Choć zdarzały jej się gorsze dni, „fizycznie, nie psychicznie”, udzielała się w Kijowie jako wolontariuszka, pomagając najbardziej potrzebującym. – Teraz nie mogę inaczej pomóc tym, których kocham – mówi z żalem. Po porodzie Rivchachenko zostanie w domu z dzieckiem, potem może wróci do pracy, którą wykonywała w czasie ciąży – w dziale komunikacji armii, o froncie na razie nie myśli. Jej mąż w wojsku codziennie naraża życie, a ona codziennie z nim rozmawia, ciesząc się, że wciąż może usłyszeć jego głos. Zobaczą się znów, gdy dziecko przyjdzie na świat.
Córkę Rivchachenko nazwie Salomea. Pokłada w niej ogromne nadzieje. Nie tylko dla siebie, lecz także dla całej Ukrainy. Chce wychować dziewczynkę w kraju rodzinnym. Na pytanie, czy nie boi się wydawać na świat dziecka w tak trudnych czasach, najpierw krótką chwilę milczy, a potem przekonuje: – Dzieci, które się teraz rodzą, są naszą przyszłością. W 2022 roku, w pierwszych miesiącach po inwazji, nadziei było w niej więcej. Wierzyła, że ta wojna szybko się zakończy. Teraz uważa, że jeszcze długo przyjdzie Ukrainie zmagać się z wrogiem. – Nie patrzę już na świat przez różowe okulary. Stałam się silniejsza tak, jak Ukraina stała się silniejsza. Bronimy teraz nie tylko siebie, lecz całej Europy – mówi z przekonaniem.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.