Znaleziono 0 artykułów
11.02.2023

„U ciebie czy u mnie”: Romans w starym stylu

11.02.2023
(Fot. materiały prasowe)

„U ciebie czy u mnie” z Reese Witherspoon i Ashtonem Kutcherem przywraca wiarę w miłość i… komedie romantyczne. Idealny netfliksowy film na walentynki łączy odrobinę staroświecki urok „Kiedy Harry poznał Sally” z fabułą przypominającą „Holiday”. 

Nie ma nic złego w uczeniu się od najlepszych. Ani tym bardziej w powtarzaniu własnych sprawdzonych sposobów. Weteranka komedii romantycznych Aline Brosh McKenna maczała palce w takich filmach, jak „Diabeł ubiera się u Prady”, „27 sukienek” czy „Jak ona to robi”. Uważnie przyglądała się także konkurencji, odrabiając lekcję z klasyczek, zwłaszcza Nory Ephron i Nancy Meyers. Jej netfliksowa nowość czerpie garściami z przebojów z przełomu lat 90. i pierwszej dekady XXI wieku. Główni bohaterowie „U ciebie czy u mnie”, Debbie (Reese Witherspoon) i Peter (Ashton Kutcher), opowiadają sobie nawzajem o otaczającym ich świecie w uroczo ironicznej manierze jak z „Masz wiadomość”, dokuczają sobie jak para przyjaciół z „Kiedy Harry poznał Sally”, w końcu wymieniają się domami jak dziewczyny z „Holiday”.

(Fot. materiały prasowe)

Ona w zagraconym domeczku, on w pustym apartamencie

Debbie i Peter przespali się ze sobą raz, 20 lat temu. Czyli w roku 2003, o czym przypomina początek filmu, by przerazić wszystkich, którym, tak jak mnie, wydawało się, że dwie dekady temu pożegnaliśmy lata 80., a nie wkraczaliśmy w nowy wiek. Po upojnej nocy ona – prymuska, która przeczytała wszystkie książki świata, i on – aspirujący pisarz, zdecydowali się zostać przyjaciółmi. Z czasem ona stała się samodzielną mamą, on człowiekiem sukcesu, który po cichu wciąż marzy o literackim sukcesie. Jej rustykalny, zagracony domeczek na wzgórzach Hollywood jest przeciwieństwem jego surowego, luksusowego, ale pustego apartamentu z widokiem na most Brookliński. A jej uporządkowane, pełne rutyny życie nie ma nic wspólnego z jego imprezami, randkami, szybkimi samochodami. 

Gdy ona służbowo poleci do Nowego Jorku, on obieca zająć się jej nastoletnim synem. Po drodze ona spotka tajemniczego nieznajomego, a on pozna wartość prostej codzienności. Choć od początku wiemy, jak to się skończy – tej dwójce za bardzo na sobie zależy, żeby to mogła być tylko przyjaźń, prawda? – kolejne zwroty akcji przyjmujemy z radością, bo ta perfekcyjna scenariuszowa układanka wypełnia lukę w naszym sercu. 

(Fot. materiały prasowe)

Witherspoon i Kutcher: Świetnie dobrany duet

Prawdziwym romantykom „U ciebie czy u mnie” pozwoli znów uwierzyć w miłość, a całej reszcie w sens eksploatowania gatunku komedii romantycznej. W tej staroświeckiej opowieści drzemie świeżość. Świetnie dobrany duet Witherspoon i Kutcher w samoświadomy sposób inspiruje się własnymi rolami z młodości. W końcu w 2003 roku, o którym mowa w tej historii, należeli już do hollywoodzkiej czołówki, także dzięki filmowym historiom miłosnym. 

Tym razem odpowiadają na pytanie, co dzieje się po zwyczajowym happy endzie, czyli gdy bohaterowie wyjdą już z etapu wczesnej młodości. Choć gwiazdy produkcji wyglądają jak spod igły, skończyły już czterdziestkę, a ich postaci zbliżają się do tej magicznej granicy. Szczęście po czterdziestce? Już nawet Hollywood zorientowało się, że młodość nie ma monopolu na miłość. A może rozwiązanie podpowiedział sprytny netfliksowy algorytm? W końcu nowe komedie romantyczne, z sentymentu za dawnymi komediami romantycznymi, oglądają przede wszystkim moje rówieśniczki, które, tak jak ich ulubieńcy z ekranu, szaleństwa młodości pozostawiły daleko za sobą. 

Anna Konieczyńska
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. „U ciebie czy u mnie”: Romans w starym stylu
Proszę czekać..
Zamknij