Czy wiecie, jak pachnie kosmos? Albo kim są olbrzymy z pałacu Schönbrunn w Wiedniu? Jaki jest najcenniejszy składnik blasku i co łączy Daniela Swarovskiego z Thomasem Edisonem? Odpowiedzi na te i inne pytania uzyskaliśmy podczas podróży po austriackim Tyrolu – po Wattens i sąsiadującym z miastem Innsbrucku – z marką biżuterii Swarovski.
Żarówkę Thomasa Edisona od lat plasuje się wśród wynalazków, które zmieniły bieg historii. Zamknięta w przejrzystej bańce wiązka światła wydłużyła dzień i skróciła noc. Rozpoczęła nową epokę, napędziła rewolucję przemysłową, ale popchnęła też innych aspirujących konstruktorów, by sięgali gwiazd. To na Pierwszej Wystawie Elektrycznej w Wiedniu – na której wyeksponowano innowacje Edisona – dwudziestokilkuletni Daniel Swarovski, czeladnik w szlifierni szkła w północnych Czechach, zdał sobie sprawę, że i w jego branży czas na nowe technologie. W 1892 roku opatentował aparaturę umożliwiającą perfekcyjną obróbkę kryształu. A trzy lata później przeniósł się do Wattens w austriackim Tyrolu, gdzie dzięki łatwemu dostępowi do wody wybudował hydroelektrownię, niezbędną do zasilania maszyn powstającej firmy Swarovski.
Serce marki Swarovski i tajemnice Manufaktury
Dziś zabytkowe maszyny stoją w gmachu otwartej w 2018 roku Manufaktury – warsztatu, laboratorium i sceny Swarovskiego zarazem. Przypominają o wartości rzemiosła: specjalnie dobieranych składnikach i obecnej na każdym etapie procesu kontroli jakości, oraz sprawują pieczę nad tajemnicami marki. A tych jest niemało. Na każdą barwę kryształów przypada 20 najróżniejszych przepisów.
Podczas oprowadzania po Manufakturze nasza przewodniczka przyznała, że tu „zaczyna się wszystko”. Klienci i projektanci Swarovski, przy wsparciu doświadczonych techników i rzemieślników, przekuwają swoje marzenia w kryształowe przedmioty. To tu powstają i są dopracowywane prototypy nowych produktów, w tym bajecznej kolekcji biżuterii na wiosnę-lato 2024 inspirowanej morską tonią (są oplatające nadgarstki bransolety w kształcie rozgwiazd, kryształowe muszelki zawieszone na perłowych chokerach czy imitujące kraby nausznice). Także tu powstają projekty takie jak chociażby kwietna instalacja, która wróciła do Manufaktury po ósmej już poprawce dyrektorki kreatywnej marki Giovanny Engelbert (Włoszka ceni sobie perfekcję), czy półmetrowy Hulk, który podczas naszej wizyty wyczekiwał transportu do salonu Swarovski w Mediolanie.
Wattens odwiedziliśmy w sezonie intensywnych prac, dokładnie na trzy tygodnie przed MET Galą. Ale mimo napiętego grafiku i natłoku obowiązków, przedstawicielom najbliższego zespołu Engelbert udało się dla nas wygospodarować chwilę, w trakcie której zaprezentowali zniewalającą biżuterię Kim Kardashian z niedawnej współpracy Swarovski ze SKIMS czy kolię Madonny z trasy koncertowej z zapięciem na kosmiczny magnes – wokalistka miała jedynie trzy sekundy na przebranie się w przerwie występu.
Rozlokowana na parterze część fabryczna Manufaktury wiedzie do Studia, w którym do dziś przechowywane są jedne z najbardziej unikatowych przedmiotów marki – kryształowy klucz „Key to the Forest”, który powstał w trakcie twórczego dialogu z Yoko Ono. Połyskliwe czółenka Aminy Muaddi i wysadzane klejnotami muszkieterki Céline Dion od Saint Laurent. Jest też rewolucyjna kryształowa tkanina i Tiara Wall, czyli biblioteczka z diademami autorstwa Karla Lagerfelda, Donatelli Versace czy duetu Dolce & Gabbana przygotowanymi dla debiutantek Balu w Operze Wiedeńskiej.
Jako że zwiedzaliśmy Wattens jak każdy z wymienionych projektantów, kolejnym po Manufakturze przystankiem było baśniowe Muzeum Swarovski Kristallwelten.
Świat baśni i legend w Muzeum Swarovski Kristallwelten
„Kryształowe Światy”, mające ukazywać innowacyjność marki, powstały w Wattens w setną rocznicę założenia firmy – w 1995 roku. Wtedy nawet nie przypuszczano, że staną się drugą najpopularniejszą atrakcją Austrii. Dziś na całe doświadczenie wpływa sąsiadujący z nim park przypominający wielkiej skali plac zabaw, który na stałe wpisał się już w górzysty krajobraz Tyrolu. Malowniczy ogród zaprojektowany przez Tony’ego Howarda rozświetla metalowa instalacja przypominająca skłębione chmury od Cao Perrot Studio, na której zawieszono ponad 800 tys. migoczących w słońcu kryształów. Przecinają go rzeźby, które stworzyli Werner Feiersinger, Sylvie Fleury czy Bruno Gironcoli, a tonuje karuzela Jaimego Hayóna (artysta uznał, że, skoro za sprawą kamieni ogród mieni się wszystkimi kolorami tęczy, on przewrotnie wystylizuje swoją pracę w palecie black & white). Nad tym wszystkim góruje głowa Giganta – tajemnicze wejście do zlokalizowanego pod wodospadem Muzeum.
Za niezwykły projekt odpowiada artysta multimedialny André Heller. Zainspirowany swoimi dziecięcymi wyobrażeniami, jakoby pałac Schönbrunn w Wiedniu miały zamieszkiwać olbrzymy, jako dorosły artysta uwolnił jednego z nich, pozwalając mu zwiedzić świat. Po wieloletniej wędrówce gigant osiadł w Wattens, gdzie dziś czuwa nad pamiątkami zgromadzonymi w trakcie podróży w 18 „Chambers of Wonder”. Idea Komnat Cudów nawiązuje do XVI-wiecznych gabinetów osobliwości, prezentujących wiedzę o ówczesnym świecie. A właściwie do jednego, najsłynniejszego – zlokalizowanego w zamku Ambras w sąsiadującym z Wattens Innsbrucku.
W Muzeum Swarovski każde z pomieszczeń przybliża historię marki. Każde zostało zaprojektowane przez światowej sławy artystę. Każde zachwyca wirtuozerią, odpowiednio dobraną muzyką, a nawet unikatowym zapachem. W sali „El Sol” Fernando Romera dowiecie się, jak pachnie kosmos i zobaczycie pomniejszone miliard razy kryształowe słońce. W „55 Million Crystals” brytyjskiego muzyka i producenta Briana Eno czeka na was multimedialny obraz, który po raz kolejny ukaże się dopiero za 200 lub 300 lat. A w „The Art of Performance” pod kuratelą Michaela Schmidta przyjrzycie się powiązaniom marki Swarovski z Hollywood. Wystawiono tam stroje Marlene Dietrich, Marilyn Monroe czy Lady Gagi. Są pokryte jaskrawymi kryształkami kalosze Hunter noszone przez Eltona Johna podczas festiwalu Glastonbury w 2023 roku, replika naszyjnika „Serce oceanu” z „Titanica” czy żyrandolowej sukienki Katy Perry z MET Gali 2019.
Zaprzęgając hologramy Mahatmy Gandhiego, Martina Luthera Kinga czy Rigoberty Menchú w pokoju „Heroes of Peace” Swarovski opowiada o tak ważnej dla marki wolności, inkluzywności i różnorodności. „Umbra” to z kolei dzieło Jamesa Turrella i jedyny pokój bez kryształów. Niektórzy wchodzą z niego zadziwieni, sądząc, że to wciąż niedokończony projekt, inni przesiadują tu godzinami wpatrując się w blade światło – składnik, bez którego nie byłoby przecież blasku kamieni.
Mnie urzekło miasteczko zbudowane przez Studio Job, które, zainspirowane istotą gabinetów osobliwości, do swojej komnaty nr 11 sprowadziło cały świat. Na ośnieżonym wzgórzu umiejscowili makiety Big Bena, Statui Wolności czy zapowiedź tego, co czekało nas ostatniego dnia podróży – późnogotycki wykusz pałacu Neuer Hof w Innsbrucku z pozłacanym dachem.
Innsbruck – miasto tysiąca i jednego koloru
Znajdujący się 30 minut drogi od Wattens Innsbruck stoi biżuterią. I nie tylko za sprawą historycznej fasady, zdobionej 2657 mosiężnymi dachówkami, zbudowanej ku czci cesarza Maksymiliana I. Nie chodzi o jeden z największych butików Swarovski ani kryształową choinkę, którą można podziwiać na rynku w okresie świąt Bożego Narodzenia. Kolorami mieni się też wpływająca z gór rzeka Inn: zimą krystalicznie czysta, wiosną, ze względu na nasycające ją minerały, przybierająca odcień lodów pistacjowych. Tutejsze budynki przypominają torty, tak jak ten najważniejszy – pałac Hofburg, który swój barokowy charakter zawdzięcza Marii Teresie. Inne są jak pudełka czekoladek z niespodzianką w środku (z zewnątrz kościół dworski Hofkirche nie zapowiada nic niezwykłego, ale wewnątrz skrywa imponujący grobowiec cesarza Maksymiliana I strzeżony przez 28 figur z brązu reprezentujących członków rodziny i dostojników). Obowiązkowym punktem zwiedzania miasta jest też wjazd kolejką linowa Nordkettenbahnen bezpośrednio z rynku w góry, gdzie po drodze mija się stacje zaprojektowane przez Zahę Hadid oraz te historyczne, z 1928 roku.
Kiedy docieraliśmy na szczyt, otulała nas mleczna mgła, która ustąpiła raptem na chwilę. Odsłonięte miasto zdawało się lśnić. Zabarwiło się tysiącami kolorów. Tak jak w przypadku kryształów Swarovskiego, najważniejszym składnikiem blasku okazało się światło.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.