Znaleziono 0 artykułów
23.02.2025

Cynthii Erivo do kolekcji nagród brakuje tylko Oscara. Czy otrzyma statuetkę za „Wicked”?

23.02.2025
(Fot. Michael Rowe/Getty Images for IMDb)

Gdy wyjeżdżała z rodzinnego Londynu, by po raz pierwszy zagrać na Broadwayu, przezornie nie spakowała wszystkich rzeczy. Zakładała, że wróci. Nie wróciła. I wszystko wskazuje na to, że nominowana do Oscara za rolę w musicalu „Wicked” Cynthia Erivo na dobre rozgości się w Hollywood. Zresztą głupio byłoby zignorować tak bezdyskusyjny talent.  

Najlepsza okładka? Zdecydowanie „W”. Całkiem bliski kadr, Erivo obwieszona biżuterią, ubrana co prawda w skromny sweter, ale uzupełniony nieskromnie fantazyjnym kołnierzem. Patrzy przed siebie pewnie, zuchwale. Nawet ekscentryczna stylizacja nie jest w stanie przyćmić charyzmy Cynthii Erivo, aktorki i wokalistki, która od premiery musicalu „Wicked” odbywa triumfalny pochód po zasięgowych, opiniotwórczych mediach – od poczytnych magazynów przez popularne telewizyjne talk shows po modne formaty internetowe, jak „Chicken Shop Date”. Jest wszędzie. I bynajmniej – a tak może to wyglądać z perspektywy postronnego obserwatora, umiarkowanie zorientowanego w dorobku brytyjskiej aktorki – sukces nie przyszedł do niej niespodziewanie. To konsekwencja wielu lat wytężonej pracy, długo wyczekiwana i zasłużona nagroda za wybitne umiejętności i niezmierzone pokłady determinacji. I za hart ducha, dzięki któremu przetrwała, gdy regularnie wystawiano ją na snobizm, rasizm i mizoginię przemysłu rozrywkowego. Cynthia Erivo grała od dawna, ale wreszcie wygrywa.

(Fot. Phillip Faraone/WireImage)

Dziewczyny, które nie przepraszają za to, kim są

A gdyby tak wziąć powieść zdeklarowanego rasisty i poddać ją słusznej dekonstrukcji, by niosła w świat krzepiącą afirmację odrębności, a do ekranizacji zaangażować czarnoskórą aktorkę? To są czary, jakich w Oz nie widziano. L. Frank Baum, autor wydanego po raz pierwszy w 1900 roku „Czarnoksiężnika z krainy Oz”, z jednej strony tworzył absolutnie magiczne, bogate w wielopoziomowe metafory fantazje dla dzieci, a z drugiej publicznie domagał się masowej eksterminacji rdzennej ludności Ameryki Północnej. Gregory Maguire – amerykański pisarz, który specjalizuje się w powieściach dla dorosłych, ale inspirowanych bajkami dla niedorosłych – prawie 100 lat później w uniwersum Bauma osadził autorską opowieść o dwóch czarownicach, uwięzionych w tym nieszczęsnym, destrukcyjnym tańcu wiecznych frenemies, przyjaciółek i rywalek. A przy okazji sformułował autorski manifest inkluzji. – Niesamowite, jak Gregory Maguire wyobraził sobie ten świat od nowa, wywrócił oryginalną historię do góry nogami i sprawił, że „Wicked” pochyla się nad powszechną odrazą wobec inności. Cieszę się, że był na tyle bezczelny, by tego dokonać – mówiła Cynthia Erivo w rozmowie z brytyjską edycją magazynu „Elle”.

„Wicked” przepisane na musical wystawiano z powodzeniem na wielu scenach, od Broadwayu po West End, ale dopiero wersja kinowa w pełni wykorzystała polityczny potencjał powieści. Obsada teatralnych musicali była niemal zawsze biała. Tymczasem w kinie jedną z wiedźm zagrała czarna queerowa aktorka. Erivo podkreśla w wywiadach, że osobiste doświadczenie wykluczenia pomogło jej lepiej zrozumieć postać – utalentowaną, serdeczną dziewczynę, w której świat widzi wyłącznie odstręczającą poczwarę. – Sama byłam zdziwiona, jak bliska okazała mi się Elphaba. Z pozoru jesteśmy zupełnie inne. Ja sprawiam wrażenie pewnej siebie. Ogolona głowa, zero brwi, długie paznokcie, piercing, tatuaże – opowiadała w rozmowie z redakcją „The Guardian”. – Ale gdy obrać mnie z tych warstw, okaże się, że mamy wiele wspólnego. Rozumiem, jak czuje się człowiek, który odstaje. Wiem, jak to jest mieć ojca, którego nie obchodzisz. Wiem, co znaczy samotność w pokoju pełnym ludzi. Ja i Elphaba przeszłyśmy tę samą drogę, starając się dopasować. Tylko że jedyne, co możesz zrobić, to być sobą.

Jon M. Chu, reżyser kinowej wersji „Wicked”, z dużą wrażliwością zniuansował oryginalną opowieść o skonfliktowanych wiedźmach z krainy Oz i nakręcił musical krytyczny wobec świata, który notorycznie cenzuruje odrębność, niezależnie od tego, czy definiuje ją kolor skóry, orientacja seksualna, czy uroda niemieszcząca się w kanonie wyznaczanym filtrami z Instagrama. A Erivo, czarna aktorka w roli odrzuconej przez rówieśników i rówieśniczki nastoletniej zielonej wiedźmy, chętnie weszła w rolę rzeczniczki niezłomnych outsiderek, które nie zamierzają przepraszać za to, kim są.

(Fot. Jeff Kravitz/FilmMagic)

Nie ma drogi na skróty

Na ekipie pracującej przy „Wicked” robił wrażenie nie tylko jej mocarny, plastyczny głos. Erivo imponowała, bo chciała pracować tak, jak nakazuje rzemiosło, a nie jak pozwala technologia. Ta cała ekwilibrystyka – latanie, podskoki – to ona, a nie dublerka. Zielona skóra Elphaby to dzieło profesjonalnej charakteryzacji, a nie wygenerowany komputerowo efekt. „Wicked” nostalgicznie wraca do złotej ery musicalu, a kategoryczne decyzje Erivo, by nie korzystać z wygodnych półśrodków, pomogły uzyskać efekt szlachetnie staromodnej produkcji. Zresztą nic dziwnego, że Cynthia Erivo nie uznaje drogi na skróty. Jej zawodowy życiorys to w końcu biografia ambitnego pracusia, a nie sympatycznej szczęściary.

Erivo urodziła się i wychowała w Londynie. Rodzice, Nigeryjczycy, wyemigrowali do Wielkiej Brytanii, gdy ich rodzinny kraj niszczyła brutalna wojna domowa. Rozstali się niedługo później, matka, pielęgniarka, wychowywała dwie córki samodzielnie, a ojciec wyrzekł się dzieci, gdy Cynthia Erivo była nastolatką. Uczyła się w katolickiej podstawówce dla dziewcząt – z zaskakująco dobrze wyposażoną klasą muzyczną. Grała na klarnecie, altówce, saksofonie. Wiedziała, że potrafi śpiewać. Dostała się do prestiżowej Royal Academy of Dramatic Art. Musiała pracować, by zarobić na wysokie czesne, w przeciwieństwie do osób z domów uprzywilejowanych ekonomicznie, które wciąż stanowią zdecydowaną większość studentek i studentów brytyjskich uczelni artystycznych. – Naprawdę musiałam tyrać dwa razy ciężej niż reszta, a byłam za to karana. Przychodziłam na zajęcia wykończona, w konsekwencji słyszałam, że brakuje mi zaangażowania i nie potrafię się skoncentrować. Nikt nie potrafił zrozumieć, że nie jestem leniwa, ale po prostu bardzo zmęczona – wspominała w rozmowie z „The Guardian”.

Erivo obnaża snobizm instytucji edukacji, ale też zwraca uwagę na klasizm całego brytyjskiego środowiska teatralnego, a jej sukcesy w Stanach Zjednoczonych uruchamiają w brytyjskich mediach kolejną falę dyskusji o czarnych aktorach i aktorkach, którzy musieli wyjechać, żeby dostawać role i honoraria adekwatne do ich umiejętności – obok Erivo wspomina się chociażby Idrisa Elbę.

(Fot. Tim P. Whitby/Getty Images for The Red Sea International Film Festival)

Siostrzeństwo na ekranie i poza nim

Nominacja do Oscara dla najlepszej aktorki wywołała niemałe poruszenie, ale to przecież nie pierwszy raz, gdy Erivo została doceniona przez amerykańską akademię filmową. W 2019 roku zagrała w „Harriet”, filmowej biografii Harriet Tubman, działaczki społecznej i ikony ruchu na rzecz zniesienia niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych. Była nominowana do Oscara w dwóch kategoriach – za pierwszoplanową rolę kobiecą i za najlepszą oryginalną piosenkę, bo film niósł śpiewany przez Erivo żarliwy, soulowy utwór „Stand Up”. Z kolei gdy w broadwayowskiej odsłonie „Koloru purpury” zagrała Celie, młodą kobietę naznaczoną traumą przemocy domowej, która wreszcie stawia opór oprawcom, doceniła ją kapituła Tony Award, nagradzając aktorkę najbardziej prestiżowym wyróżnieniem branży teatralnej.

Erivo ma na koncie duże role i ważne nagrody, ale takiej sławy, jaką przyniosło jej „Wicked”, jeszcze nie doświadczyła. – Sukces o tej skali to wściekła bestia, a ona nauczyła mnie, jak stawić tej bestii czoła. Była obok i trzymała mnie za rękę – mówiła o Arianie Grande, która partneruje jej w „Wicked”, gdy udzielały wspólnego wywiadu dla „The New York Times”. Bo publiczność pokochała Cynthię Erivo nie tylko za to, jak fenomenalnie gra i śpiewa rolę poczciwej, naiwnej, nierozumianej wiedźmy, którą napędza idealistyczna wiara w społeczną sprawiedliwość, równość i siostrzeństwo. Cynthia Erivo jest dziś tak uwielbiana, bo potwierdza, że wartości fundamentalne dla świata „Wicked” budują również jej prywatny katechizm, a każde publiczne wystąpienie z Grande jest wzruszającą celebracją czułej kobiecej przyjaźni. „Wicked” jest świetnym filmem, ale może nawet bardziej niż epickie musicale chcemy oglądać dwie kobiety, które autentycznie się wspierają?

Angelika Kucińska
  1. Ludzie
  2. Portrety
  3. Cynthii Erivo do kolekcji nagród brakuje tylko Oscara. Czy otrzyma statuetkę za „Wicked”?
Proszę czekać..
Zamknij