Veronika Hapchenko, laureatka nagrody głównej Fundacji Sztuki Polskiej ING, w swoich pracach pokazanych na wystawie „Interloper” inspirowała się mozaikami Iwana Litowczenki z przełomu lat 70. i 80. XX wieku.
Zanim Veronika Hapchenko przyjechała do Krakowa, by studiować malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych, zgłębiała scenografię teatru lalek w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej i Telewizyjnej w Kijowie. Podkreśla, że po scenografii została jej potrzeba kontrolowania procesu twórczego, zarazem jednak bardzo ceni sobie samodzielność i wolność, jakie daje malarstwo.
Aerograf pozwala na płynne przechodzenie jednej barwy w drugą
Swoje obrazy tworzy aerografem, narzędziem służącym do dokładnego, równomiernego rozpylania farby, którym – poza artystami – często posługują się lakiernicy czy modelarze. Dzięki niemu uzyskuje efekt rozmycia konturów i płynnego przechodzenia jednej barwy w drugą. Jak mówi: – Zaczęłam korzystać z aerografu po tym, jak przez pewien czas eksperymentowałam z grafiką komputerową. Gładkość powierzchni, którą pozwala uzyskać aerograf, przypomina tę cyfrową. To, że prace nim wykonane nie noszą śladów malarskiego gestu, spodobało mi się także dlatego, że mogę w zapośredniczony sposób przedstawiać interesujące mnie motywy. Zwracam uwagę na różne dziwne narracje, wierzenia, przepowiednie, utopijne wizje, które ciągle funkcjonują w kulturze, a jednocześnie zachowuję wobec nich dystans.
Wystawa „Interloper” inspirowana mozaikami Iwana Litowczenki
Monumentalne mozaiki, które Iwan Litowczenko stworzył na przełomie lat 70. i 80., zainspirowały Veronikę do namalowania cyklu obrazów. Pokazała je na wystawie „Interloper” w galerii Import Export podczas tegorocznego Warsaw Gallery Weekend, co przyniosło jej nagrodą główną Fundacji Sztuki Polskiej ING. – Chociaż mozaikowe płaskorzeźby Litowczenki powstały na zamówienie państwowe, to w swoim języku wizualnym ujawniają już pęknięcie ideologii, krytyczne spojrzenie niezależnie myślącego artysty. Te prace, które ze względu na ich uniemożliwiający konserwację i przenoszenie stopień napromienienia zostały na zawsze pogrzebane w opustoszałej Prypeci, można też postrzegać jako przepowiednie. Przepowiednie zarówno upadku Związku Radzieckiego, jak i poprzedzającej go katastrofy w Czarnobylu. Po tym jak w 2022 roku do Prypeci wkroczyli rosyjscy żołnierze, nabrały one kolejnego niepokojącego sensu. O tym, co tam się wtedy wydarzyło, opowiada film „Czarnobyl 22” Oleksiya Radynskiego. Ja również staram się zwrócić uwagę na potężne napięcia związane z tym miejscem, które mogą doprowadzić do kolejnej nieodwracalnej katastrofy – tłumaczy artystka.
Cały tekst znajdziesz w grudniowym wydaniu „Vogue Polska”. Do kupienia w salonach prasowych, online z wygodną dostawą do domu oraz w formie e-wydania.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.