Trudno dzisiaj oddzielić Victorię Beckham od jej marki. Wydają się być ze sobą nierozerwalnie związane. Ale dziesięć lat temu nikt by nie pomyślał, że była piosenkarka będzie świętować dekadę pracy w branży mody kolekcją, która jest w stanie zamknąć usta nawet największych hejterom.
Gdy dziesięć lat temu ogłosiła światu, że zamierza zająć się modą na poważnie, nie tylko ludzie z branży zareagowali sceptycznie. Goście, którzy pojawili się na pokazie jej pierwszej kolekcji, składającej się raptem z dziesięciu sukienek spodziewali się zblazowanego show z pierwszym rzędem gwiazdek i gwiazdeczek. Przywitała ich natomiast skromna Victoria, która chciała przede wszystkim, żeby jej projekty mówiły same za siebie.
Miała łatwiejszy start niż absolwenci topowych uczelni modowych. Miliony na koncie na pewno zrobiły swoje, ale nie ulega wątpliwości, że w ciągu ostatniej dekady zarówno sama Victoria Beckham, jak i jej marka ewoluowały. Jej projekty zawsze oscylowały wokół elegancji, szyku i minimalizmu. Ale teraz projektantka coraz bardziej zbliża krojem i formą do projektów oferowanych jeszcze niedawno przez Phoebe Philo w Celine. To dobry znak dla wiernych fanek Philo, które raczej nie mogą liczyć na nic podobnego spod ręki dyrektora kreatywnego marki. A ta kolekcja na pewno sprawi, że część z nich przychylnie spojrzy w kierunku brytyjskiej projektantki.
Jubileuszowy pokaz była piosenkarka postanowiła zorganizować nie w Nowym Jorku, ale w Londynie. I to tuż obok swojego flagowego butiku przy Dover Street. W pierwszym rzędzie oprócz całej rodziny Beckhamów pojawili się najbliżsi przyjaciele projektantki, w tym Kim Jones. Zaprezentowana kolekcja, którą na żywo można było podziwiać także na wielkim telebimie na Piccadilly Circus, nie była jednak hołdem złożonym poprzednim projektom: – Ta kolekcja w żadnym stopniu nie jest retrospektywą ostatnich dziesięciu lat – zapewniała projektantka w rozmowie z brytyjskim „Vogue’iem”. – Żaden konkretny sezon nie posłużył jako źródło inspiracji. To, co uświadomiliśmy sobie w tej kolekcji, to to że w ciągu ostatniej dekady udało nam się stworzyć solidne klucze. Także kolekcja jest połączeniem elementów męskich i kobiecych, a jednocześnie celebracją kobiecości oraz koloru.
Sylwetki zaprezentowane na wybiegu to ubrania, które można nosić od razu. Trochę eleganckie, trochę szykowne, ze zdecydowanym magnetyzmem. Męskie spodnie o garniturowym kroju z zapięciem z boku, dopasowane sukienki z długim rękawem o asymetrycznym dole, płaskie buty, biały garnitur, w którym jubileuszowy pokaz otworzyła Stella Tennant. Pierwsze projekty nadały ton całości. Chodziło przede wszystkim o swobodę i lekkość. Uwagę przyciągały romantyczne sukienki maxi na cienkich ramiączkach rodem z lat 90., idealnie dopasowane do sylwetki spodnie z rozcięciem na wysokości kostki oraz dzianiny, które były nie tylko pocięte, ale pojawiały się jako dodatkowe warstwy pod marynarkami. Zresztą Beckham bawi się warstwami, ale tak żeby nie przytłaczały, bo to w końcu kolekcja wiosenno-letnia.
– Chciałam, żeby w tym sezonie klientki miały wybór! – wyznała projektantka. A zdecydowanie jest z czego wybierać. Nie zabrakło żywych kolorów w postaci soczystej czerwieni, czerni i brązów. Beckham potrafi zresztą sprawić, że nawet zwykły biały t-shirt jej projektu wygląda po prostu posh. Mikrokwiatowy print i pasy były ciekawym przełamaniem monochromatycznych propozycji, jednak to seksowne elementy kolekcji były przysłowiową kropką nad i całości. Seksowne bieliźniane koszulki w wersji na co dzień wyglądały zjawiskowo z męskimi spodniami. Zresztą w takim zestawie można sobie spokojnie wyobrazić samą Victorię na rodzinnym zdjęciu, które na pewno w pięć minut zebrałoby kilkaset tysięcy lajków na Instagramie.
Dziesięć lat minęło błyskawicznie, a Victoria Beckham dokładnie wie, czego pragną jej klientki. Zresztą umie o nie odpowiednio zadbać, bo dzisiejszy pokaz był tylko otwarciem całodziennej celebracji, którą przygotowała projektantka.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.