„Vogue Polska” x BMW Art Academy: Dlaczego Wrocław jest polską stolicą postsztuki
Wrocławskie galerie sztuki nawiązują do tego, co najcenniejsze w artystycznej tradycji miasta. Wciąż mają tu miejsce awangardowe, alternatywne, oddolne, nieoczywiste, wyróżniające się działania twórców i twórczyń. Podpowiadamy, co oglądać, jakich miejsc szukać, na jakie wydarzenia czekać we Wrocławiu.
Warszawa podtrzymuje rangę miasta o najbardziej rozwiniętym w Polsce rynku galeryjnym, a Wrocław staje się kolebką najciekawszych zjawisk w polskiej sztuce, i to nie dzięki malarstwu. Właśnie Wrocław jest dzisiaj artystyczną stolicą, pełną barwnych postaci, ciekawych miejsc i sztuki w nieoczywistym wydaniu. Awangardowa i konceptualna tradycja wciąż generuje tu nowe zjawiska i pomysły. Wyprzedza czas, tak jak Jerzy Ludwiński, wrocławski twórca teorii postsztuki, utożsamionej z rzeczywistością, której nie da się pokazać w konwencjonalny sposób.
Awangardowy duch miasta
We Wrocławiu w ostatnich latach powstały aż trzy prywatne instytucje, w których program wystawienniczy odgrywa kluczową rolę. Lokalne BWA z kilkoma siedzibami wyrównuje programowo niedosyt związany ze stagnacją w Muzeum Współczesnym, pokazując wystawy nieszablonowe z pracami osób artystycznych z całej Polski. Działa też masa oddolnych inicjatyw, które w pełnym świetle ujawniły swoją działalność wspólnym wydarzeniem Wrocław Off Gallery Weekend jesienią 2023 roku. Jeśli chcemy zobaczyć, co dzisiaj w polskiej sztuce dzieje się najciekawszego, Wrocław wydaje się bardziej niż słusznym adresem, by to sprawdzić.
To tutaj w latach 60. XX wieku osiedlili się Jerzy Grotowski, prowadzący Teatr Laboratorium, oraz Jerzy Ludwiński, autor koncepcji Muzeum Sztuki Aktualnej i Galerii pod Moną Lisą. W 1970 roku miało miejsce Sympozjum Plastyczne Wrocław 70., które obfitowało w sztukę konceptualną i niemożliwą. Powstały wtedy takie koncepcje prac jak „Kompozycja pionowa nieograniczona” Henryka Stażewskiego ze snopami kolorowego światła sięgającego nieba czy „Usytuowanie krzesła” Tadeusza Kantora, czyli gigantycznych rozmiarów krzesło, które miało pojawić się w przestrzeni miasta. Lata 80. to z kolei działalność Pomarańczowej Alternatywy. Wszystkie dekady wrocławskiej sztuki były niesztampowe.
Dzisiaj twórczynie i twórcy młodego i średniego pokolenia podtrzymują awangardowo-konceptualnego ducha tego miasta. To scena alternatywnych projektów, stojących często na drugim biegunie tradycyjnego rynku sztuki, aczkolwiek, jak wiadomo, takie projekty stają się w pewnym momencie zacnym i łakomym kąskiem dla tego rynku.
Często w pierwszej kolejności lokalni artyści pojawiają się w jednej z trzech prywatnych instytucji: OP ENHEIM, 66P, Krupa Art Foundation. OP ENHEIM zapoczątkowała swoją działalność w 2018 roku wystawą Mirosława Bałki, kuratorowaną przez Andę Rottenberg. 66P – instytucja kultury zainicjowana przez Renatę i Rafała Jarodzkich – to nie tylko przestrzeń wystawiennicza, ale także scena teatralna i miejsce spotkań literackich. Powołana została, jak podkreślają fundatorzy, w obliczu kryzysu wolności sztuki. Dyrektorem artystycznym jest uznany kurator Piotr Lisowski. Obecnie w galerii trwa wystawa Jacka Zachodnego, a w tym roku będzie można zobaczyć jeszcze wystawy między innymi Piotra Blajerskiego czy Agaty Ingarden. Najmłodsza instytucja, Krupa Art Foundation, to inicjatywa pary kolekcjonerów i biznesmenów, Sylwii i Piotra Krupów, którzy nową przestrzeń na rynku Starego Miasta otworzyli dwiema wystawami – imponującego fragmentu swojej kolekcji, której kuratorem jest Stach Szabłowski, oraz sztuki ukraińskiej „Jak płynie rwąco”, kuratorowanej przez Antka Burzyńskiego i Oleksandrę Pogrebnyak.
Wrocławskim instytucjom kultury zależy na zestawianiu ze sobą klasyków współczesności z młodymi artystami, na realizowaniu programów rezydencyjnych i stypendialnych, aktywizujących środowisko.
Prywatne miejsca uzupełnia przede wszystkim bogaty program miejskiej galerii BWA Wrocław, na którą składają się BWA Wrocław Główny, Studio, SIC! i Dizajn. Każda z nich skupia się na innych obszarach tematycznych, ale wszystkie prezentują współczesną sztukę i design, a przy tym czerpią inspiracje z kulturowych i kontrkulturowych tradycji miasta. Poprzez liczne działania, zwłaszcza dzięki wieloletniemu projektowi „Out of sth”, BWA koncentruje się na badaniu najnowszych tendencji kultury wizualnej w kontekście przestrzeni publicznej oraz dialogu społecznego.
Pamięć o wrocławskiej kontrkulturze
W BWA Dizajn od kilku lat funkcjonowała Żyjnia – miejskie sanatorium wodne. Była symbolem programowym galerii, prezentowano w niej projekty dotyczące społecznych wymiarów designu, odbywały się tam różnego rodzaju aktywności warsztatowe. Główna kuratorka galerii Katarzyna Roj zrealizowała w 2021 roku długofalowy projekt „Pole Regeneracji: Wrocławskie Pola Irygacyjne”, poruszający temat wodno-bagiennego ekosystemu, będącego przez 134 lata główną oczyszczalnią ścieków tego terenu. Na ich przykładzie Roj rozpoczęła dyskusję o możliwych scenariuszach regeneracji terenów przeobrażonych przez człowieka. To jedyna galeria w Polsce, która podchodzi do słowa „design” krytycznie i z wyobraźnią wychodzącą poza klasyczne podejście do formy artystycznego obiektu.
– Byłyśmy czujne na lokalne zjawisko wzmożonego pozainstytucjonalnego przechwytywania strategii sztuki współczesnej jako środka emancypacji osób wykluczonych. Na tworzenie warunków do bardziej realnego postrzegania ludzkich jednostek i zastępowania paternalizującej pomocy solidarnością oraz budowania narzędziami sztuki społecznej i egzystencjalnej wspólnoty. Powstał projekt „Zajęcie”, który różnił się od wszystkich dotychczasowych prezentacji wystaw w galeriach poprzez odwrócenie relacji pomiędzy instytucją i sektorem pozainstytucjonalnym. Nie był więc pokazem kuratorskim, lecz możliwie szerokim „kongresem” sił miejskich, owocem długo budowanych znajomości i przenikania się środowisk, tak typowym niegdyś dla wrocławskiej kontrkultury – mówi Joanna Stembalska, kuratorka galerii Studio BWA Wrocław. – Ciepło wspominane przez wielu wrocławian akcje skłoterskie i selfpublishingowe, wraz z ich kulturotwórczym wymiarem, które wspominaliśmy w wystawie Studio BWA „Archiwum społeczne”, stanowią podglebie dla dzisiejszych inicjatyw i przedsięwzięć miejskich, które nie tylko bezinteresownie budują przestrzeń relacji w najbliższym sąsiedztwie, dają oparcie grupom odrzucanym lub defaworyzowanym, ale przede wszystkim tworzą wokół siebie przestrzeń wspólną i dają szansę każdemu, żeby przeżyć w niej coś nieoczywistego. Program „Off Space” stworzyliśmy w BWA w ubiegłym roku z myślą o osobach prowadzących we Wrocławiu niezależne przestrzenie twórcze. W ramach pilotażowej edycji Galeria Nicponiej otrzymała wsparcie finansowe na realizację działań w obszarze sztuki współczesnej, a w tym roku będziemy wspierać aż dwie takie inicjatywy – dodaje. Co roku także, przy okazji filmowego Festiwalu Nowe Horyzonty, BWA udostępnia swoją przestrzeń na wystawy, których kuratorem jest Stach Szabłowski. W 2023 roku wraz ze swoją żoną i dyrektorką artystyczną festiwalu Ewą Szabłowską zrealizowali wystawę „Avec Plaisir”, poświęconą pograniczom praktyk artystycznych i erotycznej wrażliwości związanej z kulturą BDSM.
Z kolei w BWA Wrocław Główny – galeria z przestrzenią w gmachu dworca – prezentuje lokalną sztukę w globalnym kontekście. SIC! – skrót od szkła i ceramiki – to chyba jedyna w Polsce galeria, która traktuje te materiały w szerokim ujęciu historycznym, geopolitycznym i społecznym. Obecnie w galerii trwa wystawa Agnieszki Bar „Droga przez utratę”, kuratorowana przez Joannę Kobyłt. Artystka, wykorzystując kruchość materiału, opowiada o procesie żegnania się z upragnionym macierzyństwem.
Organizacja podziemna, uzbrojona w sztukę
Najciekawsze jednak jest to, co we Wrocławiu są alternatywne i najmniej widoczne, czyli oddolne inicjatywy, miejsca nieoczywiste, bez formalnej struktury i finansowania, za to z repertuarem na wysokim artystycznym poziome. Ich przegląd odbył się po raz pierwszy w oficjalnej formule w listopadzie zeszłego roku podczas wspólnego wydarzenia pod nazwą Wrocław Off Gallery Weekend. – WOGW był wydarzeniem bezprecedensowym. Oddolnie skrzyknięta i zorganizowana całkowicie bez żadnych środków finansowych impreza skupiła uwagę środowiska, ale też spotkała się z dużym zainteresowaniem widzów. Zaprezentowano najważniejsze niezależne inicjatywy artystyczne: galerie, kolektywy, pracownie. WOGW pokazało młode, ciekawe i różnorodne środowisko, funkcjonujące trochę na marginesie życia artystycznego, definiowanego przez instytucje publiczne czy prywatne inicjatywy instytucjonalne. WOGW jako zjawisko niewątpliwie ma potencjał, aby stać się cyklicznym wydarzeniem. Jednocześnie potwierdziło, jak ważne są samoorganizacja, spontaniczność i zaangażowanie dla definiowania i tożsamości środowiska oraz tworzenia rzeczywistej mapy artystycznej Wrocławia. Bez spektakularnych gestów, trochę na zasadzie, że na marginesie, rodzą się rzeczy najciekawsze – tak wydarzenie komentuje Piotr Lisowski, dyrektor artystyczny galerii 66P, związany też z jedną z inicjatyw biorących udział w wydarzeniu.
Muzeum w Podziemiu, założone przez byłe osoby pracownicze Muzeum Współczesnego we Wrocławiu prowadzonego przez dyrektorkę, która w ciągu ostatnich lat doprowadziła do odejścia z instytucji większości zespołu, jest jednym z najciekawszych wrocławskich projektów, a jednocześnie najbardziej nieformalnym i enigmatycznym. Osoby postanowiły działać dalej, niezależnie od przykrych okoliczności. Swoją obecność udało im się ujawnić w Galerii u Kosałki, przestrzeni prowadzonej przez kultową wrocławską postać – Jerzego Kosałkę, znanego z artystycznej swady, który z entuzjazmem opisuje Muzeum w Podziemiu jako organizację podziemną, uzbrojoną w sztukę. Podczas WOGW Muzeum w Podziemiu zrobiło wystawę o nierównościach i ograniczeniach systemowych dotykających i eksploatujących pracowników kultury. Mogliśmy na niej zobaczyć prace Bartka Buczka, Liliany Zeic, Irminy Rusickiej, Iwony Ogrodzkiej i Łukasza Surowca.
Wrocław przyciąga nieoczywistymi artystycznymi działaniami
Równie alternatywne są kolektywy oparte na unikatowych strategiach. Kościół Nihilistów prowadzony przez Justynę Baśnik, Pawła Baśnika i Jędrzeja Sierpińskiego zajmuje się nie tylko organizacją wystaw, ale tworzy też linię odzieżową i pismo „Przemijam”, w którym poruszane są tematy związane z cywilizacją, utratą wiary we wszelkie dogmaty. Religia artystów oparta jest na sceptycyzmie i antyelitaryzmie.
Galeria u Agatki to autorska przestrzeń Agaty Grzych na wyspie Tamka z imponującym dorobkiem ponad siedemdziesięciu wystaw o różnorodnym autorskim charakterze. NOWY ZŁOTY to z kolei przestrzeń po starym kiosku z prasą, mogąca pochwalić się najbardziej demokratycznym kuratorskim programem. Prowadzący to miejsce, Magdalena Kreis i Yuriy Biley, po każdej wystawie otrzymują od osób artystycznych, których prace prezentują, trzy propozycje, z których wybierają jedną.
Projekt CEREMONIAŁ działa podobnie, choć wyboru dokonują twórcy i twórczynie – pomiędzy wystawami na kiosku wieszana jest flaga, jedna z trzech zaproponowana przez prowadzących, a wybrana przez prezentowanego artystę lub artystkę. Galeria Winda funkcjonuje w słynnym wrocławskim Trzonoliniowcu z lat 60. i pokazuje na ogół efemeryczne wystawy organizowane w tamtejszej windzie. Hutmen to pracownia prowadzona przez czwórkę artystów: Saszę Baszyńskiego, Mateusza Karbowiaka, Sebastiana Milewskiego i Jarosława Słomskiego. Serwis jest galerią i pracownią. Z kolei na ulicy Lelewela w imponujących przestrzeniach mieści się wiele pracowni artystycznych. We wszystkich tych miejscach podczas wrocławskiego OFF Weekendu działo się dużo. Kościół Nihilistów zrealizował wystawę Justyny Baśnik i Nikity Krzyżanowskiej w kościele św. Jana Nepomucena w Parku Szczytnickim. Galeria u Agatki pokazała prace Kasi Jodlowski zatytułowane „Cykady”. W NOWYM ZŁOTYM miała swoją pierwszą wystawę Olga Dyjak – jej „Hak na suma” był opowieścią o wyobrażonych obrazach z dzieciństwa, w którym w pewnym momencie zabrakło jednego z rodziców. W galerii Winda, dzwoniąc domofonem pod numer 32, można było wypowiedzieć swój tekst, który następnie został wyświetlony w oknach mieszkania właśnie pod tym numerem. W Hutmenie artyści odnieśli się do historii przestrzeni swojej pracowni, czyli byłego przedsiębiorstwa hutniczego zajmującego się przetwórstwem miedzi i jej stopów, wcielając się w rzemieślników sztuki. Serwis zaproponował z kolei wystawę „Jak powstają jeziora?” – dyskusję wokół wielkopolskiego antropocenu w mroczno-surrealistycznej stylistyce oraz czynną 24 godziny na dobę galerię Szybka, w której prace prezentowała Julia Sikorska.
W 2015 roku miały miejsce wystawy oraz wspólna publikacja „Dzikie pola. Historia awangardowego Wrocławia” Muzeum Współczesnego we Wrocławiu i Zachęty – Narodowej Galerii Sztuki. Projekt przedstawiał mityczną sferę artystyczną, która po dokonaniach w latach 60., 70. i 80. stała się fascynującym i atrakcyjnym powodem odwiedzania miasta.
Wrocław wciąż rozwija się jako miejsce wzajemnych inspiracji, spotkań osób poszukujących interesujących działań w sztuce, w której podobno wszystko już było.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.