To, w jakim stopniu sztuka może wywrzeć dziś istotny wpływ na kryzys klimatyczny, zależy zarówno od postaw osób artystycznych, jak i od tematów, jakie poruszają w swoich praktykach. Ostatnie lata pokazują, jak bardzo artystki i artyści pozostają nieobojętni wobec problemów naszej planety.
W 2019 r. na bramie głównej siedziby Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie przy Krakowskim Przedmieściu pojawił się baner „Na martwej planecie nie będzie sztuki” wywieszony przez Koło Naukowe Tęcza. Hasło miało na celu wyrwanie przechodniów ze stanu obojętności, ale też doprowadzenie do autorefleksji w środowisku je wygłaszającym. Od tego momentu, a szczególnie od czasu pandemii, artystki i artyści z większą uwagą zaczęli przyglądać się kwestii, jak docierać do publiczności bez możliwości przemieszczania się, a co więcej – bez możliwości ekspozycji prac, które utknęły za zamkniętymi drzwiami instytucji. Być może to był moment przełomowy. Niektórzy byli w stanie wyciągnąć wnioski z tego czasu izolacji i zbyt wielu ograniczeń i spojrzeć na niego jak na moment uwalniający od wielu dotychczasowych przymusów związanych z uczestnictwem w wystawach. Jak chociażby: od przymusu obecności personalnej czy materialnej, gdzie warunkiem udziału było przede wszystkim dostarczenie dzieła w formie fizycznej. Okazało się też wtedy, że dzięki dziedzictwu sztuki konceptualnej sztuka, a tym bardziej jej obiektowość, nie wymaga obecności.
Z czego powstaje ekosztuka
Artworld wydaje się dzisiaj bardzo czuły na aktualne palące sprawy na świecie. Jednocześnie największa liczba lądowań prywatnych samolotów i największe zagęszczenie lotów ma miejsce podczas szwajcarskich Art Basel – największych i najbardziej wpływowych targów sztuki na świecie.
Sztukę ekologiczną można tworzyć dziś na różne sposoby. Można ją opisywać, wykorzystując ikonografię ostatnich setek lat lub tworząc zupełnie współczesną, na której pojawia się zdegenerowany przez śmieci i cyfrowy świat krajobraz. W wielu realizacjach wykorzystywane są gotowe materiały, czyli wszechobecny dzisiaj – nie tylko w sztuce, lecz także w architekturze, designie, a nawet kuchni – ready-made. To jedno z najprostszych rozwiązań w dobie nadprodukcji, gdzie nowe obiekty czy dzieła bazują na gotowych materiałach lub półproduktach. Bardziej radykalne są działania efemeryczne, jednorazowe, powstające w miejscu wystawy, a po niej ulegające rozpadowi, co eliminuje dodatkowe koszty transportu czy produkcji. Powstaje też wiele prac malarskich bazujących na alternatywnych rozwiązaniach: bez wykorzystania farb i innych odczynników, a często nawet bez samego blejtramu. W obliczu zmian klimatycznych także w środowisku artystycznym pojawia się wiele postaw walczących o sprawczą moc sztuki – a równocześnie pytania o to, czy którakolwiek z nich może mieć realny wpływ na te zmiany.
Każda osoba artystyczna przejawia inne podejście do tematów związanych z klimatem. Jedni będą dosłownie poruszać go w swoich pracach, inni skupią się na recyklingu i ograniczeniu zużycia materiałów, a jeszcze inni zmniejszają nadprodukcję i zamiast tworzyć nowe obiekty, sami aranżują akcje manifestacje, włączając się aktywnie do działań na rzecz umierającej planety. Każda z tych postaw wydaje się słuszna, a ten wielogłos zaczyna być zauważalny i komentowany, także poprzez liczne wystawy. Jedną z takich prezentacji była „Bezludzka Ziemia”, kuratorowana przez Jarosława Lubiaka w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie w 2019 r. Równie szerokim komentarzem na ten temat był „Wiek półcienia. Sztuka w czasach planetarnej zmiany” w 2020 r. w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, którego kuratorami byli Jagna Lewandowska i Sebastian Cichocki. Co symptomatyczne, wystawa otworzyła się w środku pandemii i na początku była niedostępna dla publiczności, a dni do jej otwarcia odliczał specjalny zegar na stronie.
Obiekty ze śmietnika, obiekty z łąki
Flagowym przykładem artysty, którego każdy przejaw twórczości koncentruje się na praktyce związanej z recyklingiem dóbr, jest Paweł Żukowski. Artysta od lat tworzy prace na kartonach, na których pojawiają się hasła społecznie aktualne. W trakcie pandemii rozdawał bliskim kartony z napisem „Damy radę” lub „Więcej testów”, które rozwieszane były na balkonach i stały się głosem lockdownowych społecznych niepokojów. Po pandemii Żukowski zabierał przyjaciół na „trash walki”, podczas których razem zbierali materiały/wstępne podobrazia do nowych prac, na których rytował cytaty m.in. z ulubionych filmów Krzysztofa Kieślowskiego. Zamknięte na drzwiczkach starej szafki lub na materiale z PRL-owskiej pościeli zwisającej z balkonu zyskiwały nową, uniwersalną moc przekazu. Popisowym projektem Żukowskiego, który zrealizował wraz z Małgorzatą Halber, była wystawa „Zbędne życia” w prowadzonej od 2018 r. przez Katie Zazenski warszawskiej offowej galerii Stroboskop. W klasycznym blokowym garażu zaaranżowali tam scenografię – pokój z czasów PRL – na którą składały się wyłącznie rzeczy znalezione na śmietniku. Garaż stał się miejscem, w którym średnie pokolenie byłoby w stanie rozpoznać pokój swoich dziadków: meble, szafki z oldskulową ceramiką i kryształami, półki wypełnione książkami z lat 60.-80., a także zabawki, gazety, zdjęcia. Podczas finisażu każdy mógł zabrać część wystawy. Po nim przestrzeń została zupełnie pusta. Tak wygląda zrównoważona sztuka w pełnym wydaniu.
Prace artysty Krzysztofa Maniaka to ready-made wyrwany z miejskiego kontekstu. Tworzą je rzeczy zebrane podczas jego licznych wędrówek po powiecie tarnowskim – miejscu jego zamieszkania. Tam tworzy tymczasowe instalacje lub performance’y, do których używa rekwizytów znalezionych na okolicznych polach, łąkach i wzgórzach w rodzinnym Tuchowie. Jego prace opierają się na prostych gestach – wydeptuje ścieżki, przeciska się przez krzaki, mierzy odstępy między drzewami za pomocą własnego ciała.
Praktyki zaczerpnięte z natury
W formy ekologicznej ekspresji wpisują się także osoby artystyczne, które podchodzą do swojej twórczości bardziej materialnie. Wyrafinowana ceramiczka Karolina Gardzilewicz często produkuje swoje prace w ten sposób, że nie wypala ich w piecu, a zostawia na polu jako gliniane obiekty, które przynależąc do ziemi, z powrotem w nią wnikają. Ewa Goral z kolei jako rasowa malarka od lat będąca pod wpływem mykologów – naukowców przekonanych o tym, że ratunek planecie mogą przynieść grzyby – stara się włączyć ich idee do swojego malarstwa. W podobnym czasie, kiedy Goral rozwijała swoją koncepcję malarstwa nieopartego na klasycznej farbie, Magdalena Buczek wykorzystała do jednej z prac owoce i przyprawy, którymi na znalezionym dywanie, niczym farbą na płótnie, wypisała fragment tekstu piosenki Alanis Morissette „Thank You”. Wykorzystując pigmenty z sumaku, buraków i mieszanki bharatu, charakterystycznych dla kuchni etnicznych w postkolonialnych państwach, poruszyła tym samym kwestię relacji władzy i wdzięczności w kontekście kulturowym.
W jednym z tekstów na temat sztuki wobec planety Ula Zajączkowska pisała: „Gdy przyglądam się wyrobom sztuki współczesnej, tej dojrzałej, uznanej przez rynek, która teraz wyraża falę niepokoju nad umieraniem Ziemi, to jednak miesza mi się jakiś swój wewnętrzny ład. (…) Wielce pomocna jest tu paleta ideałów, jakie niesie posthumanizm, z czego najznakomitszym jest przeświadczenie o równości bytów na Ziemi”. W tekście do katalogu 9. Triennale Młodych w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku Jarosław Lubiak pisząc o haśle „Na martwej planecie nie będzie sztuki”, komentuje je „Na martwej planecie pozostałością po ludziach będzie sztuka”, po czym dopowiada: „Oczywiście nie wyłącznie, ale zapewne jakieś dzieła sztuki zachowają się wśród skamielin upadłej kultury”. Pod tytułem swojego tekstu zawarł też cytat z Margaret Atwood: „It’s not climate change, it’s everything change”. Niech te słowa pozostaną z nami na co dzień – nie tylko wtedy, gdy idziemy oglądać nową, wspaniałą sztukę.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.