Choć często wydaje się, że jedynym komponentem wystaw są prace na nich pokazane, to zdecydowanie istotnym elementem tego, jak oglądamy i odbieramy dzieła, jest ich scenografia. O tym, jak wystawiennictwo wzmacnia siłę przekazu sztuki, rozmawiamy z Małgorzatą Kuciewicz z grupy projektowej Centrala.
Wyjście sztuki poza elitarne środowiska miało miejsce, kiedy za Ludwika XIV, w 1667 roku, został zorganizowany pierwszy tzw. salon w Salon Carré w Luwrze (tak właśnie pojawiła się pierwsza nazwa wystawy). Późniejsze były organizowane i zawiadywane przez akademie sztuk pięknych. Były próbą dotarcia do szerszej publiczności, ale także zalążkiem rynku sztuki, kiedy w XIX wieku malarstwo czy rzeźba nie były już tylko domeną monarchii i Kościoła, ale poprzez wzbogacenie się mieszczaństwa stały się obiektem zainteresowania wiekszej publiczności, która była w stanie również pozwolić sobie na zakup dzieł. Do tego trzeba było je jednak pokazywać poza zamkniętym obiegiem.
Salony miały bardzo prostą konstrukcję wystawienniczą. Prace pokazywano w ciągach akademickich sal i korytarzy, wieszając prace od podłogi do sufitu. XX wiek – głównie poprzez to, jak zmieniała się sztuka – był czasem myślenia o tym, jak pokazać prace w taki sposób, aby odbiorca miał z nimi jak najlepszy kontakt.
Wystawiennictwo jest dzisiaj osobną dziedziną sztuk plastycznych, nazywaną profesjonalnie ekspografią
Ekspografia polega na rekonstrukcji fabuły doświadczeń, dotyczy kształtowania tymczasowej przestrzeni doświadczenia i bycia eksponowanym na pewien przekaz i treść. Po latach fascynacji i wykorzystywania multimediów ponowne zainteresowanie się klasycznymi metodami ekspozycji jest tak samo popularne, jak powrót w sztuce do tradycyjnych mediów, takich jak ceramika czy tkanina. A wystawiennictwo jest coraz częściej wydobywane i coraz częściej staje się tematem opracowań jako kulturowy towar eksportowy, podobnie jak są dziś polska szkoła plakatu czy powojenna ceramika użytkowa.
To, w jaki sposób wracamy dziś do rozwiązań z przeszłości, związane jest z momentem, kiedy multimedia w znacznym stopniu przejęły pewną kontrolę nad wystawą oraz jej uczestnikami. Jedną z najbardziej dzisiaj istotnych grup projektowych, które przepracowują współczesne wystawiennictwo, jest Centrala – Małgorzata Kuciewicz oraz Simone de Iacobis pokazują, w jaki sposób inspiracja i kopiowanie przeszłych rozwiązań dziś stają się istotną częścią wystawy.
Grupa projektowa Centrala uświadamia, jak ważną rolę na wystawie odgrywa sposób prezentacji prac
– Przyglądamy się tradycjom wystawiennictwa i sięgamy do klasycznej gramatyki wystaw po to, by realizować rzeczy, które nie tylko budują relację między widzem i treścią, ale przede wszystkim między publicznością w przestrzeni wystawy – mówi Małgorzata Kuciewicz z grupy Centrala i wyjaśnia: – Czasami dotyczy to kadrowania architektury wystawy, czasami jest pretekstem do jakichś interakcji, ale też powoduje, że doświadczenie przestrzeni wystawienniczej – pomimo że człowiek idzie tam kilkakrotnie – za każdym razem będzie inne przez inną konfigurację odbiorców. Dobrze zrobiona wystawa jest nieprzekładalna na inne medium, nie da się jej zamknąć w formie wideo ani publikacji, bo zawsze coś się z tego doświadczenia traci. Nie chodzi o skalę prac, ale też o to, że tylko w przestrzeni działają wszystkie zmysły. Poza wizualnymi środkami można stosować środki akustyczne, czyli to, że na przykład podłoga trzeszczy lub jest wytłumiona, wpływa na odbiór przestrzeni i prezentowanych w niej treści. Także takie kwestie, czy przestrzeń jest wygodna, czy niewygodna, czy stawia nas w takiej sytuacji, że coś jest w oglądzie odległym jako kompozycja, a potem, gdy się zbliżymy, staje się samodzielnym elementem i wtedy stajemy wobec pytania, w jaki sposób architektura wystawy wpływa na odbiór danego artefaktu. Lubimy czerpać z tego klasycznego okresu, bo wydaje nam się, że widzom coraz bardziej podoba się to, co odróżnia przestrzeń wystawy i doświadczenia wystawy od doświadczenia cyfrowego.
Na jakich tradycjach bazuje Centrala? – W naszej praktyce staramy się zrekonstruować złoty okres polskiego wystawiennictwa, który trwał od okresu powojennego do połowy lat 70. Później nie tylko zmieniła się sztuka, ale także zaczęły powoli wkraczać nowe media. Dziś nowe media są trudną bolączką i choć świadczą często o rozwoju instytucji, to nie wspomagają ich w haptycznym czy interpersonalnym doświadczeniu wystawy. Najciekawsze formy przestrzenne odnajdujemy w wystawach przemysłowych, czyli wystawach towarowych. Takich, na których trzeba było pokazywać na przykład coś bardzo nudnego, na przykład jakieś produkty krajowe, ciągnik, koło zębate. Wracamy do tego tematu poprzez stworzony przez nas elementarz, dzięki któremu staramy się wzmocnić siłę przekazu sztuki – dopowiada Kuciewicz.
Centrala stworzyła „Elementarz sztuki” na temat projektowania wystaw, w którym opisuje klasyczne praktyki i przekłada je na współczesny język
W słowniku Centrali znalazło się między innymi stworzone przez Bauhaus pojęcie pola widzenia, które było nowym odczytaniem klasycznego przedstawiania malarstwa. Kiedyś we wspomnianych już tradycyjnych salonach pokazywano wiele płócien, gdzie najlepsze wisiały na poziomie wzroku, a te mniej cenione albo prezentowano pod sufitem, albo nisko przy podłodze. Współczesna prezentacja w takim układzie dostosowuje ją do widza poprzez odchylenie górnych i dolnych partii w kierunku publiczności. Bauhaus to przetłumaczył na cinematografię, doświadczenie poklatkowe, prawie filmowe. Pole widzenia dla Centrali jest bardzo ważną, strategiczną recepturą, którą wykorzystali m.in. na wystawie „Pozowane, podpatrzone. Fotografie Wojciech Plewińskiego” kuratorowanej przez Katarzynę Sagatowską oraz Annę Brzezińską w Domu Spotkań z Historią, gdzie poza odchyleniem czarno-białych prac na wystawie pojawia się kolorystyczne tło odbijające się od ściany i porządkujące tym samym całość wystawy. Innym elementem jest aktywno-pasywna podłoga, czyli rodzaj wydzielenia przestrzeni lub plam kolorystycznych tworzący pewne ramy dla prac, ale też widzów, którzy chodzą dzięki nim.
Wojciech Zamecznik i Oskar Hansen wyprowadzili też tak zwany foto-fryz, czyli zestawianie ze sobą obrazków czy diagramów bez opisów, co w projektowanych układach pasowych było wizualnym komentarzem czy wizualną wypowiedzią kuratorską bez opisów. – Bardzo często, robiąc wystawy, próbujemy zrekonstruować dawne ekspograficzne pomysły. Ta wiedza dziś na tyle się zatarła, jeśli chodzi o klasyczne narzędzia wystawienników, że dla szerokiej publiczności stała się nowym doświadczeniem – mówi Małgorzata Kuciewicz.
Na co szczególnie zwraca się uwagę we współczesnym wystawiennictwie?
Kiedy pytam Centralę, czy są dzisiaj jakieś trendy wystawiennicze, odpowiadają:
– Są osoby, które mają magnetyzm w stosunku do konkretnego materiału, czyli na przykład bardzo dobrze operują w drewnie, mają ciesielskie podejście i dochodzą do mistrzostwa, jeśli chodzi o detal, precyzję. To są bardziej formalne rozwiązania. Bardzo estetyczne wystawy robią Maciej Siuda lub Marcin Kwietowicz, którzy są znani z dobrego detalu i kontroli formy. My mamy podejście bardziej ideowe, czasami projektowane przez nas elementy mogą być mniej precyzyjne, ale są bardzo nastawione na koncepcję. Jeśli chcemy zbudować coś z używanego materiału, to chcemy, żeby ten materiał mówił o tym, że jest ponownie wykorzystany. Będzie w tej ekspozycji podkreślona chałupniczość zbicia materiału w twór, który widać, że jest reużyciem. Zdecydowanym trendem dziś jest projektowanie wystawy korzystającej z materiałów z poprzedniej ekspozycji i jej scenografii.
Dzisiejsza popularność scenografii wystawienniczych wynika z głodu kontaktu z innym widzem, którego nie dadzą multimedia. Nawet projektując ławki, które powodują, że ludzie zaczynają siedzieć wobec siebie w dziwnej relacji, czy to na zakładkę, czy bardzo ściśle, czy jest to wieloosobowa huśtawka, interakcje zaczynają być składową tej przestrzeni. To, jak zaprojektowana jest obecność publiczności na wystawie, ma znaczący wpływ na to, co na niej zobaczymy i co z niej wyniesiemy.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.