Poza Warszawą funkcjonuje w Polsce ponad 50 istotnych galerii sztuki. Gdybyśmy chcieli je odwiedzić w ciągu jednego roku, zabrakłoby nam weekendów. Proponujemy kilka najciekawszych wystaw, dla których warto wyruszyć w drogę.
Nie, wakacje jeszcze się nie zbliżają, ale najważniejsze instytucje w Warszawie robią sobie wakacje od dobrej sztuki. Otwarcie wystawy Małgorzaty Mirgi-Tas w Zachęcie, czyli przeniesienie Pawilonu Polskiego z wystawy w Wenecji w 2022 roku, nie zmieni wiele. Planowane na weekend 13–14 maja urodziny Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie są jak „baby shower” przed narodzinami dziecka. Już możemy się cieszyć, że wkrótce pod Pałacem Kultury otworzy się nowe muzeum, ale musimy jeszcze trochę poczekać.
W ostatnim felietonie pisałem o tym, że sztuka, gdy nie ma dla niej miejsca w ważnych instytucjach, chowa się w książkach. Kilka wydanych w ostatnim roku albumów artystycznych ma cechy, które powinna mieć dobra wystawa – świetny research, dobrze opowiedzianą historię; brakuje mi w nich tylko jednego, żywego kontaktu ze sztuką. Tę zapewnią nam tylko muzea i galerie.
Kilka lat temu krytyczka Ewa Tatar wyliczyła, że tych istotnych miejsc prezentujących sztukę poza Warszawą jest w Polsce ponad 50. Niektóre z nich cieszą się popularnością nie mniejszą niż najważniejsze stołeczne galerie. Zeszłoroczne tłumy na wystawie Wojciecha Fangora w Muzeum w Gdańsku, świetna wystawa Henryka Stażewskiego otwarta w Łodzi czy przygotowywana na druga połowę maja 2023 wystawa legendy współczesnej rzeźby Tonny’ego Cragga w Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu pokazują, jak różnorodna jest oferta programowa dużych polskich galerii poza Warszawą. Istnieje też sieć mniejszych galerii, o których niestety zdarza się nam zapominać, bo mniejsze, bo dalekie, bo nieistotne.
O błędzie takiego myślenia przypomniałem sobie, gdy w dzienniku „The Guardian” trafiłem na tekst o włoskiej malarce z epoki renesansu Lavini Fontanie. Jej wystawa „Trailblazer, Rule Braker” święci właśnie tryumfy w Muzeum Sztuki w Dublinie. O Fontanie dowiedziałem się przez przypadek kilka lat temu, gdy spacerowałem po Bolonii i trafiłem do niewielkiego, pustawego muzeum, w którym nie było spektakularnych obrazów jak z Galerii Ufizzi czy Muzeów Watykańskich. Bez wielkich dzieł, które kumulują na sobie całą uwagę, i bez tłumów, które je oblegają, można skupić się na tym, co naprawdę ważne. I temu właśnie służą podróże po sztukę.
Biura Wystaw Artystycznych, lokalne galerie, ośrodki kultury
W Polsce mapa małomiasteczkowych, byłych wojewódzkich i powiatowych galerii jest nader przejrzysta. Wystarczy przypomnieć sobie, że jeszcze przed 1989 powstała sieć miejskich galerii zwanych Biurami Wystaw Artystycznych, które znajdziemy dziś między innymi w Tarnowie, Bielsku-Białej, Bytomiu, Zielonej Górze, Kielcach i kilkunastu innych miastach. Dodajmy do tego Miejskie Ośrodki Sztuki, takie jak ten w Gorzowie Wielkopolskim, Arsenał w Białymstoku czy Galerię Labirynt w Lublinie. I okaże się, że w promieniu 300 kilometrów od Warszawy, w drodze na wakacje lub po prostu nieopodal, znajdziecie sztukę, dla której warto spędzić kilka godzin w podróży.
Zacznijmy na zachodzie, w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie 13 maja 2023 otwiera się wystawa obrazów Radka Szlagi i rumuńskiej artystki Andreei Anghel. Dla Szlagi będzie to pierwsza większa wystawa od zeszłorocznej prezentacji w Poznaniu, zorganizowanej również w duecie, wówczas z Cezarym Poniatowskim. Dla Miejskiego Ośrodka Sztuki w Gorzowie, zarządzanego od kilku lat przez Gustawa Nawrockiego, będzie to kolejna wystawa pokazująca doskonałe malarstwo. Wystarczy przypomnieć, że rok temu swoje prace pokazywali tam Mikołaj Sobczak, nagrodzony w 2022 roku Paszportem „Polityki”, czy Jan Możdżyński, który zaprezentował wystawę dedykowaną bokserowi Andrzejowi Gołocie.
Sto kilometrów i godzinę jazdy samochodem na południe od Gorzowa znajduje się BWA Zielona Góra, galeria o niezwykłych tradycjach, która w ostatnich latach była też pierwszym miejscem, gdzie swoje abstrakcyjne obrazy zaprezentowała autorka jednej z okładek majowego „Vogue Polska” – Agata Bogacka. Do końca maja 2023 w Zielonej Górze będzie można zobaczyć wystawę poświęconą kolekcji sztuki zgromadzonej przez BWA Zielona Góra i Galerię Labirynt. Zobaczymy między innymi obrazy Jana Dobkowskiego, rzeźby Angeliki Markul czy prace legendy polskiej fotografii Józefa Robakowskiego.
Wielu artystom młodego pokolenia instytucje poza stolicą zapewniają jedyną przestrzeń do rozwijania ich pomysłów czy testowania, jak sprawdzają się one w praktyce. W Gdańskiej Galerii Miejskiej otwiera się właśnie wystawa Dominiki Olszowy. „Odsłonięty Brzuszek”, jak pisze kuratorka wystawy Gabriela Warzycka-Tutak, będzie przedstawiać początek pracy rzeźbiarki z witrażem.
Jeszcze ciekawiej będzie w Białymstoku, gdzie po latach przerwy wystawę zorganizował Bartek Buczek, zaliczany kiedyś do jednych z najzdolniejszych malarzy młodego pokolenia. W ostatnim czasie przebranżowił się i dziś zajmuje się instalacjami wystaw, przygotowywaniem transportu prac, niewidocznymi działaniami, bez których niemożliwe byłoby prezentowanie twórczości artystów. „Zmiana ekspozycji” zorganizowana została w hołdzie tym, którzy wchodzą do galerii, zanim przyjdzie publiczność.
Tymczasem w Bytomiu, mieście, które zyskało rozgłos dzięki filmowi dokumentalnemu „Lombard”, przedstawiono wystawę odwołującą się właśnie do drugiego obiegu rzeczy. Przy pomocy artystek i artystów związanych z Pracownią działań interdyscyplinarnych ASP Katowice, pod opieką dr Joanny Zdzienickiej-Obałek i dr. hab. Lesława Tetli, powstanie tam nowy, artystyczny lombard, działający do 2 czerwca 2023 w bytomskim CSW Kronika.
Jeśli przypomnicie sobie „Zew włóczęgi. Opowieści wędrowne” Rebeki Solnit, to zapewne pamiętacie też jej przesłanie, pozornie banalne, o tym że trzeba chodzić, włóczyć się, spacerować – dla zdrowia, dla ucieczki, dla odnajdywania siebie. Dodałbym do tego słowa, którymi podzielił się ze mną przed laty artysta Mirosław Bałka – „trzeba chodzić na wystawy”. Im dłuższy spacer, tym lepiej!
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.