W wyniku światowej pandemii koronawirusa zamknięto kina, przełożono daty premier, odwołano festiwale filmowe i wstrzymano plany filmowe. Straty już są olbrzymie, a branża głowi się nad przyszłością. Mają dla nas jedną dobrą wiadomość – kino przetrwa.
19 marca ogłoszono, że Festiwal Filmowy w Cannes nie odbędzie się w planowanym terminie. – Rozważaliśmy kilka scenariuszy – napisali organizatorzy. – Głównym jest przełożenie festiwalu na późniejszy termin.
Do tej pory festiwal w Cannes przerywano tylko z powodu wojny lub rewolucji. Przerwany został w 1968 r., a nie odbył się w 1939 r. Tak się złożyło, że rozpocząć miał się 1 września, a tego dnia wybuchła II wojna światowa. W Cannes pokazano jedynie, podczas uroczystej gali w przeddzień, film otwarcia – „Dzwonnik z Notre Dame”.
W wielu publikacjach walkę z rozprzestrzenianiem się koronawirusa porównuje się do wojny. Zakażonych jest już ponad milion osób, przybywa zmarłych (choć i wyleczonych), prognozy mówią, że 25 mln ludzi w wyniku towarzyszącemu pandemii lockdownu straci pracę.
Branża filmowa na razie szacuje straty na 7 mld dolarów z samych tylko niesprzedanych biletów do kin. Jeśli blokada potrwa do końca maja, straty wzrosną do 17 mld dolarów. Amerykański związek przemysłu rozrywkowego International Alliance of Theatrical Stage Employees (IATSE) ogłosił, że tylko w Hollywood straciło pracę 120 tys. osób. Widać, że skutki już są katastrofalne, a i przyszłość budzi obawy. Czy w czasach, gdy izolacja stała się nową normą, biznes polegający na wspólnym doświadczaniu ma szansę przetrwać?
Zamknięcie kin
W styczniu 2020 r., tylko kilka tygodni po pojawieniu się pierwszych przypadków zarażenia koronawirusem, zamknięto kina w chińskiej prowincji Wuhan. Był to wyjątkowo pechowy czas – okres świętowania Chińskiego Nowego Roku, który zazwyczaj jest jednym z najbardziej lukratywnych tygodni dla kina na całym świecie. W 2019 r. w ciągu trzech tygodni zyski sięgnęły 1,5 mld dolarów, w tym roku było to tylko 3,9 mln dolarów.
Wkrótce potem zamknięto wszystkie 70 tys. chińskich kin, a teraz dzieje się w to w państwach arabskich i kolejnych krajach Europy. Nie trzeba było nawet dekretów – tam, gdzie władze zwlekały z decyzją, właściciele zamykali sami. Bo brakowało widzów. Prognozy mówią, że mniejsze kina studyjne ze względu na ogromne koszty za wynajem mogą nie przetrwać tego kryzysu.
Przełożone premiery
Przesunięto daty premier największych wiosennych hitów. 25. część przygód Jamesa Bonda, zatytułowaną – nomen omen – „Nie czas umierać”, zobaczymy prawdopodobnie w listopadzie. Na jesień planowane są m.in. horror wytwórni Paramount „Ciche miejsce II”, „Mulan” Disneya, marvelowska „Czarna Wdowa” czy „Wonder Woman 1984”.
Jako że wszyscy konkurują o najlepsze daty jesienią, mniejsze firmy sprawdzają inne możliwości. Universal jako pierwszy zdecydował się na złamanie zasady kinowej wyłączności. Udostępnił do oglądania w domu przed upływem 90 dni od premiery trzy filmy – „Emma”, „Niewidzialny człowiek” i „Polowanie”. Inne studia podejmują podobne decyzje – Pixar dla filmu „Naprzód”, Warner Brothers dla „Ptaków nocy”.
Po kryzysie wypuszczanie w tym samym czasie filmów w kinach i w internecie może stać się normą. Dla właścicieli kin to nie jest dobra wiadomość.
Zagrożone festiwale
Cannes to nie wszystko. Zagrożone są terminy wielu innych festiwali na świecie. Dla niezależnych twórców pierwszym poważnym ciosem było anulowanie festiwalu SXSW, który w marcu miał odbyć się w Austin w Texasie. Organizatorzy, odwołując imprezę, musieli zwolnić 30 proc. całorocznego personelu. Bez grosza zostały osoby współpracujące z festiwalem – od firm cateringowych po ochronę. Szacuje się, że lokalna gospodarka straciła 350 mln dolarów.
Kolejne imprezy padają jak kostki domina. Przeniesiono na później Tribeca Film Festiwal, potem Cannes. Nawet jeśli odbędą się jesienią, to będą konkurowały z festiwalami w Wenecji, Telluride i Toronto. Dla mniejszych festiwali oznacza to zniknięcie z mapy. A to i tak optymistyczny scenariusz zakładający, że jesienią coś jednak już będzie.
Wstrzymane produkcje
Sytuacja może okazać się jeszcze trudniejsza dla tych, którzy są w trakcie produkcji. Do tej pory pandemia zmusiła co najmniej 34 filmy i 144 programy telewizyjne do zawieszenia zdjęć. I nie mówimy tylko o małych produkcjach, lecz także o wysokobudżetowych filmach, takich jak „Mała Syrenka”, „Matrix 4”, „Jurassic World: Dominion”, „Batman” z Robertem Pattinsonem i „The Prom” w reżyserii Ryana Murphy’ego z Nicole Kidman i Maryl Streep w rolach głównych.
Zdjęcia wstrzymały też dobrze znane seriale, jak „Stranger Things”, „Euphoria” czy „Russian Doll”. Koszty tej przerwy mogą być astronomiczne (według „The Hollywood Reporter” Disney traci dziennie 350 tys. dolarów), a jej prawdziwy wpływ będzie odczuwalny dopiero później. Może się okazać, że przez jakiś czas nie będzie premier.
Reżyserka, aktorka i poetka Greta Bellamacina miała dużo szczęścia – na początku marca zdążyła skończyć zdjęcia do brytyjskiej komedii „Venice at Dawn”. – Zakończyliśmy zdjęcia i myśleliśmy, że uda nam się skończyć film, ale tydzień później z powodu paniki na rynkach finansowych załamał się nasz budżet – mówi. – Teraz z własnych pieniędzy płacimy część rachunków związanych z produkcją aż do momentu, gdy uda nam się na nowo zbudować fundusz.
Greta Bellamacina uważa, że filmowcy na całym świecie mają podobne problemy. – Mój agent ma projekty, nad którymi pracował latami, a teraz wszystko zostało wstrzymane na nieokreślony czas. To będzie ciężki rok dla nas wszystkich, niektórzy w branży mogą nie mieć dochodów przez najbliższe sześć miesięcy.
Kino po kryzysie
Bellamacina uważa, że istnieją rozwiązania tej sytuacji, zwłaszcza w czasie, gdy ludzie spędzają czas w domu i potrzebują nowych treści. – Czasy już wcześniej były trudne dla filmów niezależnych, więc ludzie, którzy je tworzą, nauczyli się elastyczności. Jest mniej inwestycji i ryzyka, to może być czas wsparcia dla małych produkcji. Możemy także szukać nowych sposobów robienia filmów.
Mimo zamkniętych planów zdjęciowych, twórcy spotykają się na Zoomie. Casting Society of America i Amerykańska Federacja Artystów Telewizyjnych i Radiowych promują zdalny casting. Festiwale zobowiązują się do sprzedaży biletów na pokazy online.
– Musimy skupić się na znajdowaniu kreatywnych rozwiązań, aby utrzymać biznes – mówi Philip Knatchbull, prezes brytyjskiej sieci kin Curzon. Sam zdecydował się przekierowywać widzów na stronę domowego kina (Curzon Home Cinema). – Proponujemy innym dystrybutorom pokazy zaplanowanych produkcji na naszej platformie – tłumaczy. – Pracujemy także nad serią wydarzeń online, rozpoczniemy ją serią pytań i odpowiedzi na żywo z Norą Fingscheidt, reżyserką filmu „Błąd systemu”.
Skoro transmisje online wracają do łask, a my uczymy się spędzać czas w domu, to czy po kryzysie duży ekran cały czas będzie przyciągał publiczność? Odpowiedzi na to pytanie możemy szukać w Chinach, gdzie życie powoli wraca do normy, a kina na nowo się otwierają. 20 marca otwarto 486 kin, ale przychody w całym kraju wyniosły mniej niż 2 tys. dolarów. W nadmorskich regionach Fujian i Guangdong nie sprzedano ani jednego biletu.
Po miesiącach kwarantanny ludzie będą potrzebować czasu, by na nowo zyskać pewność i wrócić do kin. Możliwe jest jednak, że pandemia zmusi branżę filmową do podjęcia kroków w stronę jeszcze bardziej cyfrowej przyszłości i przyspieszy transformację trwającą od ostatniej dekady. Kino oczywiście przetrwa, ale w jakiej formie? Nikt jeszcze tego nie wie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.