Sto lat od ikonicznego projektu Coco Chanel z lat 20. XX wieku nowe pokolenie projektantów znów czyni małą czarną symbolem zmiany.
W 1926 roku Coco Chanel pokazała światu małą czarną – z długim rękawem i sięgającą do kolan – na ilustracji z październikowego wydania amerykańskiego „Vogue’a”. Z perspektywy 2021 roku sylwetka wydaje się dosyć konserwatywna. Wtedy ucieleśniała liberalnego ducha. W latach 20. XX wieku młode kobiety na całym świecie chciały uświadomić społeczeństwu, że nadchodzą zmiany.
Z czasem stereotyp ponadczasowej kreacji przyćmił jej polityczną aktualność. Kiedy zaproszono widzów na „Śniadanie u Tiffany’ego”, gdzie Audrey Hepburn nosiła sukienkę Huberta de Givenchy, w Wielkiej Brytanii pojawiły się pigułki antykoncepcyjne.
Na początku lat 80., w czasach aerobiku i power dressingu, mała czarna zamiast wyznacznika wolności stała się sposobem na ocenianie (nie)doskonałości kobiecego ciała.
Kiedy księżna Diana wyszła na kolację w Serpentine Gallery w czerwcu 1994 roku, wyemitowano wywiad telewizyjny, w którym książę Karol przyznał się do romansu. Jej stylizacja została nazwana „sukienką zemsty”.
Teraz, prawie 100 lat po Coco Chanel, w rękach dzisiejszych projektantów (Bruno Sialelli z Lanvin, Nensi Dojaka, Sandy Liang i Coperni) mała czarna po raz kolejny staje się symbolem zmiany społecznej. Według Nensi Dojaki to strój ma pasować do kobiety, a nie odwrotnie. – Wszystkie paski są regulowane. Ciała kobiet są tak różne, więc sukienki też muszą być różne – powiedziała Sarah Mower na kilka dni przed pokazaniem kolekcji na jesień-zimę 2021. W międzyczasie na pokazie Coperni w Paryżu reflektory 36 aut oświetliły wybieg. Pokaz otworzyła supermodelka Adut Akech w minimalistycznej małej czarnej.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.