Antysemita sympatyzujący z faszystami, uczestnik nagonki na komunistów, alkoholik cierpiący na depresję. Na jego animacjach wychowują się kolejne pokolenia dzieci, ale historia Walta Disneya nie ma happy endu.
Zdobył najwięcej Oscarów w historii, choć do Hollywood przyjechał z 40 dolarami w kieszeni i podniszczoną walizką skrywającą niedokończony film rysunkowy. Walt Disney wierzył w moc marzeń. Na nich zbudował przynoszące milionowe zyski imperium. Był wizjonerem. Nikt nie był go w stanie odwieść od realizacji najbardziej szalonych pomysłów, takich jak pierwszy pełnometrażowy film animowany — „Królewna Śnieżka”. Bajkę nagrodzono Oscarem, a wkrótce pojawiły się kolejne wyróżnienia — Disney uzbierał ich w sumie 22, a nominacji aż 59. Ani liczne nagrody, ani zyski, które przynosiła firma, nie dały Disneyowi szczęścia. Twórca Myszki Miki i Disneylandu pod koniec życia przesiadywał w swoim biurze w parku rozrywki, pił drinka za drinkiem i rzewnie płakał.
Marzenia i obsesje
Za oficjalną datę urodzin Waltera Eliasa Disneya uznaje się 5 grudnia 1901 roku. Akt urodzenia twórcy Myszki Miki bezpowrotnie zaginął. Kiedy 16-letni Disney chciał zaciągnąć się do wojska, podał datę urodzenia o rok wcześniejszą. To wzbudziło podejrzenia armii, która zażądała aktu urodzenia niedoszłego rekruta. Walt dowiedział się, że nie istnieje dokument poświadczający jego przynależność do rodziny. Popadł w obsesję, która towarzyszyła mu do końca życia. Upierał się, że jest adoptowany. Podejrzeń nabrał już w dzieciństwie — wrażliwy chłopiec ze skłonnością do bujania w obłokach dużo częściej niż reszta rodzeństwa zbierał od surowego ojca cięgi. Choć pierwsze rysunki sprzedał sąsiadom już wieku siedmiu lat, był też autorem ilustracji do gazetki szkolnej, nikt go w domu nie chwalił. Walt pokornie znosił bicie, ale przemoc sprawiła, że już jako 16-latek chciał zaciągnąć się do wojska, aby uciec z domu.
Kiedy zbyt młody wiek Disneya wyszedł na jaw, zamiast do armii przyjęto go do Czerwonego Krzyża jako kierowcę karetki. Gdy wojna dobiegła końca, Walt postanowił spełnić swoje marzenia. Był bardziej artystą niż biznesmenem. Introwertyczny, z niskim poczuciem własnej wartości, nie potrafił sprzedać swojego pomysłu. Z pomocą przez lata przychodził mu starszy brat Roy. W dzieciństwie bronił Walta przed ojcowskimi razami, w dorosłym życiu wspierał go zawodowo. To dzięki Royowi Walt dostał pierwszą pracę jako ilustrator gazety w Pesmen-Rubin Art Studio. Tam poznał jednego z przyszłych współpracowników, Ubbe Eerta Iwwerksa, znanego jako Ub Iwerks. Wkrótce obaj zostali zwolnieni i założyli własną firmę. Ta szybko zbankrutowała, ale założyli kolejną. Disney produkował krótkie kreskówki, wyświetlane w Kansas jako „Newsman’s Laugh-O-Grams”. Mierzył wyżej. Dlatego ruszył na podbój Hollywood.
„Jeśli możesz o tym marzyć, możesz to zrobić”
Choć wyprodukowany przez Walta film animowany „Alicja w Krainie Czarów” przyczynił się do kolejnego bankructwa, Walt się nie poddał. W Hollywood chodził od drzwi do drzwi, aż w końcu udało mu się oczarować Margaret Winkler, dystrybutorkę filmów z Nowego Jorku. Kontrakt z nią pozwolił na otwarcie wraz z Royem Disney Brothers Studio – firmy, która w późniejszych latach przeobraziła się w Walt Disney Co. Wkrótce pojawiły się kolejne przeciwności, problemy finansowe i spory o własność intelektualną. W ich wyniku Disney stracił prawa do postaci Królika Oswalda. Ale porażka stała się inspiracją do stworzenia czegoś, co miało uczynić Walta nieśmiertelnym.
Postać Myszki Miki została narysowana przez Uba Iwerksa, ale to Walt Disney latami podkładał jej głos. Myszka miała mieć na imię Moritmer, ale Lillian Bounds, którą Walt poślubił w 1925 roku, uznała to imię za zbyt poważne. Zaproponowała prostsze, łatwiej wpadające w ucho. Początkowo Miki był tylko kolejną postacią z bajek. Wkrótce Disney wprowadził ważną innowację – udźwiękowił kreskówki z Mikim. Po ukończeniu pierwszej z nich, zatytułowanej „Steamboat Willie”, podpisał kontrakt z firmą Cinephone, która chciała dalej dystrybuować filmy animowane. Tym razem się udało, a produkcje Disneya stały się bardzo popularne. Wkrótce jednak znów pojawiły się problemy – wytwórnia chciała ciąć koszty, a Disneyowi zależało na jakości. Zerwanie kontraktu Walt przypłacił załamaniem nerwowym. Szybko się z niego podniósł, a jego kolejna produkcja, datowany na rok 1932, w pełni kolorowy film „Flowers and Trees”, jako pierwsze dzieło Disneya zdobyła Oscara.
Wizjoner nie spoczął na laurach. Miał w głowie kolejny film animowany, tym razem pełnometrażowy. W to, że „Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków” może się udać, nie wierzył nikt, nawet zwykle przychylny szaleństwom Walta Roy. Disney musiał zaciągnąć pożyczkę w banku, by sfinansować dzieło. Ryzyko się opłaciło. „Królewna Śnieżka” okazała się kasowym hitem – od premiery w grudniu 1937 roku do maja 1939 zarobiła 6,5 miliona dolarów, co wówczas było rekordem. Rok później film nagrodzono Oscarem. Disney otrzymał wówczas jedną dużą statuetkę i siedem miniaturek, symbolizujących tytułowych krasnoludków. W następnych latach Walt zrealizował kolejne pełnometrażowe filmy animowane utrzymane w podobnej konwencji artystycznej. „Pinokio”, „Dumbo”, „Bambi” i „Kopciuszek” gloryfikowały jedność i oddanie rodzinie, miłość rodzicielską i wierność wobec przyjaciół. Ale choć w kreskówkach Disney przedstawiał bajkowy świat, jego życie nie miało happy endu.
Mobbing i polowanie na czarownice
Wkrótce po sukcesie „Królewny Śnieżki” Disney otrzymał list. John Edgar Hoover, dyrektor FBI, pisał w nim, że zna tajemnicę pochodzenia Walta i pragnie pomóc mu ją rozwiązać. Hoover przez lata dawał Disneyowi skrawki informacji świadczących o tym, jakoby jego matką miała być pewna Katalonka. Żadnemu z biografów nie udało się dowieść prawdziwości dochodzenia FBI. Wiadomo za to z całą pewnością, że w zamian za dostarczane przez Hoovera rewelacje Disney nawiązał z FBI stałą współpracę. Szeregi tajnych agentów FBI zasilił w 1941 roku, najpierw jako informator, później korespondent. Od tamtej pory do końca życia nie tylko szpiegował na rzecz Biura, ale też pozwalał Hooverowi poprawiać scenariusze niektórych kreskówek. Współpraca zacieśniła się w czasach zimnej wojny. Wówczas studio Disneya stało się tajnym obserwatorium FBI, a Walt jako nowo mianowany „superszpieg” czynnie uczestniczył w polowaniu na komunistyczne „czarownice”.
Disney zaciekle tępił komunistów w Hollywood (za jego sprawą zwolniony został min. Aldous Huxley). Alergicznie reagował też na związki zawodowe. W dodatku sposób, w jaki traktował współpracowników, dziś zasłużyłby na miano mobbingu. Młodszym kazał nazywać się wujkiem i mówił, że jest jak pracowita pszczółka zapylająca zespół pomysłami. Najczęściej przypominał jednak ojca – przemocowego tyrana. Był nieprzewidywalny, w jednej chwili chwalił, w drugiej wyzywał, darł rysunki i groził zwolnieniem. Narzucał mordercze tempo pracy, zmuszał zespół do obecności w studio nawet podczas gwiazdki. Pracownikom poniżej 25 roku życia pod groźbą zwolnienia zabraniał noszenia zarostu. Odmawiał zatrudniania kobiet rysowniczek. Kiedy w firmie wybuchł strajk, nazwał pracowników „czerwonymi pająkami”. Wielu biografów wytyka też Disneyowi antysemityzm. Walt uczestniczył w spotkaniach pronazistowskiej organizacji German American Bound. Gościł nazistowskich twórców filmowych – osobiście oprowadził po studio Disneya ulubienicę Adolfa Hitlera, reżyserkę i propagandzistkę, Leni Riefenstahl. A postać Złego Wilka z filmu animowanego o trzech świnkach ponoć była wzorowana na chciwym, żydowskim komiwojażerze.
Depresja w krainie szczęśliwości
Walt Disney kochał dzieci i bardzo pragnął mieć własne. Doczekał się tylko jednej córki. Jego żona miała problem z donoszeniem ciąży, a on sam ponoć cierpiał na przewlekłe okresy impotencji. Dlatego Lillian namówiła Walta na adopcję drugiej dziewczynki. Nękany obsesją bycia podrzutkiem Disney początkowo nie chciał się na to zgodzić, ale kiedy w ich domu pojawiła się Sharon Mae, natychmiast zaczął traktować dziewczynkę jak własną córkę. Ponoć to właśnie miłość do córek, ale też fakt, że Walt nudził się w dziecięcych parkach rozrywki, sprawiły, że postanowił stworzyć miejsce inne niż wszystkie. W jego „krainie szczęśliwości”, jak roboczo nazywał projekt, mieli świetnie się bawić i młodzi, i starsi. Pierwszy Disneyland otworzył podwoje dla publiczności 17 lipca 1955 roku. Szybko okazał się sukcesem, ale Walt nie potrafił się z niego cieszyć.
Chętnie spędzał czas w stworzonej przez siebie krainie. Kazał wybudować sobie kopię biura, które miał w filmowym studio, i umieścić ją w budynku remizy strażackiej na Main Street, głównej ulicy parku rozrywki. Przesiadywał tam przy biurku z butelką whisky. Sącząc drinki, patrzył na roześmiane dzieci i ich opiekunów. I zalewał się łzami. Bo Disney przez całe życie cierpiał na powracające epizody depresji. Łatwo też wpadał w złość, nie tylko w stosunku do pracowników, ale też żony. Ponoć jego głośne kłótnie z Lilian często niosły się po disneyowskim studio, gdzie kręcono filmy animowane o świecie, w którym dobro zawsze zwycięża, a wszyscy żyją długo i szczęśliwie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.