Nie ma wątpliwości, że szalony rozwój rynku sztuki w Polsce ostatnich lat to zasługa najlepszych prywatnych galerii, które wyznaczają wysoki poziom, a jednocześnie gwarantują dobre inwestycje finansowe. Od lat 90. kształtuje się środowisko prywatnych kolekcjonerów. To inwestorzy i prawdziwi znawcy sztuki, którzy coraz częściej przestają być anonimowi, otwierają swoje zbiory przed publicznością, a jak zauważa Marta Kołakowska, współtwórczyni WGW, dziś, w dobie kryzysu instytucji publicznych, stają się mecenasami i dynamicznie rozwijają rynek.
Po 11. edycji Warsaw Gallery Weekendu o fenomenie wydarzenia, wyzwaniach i planach na przyszłość rozmawiamy ze współtwórcami i czynnymi galerzystami, Martą Kołakowską i Łukaszem Gorczycą.
Warsaw Gallery Weekend: Skąd wziął się pomysł na festiwal
W 2010 roku stało się coś niezwykłego. Warszawscy prywatni galerzyści, którzy rywalizowali na ciasnym rynku sztuki, postanowili zmienić strategię – połączyć siły i otworzyć się na publiczność. Kilkanaście wernisaży zaplanowanych na ostatni weekend września, mapka wyznaczająca spacerowe trasy od galerii do galerii, spotkania z artystami i oprowadzania kuratorskie złożyły się na program pierwszego festiwalu sztuki nowoczesnej w mieście – Warsaw Gallery Weekendu.
– To był bardzo szczególny moment. Kryzys ekonomiczny w 2008 roku okazał się mało dotkliwy, w Warszawie były energia i pieniądze. Publiczne instytucje kultury działały prężnie i wspierały artystów, więc po 10 latach prowadzenia Galerii Raster czuliśmy z Michałem Kaczyńskim, że nasz intuicyjny pomysł na galerię ma sens, że środowisko rozwija się i razem można robić jeszcze więcej – mówi Łukasz Gorczyca ,współtwórca WGW. – To był eksperyment bez rozpisanej na lata strategii i konkretnych celów. Chęć otwarcia się na nową grupę, próba kształtowania swojego miasta.
Od 2004 roku każdej wiosny odbywała się w Warszawie (i innych miastach) Noc Muzeów. To dla pomysłodawców WGW było bardzo inspirujące. – Ludzie ustawiali się w kolejkach do Muzeum Narodowego czy Muzeum Farmacji, które normalnie świeciły pustkami. Warszawiaków porwała idea festiwalu, tematycznego weekendu wypełnionego atrakcjami. To był pretekst, żeby wyjść z domu i poznać miejsca, które na co dzień się omija – tłumaczy Marta Kołakowska, założycielka Galerii Leto.
– Zobaczyliśmy, jak wielka jest potrzeba uczestnictwa, i postanowiliśmy iść za tym trendem – dodaje Gorczyca.
Dobre wzorce były na wyciągnięcie ręki. Galeryjne weekendy funkcjonowały już z sukcesami w Berlinie czy Wiedniu. – My mieliśmy szansę stworzyć pierwszą taką imprezę w regionie, przed Pragą i Budapesztem. W ten sposób mogliśmy umieścić Warszawę jako ważny ośrodek na środkowoeuropejskiej mapie sztuki – mówią.
Formuła okazała się ciekawa dla zachodnich kuratorów i kolekcjonerów. Kilka dni w nowym, mało znanym mieście artyści w ich rodzimych galeriach i specyfika artystycznej sceny podana jak na tacy. Dla lokalnych galerii była to szansa przebicia się. Dotychczasowa strategia promocji na prestiżowych targach jak Frieze czy Art Basel wymagała wysokich budżetów i dużego dorobku, którego większość jeszcze nie miała.
Warsaw Gallery Weekend: Kolekcjonerzy wychodzą z cienia
Dzięki WGW zmienia się pozycja kolekcjonerów w świecie polskiej sztuki. – Jeszcze kilka lat temu, kiedy kogoś przedstawiałem jako kolekcjonera, od razu padało zdanie: „Ja? Ja nie jestem kolekcjonerem”. To wynikało ze skromności, niepewności. Teraz to słowo nikogo nie zaskakuje, wiąże się z uznaniem – mówi Łukasz Gorczyca.
– Dziś, kiedy artyści nie mogą liczyć na wsparcie instytucji państwowych, kupowanie sztuki do kolekcji jest formą mecenatu. Dzięki tym zakupom wszyscy – od debiutantów, przez wielkich artystów, po kuratorów czy galerzystów – możemy w ogóle funkcjonować – dodaje Kołakowska.
Kolekcjonerzy wychodzą z cienia i budują społeczność. Na przykład w trakcie targów NOT FAIR 2021 otwarto wystawę, na której pokazano wyłącznie prace z prywatnych kolekcji i zakupów galeryjnych. Kurator Michał Woliński wybrał 50 prac, nie malarstwa czy fotografii, ale instalacje i obiekty – prace, które mogłyby znaleźć się w każdym muzeum.
Liczby wskazują bardzo wyraźnie – rynek kwitnie. W 2020 roku obroty na polskim rynku aukcyjnym wzrosły o 29 proc., osiągając poziom 380,4 mln zł (dane Artinfo.pl). Najdroższa praca ostatnich lat, „Caminado” Magdaleny Abakanowicz, została sprzedana za ponad 8 mln zł (dane Artinfo.pl), a tylko w ostatnich miesiącach w Warszawie otwarto dwie nowe, duże prywatne galerie – Import Export i Gunia Nowik Gallery.
– To złożone zjawisko, ale rzeczywiście pandemia wiele zmieniła – przyznaje Łukasz Gorczyca. – Po pierwsze ludzie zaczęli spędzać czas w domach, rozejrzeli się wokół i przyjrzeli temu, co ich otacza. Po drugie zorientowali się, że przez inflację ich oszczędności kurczą się, leżąc na kontach bankowych. Zaczęli więc realizować długo odkładane decyzje.
– A dobra sztuka zawsze jest dobrą inwestycją – dodaje Kołakowska.
Warsaw Gallery Weekend: Po co nam jeszcze galerie
Współcześni artyści pokazują swoje prace na Instagramie. Czasami sami zrzeszają się i organizują wystawy (Potencja) albo otwierają własne przestrzenie galeryjne (Galeria Czwartek). Niektóre fanpage’e twórców na Facebooku mają ponad 100 tys. fanów (Aleksandra Waliszewska). Do czego więc dziś ma służyć galeria?
Marta Kołakowska: – Dobra galeria potwierdza renomę, ugruntowuje pozycję artysty, a później wkłada wiele pracy, budując jego zaplecze. Produkuje wystawy, szuka partnerów do złożonych projektów czy ustala strategię.
Łukasz Gorczyca: – Dobra galeria jest jak dobry concept store, oferuje precyzyjnie wyselekcjonowane produkty i ręczy za ich jakość. W przeciwieństwie do domu aukcyjnego czy zakupu w pracowni u artysty, daje gwarancję dobrze zainwestowanych pieniędzy. Tego nie da określić się trendami albo zmierzyć w Excelu. Tutaj potrzebne są doświadczenie i intuicja.
Gorczyca dodaje, że nawet najgłośniejsze nazwiska, które zaczynają karierę samodzielnie, z czasem trafiają pod skrzydła galerii. – Bo to one wyznaczają trendy i kształtują rynek. A za każdą z nich stoi gust konkretnych osób.
Dlatego tak jak concept store’y poszczególne galerie mają specjalizacje. Na przykład Galeria Jednostka zajmuje się głównie współczesną fotografią, Lokal 30 reprezentuje artystów poruszających tematy związane z płcią i feminizmem, Propaganda łączy sztukę z inwestycjami świata biznesu.
– Obserwując rozwój rynku, myślę, że za kolejnych 11 lat możemy mieć kilka WGW poświęconych różnym zagadnieniom, np. fotografii albo młodym artystom. A może z czasem będziemy robić edycje tematyczne – przewiduje Gorczyca.
Z okazji 11. edycji WGW ukazuje się książka „Tu jest sztuka. Warszawska scena galeryjna”, która jest podsumowaniem dotychczasowej działalności. Autorzy, Ewa Borysiewicz, Łukasz Gorczyca i Adam Mazur, analizują, jak kształtowały się prywatne galerie, określają specyfikę najważniejszych z nich, opisują rolę kuratorów i wyznaczają cele na przyszłość. To kompendium wiedzy o polskim rynku sztuki, które tłumaczy zakulisowe mechanizmy i wprowadza w świat kolekcjonerów.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.