Po zamknięciu starych Koszyków długo szukaliśmy lokalizacji z podobnym charakterem. Po czterech latach to miejsce samo nas znalazło – mówi Filip Katner, który razem z Basią Kłosińską i Tomkiem Kosmalą współtworzy Wozownię. Bar, choć jeszcze w remoncie, już działa i staje się najmodniejszym miejscem sezonu.
Nieduży pawilon schowany w podwórku eleganckiej kamienicy tuż obok placu Trzech Krzyży od Nowego Światu odgradzała tylko drewniana brama. Przez lata zamknięta, teraz stoi otworem. – O tej dwustuletniej dawnej wozowni mało kto wie, choć znajduje się w samym centrum Warszawy. Jej istnieniem zaskoczeni byli nawet niektórzy koledzy varsavianiści. Może dlatego, że przez ostatnie lata służyła jako komórka, a wokół parkowały samochody – opowiada Filip. – Właścicielka zaprosiła nas do tej nietypowej przestrzeni i zapytała, czy nie chcielibyśmy stworzyć tu nowego miejsca. Miała dobrą intuicję, bo dla nas jest ono wprost idealne – dodaje.
Jadalne kwiaty w szkle
W marcu 2018 roku, gdy zapadła decyzja, że wracają do prowadzenia lokalu, ruszyły przygotowania. – Zaczęliśmy od koncepcji. Przegadaliśmy wiele godzin, wymienialiśmy inspiracje i pomysły, każdy z nas ma swoją specjalizację: Tomek finanse, Filip opiekuje się barem i PR-em, ja odpowiadam za menu – ciągnie opowieść Basia. Wspólnym mianownikiem ich pomysłów okazał się być miejski zielony grill. – Wychodzimy z kuchnią na podwórko. Sięgamy po sałaty, jadalne kwiaty i zioła. W potrawach pojawią się liście nasturcji, amarantusa, rukwi wodnej, kwiaty kopru i hyzopu. Zamiast czerwonych mięs i kiełbas pieczemy głównie warzywa, np. kalafiora, ale też kalmary, małe śledziki bałtyckie i kurczaka zagrodowego – mówi Basia. Jest też chleb. Słodkawy, drożdżowy, wypiekany na miejscu. I koktajle udekorowane bukiecikami polnych kwiatów. Dania posypane płatkami podawane są na talerzach z nietłukącego szkła jak z lat 90.
Odzyskać kawałek miasta
Drugą silną inspiracją była atmosfera barów w Brukseli. – To może zaskakujące, ale właśnie Bruksela ma mnóstwo klimatycznych miejsc. Są bardzo egalitarne, otwarte na różne pokolenia. Spotkasz w nich starszego pana, który mieszka po sąsiedzku, jego wnuków, ale także turystów. Wszyscy spędzają razem czas, siedząc przy barze. Przychodzą regularnie, znają się z obsługą. Bardzo chcielibyśmy stworzyć takie miejsce, zwłaszcza w tym punkcie miasta – mówi Filip, nawiązując do placu Trzech Krzyży znanego z trzech legendarnych barów na „Sz”, które dekadę temu były sercem nocnego życia Warszawy. – Kiedyś był tu lekki blichtr, a teraz zostały tylko sieciówki z kawą. Dlatego kręci nas wizja, żeby ożywić choćby tę część placu – dodaje Basia.
Jak chcą to osiągnąć? Demokratycznymi cenami. I zielenią. Ich prosecco z kija kosztuje dokładnie tyle, ile pięć lat temu w dawnych Koszykach. Stary parking wokół Wozowni został przekształcony w ogródek, na fundamentach przedwojennej oficyny powstał ogród roślin w skrzynkach. – Pomidorki, duże kopry do ogórków, zioła, kwiaty, drzewka. Można między nimi siedzieć i rozmawiać, albo kupić i zabrać ze sobą do domu – mówi Basia. – Współpracujemy ze szkółką roślin Kordus, Jej właściciele razem z nami dbają o ogród. Będą służyć naszym gościom radą, jak uprawiać rośliny. Część warzyw hodujemy na własny użytek – tłumaczy dalej. A Filip puentuje: – Zostawiliśmy stary chodnik i wylany beton, bo tak wygląda podwórkowa Warszawa. Ma swoje niedoskonałości, ale my to lubimy.
Barowe życie
Rewolucja dokonała się we wnętrzu. Jasna przestrzeń, nowe okna w dachu, nowoczesna lampa zawieszona nad nieistniejącym jeszcze barem. – Powstanie pod koniec sierpnia i będzie miał 12 metrów. Stanie się osią całej przestrzeni. Chcemy, żeby ludzie pili przy nim kawę rano, jedli lunch w południe i przychodzili jeszcze na koktajl wieczorem – tłumaczy Filip. Wnętrze ma być rozświetlone i eklektyczne. Białe ściany z kremową lamperią przełamie mocna bryła czerwono-czarnego kontuaru.
– Światło i ciepłe barwy nie kojarzą się z barem, ale chcemy, żeby nasze miejsce funkcjonowało przez cały dzień – opowiadają właściciele Wozowni. Do pracy nad przestrzenią zaprosili Macieja Dudkiewicza, z którym działali już przy projekcie dawnych Koszyków. – Ma nie tylko wizję, ale też świetnie rozumie, jak funkcjonuje biznes gastronomiczny. To jego siła – chwali Basia.
Przedpremiera
– Jeszcze nie wszystko jest gotowe, ale już teraz chcemy wykorzystać letni potencjał tego miejsca i przyjmować pierwszych gości. To jest nasze piwo na budowie, czyli okrojona karta i skrócone godziny otwarcia – mówi Filip. Chce wykorzystać sezon, bo gdy temperatura spadnie, Wozownia zmieni swój charakter. Trzy pary wielkich dwuskrzydłowych drzwi zamkną się, a przestrzeń zostanie ograniczona do 80-metrowego wnętrza.
Wozownia będzie żyła rytmem pór roku również w menu. – Od września będziemy otwarci od siódmej rano. Pojawią się śniadania, m.in. rozgrzewające owsianki. Wrócą też nasze specjalności z Koszyków – ziemniaczki, grillowany camembert, koktajle z lawendą i rozmarynem – zdradza plany na nadchodzący sezon Filip. A jaki będzie klimat Wozowni? Taki jak kiedyś Koszyków. – Zrobi się przytulnie, czasem może będzie ścisk. W Koszykach właśnie tak było i wszyscy to bardzo lubili.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.
Wczytaj więcej