Znaleziono 0 artykułów
14.11.2019

Więcej osiągniemy w grupie

Ilona Jędrasik (Fot. Luka Łukasiak)

Zaczynałam się zajmować tematem klimatu w czasach, kiedy nieliczni w Polsce się tym przejmowali – mówi Ilona Jędrasik. Ekspertka od energetyki w fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi, angażującej się w ochronę środowiska, jest kolejną bohaterką naszego cyklu o kobietach sukcesu. Jej rada dla wszystkich? – Niemożliwe jest umieć wszystko, więc będzie nam łatwiej, gdy połączymy umiejętności.

Twoja praca wymaga pełnego poświęcenia?

Nie lubię mówić o poświęceniu. Chyba nawet nie mogę w sytuacji, w której kilkudziesięciu aktywistów ekologicznych z Brazylii, Kolumbii czy Filipin dosłownie poświęca rocznie życie w imię ochrony środowiska. Ja czuję się przez swoją pracę zdominowana. Wiedząc o tym, przed jak ogromnym wyzwaniem stoimy jako ludzkość, nie możesz po prostu wyjść z pracy o 17 i udawać, że nic się nie dzieje. Inaczej patrzysz na swoje zakupy, korki na drogach, a przede wszystkim na politykę. Inaczej patrzysz i planujesz przyszłość, wiedząc, że zmiany klimatu już są odczuwalne, a za 15-20 lat ich skutki staną się katastrofalne.

W obliczu katastrofy klimatycznej przestajesz się angażować w relacje prywatne?

Wręcz przeciwnie, o relacje rodzinne i przyjacielskie dbam tym bardziej. Wiem, że ostatecznie to może być jedyna trwała wartość. Ale na pewno inaczej patrzę na przyszłość. Moje pokolenie jest pierwszym, które poważnie rozważa, czy zdecydować się na dzieci ze względu na stan środowiska i ogromne zagrożenia, z którymi będą się one mierzyć.

Ilona Jędrasik (Fot. Luka Łukasiak)

Zawsze interesowałaś się ekologią?

Już jak byłam w podstawówce, z siostrą i jej koleżanką założyłyśmy „organizację ekologiczną”. Robiłyśmy notatki, gdzie w naszym sąsiedztwie niszczono drzewa. A tak poważnie tematyką ochrony środowiska zajęłam się 10 lat temu, na 5. roku studiów. Trafiłam do Koalicji Klimatycznej – zrzeszenia organizacji pozarządowych. Zaczęłam pracę we wrześniu, a już w grudniu pojechałam na szczyt klimatyczny do Kopenhagi. To był szczególny szczyt, bo miał się zakończyć podpisaniem międzynarodowego porozumienia klimatycznego. Tymczasem okazał się katastrofą. Wszystkie państwa się skłóciły. Porozumienie klimatyczne zawarto dopiero w 2015 roku w Paryżu. Dla mnie to było doświadczenie jak z filmu – ogromne emocje, ogromny zawód, ale też poczucie, że teraz trzeba zakasać rękawy i działać.

Miałaś już wtedy intuicję, że zagadnienie klimatu będzie największym wyzwaniem kolejnych lat?

Tak, przekonałam się o tym na własne oczy już rok wcześniej. Pojechałam jako wolontariuszka do Gruzji, pracowałam w małej organizacji edukacyjnej w mieście Rustawi. Gruzja to piękne państwo, ale nie dostrzega się tego, kiedy się wjeżdża do Rustawi. Razi kontrast między pięknym krajobrazem a degradacją dokonaną przez przemysł ciężki. W tym powstałym w latach 50. mieście była kiedyś największa fabryka metalurgiczna w kraju i jedna z trzech największych w ZSRR. Gdy tam przyjechałam, na wzgórzach górujących nad miastem nie rosło ani jedno drzewo, a nie tak dawno porastał je gęsty las. Postanowiłam, że muszę się zająć wpływem człowieka na środowisko naturalne. Od 10 lat poświęcam temu każdy dzień.

Jako dziecko też byłaś taka zdeterminowana?

Raczej uparta!  Nie jest łatwo mnie zniechęcić. Gdy poszłam pierwszy raz na basen, nie udało mi się dopłynąć do brzegu. Prawie się utopiłam, ratownik musiał mnie wyłowić. Tydzień później znów stawiłam się na brzegu.

A jak rodzina zareagowała na twój wybór ścieżki życiowej?

Najbliżsi mnie zawsze wspierali. Od kuzynów zdarzało mi się słyszeć różne żartobliwe dogryzki. Byłam dla nich trochę „ekoterrorystką”. W ciągu ostatnich kilku lat postrzeganie problemów związanych ze środowiskiem bardzo się zmieniło. Teraz sami narzekają na smog i chwalą się swoją elektrownią słoneczną na dachu domu. To dodaje skrzydeł.

Ilona Jędrasik (Fot. Luka Łukasiak)
Ilona Jędrasik (Fot. Luka Łukasiak)

Z buntowniczki stałaś się pionierką?

Mam nadzieję. Choć to nie ja się zmieniłam, tylko świat wokół. Czuję się czasem dinozaurem, bo zaczynałam się zajmować tematem klimatu w czasach, kiedy nieliczni w Polsce się tym przejmowali. Wszyscy się znaliśmy. Teraz temat jest naprawdę gorący i na szczęście nie da się już znać wszystkich!

Jesteś wymagająca wobec innych?

Dla otoczenia bywam irytująca, bo może za bardzo zwracam uwagę na konsekwencje masowego używania opakowań plastikowych, jedzenia mięsa itd. Wymagam też od siebie. Jestem świadoma tego, że zmiana zachowań moich, a nawet mojego otoczenia nie zmieni rzeczywistości, że potrzebujemy zdecydowanych działań państw i korporacji. To one zużywają najwięcej zasobów naturalnych i emitują najwięcej gazów cieplarnianych. Zmiany musimy się przede wszystkim domagać od największych emitentów i prawa, które im na to pozwala.

Idealizm sprawił, że nie poszłaś do korporacji, tylko do organizacji pozarządowej?

Raczej poczucie, że chcę robić coś, co jest naprawdę ważne, nie tylko dla mnie, ale obiektywnie ważne. Paradoksalnie, będąc wewnątrz korporacji, można zrobić dla środowiska więcej! Korporacje mają pieniądze, wiedzę i władzę na tyle dużą, że mogą kreować nowe zielone technologie i lobbować za ich popularyzacją. Jednak zbyt rzadko się na to decydują.

A ty w swojej pracy masz poczucie sprawczości?

Moja praca jest żmudna. Nie przynosi natychmiastowych efektów. Nigdy nie miałam wątpliwości, że na trwałe efekty pracuje się latami, szczególnie w przypadku regulacji prawnych lub postępowań sądowych. Zmiany klimatu narastają. Na szczęście nikt rozsądny już nie neguje, że zmiany klimatu postępują. Samo słowo naukowca nie wystarczyło, ale widzimy na własne oczy, że w październiku jest 25 stopni.

Czym dokładnie zajmuje się ClientEarth?

ClientEarth to organizacja zajmująca się prawem i polityką ochrony środowiska. Jest wielu ekspertów i aktywistów środowiskowych. My przekładamy na język prawa i regulacji to, co oni mówią. Wspieramy procesy legislacyjne. Obserwujemy, czy prawo środowiskowe jest respektowane. Jeśli nie jest – nie boimy się iść do sądu i zmuszać przedsiębiorstw, żeby respektowały prawo i nie niszczyły środowiska.

ClientEarth to więc lobbysta?

Też, ale bardzo specyficzny. Naszym klientem jest Ziemia. Człowiek jest jej elementem. Chroniąc środowisko, chronimy człowieka.

Ilona Jędrasik (Fot. Luka Łukasiak)

Jakie sukcesy macie na koncie?

Jedną z naszych głośniejszych akcji była publikacja raportu o problemie uzdrowisk i gmin turystycznych, które pobierają taksę klimatyczną, a z racji zanieczyszczeń nie powinny. Reagujemy też na apele ludzi – doprowadziliśmy do zamknięcia stuletniej koksowni na Śląsku, która truła ludzi. Liczba zachorowań na raka była w okolicy większa niż gdziekolwiek indziej w Polsce.

Z jakimi problemami się mierzycie?

Zmiany klimatu to już problem cywilizacyjny. Drugą kwestią jest zanieczyszczenie powietrza, tu Polska wypada fatalnie na tle innych państw. Trzeci kataklizm to zanikanie gatunków, co wstrząsa ekosystemem. W Polsce mamy też złą politykę wodną. Ale to zmiany w energetyce są kluczowym celem, bo to ona odpowiada za większość emisji gazów cieplarnianych. Co więcej, akurat zmiany w energetyce są nie tylko możliwe, ale też konieczne i przyniosą korzyści środowisku i ludziom. Każdy może mieć panel solarny na dachu. Zasilać nim dom, samochód elektryczny i jeszcze oddać energię do sieci.

Organizacje społeczne to działka równościowa?

Tak, ale już energetyka – bardzo nierównościowa. Gdy zaraz po studiach zaczęłam chodzić do Sejmu, byłam tam jedną z niewielu kobiet i najmłodszą z nich. Gdy w Senacie dyskutowano o ustawie o efektywności energetycznej, po kwestiach podatkowych paniom powiedziano, że mogą wyjść. A na konferencjach energetycznych były tylko hostessy i ja. To mnie tym bardziej zmotywowało. Start miałam za to komfortowy, bo w organizacjach społecznych jest parytet. Nikt nie powie, że się nie nadajesz, bo jesteś kobietą.

Czego się nauczyłaś w ciągu tych 10 lat?

Że więcej osiągniemy w grupie. Jesteśmy tak skupieni na zdobywaniu własnych kompetencji, że zapominamy, jak bardzo niemożliwe jest posiadanie ich wszystkich. Nie skończę przecież sześciu kierunków studiów, chociaż współcześnie presja indywidualnych sukcesów jest ogromna. Ale dopiero gdy połączymy umiejętności, będzie nam łatwiej.

A po trzydziestce nastąpił w tobie jakiś przełom?

Jestem teraz paradoksalnie mniej pewna siebie niż kiedyś, ale za to bardziej siebie świadoma. Zobaczyłam, że nie mogę i nie muszę wejść na każdą górę. Znam swoje ograniczenia i chcę się rozwijać tam, gdzie mam największy potencjał. Nie noszę już na sobie ciężaru świata, co nie oznacza rezygnacji z odpowiedzialności. Wiem tylko, że nie wszystko mogę zmienić. A na pewno nie w pojedynkę.

O czym marzysz?

Chciałabym mieć więcej czasu na czytanie i pisanie. Dwa lata temu zaczęłam studia doktoranckie na SGH z myślą, że to zmusi mnie do rozwoju. Jednocześnie uczę się odpuszczać.

Za pomoc w przygotowaniu materiału dziękujemy organizatorom kampanii Organizacje społeczne. To działa. Sesję zrealizowano w Elektrowni Powiśle.

Anna Konieczyńska
  1. Ludzie
  2. Portrety
  3. Więcej osiągniemy w grupie
Proszę czekać..
Zamknij