Znaleziono 0 artykułów
24.12.2024

Amerykanka Alexandra Grant zamienia wiersze polskich poetek w obrazy

24.12.2024
Alexandra Grant / Fot. Axelle/Bauer-Griffin/FilmMagic

Berlińska galeria, sześć polskich literatek i amerykańska artystka wizualna zafascynowana językiem, słowami, pisaniem. Na otwartej niedawno wystawie „Everything Belongs to the Cosmos” Alexandra Grant sięga po wiersze współczesnych poetek z Polski. Sprawia, że „słowo staje się ciałem”, a tekst literacki – malarską instalacją.

Podczas gdy od  w warszawskim Muzeum Literatury trwała już wystawa „Alexandra Grant. Słowo. Obraz. Przestrzeń”, zainspirowana m.in. poezją Wisławy Szymborskiej, w Berlinie pod koniec listopada otworzyła się kolejna prezentacja prac tej artystki, zatytułowana „Everything Belongs to the Cosmos” (pol. Wszystko należy do kosmosu). W tamtejszej galerii carlier | gebauer pojawiły się malarskie interpretacje tekstów polskich poetek i pisarek: Anny Adamowicz, Krystyny Dąbrowskiej, Julii Fiedorczuk, Bianki Rolando, Olgi Tokarczuk i Urszuli Zajączkowskiej.

Ważny był czas – mówi Alexandra. – Wiersze powstawały od 2021 roku, kiedy w Polsce trwały czarne marsze i ruch na rzecz praw kobiet, a potem wybuchła wojna w Ukrainie i to też musiało zostać wypowiedziane. Zawsze kieruje mną idea, która jest zarówno artystyczna, jak i polityczna, a polega na tworzeniu przestrzeni dla różnych głosów: uciśnionych mniejszości, ale też twórców, zwłaszcza pisarzy, filozofów, poetów. Ja nie zawłaszczam głosów Julii, Olgi czy Anny, nie stawiam się na ich miejscu. Ja daję swoją interpretację i przekładam ich poezję – wcześniej przetłumaczoną na angielski przez wybitną Antonię Lloyd-Jones – na malarstwo. Widzę siebie jako swego rodzaju translatorkę, tłumaczkę światów.

Alexandra Grant, Everything Belongs to the Cosmos, Berlin 2024 / Fot. Andrea Rossetti

Aleksandra Grant – życie między światami

Chociaż Grant urodziła się w 1973 roku w Ohio, dużą część dzieciństwa spędziła z matką, wykładowczynią akademicką, w Meksyku. Mieszkała też w Hiszpanii i we Francji, mówi swobodnie w trzech językach.

Z tego powodu, a także jako córka szkockiego ojca i amerykańskiej matki o korzeniach m.in. skandynawskich i śląskich, od początku byłam świadoma wielokulturowej różnorodności mówi Alexandra, która w jednej ósmej jest Ślązaczką. Jej pradziadek ze strony mamy urodził się w Nowej Rudzie i wyemigrował do Stanów Zjednoczonych.

Alexandra Grant, Everything Belongs to the Cosmos, Berlin 2024 / Fot. Andrea Rossetti

Zanim Grant zajęła się sztuką, studiowała matematykę i upodobanie do systemów i rytmów odbija się w jej „pisanych” obrazach. Pisanych, bo drugą fascynacją Aleksandry jest język, któremu nadaje wizualną formę, ucieleśnia go w formie malarstwa, przestrzennych obiektów, neonów czy filmów. Jak mówi, w dzieciństwie często się przeprowadzała, zmieniała kraje i bardzo potrzebowała swojego miejsca. Znalazła je w książkach – chętnie czytywała pisarzy-migrantów, z Pablem Nerudą na czele – a także w sztuce. Może dlatego skończyła jednak historię sztuki w Swarthmore College w Pensylwanii i malarstwo w California College of Arts and Crafts w San Francisco. Dziś żyje pomiędzy Berlinem a Los Angeles. W obu miastach ma pracownie, a w tym ostatnim, razem ze swoim życiowym partnerem, aktorem Keanu Reevesem, i projektantką Jessicą Fleichmann, założyła siedem lat temu niezależne wydawnictwo X ArtistsBooks (XAB). Wydają własne publikacje oraz eksperymentalne art-booki innych twórców – niektóre z nich można zobaczyć na warszawskiej wystawie. To był kolejny krok w świecie druku i publikacji po tym, jak wcześniej wspólnie z Reevesem wydali książki „Ode to Happiness” i „Shadows”. Parę, oprócz fascynacji literackich, łączy też potrzeba pomagania innym – Reeves znany jest z charytatywnego zaangażowania, Grant prowadzi program stypendialny grantLOVE, który wspiera artystów i prowadzi działania edukacyjno-artystyczne.

Alexandra Grant, Everything Belongs to the Cosmos, Berlin 2024 / Fot. Andrea Rossetti

Wątki polskie w twórczości Alexandry Grant

Tworząc swoje językowo-malarskie szyfry, Grant lubi wchodzić w kooperacje z innymi twórcami. Sięgała już po klasyczny tekst „Antygony” Sofoklesa, współpracowała z ikoną feministycznej filozofii Hélène Cixous czy ojcem literatury hipertekstowej Michaelem Joyceem. Skąd jednak w jej twórczości tak silnie obecne literackie wątki polskie?

Alexandra Grant, Everything Belongs to the Cosmos, Berlin 2024 / Fot. Andrea Rossetti

Wszystko przez Wisławę Szymborską – śmieje się Alexandra. – Jako młoda dziewczyna odkryłam dla siebie jej poezję i do dziś czuję dla niej podziw. Oto kobieta, która prowadzi zwykłe życie w kraju za żelazną kurtyną, ale sposób, w jaki pisze o tym, czego doświadcza w swojej codzienności, oraz to, jak nasącza to wrażliwością i poczuciem humoru, pozwala nam jej osobiste przeżycia zinterpretować jako coś uniwersalnego. Dlatego ludzie na całym świecie wciąż czytają Szymborską.

Studentka malarstwa Alexandra Grant, zafascynowana jej wierszem „Możliwości” (w tłumaczeniu Clare Cavanagh), stworzyła wówczas przestrzenną rzeźbę-chmurę z drutu, pełną strzępów słów, fragmentów zdań wypływających ze słowa „wolę” (Wolę kino./ Wolę koty./ Wolę dęby nad Wartą./ Wolę Dickensa od Dostojewskiego./ Wolę siebie lubiącą ludzi/ niż siebie kochającą ludzkość...” itd.). Kolejną wersję rzeźby artystka pokazała na trwającej właśnie wystawie w Muzeum Literatury. Za sprawą tego dzieła Grant trafiła po raz pierwszy do Polski kilka lat wcześniej. Po zobaczeniu rzeźby niezależna kuratorka Irena Kain namówiła ją na polską wyprawę. W 2021 pojawiła się propozycja wystawy w Muzeum Okręgowym w Bydgoszczy i pomysł współpracy ze współczesnymi polskimi poetkami i pisarkami. Wybuch wojny w Ukrainie sprawił jednak, że tamte plany nie doszły do skutku, ale projekt trwał i zaowocował aktualnym berlińskim pokazem.

Co takiego jest w polskim pisarstwie, co czyni je wyjątkowym? Skąd wzięli się ci fantastyczni polscy laureaci literackiej Nagrody Nobla? – zastanawia się Alexandra. – Dla mnie jest w tej literaturze wiele fascynujących modeli pisania, rodzajów myślenia. Są jasność i wyrazista artykulacja. W „Możliwościach” Szymborskiej najbardziej podoba mi się zdanie: „Wolę kraje podbite, niż podbijające” i myślę, że polska literatura i poezja mają coś wspólnego z obserwacją wynikającą z bycia Polakiem. Widzieliście, jak nadchodzą najeźdźcy z północy, ze wschodu albo z zachodu. Kraj został pokrojony na kawałeczki i rozdzielony między ościenne kraje, ale zachowaliście swoją tożsamość, co podziwiam.

Alexandra Grant, Everything Belongs to the Cosmos, Berlin 2024 / Fot. Andrea Rossetti

Alexandra Grant: Kosmos to ojczyzna nas wszystkich

Grant śmieje się, że kiedy pojechała z Ireną Kain do Polski, dosłownie „trafił ją piorun”: – Pytałam ciągle, dlaczego kobiety noszą tu na ubraniach i torebkach błyskawice? – wspomina artystka. – Dowiedziałam się, czym są czarne marsze i byłam pod wrażeniem tego, jak pod tym symbolem Polki jednoczyły się na rzecz praw kobiet. Pomyślałam więc, czy nie byłoby fajnie stworzyć swego rodzaju „kaplicy”, złożonej z dzieł nawiązujących do twórczości żyjących tu i teraz poetek, opisujących tę dzisiejszą rzeczywistość. Do dziś żałuję, że nie odważyłam się napisać do z Szymborskiej za jej życia, wyobrażałam sobie naszą fikcyjną rozmowę. Tym razem rozmowy były możliwe i pozwoliły mi na dalsze zgłębianie współczesnej polskiej poezji.

Alexandra Grant, Everything Belongs to the Cosmos, Berlin 2024 / Fot. Andrea Rossetti

Przewodnikiem Alexandry po tym świecie i autorem wyboru poetek został Marcin Orliński – poeta, krytyk literacki i redaktor.

Był listopad 2021 roku – wspomina Orliński. – Traf chciał, że akurat postanowiłem zajrzeć do spamu. Okazało się, że dostałem wiadomość od nieznanej mi wtedy Ireny Kain, która przedstawiła się jako kuratorka i współorganizatorka wystawy Alexandry Grant „Everything Belongs to the Cosmos”. Szukały w internecie poetyckich cytatów dotyczących kosmosu i natknęły się na moje nazwisko, bo w swojej twórczości nawiązywałem do tematyki kosmosu. Spotkaliśmy się we trójkę w Warszawie, Alexandra opowiedziała mi na żywo o tym projekcie, który jeszcze nie miał ostatecznego kształtu. I tak zostałem menedżerem literackim tego przedsięwzięcia! Co mnie przekonało? Możliwość podjęcia współpracy z tą artystką. Okazja, by wziąć udział w międzynarodowym projekcie. No i poezja.

Orliński stworzył listę polskich poetek, z których wybranych zostało pięć. Zaproponował im tematy, które zawierały kosmiczne wątki i spośród których poetki wybrały te najbliższe sobie, by stworzyć o nich wiersze: materia (Julia Fiedorczuk), orbita (Anna Adamowicz), ruch (Krystyna Dąbrowska), ciemność (Bianka Rolando), grawitacja (Urszula Zajączkowska). Alexandra poprosiła jeszcze o dołączenie – za zgodą autorki – fragmentu książki Olgi Tokarczuk „Prowadź swój pług przez kości umarłych”, dotyczącego astrologii i planet. Dla artystki Kosmos to wizja wspólnej „ojczyzny” nas wszystkich – mówiących różnymi językami ludzi i pozaludzkich bytów, materii organicznej i nieorganicznej.

Chciałam tą wizją dać nadzieję, że chociaż nie wszystko rozumiemy z tego, co dzieje się wokół nas, to ostatecznie będzie dobrze, bo wszyscy należymy do czegoś większego – mówi mi artystka.

„Everything Belongs to the Cosmos” – kaplica malarstwa i poezji

Na bazie poetyckich tekstów powstały gigantyczne obrazy na specjalnym wielkoformatowym papierze: 3,9 metra wysokości i 3 metry szerokości. Sześć dzieł zawieszonych na ścianach pomieszczenia tworzy przestrzeń dla kobiecych głosów. Siódmy, zatytułowany tak jak wystawa – „Everything Belongs to the Cosmos” – zwiedzający mają pod stopami niczym dywan.

Alexandra Grant, Everything Belongs to the Cosmos, Berlin 2024 / Fot. Andrea Rossetti

Tytuł pojawił się na początku, jeszcze przed wierszami – opowiada artystka. – Kiedy testowałam metodę pracy ze zwojami papieru, rozmiarem dzieł, ozdobnym, odręcznym charakterem pisma. Wszystkie prace tworzą swego rodzaju świecką kaplicę – bezpieczną przystań, miejsce refleksji i nadziei w chaotycznym świecie.

Takie artystyczne „kaplice do kontemplacji” mają swoje miejsce w historii sztuki, by przywołać choćby wypełnioną nenufarami „Sykstynę impresjonizmu” Claudea Moneta czy podobne projekty Henriego Matissea, Marka Rothko, Ilise Greenstein.

Wielkie formaty przytłaczają oglądającego, zatem skala przywraca wiersz ciału, a o to mi właśnie chodziło – mówi Grant. – Znajdziesz tu pismo odręczne, sitodruk, rozmaite warstwy i aspekty. Zaciera się granica pomiędzy obrazem, rysunkiem a szczególną publikacją tekstu. Czytamy książki, ale „czytamy” też sztukę, interpretując ją. Proszę więc widza, aby wszedł w przestrzeń percepcji w swoim mózgu, gdzie kolor i kształt wpływają na to, jak czytamy słowo i jakie emocje się w nas uruchamiają.

Julia Fiedorczuk: Zobaczyć swój wiersz jako obraz to przygoda

W procesie przygotowań artystka rozmawiała z poetkami na zoomie, wymieniały maile, a Bianka Rolando odwiedziła Alexandrę podczas swojej podróży do Nowego Jorku. Na żywo w większej grupie spotkały się jednak dopiero na otwarciu wystawy w Berlinie. Zapytałam Julię Fiedorczuk, uczestniczkę projektu, jak to jest stać się częścią procesu twórczego innej artystki?

Dla mnie to jest zawsze ciekawe, że ktoś czyta mój tekst, odbiera go po swojemu i wpisuje w swoje sensy – odpowiada poetka. – Taka interpretacja wizualna to dla mnie wielka przygoda. Oraz wdzięczność, że ktoś tak uważnie pracował z moim tekstem, żeby go na swoje medium i twórczość własną przetłumaczyć.

Co poczuła, kiedy zobaczyła obraz? - Jest ogromny - śmieje się Julia. - I rzeczywiście zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. I te kolory! 

Jej wiersz powstawał w pierwszych tygodniach rosyjskiej inwazji na Ukrainę.

– Napisałam o materii, myśląc o nietrwałości ciała, której wtedy doświadczaliśmy. To się wiąże z moją obsesją twórczą, czyli myślą o granicy między mineralnym kosmosem głębokiego trwania i tym, że z mineralnego trwania wychodzi nasze organiczne życie. Ono jest kruche, miękkie, rozpada się, ale też daje nam możliwość empatii, dotyku, wszystkiego, co się w tej krótkiej chwili życia dzieje.

Fiedorczuk pisze w wierszu: „serce jest pompą, pcha krew/ w ciało z prochu pożyczonego od/ gwiazd ciepłego od spracowanych komórek i/ kółek tlenu wędrujących tysiącami kilometrów/ rzek (podskórnych i/ głębinowych, niebieskich, różowawych)”...

Konstelacja kobiet, słów i obrazów

Alexandra miesiącami żyła w bliskości z wierszami polskich poetek. – Uwielbiam je – mówi. – Podoba mi się to, że każdy z nich jest zupełnie inny. Kiedy Anna Adamkiewicz pisze wiersz „Orbita” („wszystko na miejscu: słonecznik w kieszeni, maska na twarzy. planety w porządku jak kulki w łożysku...”) i dzieli wersy tak, że środkowy pojedynczy wers staje się granicą pomiędzy podwójnymi liniami tekstu na początku i na końcu wiersza, to ten lustrzany rytm natychmiast przenika do mojego obrazu. Każda z nich pisze inaczej i w rezultacie moje malowanie jest za każdym razem odmienne. Łączą je pomysł pisma ręcznego i technologiczne ramy, ale pojawiają się inne kolory, inne uczucia.

Listopadowy wernisaż w galerii carlier | gebauer obfitował więc we wzruszenia.

Otwarcie wystawy i pierwszy kontakt z obrazami, a dzień później spotkanie z publicznością, które trwało 1,5 godziny – wspomina Marcin Orliński, który był tam obecny. – Rozmawialiśmy o projekcie, o wierszach, a poetki i tłumaczka czytały teksty po polsku i po angielsku. Niezapomniany weekend!

Grant mówi, że wszystko, co zdarza się wokół jej „polskich” prac, odczytuje jako dar Szymborskiej, a pokaz w Warszawie był dla niej jak wiadomość w butelce od poetki, którą odebrała po 20 latach. A brzmiała ona: znajdź właściwą publiczność. Aktualna berlińska prezentacja budzi w artystce nowe pragnienia i plany.

Jestem szczęśliwa, że ​​mam kontakt z tą grupą niesamowitych kobiet – mówi Alexandra Grant. – To zaszczyt, że ​​mi zaufały. Żyjemy w takim momencie medialnym, w którym podkreśla się brak zaufania wobec tych, którzy się od nas różnią, należą do innej kultury, religii, języka. Tymczasem ja mogę poprzez sztukę przekraczać granice, łączyć ludzi, nawet jeśli nadal znam tylko trzy słowa po polsku (śmiech). Dla mnie ta wystawa to nie koniec, ale początek czegoś nowego – bardzo chciałabym, żeby pojechała do Polski, do Warszawy. A sama chcę pojechać teraz do Nowej Rudy. Jest o wiele więcej do odkrycia i zamierzam to robić.

 

Alexandra Grant „Everything Belongs to the Cosmos”, Galeria carlier | gebauer

Berlin. Wystawa potrwa do 11 stycznia 2025

Alexandra Grant. Słowo. Obraz. Przestrzeń”, Muzeum Literatury w Warszawie. Wystawa potrwa do 12 stycznia 2025

 
Anna Sańczuk
  1. Kultura
  2. Sztuka
  3. Amerykanka Alexandra Grant zamienia wiersze polskich poetek w obrazy
Proszę czekać..
Zamknij