Znaleziono 0 artykułów
08.12.2018

Więźniowie systemu

08.12.2018
Kadr z serialu „Ucieczka z Dannemory” (Fot. Materiały prasowe HBO)

Nominowany do Złotego Globu miniserial „Ucieczka z Dannemory”, który został oparty na prawdziwych wydarzeniach, można już oglądać na antenie HBO. Z odtwórcami głównych ról, Patricią Arquette, Paulem Dano i Beniciem del Toro rozmawiamy o tym, jak przekonująco, ale bez sentymentalizmu grać przestępców. 

Dwóch skazańców ucieka z najpilniej strzeżonego więzienia w stanie Nowy Jork. Mordercy przez wiele tygodni pozostają na wolności. Cały kraj z zapartym tchem śledzi policyjny pościg relacjonowany minuta po minucie w największych mediach. Jak do tego doszło? Wspólniczką uciekinierów była… zamężna strażniczka uwikłana w romans z oboma mężczyznami.

Ta historia brzmi, jakby mogła wydarzyć się tylko na ekranie? Nic bardziej mylnego. Richard Matt i David Sweat, skazani na dożywocie mordercy, rzeczywiście uciekli z więzienia Clinton w 2015 roku jako pierwsi od ponad stu lat. W realizacji planu pomagała im strażniczka Joyce Tilly Mitchell. Scenarzyści zarzekają się, że przemycony w zamrożonym hamburgerze pilnik pojawiający się w jednej ze scen, to tylko jeden z wielu krwistych detali. Policyjny raport obfitował w smaczki, na których oparto scenariusz.

Kadr z serialu „Ucieczka z Dannemory” (Fot. Materiały prasowe HBO)

Na podstawie tej niesamowitej historii powstał wyreżyserowany przez Bena Stillera serial „Ucieczka z Dannemory”. Pokazywany od 7 grudnia na HBO udowadnia, że to życie pisze najbardziej niesamowite scenariusze. O wyzwaniach związanych z projektem rozmawiamy ze zdobywczynią Oscara, Patricią Arquette (serialowa Tilly) i nominowanymi do statuetki, Paulem Dano (David Sweat) i Beniciem Del Toro (Richard Matt).

Kadr z serialu „Ucieczka z Dannemory” (Fot. Materiały prasowe HBO)

Od początku istnienia filmu powstały dziesiątki obrazów o ucieczkach z więzienia. Dlaczego ten projekt wydał się wam ciekawy?

Benicio Del Toro: Zwykle w takim kinie skupiamy się na tym, jak uciekinierzy próbują wydostać się na wolność. A w „Ucieczce z Dannemory” pojawia się nowy punkt widzenia. Bardzo ważna jest postać grana przez Patricię Arquette. Strażniczka Tilly staje się wspólniczką Matta i Sweata, wiec równie ciekawa, jak pogoń, jest często milcząca, psychologiczna przepychanka między trójką bohaterów. Poza tym pojawienie się kobiety w więziennym układzie, zwykle zarezerwowanym dla mężczyzn, zmienia jego dynamikę.

Mimo początkowych trudności ekipie udało się zdobyć zgodę na kręcenie w prawdziwym więzieniu Clinton. Jakie to uczucie robić film tam, gdzie niektórzy spędzają  całe życie w odosobnieniu?

Paul Dano: Więzienie to niezwykle wroga przestrzeń. Patrząc na ludzi w klatce, nie masz poczucia, że ich droga prowadzi do rehabilitacji. Temat więziennictwa to zagadnienie na osobną długą dyskusję. Ale na pewno dzięki temu, że kręciliśmy w prawdziwym obiekcie, było łatwiej osiągnąć odpowiedni stan umysłu. Zanim weszliśmy na plan, każdy aktor zrobił drobiazgowy research, ale decyzja o tym, jak zinterpretować fakty, należała do nas. Po przybyciu do Clinton dotarło do mnie, że szansa, by tam być, warta jest więcej niż jakakolwiek książka. To stare więzienie, także pod względem metod. Chłód w powietrzu, zapach, dźwięki, rygor i zagrożenie. Poczucie, że to miejsce, w którym wymierzana jest kara. Spoglądając w górę, zobaczyłem wysoki mur i widoczne za nim szczyty gór. To wystarczyło, by moje ciało dostało impuls.

Jak zareagowali na was przedstawiciele lokalnej społeczności i pracownicy więzienia?

Patricia Arquette: Mignął mi gdzieś plakat „Ben [Stiller – przyp. red.], wracaj do domu!”. Nie dziwi mnie to. To dumna społeczność i ciężko pracujący ludzie, a sytuacja, którą opisujemy w serialu, ściągnęła na nich wiele kłopotów. Życie pracowników więzienia zamieniło się w piekło. Muszą nosić przezroczyste plecaki, prześwietlać przynoszone z domu kanapki. Niektórzy mają wśród strażników ojca, dziadka, pracują tam od pokoleń. Są wściekli na Tilly, że przyniosła im wstyd.

Dano: Produkcja zaprosiła do współpracy wielu ludzi, którzy pracowali w więzieniu albo brali udział w prawdziwym pościgu. Dla nich tamte wydarzenia to nie był show. Oni ryzykowali życie, żeby złapać Sweata i Matta. Ben starał się, żeby nie robić z naszej opowieści romantycznej wizji, a z przestępców bohaterów. Nikogo nie chciał też dodatkowo napiętnować, tylko trzymał się tak blisko prawdy, jak to możliwe.

Del Toro: Wydaje mi się, że wiele osób obawiało się, że nasz serial będzie gloryfikować Davida Sweata i Richarda Matta. Nigdy nie było to naszym zamiarem. Nikogo nie wynosimy na piedestał. Nasi bohaterowie są ludźmi o złamanych życiorysach. Na pewno nie można ich intuicyjnie obdarzyć sympatią.

Kadr z serialu „Ucieczka z Dannemory” (Fot. Materiały prasowe HBO)

Grane przez was postaci rzeczywiście są wyjątkowo antypatyczne, każda z innych powodów. Jak tworzy się bohatera, który odpycha?

Arquette: Priorytetem było dla mnie zrozumienie, co bohaterka czuje i co nią kieruje. Nawet jeśli były to rzeczy całkowicie niezgodne z moim kodeksem wartości. Mam nadzieję, że udało się nam odnaleźć w tym jakąś prawdę. Jeden z naszych scenarzystów, Brett Johnson, podrzucił mi książkę Robin Norwood „Kobiety, które kochają za bardzo” o uzależnieniu od miłości. Znalazłam tam dużo wskazówek odnośnie natury mojej bohaterki. Tilly miała wieczne poczucie krzywdy. Wydawało jej się, że ludzie knują, by ją w coś wrobić. Jej małżeństwo jej nie satysfakcjonowało, bo mąż był spolegliwy. Akceptował ją w pełni, ale nie rozumiał jej potrzeb. Na Sweata zareagowała jak nastolatka, a Matt był pierwszym samcem Alfa w jej życiu. To było przerażające i podniecające zarazem. Dopiero dramat w związku sprawił, że odczuwała prawdziwą więź z mężczyzną. Poczuła, że żyje. W jakiś dziwny sposób to więzienne środowisko, relacja strażników z więźniami, sprzyja takim układom. Kobieta, która podczas przygotowań oprowadzała nas po zakładowej szwalni, kilka tygodni później została aresztowana za romans z podwładnym.

Del Toro: Nie mogliśmy sprawić, żeby byli lubiani. Ale musieliśmy odnaleźć w nich człowieczeństwo. Jednym z takich drobiazgów, który, jak sądzę, czynił mojego bohatera bardziej ludzkim, było jego hobby. Matt był malarzem, i to niezłym. Wydało mi się to ciekawe. Potrafił się na czymś skupić. Był delikatny i drobiazgowy. Mieszał farby i operował pędzlem, a jednocześnie potrafił też kogoś zabić. Ta dwuznaczność dodawała postaci kolejny wymiar.

Pracowaliście z reżyserem, który ma bogate doświadczenie jako aktor. Co to zmienia?

Del Toro: Ben rozumie, jak wygląda nasz proces twórczy. Był niezwykle zaangażowany, świetnie przygotowany i bardzo inspirujący. Miał trudne zadanie, bo nie kręciliśmy chronologicznie, ale nigdy nie stracił z oczu tego, co się dzieje.

Dano: Jest niesamowicie wrażliwy na detale, staranny. Wnosił na plan energię, zarażał nas pasją. Wspaniale się z nim pracowało.

Arquette: Ja miałam ułatwione zadanie, bo pracowałam z Benem na planie „Igraszek z losem” (1996 rok) ponad dwadzieścia lat temu. Od początku zapałałam do niego sympatią. Wiedziałam, że jest przezabawny, ale było dla mnie jasne, że ma też głębszą, bardziej mroczną stronę. Liczyłam, że będzie nam dane jeszcze wspólnie pracować. Udało się! Wiedział, co robi. Jakich oczekuje od nas ruchów, gdzie mamy stać, jak mówić, gdzie ma być ustawione światło. A jednocześnie dawał nam przestrzeń na eksperymenty, poszukiwania. Był autentycznie zainteresowany naszymi propozycjami, a to wciąż zbyt rzadkie.

Kadr z serialu „Ucieczka z Dannemory” (Fot. Materiały prasowe HBO)

Richard Matt zginął podczas próby ucieczki, ale Joyce Mitchell, David Sweat i wielu pracowników więzienia wciąż żyje. Czy udało się wam z nimi spotkać?

Dano: Pojechaliśmy z Benicio spotkać się ze Sweatem. To spotkanie było bardzo ważne z czysto pragmatycznych powodów. David dysponował szczegółami ucieczki, które musieliśmy poznać. Podczas tamtego spotkania Ben Stiller nieustannie robił notatki i rysunki, dopytywał o najdrobniejsze szczegóły.

Del Toro: David naświetlił mi trochę postać Richarda. Powiedział na przykład, że Matt miał duże poczucie humoru. Rozmawiałem też z jednym z oficerów z aresztu, który podkreślał, że Matt nie lubił zwracać na siebie uwagi, co wydało mi się ciekawe. Grałem w swojej karierze wiele czarnych charakterów, ale ten był inny.

Dano: Dla mnie i dla Benicia to było wejście w ten świat. Trudno było nawiązać z Davidem kontakt, bo w głowie miałem wdrukowany obraz kogoś, kto zabił człowieka. Nasza wizja osadzonego za morderstwo jest przecież dość jednowymiarowa. A on okazał się być inteligentny, z poczuciem humoru. Mógłby zostać inżynierem, ale dorastał między kolejnymi domami tymczasowymi, był przekazywany z rąk do rąk. Szybko trafił do poprawczaka. Czy gdyby miał więcej szczęścia, byłby tu, gdzie jest?

Nie baliście się, że będzie próbował wami manipulować?

Dano: Zdawał sprawę z tego, że przygotowujemy serial, więc na pewno wybierał, jaką stronę siebie chce nam zaprezentować, a co ukryć. Dostaliśmy od niego jedną z wersji prawdy.

Arquette: Właśnie dlatego nie chciałam spotykać się z Tilly. Czytałam w raportach, jak zachowywała się, gdy Matt ze Sweatem uciekli. Knuła, groziła współpracownikom, że na nich doniesie pod jakimiś fikcyjnymi zarzutami. Obejrzałam wywiady, których udzieliła. Kłamała w nich jak z nut. Nie sądzę, żeby wobec mnie miała nagle być szczera, raczej próbowałaby wpłynąć na sposób, w jaki zamierzamy ją pokazać. Mnie wystarczyło, że wiem, jak wygląda, gdy nie mówi prawdy.

Muszę zapytać Patricię o jej szokującą fizyczną przemianę. Niewiele aktorek decyduje się na tak radykalne zaangażowanie w rolę.

Arquette: Art Sakamoto przygotował świetne protezy dentystyczne, które nosiłam na planie. Tilly miała silny tyłozgryz, a wtedy układ szczęki jest zaburzony i człowiek inaczej wygląda. Do tego brązowe soczewki kontaktowe. Intensywnie pracowałam też z trenerami akcentu, Leigh Dillon i Howardem Samuelsohnem. Oczywiście musiałam też sporo przybrać na wadze, ale to widać na pierwszy rzut oka.

Kadr z serialu „Ucieczka z Dannemory” (Fot. Materiały prasowe HBO)

Jednak najciekawsze w postaci Tilly jest to, że reprezentuje rzadko widywany na ekranie typ bohaterki. Kobiety po pięćdziesiątce z dużym apetytem seksualnym, która nie wstydzi się swojej seksualności.

Arquette: Dużo o tym rozmawialiśmy. Rzeczywiście, nie ma na ekranach zbyt wielu pięćdziesięciolatek, które są seksualnie rozbudzone, a do tego, tak jak ona, nie wpisują się w obowiązujące kanony piękna i atrakcyjności. Tilly nie przypomina modelki, ale nie zamierza przepraszać za to, że ma apetyt na seks. Dlaczego oglądanie czegoś takiego w filmie okazuje się dla wielu osób czymś wyjątkowym, rzadkim, dziwnym? Przecież to nie powinno być szokujące. Pojawia się więc pytanie o to, komu nasze społeczeństwo pozwala na wysokie libido. Bo takiej kobiecie jak ona najwidoczniej nie. Tilly nie ma kompleksów, czuje się dobrze w swoim ciele, uważa, że jest seksowna. Pamiętam, że ja sama nawet w tych momentach, gdy byłam najbliżej uznanego przez społeczne standardy „ideału”, nie zawsze czułam się atrakcyjnie. Więc akurat pod tym względem ta rola była dla mnie odświeżająca.

Kadr z serialu „Ucieczka z Dannemory” (Fot. Materiały prasowe HBO)

Przyjmując w 2014 roku Oscara za rolę w „Boyhood”, mówiła pani o sytuacji kobiet w branży filmowej. Czy teraz po fali wywołanej przez ruch #MeToo zmiany są wyczuwalne?

Arquette: Mam wrażenie, że ostatni rok sprzyja ciekawym rolom kobiecym. Głośniej mówi się o równości płac. Bardzo się ucieszyłam, widząc, że na naszym planie za pracę kamery i mikrofonów odpowiadały kobiety. Dopiero co zeszłam z planu, gdzie kobieta była tzw. „gripem”, czyli zajmowała się obsługą statywów, flag, skrzynki, kranów i wózków. To są stanowiska do niedawna typowo męskie. Pracuję z coraz większą ilością reżyserek. Nasza branża się wreszcie zmienia. Ale gdy ze sceny Kodak Theatre mówiłam o dysproporcji w zarobkach, nie odnosiłam się tylko do świata filmu, a do 98 proc. branż w USA. Pojawiły się próby prawnej regulacji na tym polu, ale przed nami jeszcze długa droga. Prezydentura Trumpa na pewno temu nie sprzyja.

Odniosłam wrażenie, że „Ucieczka z Dannemory” to obok trzymającego w napięciu thrillera także opowieść o porażce systemu. Dysfunkcji instytucji, które mają chronić, a tego nie robią. Wskazujecie kogoś palcem?

Arquette: W scenariuszu serialu pojawiają się polityczne odniesienia, nie da się tego uniknąć. Tilly wspomina na przykład o głodowych pensjach, które dostają pracujący więźniowie. Dużo myślę ostatnio o tym, że ludzie w ogóle nie najlepiej umieją się ze sobą porozumiewać.  Każdy myśli tylko o tym, co może ugrać dla siebie i nie obchodzi go, jak to wpływa na innych. Chciałabym, żebyśmy kiedyś byli w stanie tworzyć instytucje, w których dysproporcja władzy nie będzie generowała nadużyć. Ale to chyba obserwacja mniej polityczna, a bardziej ogólnoludzka.

Del Toro: Matt i Sweat zostali strasznie poturbowani przez system. To się dzieje wszędzie. I nie każdy wychodzi z tego jako brutalny morderca. Ale tak, może był czas, gdy można było ich uratować. Jeszcze zanim wpadli w złe towarzystwo. Warto pamiętać, że więzienie to nie jest monolit. Nasi bohaterowie są na szczycie klasyfikacji osadzonych, bo zabili drugiego człowieka. Jednak za murami przebywają rozmaici ludzie. Mordercy, ale też niesłusznie skazani, czy skazani za drobiazgi albo za przestępstwa, którym z czasem zmieniono kwalifikację i dziś już karane nie są. Reforma więziennictwa to temat, o którym zdecydowane powinniśmy mówić. Zresztą Ben Stiller bardzo często podkreśla, że dla niego podniesienie tego problemu było jedną z ważniejszych motywacji, gdy decydował się na udział w „Ucieczce z Dannemory”.

Miniserial „Ucieczka z Dannemory” („Escape at Dannemora”) miał premierę w poniedziałek 19 listopada w HBO GO. Na antenie HBO pierwszy odcinek wyemitowany zostanie 7 grudnia o godz. 20.10, kolejne co tydzień o tej samej porze. Produkcja liczyć będzie osiem odcinków.

Anna Tatarska
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. Więźniowie systemu
Proszę czekać..
Zamknij