Największą siłą programu jest jego zróżnicowanie. Nasi artyści posługują się odmiennymi mediami i patrzą na świat z własnej perspektywy – mówi Michał Grzegorzek, kurator Project Room w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Nagrody za najlepsze wystawy zrealizowane przez młodych artystów w ramach projektu stołecznego U–jazdowskiego otrzymały Karolina Babińska, rozbijająca instytucjonalną przestrzeń wprowadzanymi do niej modyfikacjami, oraz Ania Nowak, pracująca na przecięciu choreografii i sztuk wizualnych.
– Wyróżniając zwycięzców konkursu Project Room, nie wybieramy wystaw najlepszych, bo nie chcemy posługiwać się hierarchicznymi kategoriami. Nagradzamy te najciekawsze, czyli dostrojone do współczesności. Takie, które w nowatorski sposób podchodzą do tematu albo do medium – tłumaczy koncepcję nagród Project Room Michał Grzegorzek, kurator Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Wyłonienie laureatów to zwieńczenie rocznego programu. W jego ramach U–jazdowski zaprasza w swoje mury sześcioro rozwijających się artystów, wybranych spośród dwustu kandydatek i kandydatów. Artyści zgłaszani są przez grono trzydziestu ekspertów – kuratorów sztuki, dyrektorów instytucji oraz profesorów szkół artystycznych. W sześcioletniej historii programu powstało w ten sposób aż 70 wystaw. Goście U–jazdowskiego mogą zrealizować dowolnie wybrany przez siebie projekt, a potem zaprezentować efekty pracy na wystawie. W tym roku międzynarodowe jury w składzie Katarzyna Korczak (przewodnicząca, artystka kolektywu Slavs and Tatars), Pablo Larios („Frieze”), Jarosław Lubiak (Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski), Karolina Ochab (Nowy Teatr) i Manuel Segade (Centro de Arte Dos de Mayo z Madrytu), przyznało nagrody dwóm artystkom wyłonionym spośród młodych zdolnych.
„Młodzi” w przypadku Project Room niekoniecznie oznaczają dwudziestolatków, którzy zaraz po maturze zdali na ASP. Wielu artystów przeszło długą drogę, by znaleźć się w U–jazdowskim. Chociaż niektórzy niedawno ukończyli uczelnie artystyczne, w większości przekroczyli już trzydziestkę. Wcześniej mieli być kimś innym, podróżowali po świecie, szukali swojej drogi. – „Młody artysta” to taki, który nie miał jeszcze indywidualnej wystawy w instytucji publicznej. Dajemy takim twórcom szansę pracy z określonym budżetem i pomocą kuratorską. To doświadczenie, które procentuje – tłumaczy Grzegorzek. Project Room dał już szansę na rozwój, a często wręcz na rewolucję w artystycznej karierze, ugruntowanym dziś twórcom, takim jak Aleksandra Waliszewska czy Jakub Woynarowski. W 2019 roku w Project Roomie solowe ekspozycje zaprezentują Marta Krześlak, Dom Mody Limanka, Jan Moszumański, Wiktoria Walendzik, Horacy Muszyński, Róża Duda i Michał Soja.
W minionym roku przez przestrzeń pracy twórczej przewinęło się kilka talentów. Grzegorz Stefański (rocznik 1983, absolwent filozofii na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz fotografii na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu, mieszka i pracuje w Londynie i w Warszawie) pracował z filmem i fotografią, by przyjrzeć się ciału i jego nieobecności, Maria Toboła (urodzona w 1987 roku w Lesznie absolwentka Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu, która dyplom zrealizowała w Pracowni Audiosfery prof. Leszka Knaflewskiego) połączyła formaty – rzeźbę, instalację audio oraz wideo-art (obiekty naśladujące ready-mades, wideo udające prace innych artystów oraz mikrosłuchowisko podszywające się pod przewodnik), by opowiedzieć żartobliwym językiem o granicach żenady. Natomiast Weronika Gęsicka (urodzona w 1984 roku absolwentka grafiki na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie była stypendystką ministra kultury i dziedzictwa narodowego) w swoich fotografiach w ramach wystawy „Pamiętam swoje narodziny” zajęła się mechanizmami działania pamięci. Kolejna artystka, Karolina Mełnicka (urodzona w 1988 roku w Toruniu, ukończyła kulturoznawstwo na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz multimedia na Wydziale Malarstwa i Nowych Mediów Akademii Sztuki w Szczecinie), która uprawia animację 3D, sztukę wideo, fotografię, obiekt, performans, zajęła „pokój projektów” instalacjami i wideo. Temat jej poszukiwań? Obserwacja metod projektowania przestrzeni i idei dla masowego odbiorcy.
Laureatka II nagrody Ania Nowak (przyznano jej 10 tys. zł za wystawę i performans „Czy można umrzeć na złamane serce?”) zestawiła performans z wideo i instalacją złożoną z klatki, którą zamieszkiwały papużki nierozłączki, by eksplorować nieoczywiste relacje między zdrowiem a chorobą, przyjemnością a bólem. Zdobywczyni I nagrody Karolina Babińska (nagroda w wysokości 20 tys. zł za wystawę „Do It Yourself”) pomyślała o wystawie od drugiej strony, jako że bada relacje między obiektami sztuki i rynkiem. – Nie wpuściła widzów do przestrzeni. Wręcz przeciwnie, jej instalacja uniemożliwiała odwiedzenie prawdziwego miejsca wystawy. Wszystkie jej rzeźby to rodzaj interwencji – tłumaczy Grzegorzek. W uzasadnieniu jury podkreśliło, że „nie tylko odsłoniła, ale również przekształciła w elementy gry instytucjonalne sposoby organizowania, prezentowania i promowania tego przedsięwzięcia”.
Karolina Babińska (rocznik 1986) to wychowanka profesora Lubiaka z Wydziału Malarstwa i Nowych Mediów Akademii Sztuki w Szczecinie. U niego pisała teoretyczną pracę magisterską. Wcześniej studiowała prawo (– Uczy zrozumienia dla systemu – mówi) i kulturoznawstwo. Poszukując swojej drogi i zyskując doświadczenie, które obecnie wykorzystuje w swojej praktyce artystycznej, pracowała m.in. jako instruktor zajęć plastycznych, filmowych, fotograficznych, lalkarskich i scenograficznych w Teatrze Lalek Pleciuga oraz w młodzieżowych ośrodkach socjoterapii. Finalistka konkursu Artystyczna Podróż Hestii w 2017 roku. Studia artystyczne jednocześnie ją odmłodziły i postarzyły. To był dla artystki „czas odświeżenia”. Nagroda może dać jej poczucie spokoju. – Jeśli do tej pory się wahałam, czy oprzeć moje życie na sztuce i zarabiać na niej pieniądze, to teraz mam potwierdzenie, że się da – mówi artystka. Nagroda może jednak jednocześnie ułatwić i utrudnić dalsze działanie. Ułatwić, bo Babińska staje się rozpoznawalna. Utrudnić, bo większe są wobec niej oczekiwania. – W sztuce trzeba być skupionym na tym, co się robi. To wejście bardzo głęboko w pracę. Bycie w tym daje satysfakcję, ale również uzależnia. Nic dziwnego, że trudno z tego wyjść – mówi Babińska. W kręgu jej zainteresowań leży instytucja. – Pracuję na istniejących elementach. To był mój system do przekształcenia, modyfikacji, rozbicia – tłumaczy. W ramach Project Room „utrudniła”, a nawet uniemożliwiła zwiedzającym korzystanie z przestrzeni galerii, pętając umywalki, poręcze i krzesła fragmentami materiałów czy innych obiektów. Wystawa znalazła się nie w salach galeryjnych, lecz w ciągu komunikacyjnym do nich prowadzącym. Ta praca prowokuje do zastanowienia się nad tym, jaką rolę powinna spełniać sztuka w czasach napięć związanych z kryzysem wizerunku, języka i komunikacji w życiu codziennym, dyskursie publicznym i mediach społecznościowych. Babińska posługuje się przy tym różnymi narzędziami. Choć lubi pracować z materią, teraz zainteresował ją film. – Młody artysta to taki, który chce się rozwijać, więc stawia sobie wymagania – mówi. Jest dumna ze swojego projektu, ale pewnie podeszłaby do niego teraz trochę inaczej. – To wydarzyło się raz i było mocno wpisane w kontekst. Bez niego projekt nie zafunkcjonuje drugi raz. Uważam więc temat za zamknięty. Teraz idę dalej złapać następny kontekst, system do obróbki, temat do przenicowania – tłumaczy.
Laureatka II nagrody Ania Nowak (ur. 1983) wybrała inne narzędzia ekspresji. Jej projekt „Czy można umrzeć na złamane serce?”, poświęcony powiązaniom emocji ze zdrowiem fizycznym, łączy sztuki wizualne, performans i choreografię. Artystka poddaje w nim refleksji skomplikowaną relację ciała, psychiki i środowiska, przyglądając się trudnym do wyjaśnienia współczesnym schorzeniom. Na pracę składają się wideoperformans zrealizowany w Ogrodzie Botanicznym Polskiej Akademii Nauk w Powsinie oraz performans, który zaprezentowany został w U–jazdowskim. Nowak ukończyła studia choreograficzne w HZT Berlin. Tworzy solowe i kolektywne prace badające napięcia języka oraz niedopowiedzenia i przeobrażenia ciała. Jej prace prezentowane były m.in.w Sophiensaele i Akademie der Künste w Berlinie, Nowym Teatrze, Art Stations Foundation w Poznaniu, National Dance Center w Bukareszcie i Arts Santa Mònica w Barcelonie. – Jestem zaskoczona nagrodą, bo otrzymałam ją za mój pierwszy projekt na polu sztuk wizualnych w Polsce. Wywodzę się z choreografii. Podstawową formą, którą wykorzystuję, jest spektakl. Jeśli chodzi o sztuki wizualne, to wcześniej zrealizowałam w Barcelonie wystawę performatywną. W CSW po raz pierwszy pracowałam z wideoperformansem i performansem na żywo. Jestem też bodaj pierwszą osobą łączącą te dwie formy, która pokazała wystawę w ramach Project Roomu. Chciałabym częściej pracować w taki sposób w przyszłości – mówi artystka. Siedem lat temu wyjechała na studia do Berlina. Wcześniej ukończyła filologię hiszpańską. Na co dzień mieszka w Berlinie, w CSW zrealizowała w tym roku aż trzy projekty. – Project Room umożliwiał mi wymianę inspiracji. Chętnie pracowałabym jeszcze bardziej wspólnotowo. Wymiana doświadczeń, próbowanie nowych rzeczy, feedback. Robienie sztuki to dla mnie także rozmowa – mówi. Zwłaszcza że artyści są nomadami, nie zagrzewają nigdzie długo miejsca, pracują najczęściej w samotności. – Tam, gdzie dostaniemy pracę i fundusze – mówi Nowak, podkreślając, że twórcy, zwłaszcza ci emerging, na początku swojej drogi, po pierwszym dużym sukcesie, często zasilają szeregi prekariatu. – Nie mamy łatwego życia – uśmiecha się Nowak. – Chociaż w Berlinie jest więcej możliwości dofinansowania, panuje ogromna konkurencja – mówi. Nagroda to dla niej punkt zwrotny. Będzie z niej czerpać motywację do dalszej pracy, choć znalezienie w sobie siły do działania nie należy do zadań najłatwiejszych. – Wkładamy mnóstwo energii życiowej w efemeryczne, niszowe, skończone wydarzenia – mówi Nowak.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.