Gdy grzywka zaczyna przysłaniać pole widzenia, spod ulubionego koloru wyłania się naturalny albo siwy odrost, a końcówki rozdwajają się w podejrzanie szybkim tempie, aż korci, żeby sięgnąć po nożyczki i farbę. A gdyby tak dać włosom dyspensę?
Skoro nawet Bella Hadid narzeka na Instagramie, że nie może spotkać się z ulubioną fryzjerką, Jen Atkin, i grozi, że sama podetnie sobie grzywkę, trudno nie rozważać sięgnięcia po nożyczki, by rozprawić się z opadającymi na oczy kosmykami. W momencie frustracji warto jednak włączyć racjonalne myślenie. I przypomnieć sobie, dlaczego co kilka tygodni oddajemy nasze włosy w ręce profesjonalistów. Podczas kwarantanny nie nauczymy się raczej sztuki, którą styliści fryzur doskonalą latami.
Są oczywiście osoby, które od lat podcinają włosy swoje, a nawet dzieci i partnerów. Nie każdy jest jednak jak Scarlett Johansson z „Historii małżeńskiej” czy francuska influencerka Jeanne Damas, która w pięć sekund podcina swoją charakterystyczną i nieco wystrzępioną grzywkę. Powiedzmy to sobie wprost: w większości przypadków próba podcięcia włosów będzie miała opłakane skutki.
– Podcinanie grzywek kończy się z reguły rozpaczliwym płaczem – zauważa Marta Zawiślańska z Atelier Stylissimo. – Dlatego że zazwyczaj przeprowadzane jest na mokro, bez uwzględnienia tego, że po wysuszeniu włosy będą o połowę krótsze. Mimo że odradzam samodzielne cięcie, to jeśli już naprawdę musisz podciąć za długą grzywkę, proponuję zrobić to na sucho i mocno wyczesać na czoło. Lepiej jednak grzywkę zapuścić, a potem założyć włosy za uszy albo podpiąć modną spinką, jak na pokazie Simone Rochy czy Shrimps.
Jeszcze więcej szkód niż samodzielne podcinanie grzywki może przynieść domowe farbowanie włosów. Szczególnie gdy sięgniemy po niesprawdzoną farbę z drogerii. – To już jest wyższa szkoła jazdy – przestrzega Zawiślańska. – Nie sądzę, by większość z nas miała w domu odpowiedni sprzęt i produkty, o umiejętnościach nawet nie wspomnę. Uważajmy, bo takie zabiegi najczęściej kończą się nie tylko zniszczonymi, ale nawet spalonymi kosmykami. Co jednak, gdy czujemy się naprawdę źle, a na powierzchnię zaczynają przebijać siwe włosy? Połóżmy farbę, ale koniecznie taką bez amoniaku. – Może i nie pokryje idealnie odrostów, ale nie zmieni też drastycznie odcienia, jaki wypracowaliśmy z fryzjerem – mówi Marta Zawiślańska. – Starajmy się wybierać naturalne odcienie bez dodatkowego pigmentu, np. kasztanowego lub miedzianego. Jeśli mamy ciemnobrązowe farbowane włosy, sięgnijmy po ciemny blond. Dlaczego? Bo większość farb dostępnych w drogeriach ma tendencję do przyciemniania włosów. Brązowa farba nałożona na włosy w takim samym kolorze w 99 proc. poskutkuje czarnym odcieniem. Stylistka, która przestrzega jednak przed traktowaniem włosów drogeryjnymi farbami, radzi, by postawić na mniej inwazyjne rozwiązania, np. spreje. Taki produkt delikatnie pokryje siwe włosy, a efekt utrzyma się do następnego mycia.
A gdyby tak na chwilę w ogóle przestać martwić się nierównomiernym kolorem czy za długą grzywką i wysłać włosy na urlop? W momencie, gdy nasze zawodowe lub towarzyskie spotkania w większości ograniczają się do wideokonferencji i rozmów przez telefon, warto zapomnieć o nożyczkach, a suszarki i lokówki odłożyć do szuflady. Nie oznacza to, że przestajemy o siebie dbać. Przeciwnie, zamiast stylizacji stawiamy jednak na pielęgnację i regenerację – pozwalamy włosom naturalnie wyschnąć, poświęcamy czas na to, by zadbać nie tylko o pasma, ale też o kondycję skóry głowy, wmasowujemy olejki i stosujemy maski. – Już po trzech tygodniach bez suszarki włosy będą wyglądały inaczej – zachęca Zawiślańska. – Maseczki warto nakładać teraz po każdym myciu – nie na 15 minut, tylko na pięć. Jeśli mamy mocno rozjaśnione włosy, postawmy na regenerację. Jeśli puszące się lub kręcone – na nawilżanie. Najlepsze będą oczywiście profesjonalne maski, na przykład Hydrate od Authentic Beauty Concept, ale możemy spróbować też domowych produktów, np. mieszanki podgrzanego oleju kokosowego lub z orzecha laskowego wymieszanego z połową cytryny. Pamiętajmy jednak, że takie mikstury mogą obciążać włosy.
Dobrą radę dla wszystkich niezdecydowanych ma brytyjski stylista fryzur Sam McKnight. Proponuje on bowiem, by w chwilach wątpliwości postawić sobie zasadnicze pytanie: jak bardzo zrozpaczone będziemy, gdy nasze włosy będą potrzebowały podcięcia, a jak bardzo, gdy po samodzielnie przeprowadzonym zabiegu będą wyglądać naprawdę źle?
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.