Wieczorny rytuał kosmetyczny w stylu hygge
Jesienne i zimowe długie wieczory warto celebrować tak, jak najbardziej lubimy: z dobrą lekturą, pod puszystym ciepłym kocem, w oparach ulubionej herbaty z goździkami i pomarańczą. To najlepszy moment na uważną pielęgnację w domowym spa i osiędbanie. Poszukując przyjemnych, a przy tym skutecznych rytuałów urodowych, warto się przyjrzeć skandynawskim przyjemnościom w stylu hygge uznawanym powszechnie za klucz do szczęścia.
Inspirację, jak radzić sobie z zimnem, brakiem światła, krótkim dniem i spadkiem nastroju, warto czerpać od naszych sąsiadów z Północy żyjących w bardziej surowym klimacie. Przytulność, komfort, wygoda, ciepło – tak w skrócie można wyjaśnić określenie hygge, które od XIX wieku jest w krajach skandynawskich uznawane za receptę na zadowolenie. Przyglądamy się tej filozofii zwłaszcza teraz, gdy chłód nie nastraja do długich spacerów czy aktywności na świeżym powietrzu, a wieczory trwają zdecydowanie za długo. Natomiast według skandynawskiej zasady ma to swoje plusy: nastraja do spędzania czasu w domowym zaciszu i koncentracji na przyjemnościach, na które wiosną czy latem brakuje czasu i przestrzeni.
Poszukując komfortu, warto zadbać o atmosferę: ciepło, wystrój mieszkania, kojący zapach, relaks i regenerację. Z troską pomyślmy też o własnym wyglądzie. To dobry moment, by zaserwować skórze moc składników aktywnych pochodzących z czystej, skandynawskiej natury zawartych w kosmetykach Woods Copenhagen (przyjemnie pachnących, o kojących formułach bardzo w stylu hygge). Można z nich skomponować wieczorny rytuał pielęgnacyjny, który zaspokoi wymagania skóry o tej porze roku.
Powrót promiennego blasku
Jesienią i zimą skóra wygląda na zmęczoną, częściej sprawia wrażenie matowej i szarej. To skutek spowolnienia regeneracji oraz zwiększonego gromadzenia się naskórka, co postępuje wraz z wiekiem i optycznie dodaje twarzy lat. Jak temu zaradzić? Do szczęścia potrzebujemy światła, natomiast promienny blask twarzy sprawi, że będziemy wyglądać na bardziej wypoczęte i młodsze.
Pierwszy element uzyskamy bardzo szybko – podczas wieczornego spa wystarczy zapalić w łazience nastrojowe świece. A drugi? Wystarczy sięgnąć po Intense Peel Mask przeznaczoną do skóry dojrzałej o szarym, matowym kolorycie. To kosmetyk, który dzięki lekkiej, żelowej konsystencji gładko i łatwo rozprowadza się na twarzy pędzlem lub opuszkami palców. Jest niezwykły, bo działa błyskawicznie.
Maskę nakłada się zaledwie na 2-4 minuty, a następnie zmywa ciepłą wodą. W jej składzie znajdują się kwasy glikolowy i mlekowy, które działają jak peeling (maska ma niskie pH – 3,5-4,2). Oprócz nich są także rozjaśniający przebarwienia oraz wyrównujący koloryt wyciąg z kory wierzby białej, organiczna woda z ogórka i mocznik.
Maska może wywołać delikatne mrowienie. Naturalną reakcją na działanie kwasów jest także lekko zaczerwieniony koloryt. Po kilku minutach zaczerwienienie ustępuje. Kosmetyk przyspiesza procesy keratynizacji naskórka, likwiduje szary odcień i sprawia, że twarz jest aksamitnie miła, a jej powierzchnia gładka i rozświetlona. Maskę stosuje się 1-2 razy w tygodniu, w zależności od potrzeb.
Świeżość i oczyszczenie
Świecący naskórek czy rozszerzone pory też mogą wpływać na brak witalności skóry. Zaskórniki i drobne krostki stanowią skutek uboczny nadprodukcji sebum i mogą występować niezależnie od wieku (coraz częściej mówi się, że zanieczyszczenia skóry są jednym z rodzajów jej starzenia). Taki typ cery wymaga częstszego oczyszczania i detoksu.
Przy skórze tłustej lub mieszanej pierwszym etapem rytuału skandynawskiego może być położenie na twarz maski głęboko oczyszczającej z węglem z czarnego bambusa Deep Cleansing Mask. W jej składzie znajdują się kwasy AHA i BHA: salicylowy i glikolowy. Kwas salicylowy działa złuszczająco, odblokowuje pory, oczyszcza twarz z zaskórników. Wykazuje również skuteczność antybakteryjną i przeciwzapalną. Z kolei kwas glikolowy poprawia koloryt naskórka, rozjaśniając go i ujednolicając.
Aktywny węgiel, któremu maska zawdzięcza swoją barwę, działa detoksykująco na pory – absorbuje nadmiar sebum, usuwa zanieczyszczenia i wygładza. Kosmetyk zawiera także odtruwający, antyseptyczny olej z czarnych jagód oraz antyoksydacyjny olej z rokitnika o działaniu łagodzącym i przeciwzapalnym.
Maskę należy trzymać na twarzy przez około 10 minut. Bardzo przyjemnie odświeża, dając uczucie powiewu wiatru. Naciąga skórę, obkurcza pory i genialnie rozjaśnia koloryt. Po użyciu Deep Cleansing Mask twarz jest gładka, promienna i wygląda dobrze nawet sauté. Mając tłustą lub mieszaną skórę, powinnyśmy sięgać po tę maskę dwa razy w tygodniu, by wyregulować pracę gruczołów łojowych oraz zapobiegać powstawaniu zaskórników i niedoskonałości.
Kompres nawilżenia
Po zmyciu Intense Peel Mask albo Deep Cleansing Mask (nie należy ich stosować razem ze względu na wysoką zawartość aktywnych kwasów) kolejnym etapem rytuału powinno być przywrócenie skórze nawodnienia. Polecam nałożyć na twarz genialną Intense Hyaluronic Mask. To nawilżająca, przeciwstarzeniowa maska z kwasem hialuronowym i rokitnikiem, idealna dla skóry odwodnionej, przesuszonej, łaknącej nawilżenia.
Kosmetyk o żelowej formule rozprowadza się łatwo i lekko. Nakładamy go w zależności od potrzeb: albo na 10 minut, albo pozostawiamy na twarzy i szyi przez całą noc. Maska zawiera niskocząsteczkowy kwas hialuronowy, który wiąże w naskórku cząsteczki wody, a dzięki niewielkim rozmiarom dociera do jego głębszych warstw. To składnik, który nawadnia i wygładza powierzchnię skóry, niwelując drobne linie.
Maska ma w składzie także olej z rokitnika zawierający NNKT (naturalny czynnik nawilżający), witaminy, fitosterole oraz karotenoidy. Jest on też substancją poprawiającą mikrokrążenie i regenerację. Oprócz tego w masce znajduje się organiczna woda z ogórka o działaniu antyoksydacyjnym i przeciwzapalnym.
Intense Hyaluronic Mask koi, łagodzi i nawilża skórę oraz pięknie pachnie cytrusami (aromat też jest bardzo w stylu hygge, bo wpływa na poprawę nastroju). Zmywa się ją ciepłą wodą. Po spłukaniu maski skóra przypomina w dotyku jedwab.
SOS na spierzchnięte usta
Opiekując się sobą uważnie i nakładając na twarz poszczególne etapy pielęgnacji, warto też pamiętać o ustach – często o tej porze roku przesuszonych. Nabłonek jest delikatny, więc jego struktura dość łatwo ulega zaburzeniu. Jesienią i zimą wiele osób – nie tylko kobiety, które sięgają po kolorowe szminki, lecz także mężczyźni – narzeka na piekące, spierzchnięte wargi. Zdarza się, że nie pomagają żadne specyfiki kupowane w aptekach czy drogeriach.
Przyznaję, że Lip Repair Woods Copenhagen jest moim największym odkryciem od lat w kategorii pielęgnacji ust! Nie bez powodu jego użytkowniczki nazywają go cementem do warg. Pokrywa skórę gęstym i białym niczym pasta do zębów pielęgnacyjnym kremem, który stopniowo jest wchłaniany i staje się transparentny. Już w kilka minut przywraca ustom elastyczność, wygładza je oraz wypełnia wszelkie ubytki i nierówności.
Wieczorem po aplikacji masek warto nałożyć na wargi grubą warstwę Lip Repair i potraktować go jak kurację specjalną na noc. W ciągu dnia niewielką ilość można wklepywać pod błyszczyk czy szminkę. Na czym polega magia tego kremu? To produkt bogaty w naturalne humektanty i lipidy: kwas hialuronowy, olej z awokado, organiczny olej słonecznikowy i organiczną wodę z ogórka. Przy regularnym stosowaniu produkt przywraca efekt nasyconych nawilżeniem, pełnych ust. Uważam go za sezonowy must have!
Remedium na przesuszenie
Częste skoki temperatur – chłód, mróz i wiatr na zewnątrz oraz nadmiernie ogrzewane powietrze w pomieszczeniach – mogą wywołać suchość naskórka. Praktykując filozofię hygge, nie unikamy ciepła – przeciwnie: otulamy się nim, rozpalając w kominku czy rozgrzewając się naparami z aromatycznych przypraw i herbat. Niemniej skórę przesuszoną w wyniku ogrzewania i mrozu, a także mniejszego nawodnienia warto odpowiednio pielęgnować, sięgając po produkt, którego strukturę porównuję jedynie do leczniczej maści.
Instant Repair Balm to więcej niż wazelinka do ust. To kosmetyk wielozadaniowy, który sprawdzi się jako intensywna kuracja na noc dla warg, dłoni, stóp, skórek wokół paznokci, a także jako balsam do brwi i rzęs. Jest zarówno idealnym uzupełnieniem wieczornego rytuału spa, jak i codziennym niezbędnym krokiem do zachowania gładkiej cery niezależnie od pory roku i pogody.
W jego gęstej formule znajdują się masło shea, które uelastycznia i odżywia skórę, oraz olej ze słodkich migdałów przywracający nawilżenie i równowagę lipidową. Oprócz nich balsam zawiera olej ze skandynawskiej maliny moroszki o niezwykłym działaniu antyoksydacyjnym, przeciwzapalnym i nawilżającym, a także olej z rokitnika i wosk z owoców sumaka jadalnego. Ten ostatni składnik wytwarza warstwę ochronną na powierzchni skóry, zatrzymując wewnątrz niej nawilżenie i zapobiegając odparowywaniu wody. W formule produktu jest także ekstrakt z żywicy damarzyka mocnego, który wzmacnia cement międzykomórkowy.
Kosmetyk jest w 100 proc. naturalny i nadaje się do pielęgnacji ekstremalnie przesuszonych fragmentów skóry. Dostępny w opakowaniach o pojemności 15 ml i 75 ml bez problemu zmieści się w każdej kosmetyczce. Uwierzcie, powinien się tam znaleźć. Razem z Lip Repair, po który sięgam kilka razy w ciągu dnia, przypomina mi, że małe pielęgnacyjne gesty poprawiają nie tylko wygląd skóry, lecz także samopoczucie.
Kosmetyki Woods Copenhagen znajdziesz w sklepie z najlepszymi markami skandynawskimi – www.rawbeautyhouse.pl.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.