Wazon Asteroid, patera Sahara, pucharek Cora – Muzeum Narodowym we Wrocławiu przypomniała dorobek Eryki i Jana Drostów. To oni stoją za przedmiotami, które są dziś ikonami polskiego wzornictwa.
Połowa lat 60. XX wieku w Polsce. Diamenty – jak wszędzie na świecie – są najlepszymi przyjaciółmi kobiety, a kryształy – to już środkowoeuropejska specyfika – najlepszymi przyjaciółmi domu. Nie każdy może pozwolić sobie na kryształowy wazon i salaterkę, które można z dumą wyeksponować w codziennej przestrzeni, trzeba więc wymyślić inne rozwiązanie. Śląska huta Ząbkowice uruchamia produkcję szkła prasowanego, to prosta i tania technologia, w której ręczny szlif zastępuje się mechaniczną produkcją z użyciem sztanc, a niemal każdy obiekt zdradza dokładnie szwy matryc i skazy użytego materiału. Jak zmienić mankament w element twórczej koncepcji? Nad tym zadaniem głowią się projektanci Eryka i Jan Drostowie. Dla Ząbkowic zaprojektują salaterki, talerze, wazony o łaskawej dla nieidealnego szkła granularnej powierzchni; będą eksperymentować z mocnymi kolorami, opracują zastawy stołowe oparte na module, tak, żeby ułatwić przechowywanie. Po latach okaże się, że na widok tych ekonomicznych i produkowanych na wielką skalę talerzy żywiej zabiją serca kolekcjonerów i to one staną się klasyką, podczas gdy kryształy pokryją się kurzem historii. Za ten dziejowy zwrot odpowiadają właśnie Drostowie, którzy dzięki myśli projektowej i umiejętności walki o swoje pomysły z systemem – tu rozumianym jako sieć umiarkowanie sprzyjających innowacji technologów, majstrów i szklarzy – potrafią zamienić tombak w złoto.
Na wystawie oglądaliśmy więc to, co w dorobku projektantów najlepsze i najciekawsze – całą serię ptaszków-popielniczek na fajkę w mocnych, soczystych kolorach; świecznik Karolinka w kształcie podpierającej się pod boki dziewczyny w zapasce, stojącą na bąblach ze szkła paterę. Wiele obiektów, które obejrzymy w muzealnej przestrzeni, znamy z rodzinnych i wakacyjnych domów – przebywanie wśród nich to jak spotkanie ze starymi przyjaciółmi.
Wystawa „Eryka i Jan Drostowie. Polskie projekty polscy projektanci” to kolejne świetne wykopki z historii lokalnego dizajnu, którymi chwaliło się przed kilkoma miesiącami Muzeum Miasta Gdyni a teraz Muzeum Narodowym we Wrocławiu. Wszystko w myśl komunikowania idei, że wzornictwo to projektowanie jakości w codziennym życiu, że jest nim również masowa i dostępna produkcja, którą wszyscy skądś kojarzymy. W przypadku wystawy Drostów kuratorzy idą krok dalej – pokazują proste, dostępne przedmioty, które już osiadły w polskim imaginarium, ale też kierują światło reflektorów na stojący za nimi geniusz projektowy i dają mu nazwisko. Wystawa Eryki i Jana Drostów wpisuje się też w moment mocnego kolekcjonerskiego trendu na polskie szkło. Chociaż szlachetne francuskie czy czeskie można kupić za mniejsze kwoty, miłośnicy dizajnu ustawiają się w kolejce po polskie wazony. Również dlatego, że z entuzjazmem odkrywają twórczą myśl, z której się narodziły.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.