Czy tradycyjne role w związkach rzeczywiście odchodzą do lamusa? Jakich partnerów poszukują kobiety? Psychoterapeuta Jacek Masłowski opowiada o tym, jak współcześni mężczyźni odnajdują się w relacjach romantycznych.
Tradycyjne role w związkach heteronormatywnych odchodzą do lamusa. Czy współcześni faceci są na to gotowi?
Nie do końca się z panem zgodzę. Są środowiska, w których tradycyjne związki faktycznie przestają obowiązywać. Ale jest też dużo takich, w których tak nie jest. Wiele osób wciąż hołduje tradycyjnemu modelowi męskości i męskim rolom. Pan pyta z perspektywy dużego miasta. W małych pary żyją podobnie, jak żyli ich przodkowie. Może nie w 100 proc., ale podobieństwa do tych klasycznych ról są bardzo duże. Mężczyźni żyją tak, ponieważ nie tylko nie znają innego modelu, ale też partnerki oczekują od nich takiego zachowania. Nawet w dużych miastach chłopcy wychowywani są w klasycznym modelu. Słyszą: „Synku, musisz znaleźć pracę, która pomoże ci utrzymać rodzinę”. Dziewczynkom mówi się raczej: „Musisz znaleźć pracę, która da ci niezależność”. W dalszym ciągu powtarza się im, że mężczyzna musi w mniejszym lub większym stopniu te założenia spełnić. Niektórzy albo się zbuntowali przeciwko tym rolom, albo pracują nad sobą, bo dotknęli pewnych potrzeb, których ta klasyczna męskość nie adresuje. Do tego zaprosili do swojego życia partnerkę, która aktywnie wspiera ich w tej przemianie. Z drugiej strony, gros mężczyzn z dużych miast słyszy też, że klasyczny model męskości jest nieadekwatny. Widzi kobiety, które wchodzą w role dotychczas przypisane płci przeciwnej. Zastanawiają się, jak, mimo wychowania do klasycznej męskości, mogą w takie związki wchodzić. Wtedy rodzi się pytanie: Co dziś znaczy być mężczyzną?
Czy można w ogóle spróbować uogólnić, jacy są współcześni mężczyźni?
Są różni. Nie funkcjonuje etos męskości. To coś, co odróżnia funkcjonowanie dzisiejszych mężczyzn od tych z poprzednich epok. Etosy były czymś wypracowanym i zaakceptowanym przez społeczeństwo. Później mężczyźni byli przystosowani do tych etosów w procesach formatywnych czy rytuałach przejścia. Dziś z jednej strony nadal mamy zakorzeniony model patriarchalny, który ma się bardzo dobrze. Z drugiej jednak, równie często mówi się, że ten model jest już passé. Mężczyźni mogą być, kim chcą. Zostawia się im przestrzeń, żeby sami mogli wybrać, jaką męskość chcą reprezentować w świecie. Mimo to, to tylko postawa deklaratywna, bo społeczeństwo wcale nie jest przygotowane, aby wiele z tych zachowań zaakceptować. Zachęca się mężczyzn do okazywania bezsilności, mówi się: „Chłopaki też płaczą”. Ale okazuje się, że tylko część społeczeństwa jest gotowa na to, żeby takich mężczyzn nie atakować, nie oceniać. Mężczyźni są poszukujący. Coraz częściej jednak odnoszą się do tradycyjnych ról męskości, co widać w młodszym pokoleniu. Z kolei starsi mogą być sfrustrowani tym, że nie ma konkretnej propozycji nowego modelu, skoro ten klasyczny nie jest w porządku.
Skąd ten powrót młodszych pokoleń do tradycyjnej męskości?
W jakimś stopniu to wynik frustracji wynikającej z zamieszania, o którym wspomniałem wcześniej. Część młodych mężczyzn nie czuje się komfortowo w takim zawieszeniu i zamiast błądzić, i w ten sposób narażać się na kolejne przykre doświadczenia, sięga po gotowy i sprawdzony przez tysiąclecia przepis na męskość. Zwłaszcza że w Polsce nie brakuje środowisk, które je popierają.
Powiedział pan, że starsi faceci będą sfrustrowani brakiem konkretnej propozycji nowego modelu męskości. Nie wiedzą, jakich mężczyzn chcą kobiety?
Jakiś czas temu na spotkaniach w Fundacji Masculinum rozmawialiśmy szeroko o wielu aspektach męskości. Podczas jednego z nich zaprosiliśmy osoby do dyskusji panelowych. Raz pojawiły się dwie postępowe kobiety. Zadaliśmy im to samo pytanie: „Jakie cechy mężczyzn są dla kobiet męskie?”. Obie panie, bez zająknięcia, odpowiedziały: „Siła”. Krótko mówiąc, wszystko wskazuje na to, że tradycyjne męskie cechy nadal są atrakcyjne dla kobiet. Jednak z drugiej strony, kobiety mówią, że przyjęłyby mężczyzn, którzy mają dostęp do wrażliwości. Najczęściej kobiety nigdy nie były w takiej relacji, więc nie wiedzą, jak z takim nowym mężczyzną sobie poradzić. Dlatego obie płcie muszą się takich związków uczyć i odnaleźć się w tych oczekiwanych wzorcach.
Jak się uczyć?
Nie wiem (śmiech). W fundacji prowadzimy warsztaty dla mężczyzn, które dają przestrzeń do nauki różnych aspektów męskości, do tej pory zamkniętych. Na przykład: na jednym z warsztatów pracujemy na dostępem do emocji, nad umiejętnością ich nazywania, a także konstruktywnego ich wykorzystywania. Na innych, prowadzonych w plenerze, w naturze, skupiamy się nad innymi ważnymi cechami mężczyzn, które wymagają troski. Mam tu na myśli umiejętność współpracy w męskim gronie, dostęp do męskiej sprawczości czy autonomii polegającej na świadomym funkcjonowaniu mężczyzn w świecie, w którym ich potrzeby nie są zaspokajane przez kobiety.
Z jednej strony mężczyźni próbują dotrzeć do nowej męskości, a z drugiej strony, społeczeństwo nie jest na to gotowe. To trudne.
Żyjemy w czasie egalitaryzmu, ale w dalszym ciągu gratyfikacja mężczyzn związana jest z pozycją społeczną. Mężczyzna musi znaleźć pracę, która pozwoli mu utrzymać rodzinę. Jedno pokolenie nie wystarczy, aby zmienić ten przekaz. Jeżeli chłopiec obserwuje rodziców, dostaje wzorzec, który następnie będzie powielać. Tylko nielicznym uda się te tendencje zmodyfikować. W pewnych grupach społecznych zachęca się mężczyzn do zmiany. Ale jak przychodzi co do czego, pojawia się więcej pytań niż odpowiedzi. Dzisiaj mężczyźni znaleźli jedną niszę, gdzie mogą mieć dostęp do swojej wrażliwości, do cech, które były przez prawdziwego mężczyznę tłumione…
Co to za nisza?
Nowoczesne ojcostwo, które pozwala na opiekuńczą wrażliwość i jest gratyfikowane społecznie. W tym obszarze nowocześni mężczyźni mogą pełniej prezentować się światu.
A co z mężczyznami, którzy nie chcą mieć dzieci?
Ojcowie, którzy dotykają swojej wrażliwości, tworzą przestrzeń, aby nie-ojcowie mogli doświadczyć swojej. Najważniejsze są wzorce, które dopiero będą poszukiwały sobie przestrzeni do rozwoju i przystosowania. Proszę wziąć pod uwagę, że większość mężczyzn jest zamknięta emocjonalnie, ale największy wpływ na otwarcie, zmianę tej postawy mają inni mężczyźni. Stają się wzorcami. W tej chwili duża grupa mężczyzn znajduje przestrzeń do realizacji tej legendarnej wrażliwości właśnie w ojcostwie. To oznacza, że nawet jeśli nie mam dzieci, ale mam kumpli-ojców, widzę, jak funkcjonują, dostaję dostęp do wrażliwości. Otrzymuję społeczne przyzwolenie na takie funkcjonowanie. Choć tak naprawdę istnieją jeszcze inne aspekty, nie tylko wrażliwość, które są przez mężczyzn wypierane…
Na przykład jakie?
Agresja. Mówi nam się, by po nią nie sięgać. To duży problem, bo pozwala nam ona żyć, zaspokoić nasze potrzeby. Jedną z najbardziej męskich cech, zarówno w oczach kobiet, jak i mężczyzn, jest sprawczość, a nią przecież jest używanie agresji. Problem w tym, że współczesne społeczeństwo kojarzy agresję z przemocą. Uczy mężczyzn, aby byli pasywni. To coraz większy problem. Dlatego powinniśmy ten aspekt odczarować. Tym bardziej że ponownie ze świata kobiet otrzymujemy sprzeczne sygnały: mężczyźni są niewyraźni, nijacy, nie ma z kim iść do łóżka. To kastracja związana z brakiem dostępu do agresji. Bez niej nie ma mowy o sprawczości.
Jak te aspekty wydobyć?
Nasza fundacja prowadzi warsztaty o różnej tematyce. Stwarzamy przestrzeń, gdzie mężczyźni mogą rozwijać swój dostęp do emocji, mogą nauczyć się je odczuwać i rozumieć; w końcu mogą dotrzeć do takich obszarów, które większości mężczyzn są w ogóle nieznane. Pracujemy z mężczyznami, by nauczyć ich, jak budować relacje z kobietami, na czym opiera się istota męskości. Są też warsztaty, na których mogą mieć kontakt właśnie ze swoją konstruktywną agresją. Podczas nich mężczyźni tworzą innym mężczyznom przestrzeń, aby ci w bezpieczny sposób mogli eksperymentować z budowaniem tej swojej nowoczesnej męskości. Bardzo często panowie nie mają jasnych wzorców postępowania w życiu, ale słyszą oczekiwania kobiet. Nie potrafią na nie odpowiedzieć, bo nikt ich tego nie nauczył. To tak, jakby komuś kazać zbudować dom, ale nie dać instrukcji, jak to zrobić.
Czy jest zatem przepis na dobry związek?
I tak, i nie, bo dobry związek to sprawa indywidualna. Jednak z psychologicznego punktu widzenia dobra relacja jest wtedy, kiedy została oparta na ekwiwalentności. Obie strony w taki sposób zaspokajają swoje potrzeby relacyjne, że mają poczucie równowagi w tym układzie, oczywiście w dłuższym okresie. Dobry związek nie jest wtedy, gdy dwie osoby spotykają się w kontakcie ze swoimi deficytami. Wtedy mamy do czynienia z sytuacją, w której powołujemy drugą osobę do odpowiedzialności za zlikwidowanie naszych braków. To prosta droga do toksycznego związku. Ten kompletny będzie wtedy, kiedy żadna ze stron nie będzie sobie niezbędna. Relacja ma być świadomą decyzją, nie przymusem.
Musimy nauczyć się samych siebie?
Tak, ale też dbania o samego siebie. Dlatego dawne procesy inicjacyjne polegały na tym, że chłopców oddzielało się od kobiet i uczono, jak mają sobie radzić w życiu. Po nich, gdy mężczyzna spotykał kobietę, nie mylił jej z matką. Nie wchodził w związek, bo szukał opieki, ale chciał coś wspólnie tworzyć. I vice versa. Dziś nie ma takich procesów, co często powoduje, że z relacji opiekuńczej z typem matki lub nauczycielki mężczyźni trafiają prosto do partnerki. Nie dostają przestrzeni, aby nauczyć się samych siebie. A dopiero człowiek, który zna siebie – upraszczając – gdy spotyka drugą osobę, nie dąży do zdelegowania w niej odpowiedzialności za własny dobrostan. Umie zrobić to sam. W ten sposób otwiera się na drugą osobę, może z nią coś budować – rodzinę, dom, związek, przygodę, coś, co nie jest do osiągnięcia w pojedynkę. Wtedy możemy mówić o wyższej jakości.
Jacek Masłowski – filozof, psychoterapeuta EMDR i Gestalt. Trener grupowy, coach. Współzałożyciel, a także prezes fundacji Masculinum wspierającej mężczyzn. Razem z Tomaszem Kwaśniewskim napisał książkę „Czasem czuły, czasem barbarzyńca”. Z Joanną Drosio-Czaplińską „Czasem święta, czasem ladacznica”, zaś z Martyną Harland – „No bez jaj. W poszukiwaniu męskości”.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.