Film „To właśnie miłość” trafił do kin dokładnie 20 lat temu. Dziś komedia romantyczna uchodzi za świąteczny klasyk. Oto 5 ciekawostek dotyczących produkcji, o których mogliście nie mieć pojęcia.
W filmie „To właśnie miłość” połączono dwa scenariusze w jeden
Jak przyznał scenarzysta i reżyser Richard Curtis, „To właśnie miłość” to połączenie dwóch filmów, nad którymi pracował na początku lat 2000. Pierwszy z nich miał śledzić losy premiera Davida (Hugh Grant) zakochującego się w swojej pracownicy, a bohaterem drugiego był Jamie (Colin Firth), pisarz w kryzysie twórczym, który wyjeżdża na południe Francji w poszukiwaniu inspiracji. Obaj znajdują to, czego szukali w czasie świąt. W trakcie pisania obu scenariuszy Curtis stwierdził jednak, że ich fabuła jest do siebie zbyt podobna, i postanowił połączyć je w jeden film o gwiazdkowej magii.
Nawet Andrew Lincoln uważa, że Mark był stalkerem
Dwie dekady po premierze kolejne pokolenie odkrywa kultową komedię. Nowi widzowie i widzki nie są jednak tak bezkrytyczni wobec świątecznego klasyka. Jednym z najczęściej powracających zarzutów jest toksyczne zachowanie Marka (Andrew Lincoln), który nie zatrzyma się przed niczym, by zdobyć serce Juliet (Keira Knightley), świeżo upieczonej żony jego przyjaciela Petera (Chiwetel Ejiofor). Okazuje się, że nie tylko zoomersi uważają jego postępowanie za dziwne. Odtwórca roli Marka również miał wątpliwości co do intencji jego bohatera. – Gdy przeczytałem w scenariuszu scenę z ręcznie napisanymi banerami, pomyślałem, że to zachowanie godne stalkera – wspomniał. Mimo jego zastrzeżeń scena nie została zmieniona, a Lincoln do dziś żałuje, że nie zawalczył o jej przepisanie.
Hugh Grant był bliski zrezygnowania z roli premiera ze względu na sekwencję taneczną
Jeśli wy też czujecie się zażenowani, oglądając scenę z popisem tanecznych zdolności Davida, to wyobraźcie sobie, jak czuje się Grant. Aktor od początku upierał się, że premierowi nie wypada tak się poruszać. Prawdziwym powodem jego oporów był jednak brak wiary we własne taneczne umiejętności: – Nigdy nie byłem dobrym tancerzem. Nie mam wyczucia rytmu, co zostało na zawsze uwiecznione w filmie – mówił. Reżyser ze śmiechem wspominał kolejne rozmowy z aktorem, który prosił go o wyrzucenie sceny do kosza. Raz Grant miał nawet zagrozić, że odejdzie z planu: – Wiedziałem, że blefuje, bo kontrakt mu na to nie pozwalał. W końcu udało się go przekonać, a według mnie jest to jedna z najzabawniejszych scen w całym filmie – przyznał.
Reżyser Richard Curtis żałuje problematycznego humoru i sposobu przedstawienia bohaterek
Nawet najwięksi fani filmu czują się dziś nieswojo, słuchając fatfobicznych żartów o rozmiarze ud Natalie (Martine McCutcheon). Reżyser podziela ich reakcje. W rozmowie, którą przeprowadziła z nim córka, Scarlett, Curtis przyznał, że sposób przedstawiania bohaterek był „głupi i zwyczajnie niewłaściwy”. Twórca odniósł się także do swoich innych produkcji, jak „Dziennik Bridget Jones” czy „Notting Hill”. – Żałuję, że nie byliśmy bardziej świadomi tego, jak krzywdzący wpływ może mieć taki „humor”. Dziś wszystkie te filmy wyglądałyby zupełnie inaczej. Curtis zgodził się również z zarzutem, że obsady jego filmów nie były szczególnie różnorodne.
To jeden z ulubionych projektów w karierze Claudii Schiffer
Claudia Schiffer w „To właśnie miłość”? Jeśli zapomnieliście o gościnnym występie supermodelki, to nie jesteście sami. Gwiazda wybiegów pojawia się na ekranie przez okrągłą minutę – najpierw za kulisami szkolnego przedstawienia, gdzie poznaje Daniela (Liam Neeson), a następnie w finałowej scenie na lotnisku. Schiffer wcieliła się w Carol, samodzielną mamę kolegi z klasy Sama (Thomas Brodie-Sangster). Za swój czas przed kamerą supermodelka zainkasowała rekordowe 200 tysięcy funtów. To wciąż jeden z najdroższych gościnnych występów w historii kina. Nic więc dziwnego, że Schiffer tak dobrze wspomina swój czas na planie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.