Oparty na doskonałej książce Samuela D. Kassowa polsko-amerykański fabularyzowany dokument „Kto napisze naszą historię” naświetla historię tych, którzy na ołtarzu walki o pamięć oddali życie.
„Gdzieś, lata temu, była sobie matka, która czuła, że jej syn jest najmądrzejszy, najpiękniejszy, najzdolniejszy. A teraz to najmądrzejsze i najpiękniejsze dziecię leży na nieznanej ulicy, a jego imię – też nic nikomu nie powie”.
Gdy pada ten cytat, na ekranie migają zdjęcia małych, wychudzonych ciałek, skulonych na ulicach warszawskiego getta. W wielkich ciemnych oczach dzieci jest tylko niezrozumienie, co się stało od wtedy – od tamtej miłości, bezpieczeństwa domowego ogniska – do teraz. Łzy same płyną mi po policzkach. Czuję, że w tym momencie zaklęte jest całe okrucieństwo wojny, która stała się tłem dla jednej z najbardziej niewyobrażalnych zbrodni w historii ludzkości – Holokaustu. Pamięć o tym, co wydarzyło się w obozach koncentracyjnych, gettach, obozach pracy, w pogromach, stanowi konstytutywną część naszego DNA, mimo że niektórzy chcieliby ją z niego wymazać. To ona jest gwarantem utrzymania wrażliwości, która ma uniemożliwić historii zatoczenie koła.
Ta pamięć boli. Przypomina, jak bardzo my, ludzie, jesteśmy niedoskonali. Dziś znaleźliśmy się w trudnym momencie. Ostatni naoczni świadkowie tamtych wydarzeń umierają. Wkrótce jedynym nośnikiem dla pierwszoosobowego świadectwa będzie już tylko film, na nim utrwalone ich świadectwa. Oparty na doskonałej książce Samuela D. Kassowa „Kto napisze naszą historię?” polsko-amerykański fabularyzowany dokument naświetla historię tych, którzy na ołtarzu walki o pamięć oddali życie.
Pośród niewyobrażalnych okrucieństw, jakich Żydzi ‒ nie tylko ci uwięzieni w getcie ‒ codziennie doświadczali ze strony nazistów, było jedno mniej oczywiste niż głód, ale nie mniej dotkliwe: całkowite odebranie ofiarom głosu, prawa do podzielenia się ze światem ich punktem widzenia, doświadczeniami. Przeważająca część materiałów wizualnych, jakimi dziś dysponujemy, powstała na zamówienie nazistowskiej propagandy. A jej zadaniem było wykrzywienie rzeczywistości, upokorzenie, odhumanizowanie. Odebranie godności i prawdy. Tamte fotografie i filmy do dziś kształtują nasze postrzeganie historii.
Z tej perspektywy to, czego dokonał Emanuel Ringelblum, wydaje się heroizmem na niezwykłą skalę. Polsko-żydowski historyk, pedagog i działacz społeczny powołał w getcie warszawskim podziemną organizację Oneg Szabat, która od 1940 roku zajmowała się skrupulatnym dokumentowaniem codzienności jego mieszkańców. Siatka współpracowników każdego dnia ryzykowała życie, by zbierać i katalogować świadectwa, które inaczej nie miałyby najmniejszej szansy dotrzeć do opinii publicznej. Ich działalność opisana została w książce „Kto napisze naszą historię?”. – Fenomenalna książka Kassowa poruszyła mnie do granic. Jak to się stało, że nigdy wcześniej nie słyszałam o tej historii? Z mojej perspektywy to najważniejsza z najmniej znanych holokaustowych opowieści. Natychmiast zostawiłam projekt, który wówczas rozwijałam, i skupiłam całą uwagę na tym filmie. Zajęło mi to kolejnych siedem lat – opowiada reżyserka „Kto napisze naszą historię”, Roberta Grossman.
Dlaczego o tej historii nie pisało się na pierwszych stronach gazet? Teorię na ten temat ma Piotr Głowacki, który na ekranie wciela się w Emanuela Ringelbluma. Z archiwum po raz pierwszy zetknął się 10 lat temu, podczas przygotowań do filmu „W ciemności” Agnieszki Holland. – To była porażająca lektura, która zmieniła moje patrzenie na świat – mówi. – Najczęściej kultywujemy pamięć tych, którzy walczyli z karabinem w dłoni. Tymczasem większość bohaterów tej opowieści zginęła, ostatnie chwile życia poświęciwszy na spisywanie relacji ludzi, których nikt nigdy by nie wysłuchał. Biednych, z małych wiosek, z Ukrainy, Litwy, Białorusi. Tym spisywaniem nadawali ich życiu wartość. Mówili, że ich słowo, punkt widzenia, są istotne, bo dzięki nim kiedyś ludzie nie będą mogli zamknąć ich w pustej liczbie zgonów. Zobaczą, że za każdą z tych liczb stoi całe ludzkie życie. To niezwykłe piękno tego najtragiczniejszego z momentów – emocjonalnie opowiada aktor.
Tak się stało. Niezliczone kartki z pamiętników, testamenty, rysunki, ogłoszenia, plakaty, etykiety i fotografie zostały zabezpieczone w metalowych skrzynkach i bańkach po mleku, a następnie zakopane w piwnicach budynków przy ulicach Nowolipki 68 i Świętojerskiej 34. Po wojnie udało się odnaleźć dwie z trzech części archiwum. Obecnie ten absolutnie unikalny zbiór dokumentów, stanowiący jedno z najważniejszych świadectw o zagładzie Żydów polskich, przechowywany jest w Żydowskim Instytucie Historycznym w Warszawie. W 1999 roku archiwum Ringelbluma zostało wpisane na listę UNESCO „Pamięć Świata” jako zabytek światowego dziedzictwa.
– Przyciągają mnie historie zwyczajnych ludzi, którzy robią nadzwyczajne rzeczy – o swoim zaangażowaniu w ten projekt opowiada Roberta Grossman. To jej kolejna współpraca z producentką Nancy Spielberg, z którą w 2014 roku stworzyła uznany „Above & Beyond”, opowieść o amerykańskich weteranach lotnictwa walczących na izraelskim froncie.
– Często próbuję wyobrazić sobie, jakie standardy moralne utrzymałabym w sytuacjach tak ekstremalnych jak ta, z którą codziennie mierzyli się w getcie członkowie Oneg Szabat. Czy pracując w kuchni, potrafiłabym oddać kawałek chleba nie swojemu dziecku, podczas gdy moje głodowałoby w domu? Jak można pozostać wiernym swoim ideałom, a jednocześnie przetrwać? Okrucieństwo wyborów, jakich musieli dokonywać ci ludzie, jest niewyobrażalne – mówi Grossman.
Spielberg i Grossman zdecydowały się na wzbogacenie materiałów archiwalnych o aktorskie wstawki. Dzięki zredukowaniu ich do koniecznego minimum film zyskuje na przejrzystości, nie tracąc wiarygodności i realizmu. To także zasługa polskiego pionu produkcyjnego, który do ról członków Oneg Szabat wybrał doskonałych aktorów. Obok Piotra Głowackiego na ekranie zobaczymy m.in. Jowitę Budnik, Karolinę Gruszkę i Wojciecha Zielińskiego.
– Polscy aktorzy zachwycili mnie swoim talentem – mówi Grossman, której z wielu powodów zależało na realizowaniu części aktorskiej w Polsce. ‒ Potrzebowałam warszawskich lokacji w stanie sprzed wojny i w jej trakcie. Poza tym Polska ma najlepsze ekipy filmowe. Polski koproducent Match & Spark przerósł wszelkie nasze oczekiwania! – zachwyca się Amerykanka. Podkreśla też coś, co ‒ niestety ‒ dla niektórych wciąż brzmi kontrowersyjnie: – Ringelblum i pozostali członkowie Oneg Szabat byli dumnymi Polakami patriotami.
Narratorką „Kto napisze naszą historię” jest Rachela Auerbach (w tej roli Jowita Budnik). – To był naturalny wybór. Auerbach znała Ringelbluma przed wojną, należała do jego intelektualnego kręgu, w trakcie wojny działała w Oneg Szabat i jako jedna z niewielu przetrwała, by móc opowiedzieć o nim światu – tłumaczy Grossman. Była niezwykle ważną postacią historiografii Holokaustu. Po wyjeździe z Polski do Izraela w 1950 roku zaangażowała się w tworzenie departamentu zbierającego w Instytucie Yad Vashem świadectwa ocalonych. Zgromadziła ich ponad 50 tys. To ona przekonała prokuratora Gideona Hausnera, by linię oskarżenia w procesie Adolfa Eichmanna oparł na świadectwach tych, którzy przetrwali Holokaust, i pomogła wybrać zeznających. Pokazywany przez telewizje całego świata proces dał ocalonym głos i zmienił całą postholokaustową narrację. – We własnym zeznaniu, Auerbach powiedziała, że widzi prostą linię prowadzącą od Ringelbluma i Oneg Szabat do sali sądowej i Eichmanna – wspomina Grossman. – Według mnie taka linia łączy też Auerbach i Fundację „Shoah”, podobnie jak inne inicjatywy zajmujące się utrwalaniem w audiowizualnej formie świadectw ocalonych. Mimo ogromnych zasług Racheli Auerbach często pomija się ją w dyskursie. Tym bardziej ważne jest, że to właśnie jej wojenne i powojenne zapiski stały się ramą dla „Kto napisze naszą historię”.
Historia Oneg Szabat i archiwum brzmią jak gotowy materiał na film. Jednak do dziś mało się o niej mówi. Dlaczego? – Informacje zgromadzone w archiwum zbierano w sytuacji krytycznej, wiedząc, że dzisiaj jest przeszłością dla jutra. Każdy dzień przechodził do historii. A ta była zbiorem różnych punktów widzenia. Archiwum jest groźne dla wszystkich, którzy traktują historię instrumentalnie. To zbiór 60 tys. tekstów i materiałów, które powstając w tym samym czasie i miejscu, opisują bardzo różne sytuacje. W tym sensie archiwum jest genialnym materiałem historycznym, pracą naukową, która mówi, że nie ma czegoś takiego jak jedna obiektywna historia. Jeśli ktoś, spisując historię, mówi „my”, jest to historia zafałszowana, narzędzie do osiągnięcia konkretnych celów. Dla polityków, ludzi, dla których historia to biznes, archiwum stoi w sprzeczności z ich interesem.
Film Spielberg i Grossman pokazuje, że pewne schematy, których genezę naświetla, wciąż funkcjonują. Z perspektywy czasu doskonale powinniśmy wiedzieć, które wyobrażenia, antysemickie stereotypy i skróty myślowe są precyzyjnym pokłosiem nazistowskiej propagandy, ale nadal zdarza się im niezauważenie powracać w słowach, żartach i bezpodstawnych uprzedzeniach. Czy po tylu próbach wciąż jeszcze wierzymy, że film, sztuka mają moc zmieniania ludzi?
– „Kto napisze...” pomaga zaistnieć cudowi ludzkiej siły woli, empatii, świadomości, która wybuchła w najbardziej tragicznym z momentów. Grupa kierowana przez Ringelbluma była strażnicą człowieczeństwa, wiary, że nawet w najtrudniejszych sytuacjach człowiek może powstrzymać się od przemocy – przejmująco opowiada Piotr Głowacki. – To nie tak, że film zmieni wszystko. Ale dzięki niemu znowu zaczyna się o tym mówić. Moja przyjaciółka z uniwersytetu w Nancy współorganizowała na uniwersytecie w Tel Awiwie panel wokół filmu. Już 27 stycznia widzowie na całym świecie będą mieli okazję go obejrzeć na specjalnych pokazach, potem wejdzie do dystrybucji. Ludzie dostaną szansę osobiście zetknąć się z tym tematem. Te kartki istnieją, widziałem je. Widziałem ruch dłoni ukryty za zanotowanymi słowami, często ostatnimi, bo jest tam wiele testamentów. Ludzie, którzy niemalże słyszeli kroki idących po nich oprawców, zamiast się poddać brakowi nadziei, pisali. Wierzyli, że ktoś kiedyś to przeczyta. Świadomość historii zmienia nas głęboko. Ja też czuję, że archiwum mnie zmieniło. Do tego stopnia, że mój syn, który urodził się dziewięć miesięcy po filmie, na drugie imię ma Emmanuel.
***
27 stycznia 2019 roku, w Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu, odbędą się specjalne pokazy filmu „Kto napisze naszą historię”. Widzowie obejrzą film na ponad 50 pokazach w Polsce i ponad 300 za granicą, np. w siedzibie UNESCO w Paryżu i Muzeum Tolerancji w Los Angeles. W Polsce pokazy organizują m.in. Muzeum POLIN w Warszawie oraz Żydowski Instytut Historyczny, w którym odbywa się również wystawa oryginalnego archiwum Ringelbluma. UNESCO wraz ze Światowym Kongresem Żydów objęło film specjalnym patronatem. Wszystkim pokazom, które odbędą się 27 stycznia, patronuje również Fundacja „Shoah” Stevena Spielberga.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.