To artystka totalna. Od pięciu dekad tworzy wielkoskalową sztukę, jednocześnie od lat buduje w maleńkim Sokołowsku niezależne centrum progresywnej sztuki. Bożenna Biskupska wkracza do panteonu klasyczek współczesności retrospektywną wystawą „Artystka i Budowla Możliwa”.
To będzie jej rok w sztuce, rok rzeźbiarki i malarki urodzonej w 1952 roku we Wrocławiu, Bożenny Biskupskiej. Po wrocławskiej retrospektywie odbędzie się prezentacja jej prac w młodej warszawskiej galerii Wall Space, potem zaplanowano udział artystki w zbiorowej wystawie "Olbrzymki" w galerii BWA Wrocław Główny. W czerwcu jej prace zostaną pokazane na wystawie w Centrum Rzeźby w Orońsku, a w końcu roku 2024 ukaże się monografia i uruchomione zostanie cyfrowe archiwum twórczyni.
Sokołowsko Biskupskiej: Sanatorium leczące sztuką
To oznacza, że Bożenna Biskupska niewiele czasu spędzi w najbliższych miesiącach w miejscu, które od prawie dwudziestu lat jest jej „centrum świata”. Znajduje się ono w Sokołowsku (dawniej Görbersdorf) – urokliwym dolnośląskim miasteczku o uzdrowiskowych tradycjach i literacko-artystycznych konotacjach. Tutaj, w otoczeniu Gór Suchych od połowy XIX wieku rozwijano leczenie chorób płucnych. Najpierw dzięki hrabinie Marii von Colomb, która sprowadziła do Görbersdorfu modną metodę hydroterapii doktora Priessnitza (zawdzięczamy mu słowo „prysznic”). Potem powstało tu słynne w Europie przeciwgruźlicze sanatorium doktora Hermanna Brehmera (Polska ochrzciła je dumną nazwą „Grunwald”), od którego uczyło się potem modne Davos, uwiecznione przez Tomasza Manna w „Czarodziejskiej górze”. Sokołowsko ma i swoją piewczynię – bo neogotycka architektura „Grunwaldu” stała się tłem akcji „Empuzjonu” Olgi Tokarczuk. Tę właśnie niezwykłą budowlę podnosi z ruin od lat wielkim wysiłkiem Bożenna Biskupska i jej Fundacja „In Situ”. Założyła ją wraz z nieżyjącym już partnerem, awangardowym artystą, Zygmuntem Rytką, a prowadzi wspólnie z córką, Zuzanną Fogtt.
– Nie zastanawiałam się: ile, co, kiedy, tylko myślałam, że to miejsce, w którym coś zacznę budować, a ktoś inny będzie być może potem kontynuował dzieło i zostanie z tego pożytek dla kultury. To trwa powoli, trzeba nieustannie pozyskiwać nowe fundusze na kolejne prace. Ale teraz, kiedy najtrudniejszy etap za nami, mogę już ocenić wiele naszych działań bardzo pozytywnie. A poza tym mam tu dość przestrzeni dla mojej twórczości, która ciągle się rozrasta – mówi artystka. Właśnie przeprowadziła się do odnowionej części sanatorium – dawnej sali operacyjnej i rentgenowskiej. Zanim wyremontowana zostanie reszta budynku, właśnie tu pokazywana będzie część zbiorów fundacji, będą spotkania i wydarzenia artystyczne.
Miasteczko artystów schowane w górskiej kotlinie
– Żartobliwie nazywam moją mamę czołginią – mówi Zuzanna. – Odbudowa sanatorium to fenomen wynikający z jej osobowości, na którą składają się odwaga, wytrwałość i ogromne pokłady determinacji. Ja się zresztą wychowałam na budowie. Najpierw Bożenna odbudowywała pałacyk Lilpopów w Podkowie Leśnej, potem sanatorium w Sokołowsku.
W zaadaptowanym sanatorium powstaje Międzynarodowe Laboratorium Kultury z własną kolekcją sztuki współczesnej (na drzwiach tabliczka – „Muzeum w budowie”). W Sokołowsku pod parasolem „In Situ” odbywają się trzy festiwale: „Konteksty”, poświęcone sztuce performance’u, muzyczno-eksperymentalne „Sanatorium dźwięku” i filmowe „Hommage á Kieślowski” (reżyser urodził się i spędził wczesne dzieciństwo w Sokołowsku), na które latem zjeżdżają tłumy fanów. W willi „Różanka” odbywają się rezydencje artystyczne, a w odnowionym też przez fundację kinoteatrze Zdrowie – seanse filmowe, muzyczne i wszelkie.
Przy tym to wybujałe artystyczne życie ma za oprawę małomiasteczkową – na poły senną, na poły magiczną – aurę Sokołowska, pieszczotliwie nazywanego przez miłośników „Soko”. A tych jest coraz więcej, bo osiedlają się tu chętnie ludzie wolnych zawodów – artyści, fotografowie, pisarze. Za sąsiedztwo mają zamglone szczyty gór na horyzoncie, a wokół przykurzone wille z przeszklonymi loggiami i domy ozdobione mozaikami, sgraffitami i metaloplastyką, autorstwa działających tu w PRL-u twórców: Stanisława Pacanowskiego oraz Barbary i Stanisława Olszamowskich. Są park kuracyjny, zabytkowa cerkiew, sanatorium Biały Orzeł w przedwojennym, modernistycznym założeniu. Oraz kultowa beza i pizza truflowa podawane w Kawiarence Smaków. Cały mikroświat. Nieduży, ale pełny, samowystarczalny, schowany w zacisznej górskiej kotlinie.
Bożenna Biskupska nie przestaje budować
Opowiada Zuzanna Fogtt, która koordynuje działania fundacji: – Sokołowsko jest czyste przestrzennie, a jednocześnie blisko związane z naturą i to bardzo dobrze wpływa na środowisko artystyczne. Z jednej strony jesteśmy na końcu świata, a z drugiej jesteśmy z nim mocno połączeni także artystycznie. Prowadzimy trzy archiwa: Krzysztofa Kieślowskiego, Zygmunta Rytki i powstające – Bożenny Biskupskiej. To archiwa żywe, dbamy o to, by mieli z nimi kontakt badacze i twórcy, by mogli budować własne projekty na tej bazie. Stworzyliśmy festiwale, bo chcemy, żeby te poszukiwania były potem widoczne, a projekty, które powstają specjalnie w tym miejscu – żeby miały odbiór.
Emilia Orzechowska, która wraz ze Stachem Szabłowskim kuratoruje monograficzną prezentację Biskupskiej we Wrocławiu, poznała artystkę właśnie dzięki Zuzie i przyjechała do Sokołowska, by któregoś dnia przy kuchennym stole wymyślić jej wystawę. – Bożenna oprowadziła mnie po sanatorium i okolicy, zaprosiła do pracowni. Wielkie wrażenie zrobiło na mnie jej niesamowite zaangażowanie we wszystko, co robi i co buduje wokół siebie – dosłownie i w przenośni.
Od kilkunastu lat jest kierowniczką budowy i codziennie schodzi z pobliskiej Różanki do sanatorium, gdzie konferuje ze swoimi majstrami. – Ale myślę też o budowaniu przez nią wspólnoty, „rzeźby społecznej” – dodaje Emilia. – Czyli o goszczeniu i dzieleniu się tą przestrzenią z innymi artystami i artystkami, zapraszaniu publiczności. A w tym wszystkim, oczywiście, jest jej imponująca twórczość i niestrudzone praktykowanie sztuki, na którą wciąż znajduje czas i energię. Maluje obrazy, zmaga się z materią rzeźbiarską, używając ciężkich, stereotypowo „niekobiecych” materiałów, jak beton czy stal.
Artystka uzależniona od pracy fizycznej
Jak mówi drugi z kuratorów wystawy „Artystka i Budowla Możliwa”, Stach Szabłowski, wrocławska prezentacja pozwoli pokazać Bożennę Biskupską w perspektywie dużych prezentacji polskiej rzeźby i sztuki współczesnej. Odbywa się w Pawilonie Czterech Kopuł, po wystawie Magdaleny Abakanowicz, a przed planowanym pokazem Marii Pinińskiej-Bereś.
– Ta wystawa zrodziła się z przekonania, że najwyższy czas na większe spotkanie Bożenny i jej twórczości z szeroką publicznością; przekrojowej wystawy prac artystki nie było już od wielu, wielu lat, a tak szerokiej prezentacji, jaką można zobaczyć w Czterech Kopułach, nie było nigdy – mówi. – To byłaby przesada powiedzieć, że Biskupska jest artystką zapoznaną. Ale faktem pozostaje, że od kilkunastu lat często myśli się i rozmawia o niej nie tyle jako o rzeźbiarce, ile o spiritus movens zmiany w Sokołowsku i tytance, która odbudowuje zabytkowe sanatorium „Grunwald”, by stworzyć w nim centrum sztuki współczesnej. To ważne sprawy i mają swoje miejsce na wystawie, ale Bożenna, realizując swoistą rzeźbę społeczną, jaką jest Laboratorium Kultury w Sokołowsku, przez niemal dwie ostatnie dekady bardzo intensywnie pracowała nad autorskimi projektami.
Ogromny dorobek artystki sprawia, że nawet obszerne Cztery Kopuły nie byłyby w stanie pomieścić jej pełnej retrospektywy. – Ja po prostu bardzo długo żyję i cały czas nieludzko, konsekwentnie pracuję – śmieje się Bożenna. – Co mi zresztą sprawa przyjemność. Całe życie poświęciłam realizacji tych ogromnych cykli. Miałam na to cały mój czas, bo nie pracowałam na uczelniach, nie zajmowałam się innymi sprawami. Jestem uzależniona od pracy fizycznej, od „wykonywania" i przez lata trochę się tego uzbierało.
Sztuka Biskupskiej jest spleciona z życiem
Emilia Orzechowska mówi: – Kiedy myślę o Bożennie jako o artystce, myślę o tym, że u niej te przestrzenie – prywatna z publiczną, artystyczna z rodzinną – cały czas się miksują, meandrują pomiędzy pracownią, mieszkaniem, budową, pracownią, sanatorium a parkiem, który spaja te miejsca. To wszystko jest płynne i przenika się jak „krajobrazy” na naszej wystawie.
Wyboru dokonano wspólnie z artystką. W pierwszym rozdziale – na dziedzińcu – można zobaczyć monumentalne zbiory rzeźbiarskie „Rysunek rzeźby” i „Wytyczanie obrazu 01”. W jednej z kopuł – Misterium Czasu. To praca o trwaniu: 32 figury, które po raz pierwszy prezentowano w Pawilonie Polskim w Wenecji w 1984 roku, a teraz przyjechały ciężarówką z Sokołowska. Jest i rozwijający się przez lata w różnych formach sztandarowy cykl rzeźbiarski Jednonogiego, a poza rzeźbami – malarstwo w dwóch reprezentatywnych cyklach.
– Niesamowite, że cykle, które prezentujemy na wystawie, są również w ciągłym procesie i w jakimś sensie wciąż nie zostały domknięte – mówi Orzechowska. Stach Szabłowski dodaje: – To przypadek artystki, dla której sztuka jest spleciona z życiem tak, że tworzenie jest dla niej jak oddychanie. Bożenna jest niewiarygodnie aktywną osobą, robi bardzo dużo rzeczy: rzeźbi, maluje, planuje, organizuje, buduje, uczestniczy, kultywuje stare przyjaźnie i zawiera nowe znajomości. Jej dom jest pełen ludzi, spotkań, rozmów. Ale to nie jest artystyczno-egzystencjalne ADHD, ona to wszystko robi z jakąś naturalną lekkością, nie z potrzeby udowodnienia komuś czegoś. Jej swoista hiperproduktywność nigdy nie opiera się na logice walki. Ta postawa umożliwiła jej podjęcie na przykład takiego utopijnego zadania, jakim jest odbudowa „Grunwaldu”. Gdyby postanowiła wejść w starcie z tym obiektem, siłować się z nim, padłaby przygnieciona skalą i ciężarem tego wyzwania.
Rozwiązaniem okazały się czas, nieustępliwość i cierpliwość.
Co składa się na alfabet sztuki Bożenny Biskupskiej
Spojrzenie na twórczość Biskupskiej w perspektywie innych wielkich indywidualności polskiej sztuki pozwala zobaczyć charakter jej twórczości. – Nie tak dawno temu, w tych samych przestrzeniach podziwialiśmy obszerną prezentację prac Magdaleny Abakanowicz. To dwie zupełnie różne artystki, a jednak coś je łączy, mam na myśli posługiwanie się w sztuce uniwersalnym, ponadczasowym językiem, rozwijanym niezależenie od zmiennych tendencji i mód artystycznych – uważa kurator. – Ta sztuka jest zawsze aktualna i czytelna pod każdą szerokością geograficzną, bo odwołuje się do pierwotnych, podstawowych pojęć, figur, obrazów, skojarzeń. Zamierzenia Bożenny to nie są projekty obliczone na wyprodukowanie artefaktu, ukończenie jakiegoś zadania. Jej prace to najczęściej „dzieła-w-procesie”, które są kontynuowane w taki sposób, w jaki osoba ludzka kontynuuje samą egzystencję: żyjąc, czując, myśląc, oddychając i tworząc.
Sama Bożenna mówi: – Nigdy nie realizuję „pomysłów”. Impuls z wewnątrz woła do mnie i już nie zastanawiam się, dlaczego porzucam poprzednie działanie. Zawsze co kilka lat następuje jakaś zmiana.
Dla Emilii Orzechowskiej sztuka Biskupskiej to namnażająca się materia, która cały czas ewoluuje. – W jakimś sensie zbliża się do cykli w naturze, z jej nieustającym transformowaniem i przepoczwarzaniem się materii, nadbudowywaniem nowej tkanki, a tym samym – nowych znaczeń – mówi.
Kuratorzy z długofalowych przedsięwzięć wybrali takie prace, by język twórczości Biskupskiej wybrzmiał w całości. – Można o tej wystawie myśleć jako o nauce bardzo oryginalnego i zarazem bardzo prostego języka – mówi Szabłowski. – Bo to też sztuka oparta na prostych frazach: postać, linia, przestrzeń, rytm. I chyba tylko za pomocą takich podstawowych fraz artystycznych można dobrać się do fundamentalnych spraw, definiujących parametry naszej egzystencji.
Artystka komentuje to tak: – Każdy sam musi odczytać ten zapis poprzez swoją wrażliwość. Ja po prostu daję swoimi pracami preteksty do rozważań, do emocji.
Tytuł wystawy – „Artystka i Budowla Możliwa” – przywodzi na myśl odbudowywane latami sanatorium, co wielu nazywa „dziełem życia”. Biskupska buntuje się przeciwko takiemu postawieniu sprawy, nie chce, by działania społeczne i kulturotwórcze przysłoniły jej artystyczne działania. Dlatego na wystawie pojawia się jej koncepcja „budowli możliwej” w postaci konstrukcji zrobionej z rusztowań i nałożonej na nią generatywnej projekcji filmowej, wykonanej przez młodych artystów cyfrowych (używają w odniesieniu do siebie określenia „nowomedialni”), Laurę Adel i Bartosza Radzikowskiego: – To fragment projektu, który chcę w przyszłości przeprowadzić – opowiada rzeźbiarka. – Przenieść model „Grunwaldu” – zrealizowany w skali 1 do 1 w formie uproszczonej, czyli wykonanej z rusztowań – do jakiejś innej pustej przestrzeni.
Obok tej pracy i dzieł artystki pojawiają się fragmenty dorobku jej partnera i współzałożyciela „In Situ” Zygmunta Rytki, a znakiem gościnności artystycznej enklawy w Sokołowsku jest udział w wystawie także kilkorga innych zaproszonych artystów. Nicolas Grospierre, Magda Jędra, Piotr Pawlak, Stach Szumski byli gośćmi sokołowskich rezydencji i stworzyli prace inspirowane dziełami i praktyką Biskupskiej.
Sztukę w Sokołowsku tworzą mieszkańcy, artyści, natura
Swoistym łącznikiem z ukochanym miejscem artystki jest umieszczony na wystawie fragment jej pracowni w Sokołowsku. A ponieważ to miejsce jest częścią życia i sztuki Bożenny, także powernisażowy bankiet przenosi się z Wrocławia do sanatorium w Sokołowsku, które widziało już niejedną „artystyczną awanturę”. Miejscowi, po latach eksperymentalnych koncertów i szalonych performance’ów, istnieją już z artystami w swoistej symbiozie. Działalność fundacji ściągnęła tu też nowych mieszkańców, a młodzi wychowani na festiwalowych wydarzeniach pracują przy nich jako wolontariusze.
– My też jesteśmy mieszkankami Sokołowska, bycie tu to nasz sposób na życie – mówi Zuzanna. – To miejsce dobre dla artystów. Z jednej strony otula krajobrazem i można znaleźć dla siebie indywidualną przestrzeń, a z drugiej strony tutejsze środowisko wspiera się wzajemnie. Działanie w zaadaptowanym sanatorium albo performowanie w górach dodaje totalnej otwartości i buduje inaczej publiczność, która do nas wraca i jest otwarta na eksperymenty. Nie wyobrażam sobie tego w Warszawie, bo cały walor tych działań tkwi właśnie w tym miejscu.
Jak mówi Bożenna, odbudowa sokołowskiego „Grunwaldu”, mimo że dramatycznie trudna, stała się po prostu częścią jej życia: – Mam do tego cierpliwość, lubię być cały czas na budowie, nie boję się zimna. A potem lubię też, jak inni artyści reagują na te przestrzenie, jak widzowie i goście zauważają postępujący proces budowlany i proces ratowania zabytków. Bo my tu naprawdę ratujemy europejskie dziedzictwo kulturowe – wspaniały neogotyk charakterystyczny dla Dolnego Śląska. I to jest też satysfakcja, że coś się uratowało, że jeszcze służy dalej.
Wiadomo więc, że po obejrzeniu wystawy Bożenny Biskupskiej we Wrocławiu właściwy kierunek to Sokołowsko, wejście na poligon wiecznego eksperymentu i zanurzenie się w żywej, wciąż przepoczwarzającej się rzeźbie życia, którą tworzą pospołu: mieszkańcy, artyści, natura, sztuka i zwykła codzienność.
„Bożenna Biskupska. Artystka i Budowla Możliwa”, wystawa w Pawilonie Czterech Kopuł Muzeum Sztuki Współczesnej, Oddział Muzeum Narodowego we Wrocławiu, otwarta do 9 czerwca 2024
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.