Najpierw wzrok. Potem dotyk. Fotografia w połączeniu z dizajnem mogą budować immersyjne doświadczenie. Wystawa Dariusza Jasaka w warszawskiej przestrzeni HOP Chmielna pozwala wielozmysłowo odczuwać architekturę.
Biurowiec HOP Chmielna powstał w 1998 roku. Na tle warszawskiego city, które wyrosło w ciągu ostatnich kilku lat na Woli, wydaje się dziś przytulny i kameralny. Czwarte piętro budynku – które funkcjonuje jako otwarta przestrzeń wystawiennicza, ponad tysiąc metrów kwadratowych w stanie surowym – to też idealny punkt widokowy na zmieniającą się architekturę Warszawy. Od przedwojennych kamienic z czerwonej cegły, które wyludniają się, czekając na gruntowny remont, przez PRL-owskie bloki czy plomby z lat 90. udekorowane wieżyczkami. Tuż obok przebijają się zupełnie nowe szklane wieżowce – Akurat one mogłyby powstać wszędzie – mówi Dariusz Jasak, fotograf architektury. Jego wystawę, której kuratorką jest Marta Czyż, można oglądać do 15 stycznia w HOP Chmielna.
Obrazki z przyszłości: Krajobraz współczesnej metropolii
Dziwną pamiątką z lat 90. są przedruki zachodnich książek „Magiczne oko”. Cieniutkie albumy z grafikami przetworzonymi komputerowo, które na pierwszy rzut oka przedstawiają monotonny wzór. Przy odrobinie cierpliwości i odpowiedniej technice (metod jest kilka) wyłania się z niego zupełnie inny obraz. Dżungla zamienia się w serce, kwiaty w napis, a stos owoców w symbol kropli.
Nie wiem, czy zabawka wykorzystująca optyczny trik miała być formą relaksu, ćwiczeniem z uważności czy może świadectwem fascynacji nowym narzędziem, jakim była przed laty grafika komputerowa, faktem jest jednak, że działa. Na dzieci i na rodziców. „Magiczne oko” hipnotyzowało wzrok, budowało napięcie, kazało szukać nieoczywistych elementów i znaczeń. Po blisko trzech dekadach, w erze mediów cyfrowych, takie doświadczenie obcowania z obrazem wydaje się czymś niezwykłym. Dariusz Jasak świadomie sięga po podobną formę. Konfrontuje nas z hipnotycznym obrazem, który mami mózg i każe nam patrzeć.
Ale tu nie ma prostego rozwiązania – ukrytego klucza. Jest za to masa szczegółów, otwierających się wątków, skojarzeń, narracji. Świetna rozdzielczość pozwala błądzić nam po graficznej „mapie” (tytuł „High Dimension” ma pełne uzasadnienie). Oko naturalnie szuka ludzkiej sylwetki, elementu zieleni, czegoś niepasującego do tej układanki z betonu i szkła.
„Artysta bada, w jaki sposób urbanistyka wpływa na życie ludzi, szczególnie w wymiarze globalizacji – po rewolucji industrialnej i idącym za nią postępie technologicznym, architektura na całym świecie wydaje się dążyć w tym samym kierunku” – pisze kuratorka Marta Czyż, ale ta wizja nie niesie ze sobą grozy i opowieści o zagładzie. To nie jest monumentalna katedra z dystopijnych wizji Zdzisława Beksińskiego ani futurystyczna metropolia z „Black Mirror”. Raczej termitiera albo mrówczy kopiec. Skomplikowana organiczna struktura, która w makrofotografii odsłania geometrię i czyste matematyczne zasady. Ten system to mikrokosmos, który żyje i pulsuje. Oszołomiony powtarzalnością obrazów-fraktali mózg rzeczywiście ma wrażenie, że konstrukcja drga, faluje, rośnie. A gdy ostre światło zmęczy już wzrok, obraz zmienia się w trójwymiarową abstrakcję, geometryczną kompozycję, w którą dalej chce się wpatrywać.
– Dlatego postanowiłem uruchomić inne zmysły – mówi Jasak, wskazując fotel ustawiony naprzeciw jednej z prac. – Został zaprojektowany przez Cosima de Vitę, projektanta, który zobaczył moje zdjęcia w zeszłym roku i postanowił rozszerzyć doświadczenie – mówi, zapraszając, żeby usiąść na siedzisku zbudowanym z czarnych płyt z reliefem. Faktura wyżłobiona w drewnie powtarza tektonikę fasady, pozwala poczuć ostre krawędzie, twardość, sztywność. Daje wrażenie wtapiania się w obraz. A efekt wzmacniany jest przez dźwięk miasta za oknem i miarowy szum klimatyzacji.
Obrazki z przeszłości: Jasak fotografuje stare Włochy
Projekt „High Dimension”, wystawiony w surowej przestrzeni na czwrtym piętrze biurowca HOP, ma swoją przeciwwagę na parterze. „Italy: A Living Machine” to obraz włoskich miast i miasteczek, które Jaska obserwuje na co dzień, bo od lat mieszka we Florencji. Mury z zaciekami, rzeźbione gzymsy, wytarta przez stulecia kamieniarka stają się zapisem życia starej Europy. Ta architektura nie ma już racji bytu. Skala – na miarę indywidualnego człowieka – jest komfortowa, ale zbyt luksusowa. Materiały szlachetne – ale irracjonalne i nieosiągalne. Rytm życia, który wciąż się w niej tli, należy już do innej cywilizacji, nie pozwala na prawdziwe życie i rozwój młodego pokolenia. I choć te obrazki wydają się sielskie i romantyczne, to mityczne domy za 1 euro, o których rozpisuje się prasa, obnażają fałszywe wyobrażenia. Małe urokliwe miasteczka we Włoszech wymierają. Tygodniowe wakacje raz w roku nad Morzem Śródziemnym karmią nas słodką nostalgią za architektonicznym dolce far niente, podczas gdy prawdziwe życie toczy się w termitierze.
Wystawę Dariusza Jasaka można oglądać do 15 stycznia w budynku HOP Chmielna na Chmielnej 132/134 w Warszawie.
6 i 11 stycznia odbędą się oprowadzenia po wystawie z autorem
9 stycznia zorganizowane zostanie spotkanie z artystą w ramach projektu Art Aperitivo restauracji LUPO.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.