Okładka nowego albumu Beyoncé „Renaissance” to dzieło Carlijn Jacobs. W jej zachwycającym portfolio znajdują się też reklamowe kampanie słynnych domów mody i sesje zdjęciowe dla najpoczytniejszych magazynów. Twórczość holenderskiej fotografki, przywodząca na myśl surrealistyczne fantazje, prezentowana jest na monograficznej wystawie „Sleeping Beauty” w amsterdamskim muzeum Foam.
Ni stąd, ni zowąd zadzwonił telefon. – Nagle dostałam propozycję od jej zespołu. Nie mam pojęcia dlaczego, ale może zobaczyli coś, co do nich przemówiło – tak Carlijn Jacobs wspomina chwilę, w której dowiedziała się, że to właśnie jej powierzono stworzenie okładki albumu Beyoncé „Renaissance”. Zaledwie miesiąc później była już gotowa sportretować amerykańską gwiazdę w studiu w Los Angeles. Na fotografii piosenkarka, ubrana jedynie w biżuteryjną uprząż, siedzi dumnie na grzbiecie srebrzystego wierzchowca, błyszczącego jak kula dyskotekowa. Beyoncé prezentuje się niczym amazonka, nowe wcielenie legendarnej Lady Godivy albo Bianki Jagger, która w 1977 roku przybyła na białym koniu do Studia 54. W efekcie powstał obraz, który media opisały jako „uderzający”, „śmiały” i „zapierający dech”.
Carlijn Jacobs miała czternaście lat, kiedy po raz pierwszy sięgnęła po aparat. – Zaczęłam po prostu się nim bawić. Robiłam zdjęcia przyjaciołom – wyznaje artystka. Traktowała to jak prozaiczne zajęcie i nic nie wskazywało na to, że swoją karierę zwiąże z fotografią. Jednak podjęte studia biznesowe w Haarlemie szybko okazały się nietrafionym wyborem. Przeniosła się więc na Willem de Kooning Academie w Rotterdamie. – Nie uważałam się za osobę kreatywną. Moja siostra w przeciwieństwie do mnie potrafiła malować, śpiewać i rysować. Fascynowały mnie jednak obrazy. Na uczelni artystycznej odkryła swoje powołanie. W 2014 roku obroniła z wyróżnieniem dyplom, udowadniając, że nie brakuje jej kreatywności. Dziś jest jedną z najbardziej rozchwytywanych fotografek zarówno w branży mody, jak i show-biznesu.
Okładkowy portret Beyoncé z pewnością zwiększył zainteresowanie twórczością Carlijn Jacobs, choć jej talent dostrzeżono już wcześniej. Holenderska fotografka realizowała sesje zdjęciowe dla najbardziej wpływowych magazynów (m.in. „Vogue”, „Dazed”, „AnOther Magazine”, „M le Monde”), a także kampanie reklamowe prestiżowych domów mody, takich jak Chanel, Gucci, Louis Vuitton, Versace i Acne Studios. Przed jej obiektywem pozowały ikony modelingu: Anja Rubik, Devon Aoki, Kate Moss, Saskia de Brauw czy Sasha Pivovarova. Portfolio Jacobs jest imponujące, ewoluuje i wciąż się rozrasta.
Ekscentryzm na wysoki połysk
Wyobraźmy sobie muśniętą słońcem skórę, brokat skrzący się na ustach i podkreślone makijażem oczy, rzucające zmysłowe spojrzenie. Jeśli uzupełnimy ten portret jaskrawymi kolorami ubrań oraz subtelną poświatą, zmiękczającą kształty oraz kontury, to uzyskamy typowe żurnalowe zdjęcie z lat 70. lub 80. ubiegłego wieku. O tym, czym jest prawdziwy glamour, przekonywali na fotografiach Chris von Wangenheim, Guy Bourdin czy Francesco Scavullo. Chociaż na pierwszy rzut oka Jacobs w swojej twórczości wydaje się kontynuować ich estetyczne poszukiwania, to jednak jej twórczość trudno wpisać w jeden konkretny kanon. Zamiast dążyć do ideału, woli podważać zastane stylistyki. Jak sama twierdzi: – Nie jestem pewna, czy chcę definiować piękno. Może powinno pozostać nieokreślone. Wiem jednak, że dla mnie piękno to coś ekscentrycznego i niekonwencjonalnego.
Fotografie autorstwa Holenderki cechują się wyrazistością kolorystyki, tekstur i kontrastów, a jednocześnie są niezwykle subtelne i eleganckie. Jednak w połyskliwej palecie barw i purystycznej kompozycji często czai się coś niepokojącego. – Próbuję uchwycić to, czego nie da się zdefiniować – mówi Jacobs. – Tajemniczą narrację, dzięki której nieruchome zdjęcie pozwala zastanowić się, co jeszcze się na nim wydarzy. Artystka chętnie nadaje kadrom nastrój surrealistycznego snu, w którym występują dystorsje, deformacje i niespodziewane połączenia, a prawa logiki zostają chwilowo zawieszone.
Oko zerkające z rozchylonych ust, kosmiczni przybysze na tle egipskich piramid i modowa parada mierząca się z huraganem – to fantazje, które można określić jako zaskakująco atrakcyjne koszmary albo osobliwe widziadła, sprawiające wizualną przyjemność. Jacobs kreuje je, by choć na chwilę odciąć się od rzeczywistości, uciec od przyziemnych realiów. Pomagają jej w tym projekty Alexandra McQueena, JW Andersona czy Molly Goddard, które ubarwiają i dodają dramatyzmu fotograficznym historiom. – Tak naprawdę cały świat mody jest formą eskapizmu, wymyślaniem nowej persony. Zmiana wyglądu oraz łączenie istniejącego z nieistniejącym odgrywają istotną rolę w mojej pracy.
Wizualny język przyszłości
Podczas przygotowywania okładkowej sesji dla „Vogue Italia” (maj 2023) Jacobs eksperymentowała z nową metodą tworzenia surrealistycznych obrazów, a mianowicie ze sztuczną inteligencją (AI). Pomysł był dość prosty: sfotografować Bellę Hadid w kreacjach czołowych designerów, a następnie wygenerować otaczającą ją scenerię przy użyciu oprogramowania DALL·E. Proces okazał się jednak bardziej skomplikowany, niż się wydawało. – Żeby skutecznie przekazać sztucznej inteligencji moją wizję, musiałam nauczyć się porządkować w głowie swoje pomysły i tłumaczyć je na konkretne słowa klucze – zdradza Jacobs. Przy ambitnym projekcie fotografkę wspomógł stylista Imruh Asha oraz Chad Nelson, artysta specjalizujący się w AI. Na podstawie pisemnych komend i instrukcji (tzw. prompty) program preparował ich wizualne odpowiedniki, które na bieżąco edytowano i modyfikowano. Rezultaty tej kreatywnej współpracy człowieka z maszyną nierzadko przechodziły najśmielsze oczekiwania.
Sesja we włoskim „Vogue’u” wzbudziła mieszane uczucia. Wśród pochlebnych komentarzy pojawiały się też obawy i wyrazy dezaprobaty: „AI to nie sztuka”, „ludzie robią to lepiej, nie zastępujcie ich robotami”. Pomimo niemal nieograniczonych możliwości, jakie daje sztuczna inteligencja, Carlijn Jacobs nie obawia się, że jej profesja straci na znaczeniu. Wprost przeciwnie, uważa ona AI za interesujące narzędzie dla fotografa, które stymuluje twórczą inwencję. Bo korzystanie z zasobów inteligentnej technologii nie jest celem, a jedynie środkiem, umożliwiającym kreowanie zupełnie nowych, zaskakujących obrazów. – Ciekawi mnie szeroko pojęty język wizualny, od lat 40. aż do przyszłości – stwierdza artystka, której bujna wyobraźnia i techniczne eksperymentatorstwo stanowią przedsmak fotografii jutra.
Wystawę „Carlijn Jacobs. Sleeping Beauty” można oglądać do 21 stycznia 2024 roku w muzeum fotografii Foam w Amsterdamie
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.