
150 prac, które pojawią się w przestrzeni nowo otwartego gmachu Muzeum Sztuki Nowoczesnej, to fragment budowanej od 14 lat kolekcji stałej, która w tym momencie liczy 2,6 tys. obiektów. Kuratorzy i kuratorki stworzyli z nich cztery opowieści, które opisują następującymi hasłami-tytułami: „Sztandar”, „Tworzywa sztuczne”, „Realne abstrakcje” i „Przenicowany świat”. Ich ambicją jest stworzenie ruchomego kanonu. Pierwsza duża wystawa – tak jak i kolejne – sięgać będzie do zasobów kolekcji, żeby budować narracje odnoszące się do aktualnych wydarzeń, trosk i wyzwań. „Wystawę niestałą” można oglądać do 5 października.
Którąkolwiek ze ścieżek wystaw wybierzemy do oglądania jako pierwszą, wchodząc po schodach na pierwsze piętro, zmierzymy się z pomnikiem „Przyjaźń”. Socrealistyczna praca Aliny Szapocznikow nabiera symbolicznego wymiaru. Po pierwsze dlatego, że pokazuje, iż nawet największe osobowości twórcze, takie jak Szapocznikow, zostały boleśnie doświadczone przez historię. Po drugie dlatego, że unaocznia, jak druzgocącym okresem dla sztuki współczesnej był czas transformacji ustrojowej.
„Przyjaźń” Aliny Szapocznikow jak w soczewce pokazuje powojenne losy polskiej sztuki

Metalowa rzeźba, stojąca w reprezentacyjnym hallu Pałacu Kultury i Nauki, na początku lat 90. została potraktowana jak złom. Odcięcie rąk ze sztandarem miało umożliwić złomiarzom wyniesienie rzeźby przez drzwi. W jakich okolicznościach praca znalazła się w prywatnym ogródku, dlaczego nagle została wystawiona na aukcję, gdzie stała się sensacją, pozostaje tajemnicą. Faktem jest to, że po ponad 70 latach od powstania otwiera jedną z najbardziej wyczekiwanych wystaw sezonu.
Kuratorzy dokonują zresztą symbolicznego gestu. Brakujący sztandar wieszają kilka metrów obok i nie jest to już opowieść o przyjaźni polsko-radzieckiej, lecz o polsko-ukraińskiej współpracy. „Gazelka” Nikity Kadana to praca powstała w 2015 roku, wykonana z części karoserii ostrzelanego samochodu. Jak większość materiałów wykorzystywanych przez artystę, została wyciągnięta wprost z ruin i gruzu. W tym wypadku w miejscowości Siewierodonieck, która w 2014 roku została zajęta przez prorosyjskie siły militarne.
Sztandar, czyli sztuka wobec polityki

Motyw sztandaru, który kurator wystawy Sebastian Cichocki rozwija do słów „Zaangażowanie, realizm i sztuka polityczna”, podejmują też fotografie Rafała Milacha. Dokumentalista agencji Magnum od 2019 roku współtworzy inicjatywę Archiwum Protestów Publicznych, która pracę fotografów traktuje jako obywatelską służbę. Zdjęcia osób domagających się swoich praw na ulicach są udostępniane przez platformę w internecie, niezależnie od politycznych czy medialnych narracji.
Od prasowego zdjęcia wychodzi też Wilhelm Sasnal, malując „Płot graniczny”. Obraz będący darem od artysty odnosi się bezpośrednio do sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Wymazane twarze polityków i sylwetki zlewają się w czarne plamy historii.
Przewrotną perspektywę kreśli za to Goshka Macuga. Przedstawiając „Moduł rodzinny”, portretuje matkę z dzieckiem, której towarzyszy nie ojciec, ale babcia. Tu sztandar oznacza nie tyle misję, ile głuchą nieobecność. A Sanja Iveković białą farbą na białych arkuszach portretuje „Niewidzialne Kobiety Solidarności”, bohaterki, które nie trafiły na karty podręczników historii, bo nie pasowały do utartego wzorca.
Wściekłość i protest wybrzmiewają w pracy Davida Wojnarowicza. Amerykański artysta i aktywista walczący w latach 90. o prawa osób chorujących na HIV/AIDS pokazuje, jak wielka polityka miesza się z prywatną traumą. Cyniczne decyzje polityków powołujących się na prawa moralne skazują jego oraz bliskich na wyobcowanie i śmierć w upokarzających warunkach.
Artyści wobec masowej produkcji

„Tworzywa sztuczne: ciała, towary, fetysze od zimnej wojny po współczesność” brzmi pełen tytuł wystawy kuratorowanej przez Tomasza Fudalę i Natalię Sielewicz. Alinę Szapocznikow tym razem reprezentuje lampka – „Pierś iluminowana” z 1966 roku. Seria eksperymentów z pogranicza designu miała przed artystką otworzyć zupełnie nowe pole popularyzacji i sprzedaży swoich prac, ale nie spotkała się z szerokim zrozumieniem. Wrażenie robi zestawienie prac powstałych z bezpośredniej fascynacji komercyjną estetyką. Anna Ehrenstein, korzystając z druku 3D – jak zauważają kuratorzy, techniki często wykorzystanej do produkcji podróbek – tworzy podwójny autoportret. Stylizując się, oplata głowę hidżabem i kablami, przytracza telefon. Czy to opowieść o transhumanizmie, w którym integracja z technologią jest marzeniem o lepszej przyszłości i kwestią wyboru? Czy może o technofeudalizmie, który cyfrowy świat zmienia w narzędzie nadzoru i terroru?
Z kolei Henrike Naumann tworzy modele wnętrz klasy średniej. Ekonomia przenika się ze statusowymi ambicjami. Niepokojąca przestrzeń nie ma elementów z przeszłości. Sprzęty, wykonane ze sztucznych tworzyw podszywających się pod szlachetne materiały, wydają się elementami scenografii. W tych warunkach codzienne życie można odczytać jako spektakl, a napędem wszystkiego okazuje się ekonomiczna aspiracja. W oknie Naumann umieszcza błyszczący znak euro zamiast widoku zachodu słońca.
Abstrakcja uniwersalnym językiem sztuki

Wystawy na wyższym piętrze zmieniają język. W „Realnych abstrakcjach” Łukasz Ronduda przypomina koncepcję pomnika ofiar faszyzmu w Auschwitz-Birkenau zespołu Oskara Hansena. Według koncepcji zwiedzanie obozu odbywałoby się wyłącznie po asfaltowej drodze przecinającej przestrzeń. Reszta terenu byłaby pozostawiona naturalnemu rozpadowi, wspomaganemu przez przyrodę, aż do całkowitego oczyszczenia. W doświadczaniu historii kluczowe byłyby nie przerażające obrazy pozostałości po Zagładzie, ale fakt triumfu życia.
Monumentalizm przyrody – bezkres stalowego morza – portretuje też Wolfgang Tillmans („Stan w którym jesteśmy, A”), nawiązując do kryzysu migracyjnego rozgrywającego się ciszy, bez świadków na morzach i oceanach.
Z kolei praca Agaty Bogackiej z 2016 roku – „Włos z kompozycją geometryczną” – patrzy na ludzkie ciało jako mikrokosmos i doskonałe dzieło przyrody. Falujące włosy na płótnie długości 3,6 m wydają się fraktalami. Regularne rytmy i harmonia kompozycji sprawiają patrzącemu fizyczną przyjemność. Abstrakcyjny obraz okazuje się jednak tajemniczym portretem.
Metanarracje i zwrot ku duchowości

Na wystawę „Przenicowany świat. Sztuka, duchowość i przyszłe współistnienie” kuratorzy Magda Lipska i Szymon Maliborski zaprosili ukraińską artystkę Katerynę Lysovenko do namalowania pracy na ścianie galerii. „Jedno życie”, choć odnosi się do zbrodni w Buczy, zamiast przygnębienia i grozy przynosi nadzieję. Jest apoteozą witalności, mówi o cyklach przyrody, regeneracji i odrodzeniu, które w jakiejś perspektywie czasu musi nastąpić.
Podobny spokój wynikający z wiary w wyższy porządek zaszywa w swoich pracach Małgorzata Mirga-Tas. „Przeczarowując świat: Czerwiec” to jedna z 12 tkanin, które w 2022 roku zawisły w Polskim Pawilonie w Wenecji. W nawiązaniu do słynnych fresków w renesansowym Palazzo Schifanoia w Ferrarze artystka stworzyła własną interpretację kolejnych miesięcy i towarzyszących im prac, które wyprowadziła z romskiej tradycji.
Z kolei cykl „Mama” Anety Grzeszykowskiej przekierowuje uwagę na więzi, mówi o niezbywalnych i okrutnych prawach relacji matki i córki. Od ekstremalnej bliskości fizycznej, przez totalne zaangażowanie emocjonalne, aż po świadomość, że w pewnym momencie ta więź zostanie urwana. Dziewczynka dorośnie i symbolicznie zabije swoją matkę, żeby zgodnie z odwiecznymi prawami natury odejść.
Odpuszczenie kontroli i pozwolenie sobie na obserwację to metoda pracy Vivian Suter. Argentyńsko-szwajcarska artystka mieszka w Gwatemali. Od 2005 roku, kiedy to huragan i ulewne deszcze zniszczyły jej prace, zdecydowała się zmienić twórczą strategię. Zamiast bronić się przed żywiołem, czyścić i naprawiać, wystawia płótna na działanie natury. Zjawiska atmosferyczne, ingerencja zwierząt czy przypadek kształtują obrazy. To rejestracja życia w najczystszej i najszczerszej postaci.

„Wystawę niestałą. 4 × kolekcja” można oglądać do 5 października, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, ul. Marszałkowska 103
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.