Chciałem zobaczyć swoich rodziców jako samotnych, przerażonych, zmęczonych. A jednocześnie indywidualnych i podmiotowych – mówi Patryk Różycki, pokazując cykl nowych obrazów. – Potrzebowałem spojrzeć na nich jako ludzi oderwanych od roli rodziców. Wystawę „Syn maluje nasze życie” do 31 stycznia można oglądać w warszawskiej galerii Polana Institute.
Podobno jednym z warunków dojrzałości jest uporządkowanie relacji z rodzicami. Żeby stać się dorosłym, trzeba przestać być dzieckiem: nie mieć oczekiwań od opiekunów, nie rozliczać ich za winy i popełnione błędy. Przyjąć takimi, jakimi są. Zrozumienie własnej historii owszem, ma znaczenie i jest potrzebne, jednak jest to tylko punkt startowy we własnej podróży przez życie.
„To moment, w którym mityczna pępowina łącząca z przeszłością została przerwana, dając przestrzeń do działania” – pisze o procesie przejmowania odpowiedzialności za swoje wybory i życiowe decyzje Joanna Flis w najnowszej książce „Madame Monday. Po dorosłemu”. Psycholożka i psychoterapeutka zauważa: „(...) nie ma już nikogo, na kogo można zrzucić winę. Pozostaje tylko przyszłość pełna nieskończonych możliwości, które czekają na wykorzystanie”.
Ale ten proces – choć wyzwalający – jest trudny i mozolny. – Chciałem zobaczyć swoich rodziców jako samotnych, przerażonych, zmęczonych. A jednocześnie indywidualnych i podmiotowych – mówi Patryk Różycki, pokazując cykl nowych obrazów. – Potrzebowałem spojrzeć na nich jako ludzi oderwanych od roli rodziców – dodaje.
37 płócien to stop-klatki z rodzinnego życia przechowane przez Patryka w pamięci albo odtworzone z zasłyszanych historii. Postronnemu widzowi podobnie jak fotografie w rodzinnym albumie mogą wydawać się hermetyczne. Potrzebują narratora. Różycki chętnie wciela się w tę rolę, oprowadzając po wystawie, a nawet przygotowując mapkę z dokładnymi opisami. Pierwszoplanowym bohaterem tej narracji szybko okazuje się Marek Różycki.
Portret ojca w chorobie, żałobie i kryzysie
– Ojciec od 25 lat walczy z nowotworem. Tutaj wraca pociągiem z kliniki w Poznaniu, gdzie wycięto mu kolejne guzy. Ma plaster na ręce, odmawia różaniec, obracając pierścionek na palcu. Jest bardzo religijny – mówi Patryk, wskazując na jeden z obrazów.
Marek Różycki od ćwierć wieku mierzy się z realnością swojej śmierci. Żyje ze świadomością, że choroba w każdej chwili może go zabrać rodzinie. Z poczucia odpowiedzialności lubi powtarzać zdanie, które stało się tytułem obrazu: „Pamiętaj, syneczku, żeby mnie spalić po śmierci, a prochy rozsypać. Żebyście nie mieli problemu”. Różycki tłumaczy: – Ojciec woli zniknąć. Nie chce nikogo obarczać wysiłkiem troszczenia się o grób.
Ten pragmatyzm i pogodzenie się z przemijaniem pozwalają zrozumieć inne płótna, w których pojawia się motyw śmierci. „Kurtka robocza mojego brata Rolanda, którą na stodole zawiesił tata” to praca dokumentująca scenę zaobserwowaną przez Patryka podczas jednej z wizyt u rodziców. Uwagę zwracają rękawy, które zostały rozpięte poziomo, formując krzyż.
„Tata spotykający ducha mojej zmarłej siostry Żanety” przedstawia sytuację, którą Patryk zna z relacji ojca. Pewnego poranka Marek obwieścił rodzinie, że rozmawiał z córką. Był poruszony, ale spokojny. Na miejscu zdarzenia przez kilka dni zapalał świeczki. – Nie miałem powodów, by mu nie wierzyć. Ta sytuacja powtarzała się kilkakrotnie. Do taty przychodzili zmarli, przekazać mu jakieś ważne informacje. A nam opowiadał o tym jak o spotkaniu z sąsiadem – przyznaje Patryk i dodaje: – Może to jego sposób na radzenie sobie ze stratą dzieci. Nie jestem religijny i nie muszę tego rozumieć. Malując jego doświadczenie, chciałem dać mu prawo do tego przeżycia – tłumaczy.
Jego twórczość jest obrazoburcza w swojej intymności, bo obnaża bardzo wstydliwe w potocznej świadomości trudności życia. „Marek odłącz ten prąd, bo kontroler idzie” to tytuł obrazu i zdanie wypowiadane przez matkę, które wybrzmiewało w ich domu przez dwa lata. Problemy finansowe i nieopłacone rachunki doprowadziły do odcięcia instalacji elektrycznej w ich domu i konieczności nielegalnego korzystania z prądu. – Bieda to nie tylko brak pieniędzy, to ciągłe poczucie zagrożenia. Obawa, że jeśli coś się stanie, jesteś zupełnie bezbronny – mówi Patryk.
Nie trawić wstydu
Żeby zrozumieć ojca, Różycki sięga jeszcze głębiej: do wydarzeń sprzed swoich narodzin. Gromadzi fakty, rekonstruuje sytuacje. Wyłania się z nich zaskakująca biografia wrażliwego dziecka, które było wychowywane w patriarchalnej rodzinie na wsi. – Kiedy jako dziecko przestraszył się pająka i zaczął płakać, został uderzony przez ojca. To był pierwszy raz, kiedy doświadczył przemocy fizycznej. I dobrze to zapamiętał – opowiada Patryk.
W młodości ojciec Różyckiego był idealistą. Przedstawia to scena odtworzona przez artystę z wczesnych latach 70. zeszłego stulecia, kiedy w trakcie studiów w seminarium duchownym Marek przyjmuje opłatę za ślub od młodej pary. Według swojego przełożonego zbyt skromną. – Kazali mu się z tego wycofać. A on wierzył, że Kościół jest dla ubogich. Zrezygnował – relacjonuje Różycki.
W latach 80. Marek Różycki zaangażował się w działalność na rzecz związków zawodowych. Tak mocno, że zaniedbał rodzinę. Matka wychowująca samotnie dzieci odgrażała się, że zaprowadzi je na peron kolejowy, żeby zobaczyły tatę. – I choć ta sytuacja nigdy nie miała miejsca, zaistniała w mojej świadomości – mówi. I także na obrazie.
Ojca z ostatnich lat Patryk Różycki przedstawia lekko przygarbionego, w piżamie i kapciach. W kadrze często pojawia się Maryjka, czasem fragment telewizora. – Myślę, że jest normalny, codzienny. Takiego chciałem go pokazać – mówi Patryk, czując, że może sobie na to pozwolić dzięki niezwykłemu zaufaniu rodziny. – Moim celem nie jest rozliczanie kogokolwiek. Znacznie bardziej interesuje mnie odkrywanie skomplikowanej biografii, patologicznego systemu, który stawia nas w bezradnym położeniu. To zupełnie nie zmienia mojego stosunku do rodziny. Wciąż ich kocham i wciąż szukam spójności. Maluję nasze wspólne życie.
Wystawę „Syn maluje nasze życie” do 31 stycznia 2024 r. można oglądać w galerii Polana Institute (ul. Noakowskiego 16/35, Warszawa).
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.