Znaleziono 0 artykułów
26.10.2023

Alina Szapocznikow i Teresa Rudowicz: Kobiece perspektywa

Wystawa „Szczeliny istnienia |Rudowicz Szapocznikow”, Fot. Materiały prasowe

Szapocznikow i Rudowicz na archiwalnych zdjęciach mają zakasane rękawy, uśmiechy i modne fryzury. Młode artystki, zanurzone w siermiędze PRL-u, są jak wiatr zmian – chcą mówić o ciele, kobiecej perspektywie, seksualności, ale też o przemijaniu, kruchości czy chorobie.
 – Bardzo świadomie wybrałam ikoniczną postać Aliny Szapocznikow jako punkt wyjścia, aby w sposób sugestywny przyciągnąć uwagę publiczności i skupić ją na dziełach Teresy Rudowicz – mówi kuratorka Ania Muszyńska, zapraszając na wystawę „Szczeliny istnienia. Teresa Rudowicz | Alina Szapocznikow”. 

Szapocznikow odsłania się – odlewa własne ciało, poleruje marmurowe fałdki brzucha, fetyszyzuje usta i odsłania tkanki przypominające bezkształtne bryły, zmienione chorobą nowotworową. W tym samym czasie Rudowicz sięga po ubranie. Rozdziera czarne orientalne kimono, rozwałkowuje stanik, porównuje podobne pończochy. Pełne dramatyzmu sceny jak gdyby nigdy nic przyozdabia perłami, koronkami, piórami. I wizerunkiem Poli Negri, zapewne idolki czasów dorastania. Ale w latach 70. ten gest dojrzałej 40-letniej kobiety jest pożegnaniem z kanonami, wyobrażeniami, rolami i romantycznym dyskursem.

Alina Szapocznikow w pracowni w Malakoff, 1971, Fot. Jacques Verroust © The Estate of Alina Szapocznikow / Galerie Loevenbruck, Paris

W tym zestawieniu historie dwóch rzeźbiarek można czytać komplementarnie, można starać się też uciec od chęci porównań. Bo o ile Szapocznikow przyciąga szeroką publiczność i jest niekwestionowaną gwiazdą, Rudowicz okazuje się odkryciem. Kuratorka wystawy Ania Muszyńska, konfrontując nas z pracami sprzed ponad pół wieku, zdaje się pytać: „dlaczego przepadła, dlaczego nie wpisała się w kanon?”. A odpowiedź, jak to często bywa, okazuje się złożona. – Na pewno zabrakło osoby, która zajmowałaby się archiwum artystki. Zresztą, ona sama nie była typem zabiegającym o popularność. Jej sztuka musiała bronić się sama i tak też było – mówi Muszyńska, nawiązując m.in. do sukcesów artystki w Rzymie pod koniec lat 50. czy dwóch wystaw w nowojorskiej MoMA w 1961 roku. Rozwój zagranicznej kariery Rudowicz pokrzyżowały jednak fatalnie podpisane umowy i zamknięte granice.

W karierze na pewno nie pomogła jej płeć, z czasem problematyczna okazała się też wybrana przez Rudowicz technika. – Malarstwo materii – bo tak można scharakteryzować fakturowe, gęste assemblage – zostało w pewnym momencie odłożone na półkę historii. Straciło zainteresowanie krytyków i rynku sztuki – zauważa kuratorka i dodaje, że choć wiele prac Rudowicz przetrwało, problemem okazuje się brak dokumentacji.
Na przykład najbardziej intrygujący cykl kostiumów połączonych z abstrakcjami z początku lat 70., który w dużej reprezentacji  pojawia się na wystawie w Spectra Art Space, za życia artystki był pokazywany tylko raz. Nie znalazłam żadnych zdjęć tych prac, związanych z nimi notatek czy recenzji – mówi Muszyńska i podkreśla: – Właściwie jedynym materiałem źródłowym do twórczości artystki do dzisiaj pozostaje katalog z pośmiertnej wystawy, zorganizowanej w krakowskiej Galerii Starmach z 1994 roku. A i w nim o Rudowicz wypowiada się mąż Marian Warzecha. Jej głosu brak.
Z relacji męża wciąż można jednak próbować sklejać zarys biografii.

Teresa Rudowicz w pracowni na Basztowej w Krakowie, 1957 rok, Fot. Wojciech Plewiński

Życie Teresy Rudowicz: Zagęszczone nastroje

Sztuka pojawia się z życiu Rudowicz bardzo wcześnie, organizuje jej życie, barwne – na przekór realiom. Jest 1945 rok, kiedy idzie do liceum plastycznego w Krakowie. Zamiast siedzenia w ławkach obowiązują tu stoliki, atmosfera bardziej niż naukę przypomina dyskusję w kawiarni. Szkoła może być ekscentryczna, bo formalnie nie podlega ministerstwu edukacji tylko kultury. Rudowicz obycie ze środowiskiem wynosi z domu. Jej matka przed wojną zaliczała się do pierwszego pokolenia kobiet, które studiowały malarstwo na akademii, ma też przyjaciół, wśród nich Tadeusza Brzozowskiego, którzy po latach będą roztaczać opiekę nad Teresą. Na studiach jest krnąbrna. Gdy nie dogaduje się ze swoim profesorem Zbigniewem Pronaszką, zmienia pracownię i dyplom robi u Hanny Rudzkiej-Cybis. Ale tutaj współpraca też się nie układa. Rozjuszona korektami, maluje na przekór ekspresyjne obrazy, które, jak się spodziewa, będą odrzucone. Dostaje jednak świetną ocenę. Co nie zmienia faktu, że dopiero po studiach szuka swojej drogi, eksperymentując z akwarelami, kolażem fotograficznym, nadrealizmem. 

Jej pierwsza wystawa z 1952 roku odnosi sukces, który w PRL-u oznacza m.in. przydział na pracownię. Należy do krakowskiej bohemy, razem ze swoim przyjacielem Marianem Warzechą często bywa u Tadeusza Kantora, zna dobrze Jerzego Nowosielskiego, z którym łączy ją fascynacja ikonami. Rudowicz idąc tym tropem, wyjeżdża nawet rok do Sanoka, gdzie znajduje się potężną kolekcja ikon. Zatrudnia się jako instruktorka oświatowa w Muzeum Historycznym. Ale ten wątek urywa się. Kiedy wraca do Krakowa, eksperymentuje z grafiką. Prace często się nie udają, wtedy zmienia je w kolaże.

Rudowicz, Bez tytulu, 1971, Starak Collection, Fot. Prawa autorskie do dzieł Teresy Rudowicz – dzięki uprzejmości spadkobiercy

Przygoda ze starociami – starodrukami, manuskryptami czy fotografiami, tak charakterystycznymi dla jej twórczości, podobno zaczyna się od przypadku – dziwacznej książki, kupionej za grosze na ulicznym stoisku w Rzymie, gdzie Rudowicz wyjechała pod koniec lat 50. z Warzechą. To genealogiczne zapiski, jak się okazuje po konsultacjach ze specjalistą, zupełnie oderwane od rzeczywistości, ale jakże szlachetne – spisane atramentem na XVI-wiecznym papierze, pełne symboli i zagadek.

Teresa Rudowicz i Alina Szapocznikow: Odważne pionierki

Karty książki stają się elementami prac młodych artystów. Przy czym, o ile Warzecha śmiało sięga po duże fragmenty, Rudowicz na tym etapie zadowalają ścinki. Oryginalne, ale jednak osobne prace młodzi artyści zza żelaznej kurtyny pokazują w rzymskiej galerii i odnoszą komercyjny sukces. Gdy wracają do Polski, środowisko obserwuje ich z zaciekawieniem. Stają się zjawiskiem i nie tylko towarzyskim. Wystawiają w Krzysztoforach, a Ryszard Stanisławski, który pomaga właśnie kuratorowi MoMA w pracy nad słynną wystawą „Fifteen Polish Painters” prace Rudowicz i Warzechy zawozi do Stanów w ostatnim momencie, osobiście.
Dobry odbiór, a nawet sprzedaż za oceanem są sukcesem, który trudno utrwalić. Bo przeszkodą stają się fatalnie podpisane umowy, zamknięte granice i brak znajomości języka – choć Rudowicz uczyła się angielskiego, to za późno, dopiero w oczekiwaniu na stypendium Kościuszkowskie.

Teresa Rudowicz, Kompozycja z Polą Negri,  1971, Starak Collectio, Fot. Prawa autorskie do dzieł Teresy Rudowicz – dzięki uprzejmości spadkobiercy

Jej świat zamyka się przede wszystkim na pracowni. Z czasem rozwija kolaże, powiększa format, dołączając coraz bardziej przestrzenne obiekty. Często sięga po przedmioty, które ludzie w spontanicznym odruchu przynoszą do galerii, szuka artefaktów na targach staroci, wykorzystuje starodruki, fotografie, pocztówki.

Pracuje równolegle z mężem, ale w osobnej pracowni. A jeśli warunki na to nie pozwalają, działają w systemie zmianowym. Stara się nie podglądać jego prac, rzadko pokazuje mu swoje. W ten sposób zachowuje autonomiczną drogę.

W 1971 roku pisze  manifest, który zaczyna się słowami: „nie ma drogi pośrodku/ sytuacja konfliktowa z otoczeniem/ złożenie z przeciwieństw/ dwa rodzaje/ zagęszczone nastroje/ zagęszczona materia”. W jej życiu pojawia się też choroba, z którą walczy przez dwie dekady, a ten czas przynosi nowe pola zainteresowań duchowością i religią. Kiedy umiera w 1994 roku, jej odejście upamiętniają dwie wystawy, obydwie sięgają do twórczości z okresu lata 60., tak też zostanie zapamiętana.

Bardzo świadomie wybrałam ikoniczną postać Aliny Szapocznikow jako punkt wyjścia, aby w sposób sugestywny przyciągnąć uwagę publiczności i skupić ją na dziełach Teresy Rudowicz. Jej bogata w kontekst historyczny i intelektualny twórczość stanowi integralny element dziedzictwa awangardowej sztuki polskiej i wymaga uważnej i współczesnej reinterpretacji – podkreśla Ania Muszyńska i dodaje: – Alina Szapocznikow i Teresa Rudowicz były nie tylko wybitnymi artystkami swojej epoki, lecz także odważnymi pionierkami. Ich twórczość stanowiła rewolucję w sposobie wyrażania doświadczeń kobiet poprzez sztukę –  w eksploracji cielesności i erotyki. W ten sposób stały się symbolami i ikonami swojego pokolenia i czasu gwałtownych przemian lat 60. i 70. XX wieku, które wyznaczyły w kolejnych dekadach feministyczną perspektywę, nie tylko w sztuce.

Rudowicz, Bez tytulu, 1971, Starak Collection, Fot. Prawa autorskie do dzieł Teresy Rudowicz – dzięki uprzejmości spadkobiercy

Wystawę „Szczeliny istnienia. Teresa Rudowicz | Alina Szapocznikow” można oglądać w Fundacji Rodziny Staraków | Spectra Art Space na ul. Bobrowieckiej 6 w Warszawie; wstęp wolny.

Oprowadzania: 4 listopada 2023 (sobota), godz.11:00; 11 listopada 2023 (sobota), godz.11:00; 25 listopada 2023 (sobota), godz.11:00 

Wystawa w Spectra Art Space prezentuje dzieła z kolekcji Anny i Jerzego Staraków, Muzeum Narodowego we Wrocławiu, Muzeum Sztuki w Łodzi, Zachęty – Narodowej Galerii Sztuki w Warszawie oraz kolekcji prywatnych. Wystawie towarzyszy film o Alinie Szapocznikow „Ślad” z 1976 roku w reżyserii Heleny Włodarczyk, z Archiwum Wytwórni Filmów Oświatowych w Łodzi. 

 

Basia Czyżewska
  1. Kultura
  2. Sztuka
  3. Alina Szapocznikow i Teresa Rudowicz: Kobiece perspektywa
Proszę czekać..
Zamknij