Znaleziono 0 artykułów
16.11.2024

„Trzeci element” może zniszczyć związek. Na kogo i na co uważać?

16.11.2024
(Fot. Getty Images)

„Opowieść o trzecim elemencie to historia emocji. Naszą czujność powinna wzbudzić taka myśl, że emocje, które powinny być w naszym związku, oscylują gdzieś indziej” – o książce „Trzeci element. Co zaburza nasze związki i jak sobie z tym radzić” opowiadają Magdalena Kuszewska i dr Robert Kowalczyk.

Marta Szarejko: Czym jest „trzeci element”?

Magdalena Kuszewska: Zjawiskiem, osobą, obszarem, który może wpływać na parę pozytywnie albo negatywnie.

Jeśli pozytywnie, to chyba nie ma o czym mówić?

Robert Kowalczyk: Oczywiście, że jest! Bo to element życia, który jest dla nas ważny, ale nie bierzemy go pod uwagę.

Magdalena: To może być pasja, seks, romantyczna wizja miłości albo religia.

Robert: Pornografia, przewlekła choroba, uzależnienie, kredyt, teściowie…

Magdalena: Czyli element, który może zaburzać lub wspierać życie pary. Chodzi o różne proporcje.

Robert: I balans. Ważne, żeby nie mówić o nim w kategoriach czarne-białe. W różnych poradnikach można znaleźć taką podpowiedź dla par: poszukajcie wspólnej pasji, ona was połączy! Tyle że pasja może stać się tym elementem, który zacznie wzbudzać więcej emocji niż relacja z partnerem.

Magdalena: Albo powodem rywalizacji. Partnerzy zaczynają ze sobą rywalizować, ewentualnie jeden partner rywalizuje z pasją bliskiej osoby.

Zauważyłam, że osoby, które z wami rozmawiają o książce, najczęściej ekscytują się dwoma tematami: pieniędzmi i teściami.

Magdalena: To dwa najbardziej nośne zagadnienia, dotyczą największej liczby par. Jeśli pojawiają się memy związane z życiem par, często pokazują teściów, a właściwie teściową.

Robert: Dla wielu par to trudny temat, a konwencja żartu jest formą społecznego przyzwolenia na krytykę teściów. Widzę to jako sposób na stawianie granic: czasem osoby, które mają z tym problem, posługują się żartem.

Magdalena: Normy społeczne i kultura nie ułatwiają nam stawiania granic rodzicom. Uczy się nas raczej, że trzeba szanować ich zdanie, myśleć o nich bezkrytycznie.

Robert: Zwłaszcza że w zdaniach typu: „Robię to dla ciebie” albo: „Poświęciłam się dla ciebie”, ewentualnie: „Wykarmiłam cię” ukryty jest emocjonalny haczyk. Przekraczanie granic przez rodziców i teściów rzadko przecież odbywa się wprost. Nikt raczej nie przyjeżdża i nie demoluje nam mieszkania. A jednak często czujemy, że coś jest nie tak.

Magdalena: Połączę dwa wątki: teściów i pieniędzy. Teraz to nie zdarza się zbyt często, ale w poprzednich pokoleniach pary mieszkały z rodzicami na małym metrażu. Nie dość, że zwykle nie miały pieniędzy, to musiały żyć w małych mieszkaniach z osobami, z którymi niekoniecznie chciały dzielić codzienność. Pieniądze łączą się z rodziną, parą, bywa, że stanowią największy powód konfliktów.

Zwłaszcza że rzadko kto potrafi o nich rozmawiać bez emocji.

Robert: Bywa, że pieniądze są zastępczą formą dyskusji o czymś innym, na przykład o władzy albo kontroli. Temat, który powinien być jak najbardziej naturalny, wciąż dla wielu par jest niezwykle trudny, ponieważ jesteśmy nauczeni, że o pieniądzach się nie rozmawia. „Dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają. Mają je”.

Magdalena: Istnieje mnóstwo negatywnych przekazów na temat pieniędzy, słychać to nawet w codziennym języku: „brudne pieniądze”, „pieniądze szczęścia nie dają”…

Robert: Z badań sondażowych, prowadzonych m.in. przez TNS OBOP, wynika, że pieniądze to jeden z bardzo wstydliwych tematów. Wciąż jest wokół niego dużo poczucia niesprawiedliwości, lęku i zazdrości. Dodatkowo pieniądze mogą być narzędziem wpływu i kontroli – wciąż mamy silnie uwewnętrzniony patriarchat, w którym jest jasny podział na osoby, które mogą dużo zarabiać, i na te, które zarabiają mniej. Jeśli ten temat pojawia się w mediach, często pada pytanie: „Jak pan się czuje z tym, że partnerka zarabia więcej?”. Mało kto publicznie roztrząsa kwestię: jak ona czuje się z tym, że on zarabia więcej. To pytanie stawia się niezwykle rzadko.

(Fot. materiały prasowe)

Bo to jest norma.

Magdalena: To się oczywiście zmienia, ale powoli. Trwa już dyskusja o równości w tej kwestii, tyle że ją też trzeba wprowadzić do relacji. Na przykład: kto ma płacić na randkach? I dlaczego mężczyzna, jeśli uznajemy, że w tej kwestii w naszym związku ma być jakiś rodzaj symetrii?

Robert: Jednocześnie jest to opowieść o przemianach męskości, ponieważ pojawia się pytanie: do jakiego wzorca ma się właściwie dostosować współczesny mężczyzna? Do tego, co kobieta deklaruje, czy do tego, czego oczekuje? Bo z jednej strony ona chce, żeby była równość, a potem się na niego wkurza, jeśli ta równość jest! Dodatkowo to wszystko często nie jest wypowiedziane wprost, tylko raczej zawieszone w takiej atmosferze „domyśl się”.

Zastanawiam się, na ile trzeci element w życiu par jest kwestią tolerowania różnic w związku. Terapeuci par często mówią o tym, że bardzo nam jej teraz brakuje – nawet aplikacje randkowe dobierają nas na zasadzie podobieństw.

Robert: Jakiś czas temu robiłem badania dotyczące wzajemnej atrakcyjności w parach – wspólne potrzeby i wartości były elementem, który spajał najbardziej.

Magdalena: Pytanie, czy jeśli nie biegamy razem maratonów albo lubimy inną kuchnię, ewentualnie jedna osoba kocha wakacje na północy, a druga na południu, to znaczy, że nie możemy być razem?

Robert: Pary dziś mają zbyt wysokie oczekiwania względem siebie. Często myślimy, że jeśli już się znaleźliśmy i dobraliśmy, musimy obsadzić partnera we wszystkich rolach. Jeśli okazuje się, że partner nie pasuje do wszystkich ról, druga strona próbuje go ociosać i jakoś przystosować.

Pisała o tym Esther Perel: kiedyś do tego była cała wioska, dziś partner ma być kochankiem, przyjacielem, towarzyszem przygód, partnerem intelektualnym…

Robert: Musi spełnić wszystkie oczekiwania i fantazje. Ma być esencją sukcesu rodem z Instagrama albo konkretnego środowiska, i spełniać wszystkie warunki.

Magdalena: Pisałam ostatnio reportaż o tym, że ludzie coraz częściej dobierają się na podstawie wyglądu, atrakcyjności fizycznej. Jeśli ja jestem piękna, wykształcona, fit, to nie ma opcji, żebyś ty nie był po studiach i nie chodził na siłkę! To nie są czasy mezaliansów. Z drugiej strony przepaść między wykształceniem kobiet i mężczyzn w Polsce rośnie. I kobiet jest więcej!

Robert: Obserwując pary w gabinecie, mam poczucie, że żyjemy w czasach, w których coraz trudniej radzimy sobie z frustracją. Współczesność ją wymazuje, każda potrzeba ma być szybko zaspokojona, jest deficytem, który jak najprędzej trzeba skomercjalizować. Wszystko jest na już. W 24 godziny dowieziemy ci towar, gdziekolwiek jesteś! Nie ma kolejek, na nic nie musimy czekać. Czekanie jest określone jako strata, a wręcz porażka.

Miłość też tak traktujemy: ma nam coś dawać, niczego nie odbierać. Chcemy gwarancji bezpieczeństwa, pewności, że wszystko się uda.

Magdalena: Jednym z elementów, o których piszemy w książce, jest mit miłości romantycznej. Na dłuższą metę szkodliwy.

Robert: I narcyzm. Bo jeśli mówimy o miłości jako gwarancie bezpieczeństwa i braku tolerancji na różnice, to znaczy, że partner, którego szukamy, ma być taki jak ja. Nie zakochuję się w drugiej osobie, tylko w swoim odbiciu. Czasem wystarczy spojrzeć na zdjęcie rodzin albo par. Kto jest na nich wyeksponowany, a kto znika za czyimś ramieniem?

Magdalena: Poza tym pary funkcjonują dziś w bardzo sprzyjających narcyzmowi czasach. Cała kultura mówi nam, że mamy być nastawieni na siebie, swój rozwój i to, co jest dla nas dobre. Nie na tworzenie relacji.

Robert: W książce staramy się jednak pilnować granic, ponieważ narcyzm został bardzo spłycony przez pop-psychologię. Wszyscy znamy testy typu: dziesięć cech typowego narcyza, albo tytuły tekstów w stylu: „Mój partner jest narcyzem, moja dziewczyna jest borderline”. W takiej narracji kontekst jest nieważny, ważne jest rozwiązanie. Dlatego rozmowę o narcyzmie poprzedziliśmy wstępem o modzie na diagnozowanie tego zaburzenia, chcieliśmy umiejscowić ją w teorii.

Kiedy „trzeci element” przestaje zasilać parę i staje się problemem?

Magdalena: Kiedy pojawia się cierpienie.

Robert: Zaczynamy czuć dyskomfort, rodzaj zmieszania. Z jednej strony chcemy być lojalni wobec rodziców, a z drugiej wobec partnera i mamy trudność z wyborem. To samo z wyborami dotyczącymi pasji, pieniędzy, pornografii. Kluczem jest poczucie zagubienia.

Magdalena: Myślę, że takim sygnałem może być poczucie osamotnienia. Jest partner, jest trzeci element, na przykład pasja, a mimo to czuję się samotna.

Robert: Albo gdzieś indziej widzę związek. Opowieść o trzecim elemencie to historia emocji. Naszą czujność powinna wzbudzić taka myśl, że emocje, które powinny być w naszym związku, oscylują wokół czegoś innego. Wokół trzeciego elementu.

Jak wam się razem pracowało? Domyślam się, że macie inny styl zadawania pytań.

Magdalena: I to się okazało plusem.

Robert: Napędzaliśmy się.

Magdalena: I nie rywalizowaliśmy. Może gdybyśmy oboje byli psychoterapeutami albo reporterami, byłoby inaczej?

Robert: Połączyła nas ciekawość.

Magdalena: Nasz trzeci element!

(Fot. materiały prasowe)

Magdalena Kuszewska: reporterka, trenerka komunikacji, autorka i współautorka kilkunastu książek, m.in. „Gładko. O polskim wstydzie, obsesji młodości i intymnych operacjach plastycznych” i „Wojowniczki. Jak czule zawalczyć o siebie?”.

Dr n. med. Robert Kowalczyk: psycholog, seksuolog kliniczny, psychoterapeuta, biegły sądowy. Współzałożyciel Instytutu Psychoterapii i Terapii Seksuologicznej SPLOT. Adiunkt na Uniwersytecie Andrzeja Frycza Modrzewskiego w Krakowie. Dla „Vogue Polska” prowadzi podcast „Męskie światy”.

Marta Szarejko
  1. Kultura
  2. Książki
  3. „Trzeci element” może zniszczyć związek. Na kogo i na co uważać?
Proszę czekać..
Zamknij