W codziennej celebracji życia chodzi o to, by korzystać z wyjątkowych rzeczy w prozaiczny sposób – tą ideą kierują się założyciele pracowni ceramicznej Huba Studio. Opowiedzieli nam o swojej fascynacji sztuką tworzenia w ogniu, tradycyjnym wypałem ceramiki i potrzebie łączenia sztuki z pracą fizyczną. –Każdy przedmiot ma swoją duszę i swoje blizny – tak o estetyce ich prac, powstających w bliskości z naturą, mówi Piotr Kołakowski, a Kuba Ciemachowski dodaje: – Dla nas wypał i odmurowywanie pieca jest świętem. Czuję się wtedy jak Howard Carter otwierający grobowiec Tutanchamona.
Swoją przygodę z ceramiką zaczęli podobnie jak wielu młodych fascynatów tym rzemiosłem. Szukali manualnego zajęcia, które pozwoliłoby im oderwać się od codzienności. Z inicjatywą wyszedł Piotr, posiadający doświadczenie w pracy z rzeźbą ze studiów w ASP. – Namówiłem Kubę, by spróbował zająć się ceramiką. Znałem jej terapeutyczne działanie. Był czas pandemii, chyba wszyscy byli wtedy w gorszej kondycji psychicznej, a Kuba, pracujący jako weterynarz, był zwyczajnie wyczerpany – opowiada Piotr. – Prędzej czy później i tak zajęlibyśmy się ceramiką – dodaje Kuba. – Szukaliśmy zajęcia, które połączyłoby pracę manualną, czysto fizyczną z formą realizacji artystycznej. Chcieliśmy więcej czasu spędzać na wsi, blisko natury. Ceramika zdawała się łączyć te wszystkie potrzeby i nie ukrywamy, że jest naszym remedium na wypalenie zawodowe.
Piękno wyłonione z ognia
Większość osób zajmujących się ceramiką zaczyna od warsztatów, wynajmowania pracowni i dopiero potem inwestuje w piec do jej wypalania, zwykle elektryczny. Piotr i Kuba nie bawili się w półśrodki i zaraz po podjęciu decyzji o zajęciu się rzemiosłem postanowili sami wybudować piec do wypału drewnem na wsi u rodziców Kuby. – Kuba od dziecka miał zapędy na zduna. Ogień jest jego żywiołem, więc nie trzeba było go namawiać – żartuje Piotr.
Kuba potwierdza, że pierwszy prowizoryczny piec zbudował w dzieciństwie. Ten, w którym wypalają kolekcje Huby, powstał po gruntownym researchu i planowaniach. – Cała moja wiedza o budowie pieców pochodziła z książek i internetu. Pierwszy piec musieliśmy przebudować trzy razy – wspomina Kuba.
Warto było zaangażować się w żmudny i wymagający proces budowy pieca na drewno, bo wypał w nim bardzo się różni od tego w elektrycznych lub gazowych. – Technika wypału jest o wiele bardziej wymagająca – tłumaczą. – Musisz dobrze znać swój piec i rozumieć ogień. Do uzyskania odpowiednich efektów potrzebne jest osiągnięcie określonej temperatury. Uczyliśmy się tego metodą prób i błędów. Efekty natomiast są niewiarygodne, znacząco różnią się od tych z pieców elektrycznych. Na ceramice z pieca na drewno osiada popiół, który w odpowiednio wysokiej temperaturze stapia się ze szkliwem. Z tego rodzaju wypałem zdecydowanie lepiej pracują szkliwa naturalne, które wykorzystujemy, niż te kupione w sklepie dla ceramików. Działa to w obie strony. Naturalne szkliwo nie da takich efektów w wypale kontrolowanym.
Na belce nad piecem starym zwyczajem wyryli datę jego budowy – 2021. Pytam, czy jeszcze pamiętają emocje, jakie towarzyszyły im podczas pierwszego wypału i odpieczętowania pieca. – Tego się nie zapomina – mówi Kuba. I dodaje: – Byliśmy zdziwieni, że w ogóle coś wyszło. Te same emocje towarzyszą mi za każdym razem. Jest w tym coś uzależniającego. Czuję się wtedy jak Howard Carter otwierający grobowiec Tutanchamona. Dla nas wypał i odmurowywanie pieca jest świętem, zwieńczeniem naszej pracy, bo wypał robimy tylko dwa, trzy razy w roku.
Alchemia natury i tradycyjnej techniki
Kuba i Piotr przyznają, że jednym z wielu powodów, dla których zajęli się ceramiką, była chęć przeprowadzenia się na wieś. Obaj mają równie silną potrzebę realizacji artystycznej, co obcowania z naturą. W ceramice z łatwością łączą te dwa aspekty. Do swoich projektów wykorzystują niemal wyłącznie lokalne materiały. – Glina do tworzenia kamionki prawie w całości pochodzi z Polski. Natomiast szkliwo produkujemy z polnych kamieni polodowcowych znalezionych w odległości nie większej niż dwa kilometry od pracowni. Znając właściwości poszczególnych minerałów, jesteśmy w stanie stworzyć te wszystkie kolory szkliw, które widać na naszej stronie, z tego, co dosłownie znajdujemy pod nogami – opowiada Piotr. – Wykorzystujemy też popiół z drewna i liści, w tym z paproci. Jest w tym jakaś magia, alchemia, jakbyśmy odkrywali tajemną wiedzę – dodaje Kuba.
Korzystanie z zasobów natury i tradycyjnych technik tworzy niepowtarzalną estetykę obiektów Huba Studio. – Fascynujące jest to, że efekty powstające podczas wypału w sposób niezaplanowany odtwarzają pewne zjawiska zachodzące w przyrodzie – objaśnia Kuba. – Na przykład szkliwo może zachować się jak woda i ostatecznie obiekt zaczyna kojarzyć się z jeziorem. Innym razem przypomina las we mgle. Jeśli masz odrobinę wyobraźni, dostrzeżesz w nich różnego rodzaju zjawiska, krajobrazy.
Cykl życia pracowni wyznaczają pory roku. Wypał jest uzależniony od pogody – nie może być zbyt wietrznie, zbyt wilgotno, ale również nie za sucho. Aby osiągnąć temperaturę 1200 stopni, drewno musi mieć odpowiednią wielkość, być podkładane w odpowiedniej częstotliwości (na koniec 20- 24-godzinnego wypału co 3-4 minuty). Ale zanim to nastąpi, musi być długo sezonowane i wysuszone. Jego przygotowaniem zajmują się jesienią i zimą. – Im dłużej trwa wypał, tym więcej efektów i są mocniejsze. W mistrzowskich pracowniach w Japonii wypał potrafi trwać tydzień i jest w niego zaangażowany sztab ludzi – wspomina Kuba, który z fascynacją potrafi opowiadać o wszelkich tradycjach i technikach wypału.
– Od wielu osób słyszymy, że nasze naczynia wyglądają, jakby były częścią lasu. Widać w nich pewnego rodzaju naturalność – mówi Piotr. Mnie od pierwszego spotkania z ich twórczością przypominają zagubione w czasie przedmioty z duszą, które chcą opowiedzieć swoją historię kolejnym właścicielom. Dzieła powstające pod szyldem Huby mają w sobie i magię, i tajemnicę. – To wszystko zasługa ognia – mówi Kuba, kiedy dzielę się z nim moją refleksją.
Wrażliwość na materiał: Od efektu ważniejszy jest proces
Przedmioty tworzone przez Hubę to ręczna robota w niemal każdym aspekcie. Od budowy pieca przez tworzenie nietuzinkowych projektów, zbieranie naturalnych materiałów do szkliwienia i w końcu – opieka nad ogniem. Jak opowiadają mi artyści, najbardziej ekscytujące w naturalnym wypale jest to, że nigdy nie wiadomo, co wyciągnie się z pieca. – Kiedy otwierasz piec po 24 godzinach palenia, może wydarzyć się wszystko: kompletna katastrofa – i wtedy zmarnowany jest czas, materiał i potencjał – albo wręcz przeciwnie: – niewiarygodna niespodzianka w postaci wyjątkowych przedmiotów. Pewne jest tylko to, że nie ma szans na dwa identyczne naczynia – opowiada Piotr.
Ich styl ewoluował. Nie mieli konkretnych założeń. Zdeterminowała go wybrana technika: kolor i kształt obiektów oraz skazy powstające w efekcie wypału zależą od ognia. Każdy z nacieków i pęknięć ma w ceramicznym żargonie swoją nazwę. W przypadku Huby są one wpisane w ich estetykę. Surowe przedmioty bezlitośnie smagane ogniem, który tworzy na ich powierzchni niepowtarzalne wzory, mają w sobie coś brutalnego, ale i romantycznego. – W masowej produkcji bardziej skupiamy się na tym, by materiał nas słuchał, staramy się go podporządkować idei, która nas inspirowała. W tym koncepcie materiał powinien być posłuszny. A my chcemy z nim współpracować, nie ma mowy o kontroli i podporządkowaniu – wyjaśnia Kuba. – W kulturach Wschodu jest większa wrażliwość na sam materiał, dostrzeganie piękna w czymś, co nie jest idealne. Od efektu ważniejszy jest proces i do tego podejścia zdecydowanie nam bliżej. Dajemy materiałowi dojść do głosu.
Korzystać z wyjątkowych rzeczy w prozaiczny sposób
Bliskość natury, korzystanie z jej zasobów, inspirowanie się nią, ale także odcięcie od masowej produkcji jest swojego rodzaju manifestem Huba Studio. Piotr i Kuba niezależnie od rosnącej popularności nie mają zamiaru zwiększyć tempa produkcji. Chcą, aby wykonywane przez nich przedmioty były wyjątkowe. Jednocześnie marzy im się, aby każdy z nich był używany. „Oto chodzi w codziennej celebracji życia, by korzystać z wyjątkowych rzeczy w prozaiczny sposób” – czytam w opisie jednego z ich dzieł. W ciągu roku powstaje od 200 do 300 takich przedmiotów: kubków, misek, wazonów, butelek, szkatułek, półmisków. Każdy jest z niezwykłą czułością opisywany na ich instagramowym profilu: dowiadujemy się, jak powstał, z jakich materiałów i jakie niepowtarzalne efekty na nim można dostrzec. To kolejny etap celebracji. – Każdy przedmiot ma swoją duszę i swoje blizny – podsumowuje Piotr.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.