Znaleziono 0 artykułów
03.05.2019

Yayoi Kusama: Samozatarcie

03.05.2019
Yayoi Kusama (Fot. Getty Images)

Kiedy maluję, coś wypływa na powierzchnię. Być może dzieje się tak dlatego, że mam taki talent – pisze 90-letnia japońska artystka Yayoi Kusama na swoim Instagramie. Jej biografia to historia o nawracającej w dzieciństwie psychozie, propozycji barterowego seksu z Richardem Nixonem i 42 latach spędzonych w szpitalu psychiatrycznym w Tokio.

Kusamę można odnaleźć w internecie, nawet jeśli nie pamięta się jej nazwiska. Wystarczy wpisać kilka podstawowych haseł: artystka, bąble, psychiatryk, dynie, kolory. Wypływa na fali pierwszych wyników razem ze swoją intensywną medytacją nad przyrodą, skomplikowanym życiorysem i gigantycznym ładunkiem psychodelii. Wiadomo też, gdzie przebywa fizycznie: od momentu dobrowolnego zgłoszenia w 1977 roku mieszka w szpitalu psychiatrycznym w Tokio. Urodziła się w Matsumoto, mieście w centralnej części japońskiej wyspy Honsiu, które rozkwitło w rowie tektonicznym. Przyszła na świat w zamożnej, kupieckiej rodzinie. Zajmowała się hodowlą roślin, głównie fiołków, cynii i peonii, które dystrybuowała na całą Japonię. W roku wybuchu II wojny światowej Yayoi zaczęła rysować w pierwszym z licznych notesów, które wszędzie ze sobą zabierała. Miała dziesięć lat i halucynacje: widziała wokół siebie krajobraz, którego powierzchnię stopniowo zaczyna pokrywać gęsty deseń, powracający potem w jej pracach jako organiczny wzór ze ściśle do siebie przylegających obłości. Cesarstwo Wielkiej Japonii wkraczało w drugi rok ośmioletniego konfliktu zbrojnego z Republiką Chińską, a w patriarchalnym domu Kusamów nie działo się dobrze. Yayoi, która ledwo zdążyła opanować czytanie i pisanie, była przyuczana przez matkę do szpiegowania ojca, bo w jego łóżku gościły niezliczone kochanki i gejsze.

Artystka w 1956 roku (Fot. Wiese/FaceToFace/REPORTER/EastNews)

Miękkie rzeźby

W aurze wyczerpującej wojny, przemocy i voyeuryzmu dziewczynka zaczęła mieć coraz częste epizody psychotyczne i okresy dysocjacji. Widziała kwiaty, które wołały do niej po imieniu, uderzenia światła i wzory zstępujące z tkanin prosto na jej ciało. Pojęcie zaanektowania ciała przez ornament o nieokreślonych kształtach powraca w pracach Kusamy jako „samozatarcie” – monotonny proces związany zarazem z siłą twórczą, jak i autodestrukcją. – Nie lubię seksu. Długo miałam na tym punkcie obsesję. Ze wstrętem myślałam o zbliżeniu z kimkolwiek. Obsesja seksu i lęk przed seksem długo żyły we mnie naraz, obok siebie – powiedziała w 2017 roku w wywiadzie. W późniejszych latach jej sztuka, o której sama mówi jako o aktywności obsesyjnej, przyjęła formę autoterapii. Ostry ekshibicjonizm szedł w parze z maniakalnym powielaniem fallicznych kształtów, które sama nazywa „miękkimi rzeźbami”. W tym kontekście jej praktykę z łatwością można rozumieć jako kompulsję, ale sama artystka jest wyemancypowana z tradycji freudowskiej. Pozostaje więc wyłącznym narratorem własnego życiorysu. Kusama nie jest też turystką w krajobrazach, które powiela. Jest ich rdzennym mieszkańcem, a jej ciało, wózek inwalidzki i każdy obiekt, który sobie upodoba albo zawłaszczy, pokrywa się kropkami.

Yayoi przy pracy (Fot. Getty Images)

Rybie głowy

Pod koniec II wojny światowej 13-letnia Yayoi została skierowana do fabryki tekstyliów, gdzie pomagała w produkcji materiałów na spadochrony. Po godzinach malowała akwarelami kwiaty, dochodząc do liczby 70 na dzień. Pomimo talentu i determinacji ukończenie studiów plastycznych kosztowało ją dużo bólu, bo matka Kusamy sprzeciwiała się jej ekspresji twórczej, licząc na to, że uda się jej wychować córkę na grzeczną, konserwatywną dziewczynę. Yayoi odebrała edukację w Akademii Sztuk Pięknych w Kioto, gdzie szkoliła się w klasycznej technice malarskiej Nihonga, ale pociągał ją abstrakcyjny impresjonizm pop-art. W 1957 roku wyruszyła do Nowego Jorku, co było ryzykowne i nietypowe w przypadku młodej kobiety z powojennej Japonii. Miała przy sobie kilkaset dolarów zaszytych w zaobrębieniu sukienki i sześćdziesiąt jedwabnych kimon w walizce. Udało się jej przetrwać na diecie z rybich głów, które kupowała z wynagrodzenia za drobne prace fizyczne. Na początku lat 60. język jej prac został rozpoznany przez galerzystów i stopniowo przetłumaczony zanurzonej w psychodelii kontrkulturze. Zaiskrzyło, a Kusama poszła za ciosem i zwróciła się w stronę działań performatywnych. Miała już grono wyznawców, którzy przychodzili na orgie i spektakle przez nią kuratorowane, żeby doświadczać swojej nagości (pomalowanej w jaskrawe kropki), jej szamańskiego przewodnictwa, duchowej transgresji, a czasem styczności z policją rozganiającej zorganizowane przez nią spotkania.

Wystawa artystki (Fot. Getty Images)
Instalacja w Los Angeles w 2018 roku (Fot. AP/EAST NEWS/Eastnews)

Delikatnie, mój Richardzie

Kusama eksperymentowała z różnymi mediami, ale po język formalny zawsze wracała do głębokiego dzieciństwa – największej traumy i najmocniejszej, nieproszonej plastycznej inspiracji. Na tym polu znalazła naturalne porozumienie z amerykańskimi hipisami, z których wielu próbowało w tych czasach przekroczyć siebie przez zażywanie LSD. Kusama umiejętnie podgrzewała atmosferę naokoło siebie, angażując się w liczne prowokacje, w tym list otwarty do Richarda Nixona w 1968 roku, w którym oferowała prezydentowi erotyczne i ezoteryczne doświadczenie w zamian za zakończenie wojny w Wietnamie. Zapomnijmy się, najdroższy Richardzie, i scalmy się z Absolucie, wszyscy razem we wszystkim razem. Wzniesiemy się na samą górę, pomalujemy nasze ciała w kropki, zatracimy nasze ego w nieskończoności, a na koniec odkryjemy nagą prawdę: NIE DA SIĘ WYPLENIĆ PRZEMOCY PRZEMOCĄ. Prawda jest zapisana w obłościach. Proponuję, że w czułości i ukojeniu ozdobię twoje twarde, muskularne ciało. Delikatnie! Delikatnie, mój Richardzie! Uspokój swojego męskiego ducha walki!. Richard Nixon nic nie odpisał i nie uspokoił ducha walki, a Kusama urządziła w swoim mieszkaniu na Manhattanie orgię nixońską.

Yayoi Kusama (Fot. Getty Images)

Od brzegu do brzegu

Sztuka Kusamy jest praktyką bardzo formalną. Przed jej wystawami gromadzą się tłumy, a odwiedzający są gotowi wycierpieć długie godziny nudy w kolejce, żeby zrobić sobie selfie w spreparowanych przez nią syntetycznych krajobrazach. Proces ich powstawania przebiega z reguły w stanie transu, w pojedynczym interwale czasowym, za jednym zamachem. Donald Judd, który przez chwilę był sąsiadem Kusamy w Nowym Jorku, wspominał w wywiadach, że Yayoi pracowała głównie w nocy, a płótna zamalowywała od brzegu do brzegu, bez ogólnego szkicu.

Kusama wróciła do Japonii w latach 70. Po śmierci kochanka, artysty Josepha Cornella, jej zaburzenia lękowe weszły w fazę nawrotu. Artystka zgłosiła się do szpitala psychiatrycznego, w którym mieszka do dziś. Obecnie po drugiej stronie ulicy znajduje się jej pracownia, w której pracuje sześć dni w tygodniu. Każdej nocy wraca do szpitala, nie troszczy się o posiłki, finanse, sprzątanie ani wywiady. I nie rozstaje się z notesem.

Kaja Kusztra
  1. Kultura
  2. Sztuka
  3. Yayoi Kusama: Samozatarcie
Proszę czekać..
Zamknij