– Jeśli naprawdę chcesz komuś zaimponować, przygotuj mu coś, co dobrze ci wychodzi, bo gotujesz to często – mówi szef kuchni Yotam Ottolenghi, z którym rozmawiamy o prostym gotowaniu.
Zmieniłeś sposób, w jaki inni ludzie jedzą. Daje ci to satysfakcję?
Oczywiście! Podczas spotkań autorskich ludzie często opowiadają mi o tym, jak poszczególne przepisy zmieniły ich domowe gotowaniem. Zupa z pieczonych pomidorów stała się dla kogoś potrawą, którą przygotowuje niemal codziennie, a wcześniej nigdy nie piekł pomidorów. Choć wiem, że ludzie kupują moje książki, to dopóki nie usłyszę takich historii, nie mam pewności, że z nich korzystają.
Czego chciałbyś ludzi jeszcze nauczyć?
Jak gotować prosto. To kwestia nastawienia i świadomości. Chciałbym, żeby ludzie, którzy przygotowują moje jedzenie, podchodzili do tego na luzie, bez stresu i niepewności.
Mi gotowanie i jedzenie sprawia przyjemność, ale mam wrażenie, że dla części moich znajomych to stres, bo odczuwają presję, że muszą gotować z gracją „Top Chefa”.
Zgadzam się z tobą. Naprawdę nie ma sensu denerwować się przy gotowaniu. Jeśli przygotowujesz posiłek dla królowej angielskiej, to masz prawo się stresować. Ale jeśli gotujesz dla swojej rodziny, znajomych czy po prostu dla siebie, po prostu gotuj to, w czym czujesz się pewnie i dobrze. To przecież żaden konkurs! Znam sporo osób, które gotują, by zaimponować innym. Porywają się na przygotowanie wystawnej afgańskiej uczty dla grupy znajomych, mimo, że nigdy wcześniej żadne z nich nie jadło afgańskiego dania! Ustawiają poprzeczkę tak wysoko, że skazują się na porażkę jeszcze przed rozpoczęciem gotowania, bo nie mają pojęcia, co robią. Zawsze powtarzam, że jeśli naprawdę chcesz komuś zaimponować, przygotuj mu coś, co naprawdę dobrze ci wychodzi i co gotujesz często. I ludzie będą zachwyceni. Gdy idziesz w odwiedziny do znajomych, chcesz po prostu zjeść coś dobrego. Owszem, miło przy kolacji rozmawiać o nowych przepisach. Ale zdecydowanie lepszy efekt osiągniesz, jeśli wcześniej masz jakiś przepis dobrze opanowany. Mam przyjaciół, którzy w swoim kulinarnym repertuarze mają dosłownie trzy pozycje na krzyż. Ale wychodzą im one tak znakomicie, że zawsze chętnie przyjmuję zaproszenie na kolację. A na afgański posiłek pójdę od restauracji, która się w tym specjalizuje.
Co jest źródłem tej kulinarnej presji?
Nie bez winy są smartfony. Oglądając zdjęcia na Instagramie, możesz odnieść wrażenie, że wszyscy gotują od ciebie lepiej, mają bardziej ekscytujące życie i podróżują do miejsc, w których nigdy nie byłaś. Dlatego chcemy „coraz bardziej" być. A chodzi o przyjemność, a nie presję. O tym jest moja nowa książka „Prosto”.
Prosto, czyli jak?
Dla mnie oznacza to, że wszystkie składniki potrzebne do przygotowania dania mogę kupić w sklepie na rogu. Ale „prosto” dla każdego oznacza coś innego. Praca nad książką była dla mnie dobrym ćwiczeniem intelektualnym, bo okazało się, że w dziale przepisów na dania złożone z dziesięciu lub mniej składników znalazło się za mało pomysłów. Musiałem zacząć kombinować.
Masz dwóch synków. Bycie ojcem wpłynęło na twoje gotowanie?
Oczywiście! Ale muszę ci się przyznać, że zdecydowanie częściej gotuje dla nas mój mąż Karl. Dzieci nie przepadają za nadmiernie intensywnymi smakami. Nie lubią też, gdy w daniu zbyt dużo się dzieje, dlatego np. wyjmują z potrawy świeże zioła. Nie dlatego, że ich nie lubią, ale dlatego, że to świetna zabawa. Z dziećmi trzeba być zawsze na bieżąco, bo smaki szybko im się zmieniają. Dość często na kolację jemy spaghetti bolognese, nic na to nie poradzę. A gdy biegają po domu, więc nie ma szans, by usiadły do obiadu, podsuwam im do podjadania kawałki grillowanej dyni. Trzeba być praktycznym i pragmatycznym. Pisząc „Prosto”, wczuwaliśmy się w sytuację różnych ludzi, także rodziców. Albo dziewczyny, która przychodzi do domu zmęczona, więc chce zrobić coś na szybko z tego, co ma w lodówce.
Może też coś zamówić...
Tak, i nie ma w tym nic złego! Sam najchętniej zamawiam dania indyjskie, które lepiej smakują, gdy trochę się przegryzą. Włoskie makarony znoszą transport gorzej.
Dzieci ułatwiają ci zachowanie równowagi między pracą a życiem prywatnym?
Pracuję mniej niż kiedyś, bo chcę spędzić z dzieciakami każdą wolną chwilę. Nie pracuję w weekendy, a jeśli wyjeżdżam, to na krócej i rzadziej. Przestałem też nagrywać programy telewizyjne, bo zdjęcia pochłaniały zbyt dużo czasu.
Kiedyś mocno chroniłeś swoją prywatność, a w nowej książce między wierszami dzielisz się z czytelnikami osobistymi anegdotami.
Przez lata starałem się zaspokajać ciekawość innych tylko na tyle, żeby za dużo nie odsłonić. Ale w dzisiejszych czasach niemożliwe byłoby ukrywanie życia prywatnego, zwłaszcza w kontekście codziennych czynności, takich jak jedzenie i gotowanie. Ale mimo to, nie chcę, żeby wątki prywatne przytłoczyły temat gotowania. Staram się więc zachować umiar. Nie ukrywam, że mam rodzinę, ale też nie opowiadam bez przerwy o domu, bo to byłoby zwyczajnie nudne.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.