Rocznicę otwarcia paryskie Musée Yves Saint Laurent postanowiło uczcić pierwszą tematyczną wystawą twórczości swojego patrona. W centrum uwagi „Dreams of the Orient” znalazło się blisko pięćdziesiąt projektów, które powstały z inspiracji kulturą Dalekiego Wschodu. Już jutro w Paryżu spotkanie z Kenzo Takadą towarzyszące ekspozycji.
Gdyby nie wyjazdy służbowe i chwile wytchnienia w Marakeszu, Yves Saint Laurent prawdopodobnie nie opuszczałby Paryża. Wolał wodzić palcem po mapie i rozbudzać wyobraźnię, przeglądając albumy fotograficzne. – Wszystko, czego potrzebuję, by wniknąć w dane miejsce lub pejzaż, to ilustracja w książce. (...) Nie łaknę podróży. Już wystarczająco dużo o nich śniłem – przyznawał. Globtroterskie fantazje zawiodły kreatora na subkontynent indyjski, choć nigdy nie postała tam jego noga. W 1985 roku w Pekinie zorganizowano mu wystawę, mimo że sam nigdy do Chin nie dotarł. Jedynie Japonię odwiedzał kilkakrotnie. W ciągu lat niemal nie opuszczając atelier, przemierzał w myślach najdalsze zakątki świata. Zaowocowało to kreacjami skrojonymi na miarę cesarskich dworów Orientu.
Splendor maharadżów
Azjatycki akcent w formie zawojów przyozdobionych piórami pojawił się nieśmiało już w 1962 roku, gdy Saint Laurent (po latach pracy dla domu Diora) zaczął budować własną markę. Ale dopiero dwadzieścia lat później projektant dał w pełni upust swym dalekowschodnim wizjom. W wiosenno-letniej kolekcji haute couture z 1982 zaprezentował turbany z biżuteryjnym sarpechem, bogato inkrustowane żakiety, kostiumy w lamparcie cętki i suknie z palmowym motywem botteh (powszechnie znanym jako paisley). Nawiązywał często do barwnej historii Wielkich Mogołów – władców rządzących północnymi Indiami od XVI do XIX stulecia. Przejął z ich mody szlachetność tkanin, okazałość fasonów, blichtr ozdób i egzotyczną ornamentykę. Kapturowe tuniki lub muślinowe sukienki z szalowym kołnierzem pomysłu Francuza nawiązywały do dworskich szat czy strojów sikhijskich. Nie tylko jednak splendor maharadżów, lecz także codzienny ubiór Hindusek stanowił źródło inspiracji. W kolekcjach Saint Laurenta pojawiały się rozmaite wariacje na temat tradycyjnego sari czy padavai. W 1985 roku indyjska modelka Kirat Young zaprezentowała czarną, wyszywaną metaliczną nicią suknię, której fałdowania przypominały szal dupatta. Sześć lat później w kolekcji Rive Gauche sari pojawiło się jako wieczorowa kreacja z drapowanej złotej lamy.
Estetyczne duchy Państwa Środka
Francuzi kulturą Chin interesują się od XVIII wieku. Rokokowa moda na tzw. chinoiserie (dosł. chińszczyznę) znalazła odbicie w dekorowaniu wnętrz porcelaną, parawanami, wyrobami z macicy perłowej lub laki, a także we wszechobecnych motywach pagody, smoków, ptaków czy kwiatów. Chińskie dzieła sztuki oraz rzemiosło artystyczne zdobiły również apartament Saint Laurenta. Wzorce zaczerpnięte z oryginalnych przedmiotów i bogatego folkloru Państwa Środka pożenił on w swoich modowych projektach z orientalizującymi grafikami w stylu art déco George’a Barbiera. – W końcu zdołałem zgłębić sekrety Imperialnego Miasta, z którego uwalniam moje estetyczne duchy, moje królowe, diwy, powiewy celebracji, mój chiński tusz, jedwabne noce, lakę, sztuczne jeziora i wiszące ogrody – mówił kreator. W efekcie w 1977 roku stworzył kolekcję haute couture zatytułowaną po prostu „Les Chinoises”, czyli „Chinki”. Pagodowo podkręcona linia ramion, przykrótkie spodnie, wielobarwne hafty, dekoracyjne chwosty, pikowania i ozdoby w formie muszli bądź peonii budziły skojarzenia ze strojem cesarskiego entouragu lub aktorów pekińskiej opery. Saint Laurent zaprojektował również kaftany obszyte futrem z czarnego lisa oraz biżuterię wysadzaną jadeitem lub cynobrem. Tradycyjne bambusowe kapelusze (tzw. dǒulì) ustąpiły miejsca uwspółcześnionym stożkowym nakryciom głowy ze złoconej skóry.
Odurzające opium
Jesienno-zimowym ubiorom z 1977 roku towarzyszyła premiera nowych perfum „Opium” – mieszanki paczuli, goździków, mirry i wanilii. Yves Saint Laurent nadzorował każdy etap ich powstania: od wyboru zapachowych składników i kształtu flakonu, po kampanię reklamową z udziałem Jerry Hall, sfotografowanej przez Helmuta Newtona. Choć we francuskim perfumiarstwie zdarzały się już inspiracje Dalekim Wschodem (w 1913 roku Paul Poiret skomponował zapach „Nuit de Chine”), to dopiero „Opium” YSL zdobyło międzynarodową popularność, która trwa do dziś. – Wybrałem nazwę Opium, bo żywiłem głęboką nadzieję, że rozżarzone moce tych perfum uwolnią cudowne fluidy, magnetyczne fale i uwodzicielski czar, które prowadzą do szaleńczego zakochania, natychmiastowego zauroczenia oraz śmiertelnej ekstazy, gdy mężczyzna i kobieta spojrzą na siebie po raz pierwszy – tłumaczył Saint Laurent. „Opium” nie dotarło do Stanów Zjednoczonych aż do września 1978 roku, bo Amerykańska Koalicja przeciwko Opium i Narkotykom – uznawszy nazwę perfum za dyplomatyczną prowokację – wszczęła kampanię bojkotującą wyroby francuskiego kreatora mody.
Irysy i kwitnąca wiśnia
Yves Saint Laurent i Pierre Bergé udali się do Japonii w 1963 roku. Projektant często wspominał wielkie wrażenie, jakie wywarła na nim dzielnica Gion w Kioto, znana powszechnie jako dystrykt gejsz. Podziwiał grację ruchu maiko, wykwintność ich ubioru, makijażu i ozdób. Studiując historię okresu Edo (1603-1868) i teatru kabuki, podkreślał współistnienie przeszłości z teraźniejszością w Kraju Kwitnącej Wiśni. Taka miała być też moda YSL – nowoczesna, choć hołdująca dawnym tradycjom. W 1994 roku Francuz dokonał reinterpretacji kimona (zwłaszcza jego najbardziej zdobnej, ślubnej wersji – tzw. uchikake), przekształcając je w tuniki i obszerne wieczorowe kostiumy. Projektant oglądał Japonię także przez pryzmat obrazów postimpresjonistów, którzy przeszczepiali kompozycje japońskich drzeworytów ukiyo-e na grunt europejskiego malarstwa. Przykładem modowej parafrazy jest, zaprezentowany na paryskiej wystawie, żakiet z wyszytymi na nim irysami z płótna Vincenta van Gogha. Przewodnikiem po meandrach japońskiej estetyki stał się Kenzo Takada, którego francuski projektant poznał w 1963 roku, a który już za kilka dni odwiedzi Musée Yves Saint Laurent, by podzielić się wspomnieniami o przyjaźni i wzajemnej inspiracji.
Na ekspozycji „Yves Saint Laurent: Dreams of the Orient” kreacjom haute couture towarzyszą dzieła sztuki należące do zbiorów Museé National des Arts Asiatiques – Guimet. Oglądać więc można starożytne dyski jadeitowe Bi, wazy z dynastii Han i wiekowe kimona. Jednakże w kuratorskim zabiegu skonfrontowania azjatyckich artefaktów z modą domu YSL nie chodzi wcale o podkreślenie wierności źródłom. Przeciwnie, w tym dialogu pierwszoplanową rolę odgrywa interpretacyjny talent kreatora, jego zdolność uwspółcześnienia czy raczej translacji orientalnych wzorów dla zachodnich odbiorców. Co istotne, Saint Laurent fantazjował przede wszystkim o Azji sprzed okresu kolonialnego. Zatapiał myśli w opowieściach z Mahabharaty, w chińskich mitach i grafikach Hokusaia. W ubraniach i szkicach pomysłu Francuza Orient to baśniowe krainy o nasyconej barwie oraz intensywnym zapachu, po których podróżował w wyobraźni. Nieustannie wertując książki.
Wystawa „Yves Saint Laurent: Dreams of the Orient” potrwa od 2 października 2018 roku do 21 stycznia 2019 roku w Musée Yves Saint Laurent w Paryżu (5 Avenue Marceau). Spotkanie z Kenzo Takadą odbędzie się 10 października. Ekspozycji towarzyszą dwa katalogi.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.